Nie wiem, jak to się stało, że MUGI jakoś tam umknęło. Czy byliśmy wtedy zbyt zapracowani czy może gdzieś w podróży? Nie wiem, ale otwarcie japońskiej knajpki na Wspólnej jakoś nas ominęło. Gdy tylko ktoś o niej wspomniał, wiedzieliśmy, że ten błąd trzeba naprawić. Poszliśmy przede wszystkim z planem spróbowania tamtejszego ramenu i pierożków gyoza, które w Japonii wielokrotnie zajadaliśmy właśnie jako przystawkę przed ramenem.
Ruszyliśmy w piątek po szkole. Maks zdecydowanie nie przebaczyłby nam, gdyby nie poszedł z nami testować nowego japońskiego 🙂 Mugi znajdziecie na Wspólnej, niedaleko Marszałkowskiej. Wnętrze bez zadęcia – raczej zwykła knajpka, do której wpadasz na szybko niż elegancka restauracji. Niezobowiązująco, ale przyjemnie. Zasiadamy do menu.
Maks szybko wypatruje, że w menu poza ramenem i gyozą jest ukochane onigiri i łosoś w sosie teriyaki (20 zł). Na początek zamawiam dla siebie pierożki gyoza (5 sztuk z mięsem wieprzowym i warzywami – 15 zł / jest też opcja wege – z tofu i warzywa). Dla Maksa łosoś w sosie teriyaki i jedno onigiri na spróbowania (do wyboru z łososiem lub z tuńczykiem i majonezem – 1 sztuka 7 zł). Kusi mnie trochę (12 zł), ale decyduję się zostawić miejsce na ramen. Początek jest obiecujący. Onigiri od razu przypomina te zajadane w Japonii i finalnie Maks domawia 2 kolejne. Łososia z teriyaki nawet nie próbuję – tak szybko znika. Dobrze sprawuje się też gyoza, chociaż mam wrażenie, że w pobliskim Uki Uki ciasto jednak było bardziej delikatne, a farsz bardziej aromatyczny. Te jednak również dają radę.
Gdy dołącza do nas Łukasz idziemy, w rameny. Od razu ostrzegam, że karta może Wam się wydać skomplikowana jest 5 ramenów, a w dodatku 3 pierwsze (Mugi, Gekikara, Vege) mają różne opcje – shio / shoyu / miso. To 3 główne tare, które, mówiąc w skrócie, nadają smak bulionowi i budują owe tajemnicze umami. Shio na bazie soli himalajskiej, shoyu na bazie sosu sojowego i miso na bazie pasty miso.
Łukasz wybiera Mugi na bazie miso (duża porcja 33 zł). Ramen Mugi opisywany jest jako delikatny i rzadki, powstaje na bazie bulionu drobiowego, podawany jest z wieprzowiną cha-shu, jajkiem i dodatkami. Ja, zadeklarowana fanka, pikantnych zup idę w ramen Gekikara Shoyu – wybieram małą porcję za 25 zł. Opis w zasadzie identyczny, tylko zamiast delikatny, pojawia się słowo klucz – ostry 😉
Jak wrażenia? Bardzo pozytywne! Buliony są smaczne, aromatyczne, makaron baaaardzo sprężsty, sporo dodatków. Jedynie wieprzowina to nie do końca mój klimat – jest dość twarda. Ja zdecydowanie wolę delikatne, rozpływające się w ustach mięso. Oba rameny zjadamy jednak do ostatniej kropli i z przyjemnością. Ja również, pomimo, że preferuję te bardziej ciężkie, zawiesiste jak mój ukochany Spicy Miso w Yatta Ramen (o Yatta pisaliśmy TU). Spróbujcie i dajcie znać, co Wam bardziej odpowiada 🙂
Co poza onigiri, ramenem i gyozą znajdziecie w Mugi? Są grillowane szaszłyki yakitori (z kurczaka – dobra opcja, gdy jesteście z dzieciakami – Maks w Japonii zajadał się yakitori!), jest yakisoba, na którą miałam wielką ochotę i na pewno biorę ją podczas kolejnej wizyty. Jest też Kushiage, czyli japońskie szaszłyki z mięsa, warzyw czy owoców morza smażone w głębokim tłuszczu. Przyznaję, że w Japonii kushiage nas ominęło – spróbujemy, gdy wrócimy 🙂 Fajnie jednak, że nie dość, że pojawiają się japońskie knajpki, to w nich coraz więcej japońskich przysmaków, a nie tylko ramen i udon 😉
My na pewno wrócimy do Mugi. Maks już pytał czy możemy pójść tam dziś po szkole ;)))
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
ul. Wspólna 37/39
pon – sob 12-23.00
nd 12-22.00
PS. Niech Was nie przeraża kwota na rachunku – ceny są bardzo przystępne 🙂 Tylko Łukasz poszalał z Aperolem – 2 stanowią prawie 30% rachunku 😉

kolacja dla 3 osób
4 Comments
Monika Kowalczyk
Kurcze, wyglada super. Podejrzewam, że ani vzasu ani miejsca w brzuchu nam nie starczy żeby te wszystkue miejsca odwiedzić jak będziemy w Warszawie. Nie wiem jak duży ten Aperol, ale w Wiedniu zdecydowanie tańszy. ?
Natalia
🙂 było bardzo smacznie 🙂 w Warszawie coraz więcej fajnych miejsc z kuchnią japońską 🙂 Co do Aperola – tutaj zdecydowanie był drogi – zwłaszcza względem cen potraw 🙂 z drugiej strony coraz częściej mam wrażenie, że Warszawa robi się droga – nawet na tle europejskich miast 🙂