Spis treści
No przecież mówiłam, że bez jedzenia Was nie zostawimy! Nie mamy dla Was milion adresów, nie zjedliśmy wszystkich knajp w Gallipoli, ale mamy wystarczająco dużo tak smacznych, że i tak chcesz do nich wracać. Wszystkie to miejsca polecone przez miejscowych, przez Justynę i Claudio z Villa Jonica, w której mieszkaliśmy. Więcej pisałam o tym TU! Wszystkie smaczne, klimatyczne, chociaż nasz faworyt był chyba jeden…
Kulinarnie Gallipoli nas zachwyciło. I przyznam, że to cudowne zaskoczenie, bo bałam się, że wcale tak nie będzie. Wiecie, jak to jest z miejscem, które idealizujesz w swoich wyobrażeniach? Jest tak cudne, tak smaczne, że przeważnie zderzenie z rzeczywistością jest dość brutalne. My przez lata wspominaliśmy tutejsze owoce morza i rewelacyjne makarony z sosami na bazie pomidorów, ale również z owocami morza czy rybą… Makarony, które w 2009 po raz pierwszy jedliśmy na południu Włoch i niezmiennie kojarzyły nam się z beztroskimi wakacjami, tylko we dwoje. A teraz? Po tylu latach, wielu podróżach, wielu restauracjach… okazało się, że jedzenie w Gallipoli nadal rzuca nas na kolana i sprawia, że nie da się o nim zapomnieć. Łapcie kilka sprawdzonych miejscówek:)
1) LA VINAIGRETTE – Via XXIV Maggio 37
Zdecydowany lider naszego prywatnego rankingu. To tu jedliśmy najczęściej. Najpierw Łukasz znalazł La Vinaigrette i chcieliśmy tam iść już pierwszego wieczora. Było jednak na tyle tłoczno, że odbiliśmy się od drzwi. To samo miejsce polecili nam właściciele Villa Jonica.
Nasz absolutnym faworytem okazało się tagliolini ai frutti di mare – idealny makaron, sos, który masz ochotę wylizywać i duża ilość owoców morza. Na przystawkę Łukasz zazwyczaj wybieram scampi crudi, czyli świeże langustynki bez obróbki termicznej, podawane z oliwą, solą i pieprzem. Próbowaliśmy też rewelacyjnego carpaccio z lokalnych ryb, rybnych ravioli podanych z sosem pomidorowym i krewetkami czy ośmiornicy z ziemniakami. Jeśli naszym primo piatto (pierwsze danie) był makaron, na drugie braliśmy fritturę di pesce…. to też dla nas jeden ze smaków włoskich wakacji!
W la Vinaigrette poza pastą, przystawkami i fritturą, macie też ogromny wybór ryb i wieczorem, gdy restauracja jest pełna, widać jak kelnerzy donoszą coraz to nowe ryby do większości stolików.
Co z dzieciakami? U nas najlepiej dla Jagody sprawdziły się gnocchi z sosem pomidorowym – formalnie w takiej wersji nie ma ich w karcie, ale na pewno możecie o nie poprosić:)
2) LA PURITATE – Via Sant’Elia, 18
La Puritate to chyba mój numer 2. Restaurację znajdziecie tuż przy plaży La Purita, więc to świetny pomysł na lunch.
Bardzo duży wybór makaronów i na prawie wszystkie mam ochotę. Wszystkie z rybą lub z owocami morza. Ja finalnie wybieram Linguine All Puritate z małymi krewetkami, pomidorami i cukinią. Świetne! Łukasz bierze swoje ukochane linguine alle vongole (z małżami). Dla Jagody – orecchiete, znów w sosie pomidorowym, chociaż dokłada do niego moje krewetki 😉 Na deser w sezonie spróbujcie na deser tarty z figami.
