Obiecałam, że wrócę z kulinarnymi polecajkami i wracam szybciej niż myślałam! 🙂 A miejsce mam dla Was rewelacyjne i baaaardzo nowe, chociaż troszkę stare. Nowe Mugi otworzyło się na Kolejowej w miniony piątek 10 grudnia. Wcześniej przez kilka lat działali w centrum Warszawy, ale przyznam szczerze, że byliśmy tam tylko raz… Stosunkowo dawno, jesienią 2018. O Mugi pisałam wtedy TUTAJ – jedliśmy wtedy onigiri, pierożki gyoza i ramen, ale pomimo, że nam smakowało z powrotem nie było nam po drodze. Na japońskie zdecydowanie częściej wybieraliśmy się do SATO gotuje na Ochocie, a na ramen do Yatta Ramen.
Postanowiliśmy jednak odwiedzić nowe MUGI i tutaj uwaga: przepadliśmy! Jest miłość od pierwszego wejrzenia i wiem, że te powroty będą częste. Jak na razie byliśmy i w piątek 10.12, i w sobotę 11.12, a ja już się zastanawiam, kiedy znów ruszymy na ich takoyaki i kushiage! 🙂 Już Wam o wszystkim opowiadam, bo musicie też się wybrać! 🙂
Nowe Mugi znajdziecie na ul. Kolejowa 43, lokal u5. Jedziecie Kolejową, parkujecie przy ulicy i stamtąd już powinniście wypatrzeć czerwone lampiony. Jak się okazuje przy naszej pierwszej wizycie, Mugi to dwa koncepty obok siebie. Pierwszy to izakaya, w którym w niezobowiązującej atmosferze zjecie japońskie klasyki, druga sala to tzw. “nabeya”. Jak czytamy na profilu Mugi, w nabeya główną rolę odgrywa nabe w formie sukiyaki czy shabu shabu. Nabeya działa tylko wieczorami, trzeba rezerwować stolik i działa na zasadzie menu degustacyjnego – to też przetestowaliśmy, ale najpierw biorę Was do izakaya!
W menu kusiła nas maaasa dań i spróbowaliśmy naprawdę wiele, i wiem, że na wiele wrócimy! W przystawkach znajdziecie pierożki gyoza w trzech różnych wersjach – z wieprzowiną i warzywami, z natto, kurczakiem i warzywami oraz vege gyoza z tofu i warzywami (cena: 18- 20 zł). My z Łukaszem wybraliśmy te z natto i kurczakiem (świetne!), w sobotę Jagoda dołożyła klasyczne z wieprzowiną. Niech najlepszą rekomendacją będzie, że 5 latka zjadła 3 porcje i prosiła o więcej! Są rewelacyjne – cudownie delikatne ciasto, chrupiące, świetny farsz.
Obowiązkowo spróbujcie też takoyaki! 🙂 To jeden z hitów ulicznych chociażby w Tokio. Opiekane kulki z ośmiornicą, imbirem i szczypiorkiem, podawane z sosem takoyaki, majonezem, aonori i katsuobushi. Idealny komfort food na zimowe dni! Można wybrać opcję 6 sztuk (27 zł) lub 9 sztuk (38 zł). Ja już nie mogę doczekać się, kiedy znów je zjem! W przystawkach znajdziecie też edamame, natto (cyzli fermentowaną soję), age dofu (czyli tofu smażone w głębokim tłuszczu, podawane z rzepą daikon, porem i sosem ponzu). My wybieramy hiyayakko – tego dania nie znaliśmy. To schłodzone tofu z shisho, katsuobushi i sosem sojowym). Bardzo fajna propozycja! Zdecydowanie bardziej letnia niż takoyaki 😉
Podczas pierwszej wizyty w Mugi, w izakaya, bierzemy jeszcze szaszłyki yakitori. Łukasz jako fan podrobów wybiera te z serc oraz z żołądków. Do wyboru dwie opcje – w soli lub z pikantnym sosem. Podobno obie bardzo fajne! Ja skupiam się na kushiage, którego przyznam, że w dawnym Mugi nie spróbowaliśmy, a teraz jestem zachwycona!! 🙂 Kushiage to przeróżne niewielkie szaszłyki, głównie na bazie mięsa i warzyw, ale jest też tofu z shiso czy ser gouda w nori. Wszystko w panierce i smażone w głębokim tłuszczu. Kolejna super przekąska na zimowy dzień.. totalny comfort food z trzema różnymi sosami. Kolejne danie, na które na bank wrócimy! 🙂
W menu izakaya znajdziecie również yakisobę i oczywiście RAMEN – my chcieliśmy popróbować różności, więc na ramen nie starczyło miejsca, ale Maks nadrobił w sobotę. Do wyboru Mugi Shio, Mugi Shoyu, Gekikara Miso, Naruto Ramen. Są też opcje vege. Większość pozycji można zamówić w dwóch rozmiarach – mniejszy za 27 zł, większy za 37 zł.
