Spis treści
Obiecywałam Wam ten przewodnik od dawna! Apulia to region, który odwiedziliśmy w marcu i była to nasza kolejna podróż w tym kierunku. Już wiem, że ZAWSZE chętnie będziemy wracać. Mieliśmy to szczęście porównać Apulię 2019 z Apulią 2009 i wiecie co??? Wbrew pozorom wcale się nie pogorszyło, wcale nie zniknęły nasze ulubione miejsca i specyficzny klimat. Nadal w Gallipoli są puste zaułki, nadal rewelacyjnie smakuje focaccia, a trulli zachwycają. Nadal Trani to miejsce dla tych, co szukają spokoju i dobrych ryb i owoców morza. Zabieramy Wam do Apulii naszymi oczami.
APULIA – GDZIE TO?
Najłatwiej powiedzieć, że Apulia to obcas włoskiego buta, ale warto dodać, że nie tylko on. Obcas, pięta i jeszcze kawałek dalej na północ. Stolicą Apulii jest Bari, w którym nomen omen ja nigdy nie byłam, a Łukasz był tylko przelotem. Mam nadzieję, że wreszcie to nadrobimy! Linia brzegowa Apulii ma aż 784 km – najwięcej z wszystkich włoskich regionów, więc możecie być pewni, że plaż i uroczych nadmorskich miasteczek tu nie zabraknie. Cały region zamieszkuje ok 4 milionów mieszkańców.
Na mapie poniżej zaznaczyłam nasze ulubione miasteczka w Apulii – jeśli macie sporo czasu, warto zajrzeć do każdego z nich! Czasem na cały dzień, czasem na nocleg, czasem tylko na spacer i focaccię. Jest w czym wybierać!
APULIA – JAK DOTRZEĆ?
Najprostsza droga to samolot z Polski do Bari i stamtąd dalsze zwiedzanie samochodem. W zeszłym roku lecieliśmy do Bari Ryanairem, więc loty tanimi liniami jak najbardziej można znaleźć. Trzeba jednak pamiętać, że loty do destynacji wakacyjnych czasem są dostępne tylko w sezonie – np. gdy szukaliśmy lotów na marzec nie było opcji, by lecieć tanimi liniami do Bari – pierwsze dostępne loty były od początku kwietnia.
Inny sposób na dotarcie do Apulii dla tych, co mają więcej czasu to lot do Neapolu, dwa dni zajadania pizzy (nasz przewodnik kulinarny po Neapolu znajdziecie TU) lub rozkoszowania się Positano czy Procidą (o bajkowej wysepce przeczytacie TU), a następnie wynajem samochodu i siup w stronę Bari czy Trani. Tak właśnie zrobiliśmy w marcu! Z Neapolu np. do Trani macie ok. 220 km (2 godziny 2 minut), ale jeśli kochacie dobrą pizzę, mówię Wam: WARTO!
CO ZOBACZYĆ W APULII?
Nie zjechaliśmy każdego zakątka Apulii, ale przejechaliśmy na tyle dużo, że nasze doświadczenia mogą Wam się przydać. Po Apulii podróżowaliśmy podczas naszej pierwszej wspólnej podróży w 2009, w 2017 odwiedziliśmy należący do niej Półwysep Gargano (Promontorio del Gargano), w 2018 leniuchowaliśmy na samym koniuszku obcasa w Gallipoli, a w marcu 2019 znów ruszyliśmy zwiedzać urokliwe miasteczka.
Gotowi? Zaczynamy od Półwyspu Gargano!
VIESTE
Często zapominam, że Półwysep Gargano i urocze Vieste to też Apulia. Położone już nieco bardziej na północ, na charakterystycznie wysuniętym półwyspie. Półwysep słynie z pięknych plaż, a na jego terenie znajduje się Park Narodowy Gargano. Z ciekawostek poza plażami i naturą, dla niektórych ważnym miejscem podczas zwiedzania Gargano jest również San Giovanni Rotondo – miejsce życia św. Ojca Pio.