U nas oczywiście były też scampi crudi i frittura – tutaj chyba tylko z kalmarów. Niestety przez 4 dni we Włoszech byliśmy trochę monotematyczni, ale będąc w Gallipoli aż żal z tych cudów nie korzystać 🙂
3) LE NASSE – Via XXIV Maggio, 11
Le Nasse znajdziecie dwa kroki od La Vinaigrette. Nie ma tam takich tłumów, więc jeśli nie zarezerwujecie miejsca w La Vinaigrette, Le Nasse może być planem B. Bardzo smakowały nam orecchiete z owocami morza. Jadłam nie tylko ja, ale też Jagoda. Miałam też ochotę na tutejsze gnocchi, ale za jednym razem i orecchiete, i gnocchi to chyba za dużo 🙂 Na drugie znów frittura, znów świetna!
4) LE FONTANELLE – Via Venezia, 32
Z Trattoria Le Fontanelle wiązaliśmy chyba największe nadzieje – to tam postanowiliśmy zjeść ostatnią kolację we Włoszech. Miejsce bardzo zachwalili Justyna i Claudio, właściciele Villa Jonica, w której mieszkaliśmy. To jedna z tych restauracji, w której bez rezerwacji ani rusz!
W przeciwieństwie do pozostałych opisywanych Le Fontanelle znajdziecie w centrum Gallipoli, nie na starym mieście. Dwa kroki stąd na Corso Roma, a tuż obok spory plac z karuzelą, placem zabaw i huśtawkami, który wieczorem tętni życiem. Jak to na południu – dzieciaki biegają jak szalone od 21 do 24.00 🙂 W bocznej uliczce znajdujemy Le Fontanelle – wejście trochę słabo widoczne tym bardziej rozbudza nasze oczekiwania. Otwieramy drzwi, a w środku tłumy! Podniecenie rośnie!
Na początek Łukasza zamawiamy miks “crudi”, czyli świeżych owoców morza – dostaje przeróżne małże i ostrygi, niestety bez ukochanych scampi. Ja zaczynam od alice marinate – małych marynowanych rybek. Są takie jak hiszpańskie boquerones i mogę je jeść na kilogramy. Fajne jest to, że przystawki możecie wybierać w 3 różnych wielkościach – idealne, bo nie trzeba być dużą grupą, by popróbować różności 🙂 Niestety jednak czas oczekiwania w Le Fontanelle to kompletna pomyłka. Mam wrażenie, że mieliśmy pecha, bo… nie jesteśmy Włochami ;))) Na makarony (cavatelli z owocami morza) czekaliśmy tak dłuuuugo, że chyba wszyscy pozostali goście zdążyli wymienić się na nowych 😉 To zdecydowanie pogorszyło wrażenia – z głodu i zmęczenia czekaniem (i ciągłym wychodzeniem ze znudzoną Jagodą na pobliski plac zabaw) nawet nie zrobiłam fotki! Cavatelli smaczne, ale nadal numer jeden to tagliolini ai frutti di mare w Vinaigrette 🙂
5) DON VINCENZO NA PIZZĘ – Via Kennedy, 13
Niech Was nie przestraszy seksistowski banner na wejściu 🙂 Co tam te gołe pośladki, pizza w Don Vincenzo to bajka, a samo miejsce to mega klimat – musicie tu zajrzeć!
Gdy wchodzisz do sali od razu czujesz Neapol – nad sznurkach do prania nad głowami gości wiszą majtki, koszulki i staniki – jak na podwórkach Neapolu. Kto oglądał instastory, ten widział 🙂 Pizza to typowa napoletana – my taką kochamy, więc i tu wylizywaliśmy paluchy i talerze. Na szczęście podobną mamy w Warszawie, bo inaczej mogłabym bardzo tęsknić! 🙂
Co fajne, w menu jest sporo przystawek, których nie znaliśmy i nie jedliśmy! To zwykle zapiekane bomby z duuuużą ilością roztopionej mozzarelli, sera provola czy ricotty, ale są taaaakie dobre! My wzięliśmy bomba di careca – wędzony ser provola, ricotta i salami – wszystko zapiekane w niewielkim naczyniu. Przy stole obok zajadali O pallone e maradona – kulki z ciasta do pizzy, a w środku mozzarella i inne dodatki.
A pizza taka…
PS. Są czynni tylko wieczorami – od 20.00 do 23.30/ W poniedziałki zamknięte!
