Pakowanie. Wyzwanie? Z pakowaniem kojarzy mi się poniekąd moja babcia – pamiętam, ze gdy jechała do sanatorium, zawsze miała kartkę z listą rzeczy, które musi zabrać, szykowała ubrania i inne niezbędniki przez kilka dni, wykreślając poszczególne słowa. Ja już listy nie używam, bo czasem non stop pakuję i rozpakowuję – mam jedną: nie na kartce, ale w Excelu :), ale już od kilku miesięcy nie zaglądałam tam, pomimo, że nie przestaliśmy podróżować… Jakby co, listą służę 😉

 

A co z pakowaniem malucha? 3-miesięcznego, półrocznego, roczniaka, dwulatka? (na razie więcej doświadczeń brak!) Można powiedzieć, że to jeszcze większe wyzwanie, bo przecież wręcz obsesyjnie chcemy być wyposażeni i gotowi na każdą okoliczność, bo przecież kałuże, piach  deszcz, kupa, a czasem wymioty, bo pielucha przecieknie, bo sok się wyleje, bo się przewróci i rozetnie głowę w najmniej przewidywanym momencie, bo ugryzie komar, bo dostanie gorączki, bo “Mamo, chrupka” i “Mamo, mleko”. Bo w samolocie się wynudzi, a w samochodzie narzeka, że z fotelika chce wyjść, bo w nocy ma ochotę na ciepłe mleczko, a rano na poczytanie książeczki. Bo nie rusza się bez ulubionych samochodów, maskotek, lalek… Bo jak w nocy zmarznie to kaszel, a jak się przegrzeje (ten mniejszy), to potówki..

 

ZATEM JAK SIĘ PAKOWAĆ, BY NIE ZWARIOWAĆ? BY MIEĆ SPOKÓJ DUCHA, NIE ZABIERAJĄC ZE SOBĄ CAŁEGO DOMU?

U nas rządzi kilka zasad:

 

a) unikamy nadmiaru, bo nie lubimy podróżować w wersji “wóz cygański” 🙂  – Maks nie musi mieć ze sobą masy zabawek, ani nowej koszulki na każdy dzień – na wyjeździe jest masa atrakcji, a brudne dziecko to szczęśliwe dziecko!

 

b) w przypadku długich wyjazdów bierzemy rzeczy niezbędne dla dziecka na co najmniej na 2 – 3 pierwsze dni i jeśli podróżujemy samolotem, pakujemy je do bagażu podręcznego – bo może akurat święto narodowe, bo nagle dostanie biegunki i zużyje 3 razy więcej pieluch niż zwykle, bo na lotnisku zgubią walizkę, itd, itp

 

c) bierzemy to, co zapewnia nam względną niezależność wobec samolotu, hotelu, restauracji

 

To podstawa. Teraz działanie. Oczywiście kolejne wyzwanie to zapewnienie opieki dla dziecka na czas pakowania – zwłaszcza tyczy się to malucha od 8 miesiąca do 1,5 roku jak wynika z naszych doświadczeń. Zainteresowany wszystkim wokół, to, co mama pakuje, on wyjmuje. Przecież to świetna zabawa!

pakowanie, podróżowanie z dzieckiem

mały “pomocnik”

 

U nas sytuacja wygląda już znacznie lepiej – dwulatek potrafi już zająć się własnymi sprawami, gdy mama pakuje… Albo zamawiamy tatę, babcię, dziadka do pomocy i działamy!

 

CO BIERZEMY, CZYLI NIEZBĘDNIK PODRÓŻUJĄCEJ RODZINY WG TASTEAWAY:

 

1) WÓZEK / NOSIDŁO

 

przy tak małym dziecku, jeśli planujemy coś zobaczyć, koniecznie wózek lub nosidło – a na długą podróż najlepiej oba. U nas wózek, od czasu, gdy Maks skończył 7 miesięcy to McLaren Techno XT – moja miłość, wszędzie się zmieści, łatwo się składa, Maks go lubi. A my lubimy włóczyć się kilka godzin po Tbilisi, Madrycie czy Istambule i wtedy wózek się przydaje! Obowiązkowo z osłoną przeciwdeszczową, bo zdarzyły nam się podróże z nieustannie kapiącym na głowę deszczem – patrz Tallin jesienią!

 

Nosidło kilka razy próbowane (m.in. w Meksyku), nie sprawdziło się – Maks nie był zadowolony.

 

podróżowanie z dzieckiem, McLaren Techno XT

gotowy na dłuuugi spacer

 

2) WYŻYWIENIE / WYPOSAŻENIE:

 

mleko modyfikowane / kaszka – u nas zwykle jedna paczka – resztę kupujemy na miejscu – dotychczas jeszcze nigdzie nie mieliśmy problemu, by mleko dokupić!

 

mały czajniczek – zapewnia niezależność – w każdej chwili w pokoju jesteśmy w stanie przygotować mleko, nie proszą o czajnik / podgrzanie wody / nie włócząc się nocą po budynku w poszukiwaniu kuchni – trochę miejsca zajmuje, ale gdy do środka napchamy skarpetki, od razu jest lepiej!