Od razu w piątek planujemy wizytę na menu degustacyjnym w sobotę. Wejście do nabeya znajdziecie tuż obok wejścia dla izakaya. Ich menu degustacyjne kosztuje 280 zł za osobę i bez wątpienia można powiedzieć, że czeka Was na miejscu nie tylko kosmicznie dobre jedzenie, ale również niesamowity kulinarny teatr. Głównym punktem menu degustacyjnego jest nabe do wyboru albo sukiyaki albo shabu shabu. My jesteśmy w 4 osoby (plus dzieci), więc decydujemy się na obie opcje. Zanim jednak dojdziemy do punktu kulminacyjnego, na początek wjeżdżają sezonowe warzywa z sosem na bazie miso – jest batat, marchew, groszek cukrowy, ale też chociażby znana nam z azjatyckich deserów kolokazja (tzw. taro). Po warzywach na stole ląduje nigiri – z tuńczyka toro, skorpeny i madai. Jest też chawanmushi – danie z kremem jajecznym z grzybami shitake, okrą, krewetką i shiso. To chyba jedyna rzecz, która w Mugi jest kompletnie nie w moim klimacie, więc oddaję całą porcję Łukaszowi 😉
Po takim wstępie, czas na głównego bohatera! 🙂 Kulminacja menu degustacyjnego to właśnie nabe, czyli wspólne gotowanie na stole. Do wyboru opcja sukiyaki, gdzie warzywa i mięso gotujemy w sobie na bazie sosu sojowego, mirin, sake i cukru lub shabu shabu, w którym wszystkie składniki gotowe są w wodzie w wielkim garnku. Shabu Shabu to zatem ta lżejsza opcja. Ja natomiast jestem bardziej za sukiyaki. Co gotujemy? Warzywa, tofu, mięso. W Mugi to mięso robi również robotę. To nie są przypadkowe kawałki, ale wołowina wagyu, plastry kaczki zagrodowej czy boczek z Mangalicy. Po ugotowaniu składniki lądują w miseczce z surowym jajkiem, są też sosy – jeden rekomendowany do mięsa, drugi na bazie ponzu do warzyw. Całość robi wow – nie tylko smakiem. Uczestniczysz w czymś nowym, fajnym i pysznym!
Gdy już wyjadamy wszystkie warzywa i kąski mięsa, zastanawiamy się co dalej. Łukasz o bulionie, który pozostał po przyrządzaniu shabu shabu: “najchętniej to bym wypił ten bulion!”. Spokojnie! Nie pijcie jeszcze! Obsługa do bulionu z shabu shabu wrzuca makaron ramen i na koniec ląduje przed Wami rewelacyjna mała zupka ze świetnym makaronem. Jeszcze bardziej jednak zachwyca nas, co robią z “resztkami” po sukiyaki. Do sosu wbijają jajko i dodają szczypiorek. Smażą aż powstanie niemal płynny omlet – to wszystko podają na ryżu i powiem Wam, że smakuje bosko! Nie mam już niestety zdjęcia, ale zdecydowanie warto zostawić miejsce w brzuszku na taką końcówkę! 🙂
Aha, to i tak jeszcze nie koniec 😉 Przed Wami jeszcze wagashi, czyli japońskie słodkości. Wagashi dla Mugi szykuje Pani Keiko Matsumoto, która zajmuje się ich przyrządzaniem od 20 lat!!
Uff, rozpisałam się co? 🙂 Chyba już wszystko jasne! Warto – bardzo warto!!!:)
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
MUGI
ul. Kolejowa 43 lokal u5
telefon: 512 624 134
godziny otwarcia:
pon – zamknięte
wtorek – sobota 13.00 -22.00
niedziela 13.00 – 21.00
3 Comments
DobraFanfikcja
Do katsuobushi mnie kijem nikt nie zagoni nawet na odległość kilometra ;), ale reszta rzeczywiście wygląda ciekawie. Zwłaszcza to menu degustacyjne! Pytanie, czy da radę to wszystko zmieścić w sobie? 😀