W Vieste spędziliśmy urocze dni w maju 2017. Vieste ma piękną, piaszczystą plażę, która często jest spełnieniem marzeń rodziców podróżujących z dziećmi. Ma jednak też przyjemne, białe stare miasto z całą masą wąskich uliczek i zaułków oraz zachwycającym cypelkiem, na którym można patrzeć godzinami. Restauracje podają tu makaron orecchiette z sosem pomidorowym lub z typowym tu cime di rapa, czyli sosem z … rzepy brokułowej. Spróbujcie, ale ja przyznaję szczerze – nas nie przekonał! Za to orecchiette z sosem pomidorowym, makarony z owocami morza i smażone kalmary… palce lizać!
Więcej o VIESTE pisałam TU.
PESCHICI
Peschici znajdziecie niedaleko Vieste i również jest urocze! Na spacer, na obiad, na podziwianie widoków. Miasteczko jest maleńkie (ok 4 tys. mieszkańców!!!) – więcej zdjęć znajdziecie TU.
Zatrzymajcie się przy głównym placu w miasteczku, na Corso Garibaldi 5. Poszukajcie Ristorante Pizzeria da Celestina – my zjedliśmy tam obiad idealny! Koniecznie sprawdźcie, czy nadal jest tak dobrze! Podobnie jak w Vieste zjecie tu klasyczne orecchiette al pomodoro e basilico – z sosem pomidorowym, posypane parmezanem lub startą ricottą. Uwielbiam je! Jeśli jak my kochacie makarony z owocami morza, sięgnijcie po spaghetti alle cozze, czyli spaghetti z małżami. A do pochrupania przed lub po obowiązkowo fritto misto!
TRANI
Uwielbiamy Trani. Zakochaliśmy się w tym spokojnym, białym miasteczku we wrześniu 2009 roku. Wtedy naszą włoską przygodę zaczęliśmy od Positano – było cudnie, ale też drogo i wszędzie sporo turystów. Gdy trafiliśmy do Trani, zachwycił nas spokój i lokalny charakter tego miejsca. Nie ma tu mega popularnych miejsc i “must see” z Instagrama.
Jest za to klimatyczny port, rybne restauracje, charakterystyczny kościółek, a jeśli będziecie mieć szczęście, traficie na lokalny targ rybny. Takiego targu jeszcze nie widzieliśmy! Po prostu podpływają rybackie łodzie i rybacy wystawiają w skrzynkach to, co właśnie złowili. Niesamowite wrażenia! W plastikowych skrzynkach ląduje WSZYSTKO – ryby, krewetki, kalmary, langustynki, ośmiornice. Obserwowanie rybaków przy pracy wciąga i intryguje na tyle, że sam wychodzisz z torbą pełną surowych scampi (krewetek).
Gdzie jeść w Trani?
Podczas wizyty w 2019 roku sprawdziliśmy tylko jedno miejsce (gdy przyjechaliśmy większość knajpek była już zamknięta z powodu siesty), ale było zacnie! Non Solo Pizza ma piękny widok i możecie tam zjeść chociażby scampi crudi (surowe krewetki ukochane przez Łukasza), carpaccio ze świeżej ryby (12 euro – ceny na 2019 rok), świetne tagliolino allo scoglio (tagliolino z owocami morza – 10 euro) albo jak nie macie ochoty na ryby – orecchiette alla crudaiola (8 euro) z pomidorami, bazylią i ricottą.
Jeśli mieszkacie w apartamencie z kuchnią i traficie na rybny targ, wiecie co robić! 🙂 Łukasz zabrał torbę świeżych krewetek (scampi crudi) i zjadł na surowo, tylko z oliwą – to jego ulubiony przysmak w Apulii.
Trani to tylko 45 minut i jakieś 50 km samochodem od Bari, które będzie Waszym pierwszym przystankiem w Apulii, jeśli przylecicie samolotem. Artykuł o BARI czeka na Was TUTAJ.