 

mleko / kaszka / kakao w kartoniku, gotowe do picia – dla mnie wynalazek idealny, na polskim rynku mało dostępny. Przydatne w samolocie, gdy maluch powinien pić, a akurat nie można wstawać / w samolocie, bo przy mleczku lepiej się śpi / w nocy, gdy nie mamy czajnika lub mamy, ale nam się nie chce. Ostatnio kupujemy kaszki do picia Nestle – o takie! Jest to nowy produkt i wcześniej (gdy Maks miał np. 10 miesięcy) z gotowymi kaszkami było u nas na tyle cienko, że przywiozłam zapasy z wypadu na czeskie Morawy!

 

chrupki kukurydziane lub tzw. ryżowce – na drogę (samochodem / samolotem) + zapas na kolejne dni – niby wszędzie dostępne, ale ostanie doświadczenia z Gruzji, gdzie chrupki okazały się chyba słodzone (w każdym razie bleee!) pokazały: przezorny zawsze ubezpieczony!

 

kubek-niekapek – pomimo, że Maks w domu pije już z normalnego, w podróży bardzo się przydaje + butelka na nocne mleczko

 

zamykane pudełko plastikowe z na przekąski – małe kupione w zestawie pojemników z Ikei lub dziecięce np. w kształcie misia – po co? Znów niezależność: ze śniadania zabiorę pokrojonego arbuza, racuszka, szynkę – wedle uznania, z restauracji zabiorę niedojedzony posiłek, a umówmy się nie wszędzie lokale dysponują opakowaniem na wynos – w Tajlandii często widzieliśmy zupy pakowane w torebkę foliową, co nas nie do końca przekonało. Dzięki natomiast naszemu wyposażeniu, zabieraliśmy ulubiony ryż smażony z kurczakiem, a Maks mógł skończył po podgrzaniu, np. w hotelu

 

– dodatkowo zdarza mi się zabierać: soczki w kartonikach (kilka, na pierwsze dni), ewentualnie torebkę ulubionych płatków śniadaniowych lub makaron (gdy jedziemy do miejsca z aneksem kuchennym) – gdy Maks był w wieku 5 – 10 miesięcy brałam również zwykle kilka słoiczków, reszta do dokupienia na miejscu

 

– wieku 5 miesięcy – 1,5 roku zabieraliśmy ze sobą ZAWSZE silikonowy śliniak z kieszonką – idealne rozwiązanie! Można szybko umyć albo po prostu przetrzeć mokrą chusteczką i dalej w drogę!

 

silikonowy śliniak, podróżowanie z dzieckiem

idealny śliniak dla maluszka

podróżowanie z dzieckiem, silikonowy śliniak

i dla trochę większego 🙂 – 1,5 roku, Tajlandia

 

– dyskretnie pod zdjęciem dodam, że u nas stety lub niestety nadal jedzie z nami smoczek (nazywany przez Maksa pieszczotliwie “moczeczek”) – potrzebny do spania, ale przydatny też w samolocie (by nie zatykały się uszy) i do drzemki w wózku, gdy my zwiedzamy

 

3) CZASOUMILACZE, czyli zabawki:

 

Nasza generalna zasada głosi, że bierzemy mało, bo ZAWSZE i WSZĘDZIE można coś dziecku kupić. Konkretny wybór zabawek zależy od długości podróży, odległości, środka transportu.

Na 9 godzin w samolocie trzeba się wyposażyć, chociaż często linie lotnicze dają kredki, kolorowanki, tabliczki ze znikopisem czy inne gadżety. Przodują w tym oczywiście chociażby Emirates, ale i w Locie, i w Finnairze coś się znajdzie! Zobaczymy jak Qatara Airways, z którymi w dłuuugi lot wybieramy się jesienią 🙂

Niezależnie od życzliwości linii lotniczych, zarówno w krótką, jak i długą bierzemy:

 

nowe książeczki – najlepiej z gadżetami – pluszowy piesek wyłażący z książeczki, zwierzątka do odkrywania i inne, które umożliwiają nie tylko oglądanie / czytanie, ale też zabawę

iPad – braliśmy i Maks miał swoje ulubione aplikacje: puzzle z pieskami albo tzw. dżunglę – puzzle w iPadzie są super w podróży, gdy zwykłych raczej nie weźmiemy – ostatnio jednak faza na iPada jakby minęła, bo zaczęła się na…

samochody! – ostatnio są ulubionymi gadżetami, zwłaszcza te od dziadka, więc bez 3 ulubionych się nie ruszamy!

– ukochane maskotki, lalki, króliczki, kocyki, itd. – my nie ruszamy się bez PAJUKI i SZYI, czyli Hefalumpa i Szynszyli, która tak naprawdę jest lemurem i przyjechała prosto z moskiewskiego lotniska… Pajuka i Szyja są z Maksem zawsze: w domu, w żłobku, w podróży, w łóżku … Niepokoi się brakiem jednego z nich, zwłaszcza, gdy jest zmęczony i śpiący. Kiedyś akceptował historię, że Szyja została w domu i pilnuje innych zwierzątek-maskotek. Teraz zwykle obie jadą z nami. Obie, czyli “oba dwa” jak mówi Maks.