6) MARTINUCCI NA LODY I CIACHA
Wszyscy wiemy, że włoskie lody są boskie, ale jedne są bardziej boskie, a inne mniej. Najlepsze znajdziecie w Martinucci. Jeden lokal mają w starej części Gallipoli, drugi na Corso Roma. Polecamy ten w Starym Gallipoli, najlepiej po obiedzie. Po kolacji na Corso Roma tłumy są niesamowite!
Przeróżne smaki – mi strasznie smakował sorbet mango – brzoskwinia z kawałkami owoców oraz klasyki jak chociażby nocciola czy kokos. Fajnie też wypadł migdał z połączeniu z figą. Na miejscu też sporo ciastek i wypieków, a z ciekawostek granita z … migdałów.
7) BUDKA PRZY PLAŻY LA PURITA NA GRANITA DI LIMONE
O budce przy plaży pisałam już w poście o Gallipoli – o TU. To stąd można “zamówić” wiaderko z wodą i colą na plażę poniżej, a pani, która sprzedaje granitę i napoje spuści je na sznurku, krzycząc “Claudio, una coca!”… my zatrzymujemy się po napoje i obowiązkowo kubeczki ze zmrożoną granitą. Nie ma nic lepszego na małe orzeźwienie w upalny dzień na plaży… Uff.. to już wszystkie nasze kulinarne typy w Gallipoli. Już tęsknimy zwłaszcza za owocami morza i niesamowitymi makaronami. Pizzę i lody mamy już świetne w Warszawie, świetnych makaronów nadal trochę nam brakuje…
7 Comments
Joanna
z przyjemnością przeczytałam i zanotowałam. Już nie mogę się doczekać kolejnego pobytu we Włoszech! Najdalej dotarłam do Locorotondo. Teraz czas na Gallipoli i Salento 🙂
Natalia
Koniecznie!!! 🙂 My też chcemy wracać! 🙂
Olga
Wlasnie wrocilisny z la vinegrette j powiem szczerze, ze jestesmy baardzo rozcZArowani… szkoda bo mielismy ochote na pyszna kolacje, najwiekszze rozczarowanue to taglione frutti di mare slony sos, krewetki tylko koktajlowe ktorych nawet w donu noe dodaje do potraw i kilka muli/vongole al tych miniaturowych. Duzo lepsze frutti di mare jadlam chocby w oddalonym od morza mediolanie czy w Hiszpanii gdzie doatajemy soczyste duze kerewetki w takim makaronie… , probowalismy jesscze ravioli z zabnica tu nie mam porownania ale nadzienie jest mdle i zmielone tak ze nie czuc pysznego smako zabnicy sos oczywiscie z krewetek koktajlowych, oraz wyboru przestawej surowych i przetworzonych … wielki zawod szkoda jutro sprobujemy polecanego przez znajomych il bastione.
Natalia
Przykro mi, że się rozczarowaliśmy.. my jedliśmy tam wielokrotnie i uwielbiamy, zawsze też jest pełno Włochów, nawet poza sezonem.. i też lokalsi to miejsce polecają 🙂 często też dostajemy doniesienia od czytelników 🙂 więc albo pech albo po prostu inne gusta 🙂 A scampi crudi mieliście okazję spróbować?
Przemek
Dla mnie niestety Gallipoli to najgorsze miasto w jakim byliśmy w Apulli. Miasto zupełnie bez klimatu, nastawione na sztuczny i pusty turyzm. Byliśmy na początku lipca, być może poza sezonem inaczej to wyglada. Zwiedziliśmy m.in. Bari, Matera, Palignano a Mare, Otranto, Lecce i niestety Gallipoli nas bardzo rozczarowało.
Natalia
Hey 🙂 My byliśmy w lipcu w 2018 i byliśmy bardzo zadowoleni – chodziliśmy w miejsca polecane przez lokalesów i było pysznie i klimatycznie 🙂 Oczywiście pod względem widoków to nie Matera, ale np. Polignano zwykle latem jest znacznie bardziej turystyczne 🙂
Może nieco inaczej w pandemii…