POLIGNANO A MARE
O Polignano a Mare już Wam pisałam. TU znajdziecie post o Polignano – co zobaczyć, gdzie mieszkać, gdzie zjeść i skąd najlepiej oglądać sławną plażę. W marcu miasteczko jest przyjemnym celem na spacer czy nocleg, w sezonie na sławnej plaży nie ma, gdzie szpilki wcisnąć (zobaczcie na zdjęcia w poście o Polignano!). Widok na plażę ukrytą wśród klifów zachwyca jednak niezależnie od pory roku! Pamiętajcie, by idąc w stronę plaży czy to na spacer czy to na plażing, zatrzymać się w Fcazz e Birr na focaccia barese. Wersja z pomidorkami koktajlowymi totalnie wymiata! Zachwyca też stare miasto i jego ciche, przynajmniej poza sezonem, zaułki.
Rozglądajcie się uważnie, a nuż znajdziecie w różnych miejscach życiowe cytaty – jeden z moich ulubionych to: “La vita e un paradiso e noi tutti siamo in paradiso ma non vogliamo capirlo…”. Warto o tym sobie przypominać!
Niedaleko wejścia na stare miastoo zatrzymajcie się na typową tu cafe speciale, na lody u Martinucci i nadróbcie za nas kanapki w Pescaria. Nam nie starczyło czasu, ale wyglądają obłędnie i sporo osób nam je polecało.
MONOPOLI
Kolejna perełka Apulii. Zajrzyjcie tu, gdy będziecie kierować się na południe z Polignano a Mare. Stare mury i kolorowe łódki to to, co najbardziej zapada w pamięć. Zachwycają piękne place, XVIII-wieczne Palazzo Palmieri czy tutejsza katedra. Zwróćcie uwagę na tutejszy zamek – Castello Di Carlo V. Monopoli to miejsca zarówno na spacer, jak i na kilkudniowy pobyt – już pierwsze chwile sprawiają, że po prostu czujesz się tam dobrze i masz ochotę zostać jak najdłużej w tych pustych, magicznych zaułkach.
Jeśli docieracie do Monopoli samochodem, warto ustawić w Google Maps miejsce oznaczone jako Area Parking – wygodny i bezpłatny parking (dane na 2023) kilka minut spacerem od sławnego Porto Antico.
Warto też zaplanować w Monopoli obiad lub kolację, bo La Locanda Sul Porto karmi obłędnie i musicie tam zajrzeć! Zacznijcie od bruschetty – najlepiej zamawiając mix różnych. Spróbujcie tutejszych scampi crudi, a może makaronu czy fritto misto? Wszystko smakuje bosko! PS. bądźcie przygotowani, że wygląd rybnego carpaccio, nie tylko tu, ale w wielu innych restauracjach w Apulii, może szokować – zdjęcie poniżej.
Na lody możecie zatrzymać się w Bella Blu Gelateria dal 1980. Co prawda, nasza ulubiona lodowa miejscówka w Apulii to Martinucci, ale Bella Blu dała radę również. Dzieciaki, główni orędownicy gelati każdego dnia, były zachwycone!
Więcej informacji o Monopoli znajdziecie w dedykowanym poście TUTAJ.
ALBEROBELLO
To chyba najbardziej znane miejsce w Apulii, słynące z charakterystycznej zabudowy i tzw. trulli. Miasteczko robi wrażenie, zwłaszcza poza sezonem, gdy można spokojne spacerować wśród trulli bez tłumu turystów. Tak właśnie było w marcu. Jak wygląda wtedy bajkowe Alberobello, możecie zobaczyć TU. Tam też znajdziecie wszystkie potrzebne informacje, bo to miasteczko po prostu zasługuje na osobny post!
Warto to właśnie tu lub w okolicy zaplanować jeden z noclegów. Całkiem sporo trulli to obecnie pensjonaty czy hotele, a spanie w takim miejscu to najlepszy sposób, by poczuć Alberobello. Nas zachwyciła położona poza miastem Casa Relax Isabelle. Cudne miejsce! Z basenem, z piękną okolicą, ze zwierzakami, ze świetnym śniadaniem. Więcej informacji i zdjęć znajdziecie TU.
LOCOROTONDO
Białe Locorotondo prezentuje się zachwycająco już z oddali. Dla nas podczas podróży w 2019 roku było tylko przystankiem na szybki spacer w drodze z Alberobello dalej na południe. Niestety pogoda trochę nie pozwoliła nam się nim rozkoszować tak jak żeśmy chcieli. Locorotondo uznawane jest za jedno z najpiękniejszych miasteczek we Włoszech, a jego nazwa pochodzi od ciekawej budowy, właśnie na planie koła. Miasteczko słynie też z świetnych win.
Na szczęście wróciliśmy tu na dłużej latem 2023. Tym razem mieszkaliśmy niedaleko Locorotondo, więc mieliśmy okazję wpaść tutaj i na kolację, i na śniadanie do lokalnego Panificio, i na kawę. Polecam Wam zatem przetestowane przez nas miejsca.
Jeśli szukacie focacci na śniadanie, zajrzyjcie koniecznie do Panificio Zero. Znajdziecie tu zarówno klasyki, jak focaccia barese z zatopionymi w niej pomidorkami czy focaccia z oliwą lub sosem pomidorowym, ale też świetne focaccie ripiene, czyli focaccie nadziewane – wersja z salami, mozzarellą i sosem pomidorowym jest przepyszna!
Na obiad czy kolację dwukrotnie zaglądaliśmy do La Greppia del Frate. To miejsce na owoce morza w wersji surowej, ale nie tylko, ale też na świetne makarony. Dzieciaki zakochały się w klasycznych orecchiete al pomodoro. Jedli je w różnych miejscach, ale tu zdecydowanie wygrały! Dodajcie do tego ciepłą, rodzinną atmosferę i macie idealne miejsce na obiad czy kolację. Pamiętajcie tylko, by sprawdzać godziny otwarcia. Na liście do zjedzenia mieliśmy też położone na tutejszym centro storico -Ai Tre Santi.
Na kawkę w urokliwym ogródku, który widzicie poniżej, zatrzymaliśmy się w Controtendenza Caffe.
OSTUNI
Ostuni z oddali wygląda jeszcze piękniej niż Locorotondo. Znane również pod nazwą La Citta Bianca. Znów białe domy, znów wąskie uliczki i tajemnicze zaułki. Mieszkańcy bielili tutejsze domy już w średniowieczu i ta tradycja przetrwała do dziś. Teorie, dlaczego domy malowane na biało są różne 😉 ja czytałam co najmniej dwa wyjaśnienia – jedno związane z epidemią cholery, drugie.. z odstraszaniem wrogów, których biały kolorów domów oślepiał.
Ostuni słynie z produkcji oliwy i wina. Poza sezonem ciche, spokojne, nostalgiczne. W sezonie liczba mieszkańców potrafi rosnąć z 30 tys. do nawet 100 tys. osób, więc jest ryzyko, że puste zaułki nie będą już tak magiczne… ale i tak jest pięknie! 🙂 Spacer warto zacząć od dużego placu Piazza della Liberta, a potem możecie zanurkować w uliczki Centro Storico. Jest pięknie! Zresztą sami widzicie na zdjęciach zrobionych w sierpniu 2023!
LECCE
To największe z odwiedzonych przez nas miast w Apulii. Lecce ma ponad 80 tys. mieszkańców i jak wjeżdżasz do miasta, czuć, że nie jest to malutkie miasteczko. My kierujemy się od razu na stare miasto. Sporo tam do oglądania! Najlepiej zacząć od imponującego placu Piazza Sant’Oronzo – to tam znajdziecie kolumnę Św. Oroncjusza, Chiesa di San Marco, ale przede wszystkim dobrze zachowane ruiny rzymskiego amfiteatru. Tam też możecie zrobić przystanek na kawę i lody – bardzo smaczne znajdziecie w lodziarni Tentazioni.
Z Piazza warto po prostu zagłębić się w uliczki tutejszego starego miasta, bo do oglądania jest sporo – stare kościoły, dawne pałace i rezydencje. Na pewno rzuci się Wam w oczy Chiesa Di Sant’Irene czy Basilica di Santa Croce. Na pewno też zajrzyjcie na Piazza del Duomo zobaczyć katedrę. To niesamowite, ale w marcu, gdy zajrzeliśmy na ten plac, nie było tam nikogo!
W Lecce totalnie zachwyciły nas rybne kanapki polecone przez Mamma Multilingue, która w Lecce mieszka, a ja obserwuję ja na Instagramie. Ruszyliśmy po nie na późne śniadanie, które szybko przekształciło się w obiad. A “może spróbujemy” zmieniło się w “zjedzmy prawie wszystkie kanapki z karty”. Koniecznie zajrzyjcie do Fresco Fish Bar – tutejsze kanapki są wielkie, smaczne, świeże! Nam najbardziej smakowały te z ośmiornicą (polpo) i z anchois (alici). Co ciekawe można zjeść nawet kanapkę z tatarem z łososia czy tuńczyka! Przyznam, że surowej ryby w kanapce jeszcze nigdy nie jedliśmy, ale też nie okazała się naszym faworytem. Kanapki kosztują ok. 9 euro, najmniej ta z anchois (6,50 euro). Bardzo warto, bo pyszne i mega pożywne! Drugie z polecanych miejsc to Tuna’s – tam nie dotarliśmy, ale jeśli “lokals” z Lecce poleca i to, i to, to wierzę, że i tam jest dobrze jak we Fresco!
Lecce to też dla nas nowe zauroczenie tzw. caffe leccese. Ją też doradziła nam internetowa “znajoma” – Dzięki Dzasta! 🙂 Caffe leccese to podobno bardziej nazwa pod turystów. Tę samą kawę znajdziecie też jako caffe in ghiaccio. To espresso z syropem migdałowym i kostkami lodu! Na upał podobno jeszcze lepsze niż w marcu!
Podrzucam Wam jeszcze jeden ważny tip w Lecce. Jeśli dotrzecie tam tak jak my, gdy wszystko jest zamknięte – np. o 16 czy 17, to namierzyliśmy otwarte miejsce ze smacznymi kanapkami :)Nie, nie jedliśmy w Lecce tylko kanapek, ale jakoś miejsce, które wybraliśmy na kolację nas rozczarowało, więc tego Wam nie polecę 🙂 Wiem natomiast, że dojechaliśmy mega głodni i byliśmy załamani, że trzeba czekać do 18.30/19.00 na coś do jedzenia. Kanapki z Come Vuoi uratowały nam życie 😉 Znajdziecie je przy Piazza Sant’Oronzo.
OTRANTO
Otranto to ju prawie koniec naszej podróży po Apulii. Znów urokliwe stare miasto, znów wąskie uliczki i klimatyczne zaułki, a do tego imponujący zamek – Castello Aragonese. Zamek zbudowano w XV wieku, a obecnie to stąd można podziwiać starówkę i port w Otranto. Pięknie położone, wokół turkusowe wody – czego chcieć więcej? 🙂
Jak będziecie szukać w Otranto lodów, zajrzyjcie do Martinucci – znamy ich z Gallipoli i Polignano i są świetne!
LAGHETTO CAVE DI BAXUITE
Jakieś 7 minut od Otranto znajdziecie miejsce niesamowite pod względem przyrodniczym. Laghetto Cave d Baxuite – je również poleciła mi na Instagramie Mamma_Multilingue. Można powiedzieć, że to właśnie takie Instagramowe miejsce, bo przy odpowiedniej pogodzie jezioro wygląda niesamowicie! Wygooglajcie Laghetto Cave di Baxuite – niektóre zdjęcia są jak nie z tego świata. Nam trafiła się średnia, pochmurna pogoda, ale i tak było warto!
GALLIPOLI
O Gallipoli nie będę się rozpisywać, bo o nim już napisałam Wam WSZYSTKO! Za co je lubimy, gdzie mieszkać, gdzie jeść 🙂 Wszystkie te informacje znajdziecie w dwóch postach z 2018:
– informacje praktyczne + miejsce na nocleg u polsko- włoskiej rodziny – TU
– przewodnik kulinarny po Gallipoli – tam znajdziecie namiar na po prostu idealny makaron z owocami morza (ten ze zdjęcia!) – TU
Jeśli macie jeszcze więcej czasu, zawsze możecie odwiedzić też Bari, Barlettę (podobno ma piękne stare miasto i świetne jedzenie) czy Santa Maria di Leuca na samym krańcu obcasa.
9 Comments
Iza
Polecam zajrzeć do miasteczka Lucera. Jedno ze starszych wloskich miasteczek, z bogatą historią. Nie jest położone przy morzu, za to ma cudowny klimat i sporo do zwiedzania ciekawych zakątków.
Z plaż na wybrzeżu Gargano polecam się wybrać na plażę Vignanotica. Można na nią popłynąć statkiem chyba z Vieste.
Natalia
Super! 🙂 Dzięki za cynk!! 🙂 My na pewno jeszcze będziemy wracać do Apulii, więc to polecenie nam się przyda! 🙂
Monika
Świetny Post, Kochamy Apulia, Matera, cudne magiczne miejsce. Pozdrawiam
Natalia
Hey Monika! 🙂 Dzięki wielkie! 🙂 My też uwielbiamy! 🙂
RS
Właśnie wróciłem z tej “cudnej” Apulii, po raz kolejny będąc w Italii, niestety, mocno rozczarowany makaroniarzami. Region, w którym można znaleźć niesamowicie sporo ciekawych i niby pięknych miejsc ale…. Większość zdjęć, jakie są umieszczane w jakichkolwiek przewodnikach itp. jest masakrycznie prze-HDR-owana, popodkręcana tak, aby wyszło pięknie. Włosi totalnie nie dbają o nic, mają gdzieś dobro kulturowo-historyczne jakie posiadają. Jest to kolejna moja wycieczka do Italii i jak za każdym razem, oglądane na różnych portalach zdjęcia nie mają wiele wspólnego z zastanym faktycznym stanem !!! Poza tym, w Apulii 90% dróg (przejechałem samochodem ponad 1200km po tym regionie) to MEGA ŚMIETNIK !!! Kilometrami walające się śmieci, wszechobecny syf i bałagan – to mi się głównie kojarzy z Apulią. W dość ładnym miasteczku Molfera, stoję na światłach za makaronem, po prawej wąski chodniczek i niby trawnik, na którym śmietnik. Patrzę, a koleś z lewego pasa wyciąga lewą łapę przez okno i wywala puszkę po Coca-XXX, która przelatując nad autem stojącym na prawym pasie ląduje pod drzewkiem. “FAJNE” !!!
Jest też kilka pozytywnych aspektów: ten cholernie leniwy naród posiada niestety niesamowicie dużo pięknych zabytków, pięknych miejsc. Tym przyciąga
Barbara
ależ to krzywdzące! Włosi mieszkający na południu są właśnie najbardziej pracowici i dlatego cała pozostała część buta się z nich nabija. Syf? Owszem, ale po 1 sporo tego to zasługa przyjezdnych, a po 2 w porównaniu z Neapolem, to tam można jeść z ziemii. nazywanie ich makaronami sprawia, że aż się trzęsę. A potem słyszę “polaczków” na lotnisku i szczerze? Mnie jest wstyd za nas. Jeżeli we Włoszech jest źle, zawsze można zostać w “czyściutkim” Sopocie.
art
niestety mam bardzo podobne doświadczenia, przy czym nie uważam, żeby u nas jeśli chodzi o czystość na ulicach i kulturę mieszkańców było dużo lepiej 😉