 

podróżowanie z dzieckiem

pluszowi “przyjaciele”

podróżowanie z dzieckiem

do lekarza też chodzą, więc w podroż jechać muszą!

 

Oczywiście to zabawki na teraz: 2 lata – w wieku 3 miesięcy skład był nieco inny – kilka grzechotek, 2 małe przytulanki 🙂

 

4) ARTYKUŁY HIGIENICZNE:

 

pieluchy: albo na cały wyjazd (krótkie wypady do tygodnia) albo na pierwsze 3-5 dni – prawdopodobnie będzie możliwość kupić, chyba, że naprawdę udajecie się tam, gdzie cywilizacja nie dociera 😉 Czasem można również pozytywnie się zaskoczyć – np. w Tajlandii z zakupem pieluch jest nawet wygodniej niż u nas – często zdarzają się małe opakowania po 10-20 sztuk w niewielkich sklepach czy na lotnisku!

paczka mokrych chusteczek – jedna, pozostałe dokupić

– jako początkujący rodzice woziliśmy również Paklanki, czyli torebki na zużyte pieluchy – w czasach niemowlęcych przydatne, obecnie wyeliminowane z listy

mydło do kąpieli wraz z szamponem – na krótki wyjazd bierzemy malutkie np. Bobini (Rossmann)

– pasta i szczotka, jeśli już do mycia zębów dorósł

– krem na odparzenia – wedle uznania

krem do opalania / ochrony przed słońcem lub krem chroniący przed mrozem – zależnie od okoliczności pogodowych

 

podróżowanie z dzieckiem

ciężka ta walizka! – 11 miesięcy, czekając na samolot do Stambułu

 

5) APTECZKA

 

W naszej obowiązkowo znajduje się:

lek przeciwgorączkowy – np. Panadol, Nurofen Forte – bez niego ani rusz!

– termometr

– w przypadku dalekich wojaży zagranicznych, gdzie nie ma apteki za każdym rogiem lub jest, ale leków miejscowych nie znamy i trochę się ich boimy, syrop na potencjalny kaszel

– zawsze coś na biegunkę i wymioty – Smecta, probiotyk (Acidolac Baby) oraz elektrolity (Acidolit, Orsalit) – pomimo, że osobom, które boją się podróżować z dzieckiem do krajów egzotycznych z uwagi na inną florę bakteryjną i jedzenie, powiem NIGDY, będąc w podróży, środki na problemy z brzuszkiem się u nas nie przydały! Uff! W Warszawie Maks korzystał raz przez 2 lata życia – a jak możecie się domyślić w Tajlandii jadł całą masę nietypowych potraw, oczywiście z zachowaniem zasad zdrowego rozsądku 🙂

– jeśli nie jest to podróż zimowa, to oczywiście bierzemy środek przeciw komarom (najczęściej Ziaja Antybzzzz dla dzieci powyżej 12 miesiąca życia) i środek po ukąszeniu (np. Dapis). Do krajów egzotycznych obowiązkowo moskitiera – wierzcie nam, zaliczyliśmy 50 ukąszeń na twarzy Maksa w Meksyku… Bez obaw, jego to nawet nie wzruszyło – twardziel miał 7 miesięcy 🙂 Przerażenie budził jedynie w restauracji, bo odpoczywaliśmy wówczas w okolicach Tulum, gdzie nie brakuje przewrażliwionych Amerykanów! 😉

 

podróżowanie z dzieckiem, meksyk, komary

atak znienacka, Meksyk

– “odkurzacz” do nosa

– jeśli ząbkuje, obowiązkowo żel i inne gadżety – ja wierzyłam w kropelki Camilla, pomagały!

– i ważne odkrycie z ostatniego miesiąca – plastry zastępujące szwy chirurgiczne, np. Omnistrip – kosztują grosze, a w razie czego są w stanie uratować sytuację! – u nas przydały się w domu, w Warszawie, w niedzielny wieczór, gdy w szaleńczym pędzie głowa Maksa zderzyła się ze stolikiem! Jak wiadomo w hotelach i innych lokalach stolików nie brakuje, więc lepiej mieć plaster niż szukać wieczorną porą ostrego dyżuru 🙂

 

6) UBRANIA:

 

– z zapasem, bo zawsze coś może się wydarzyć, ale bez przesady!

– koniecznie zależnie od długości podróży kilka piżamek (u nas nadal ryzyko przesiąkniętej pieluchy) + coś ciepłego do spania (np. ciepła bluza lub pajacyk) – znów nauczeni doświadczeniem: hostel w Gruzji w maju czy chociażby domki w naszym nadmorskim Jantarze w lipcu potrafią wymrozić każdego twardziela, nawet, gdy w dzień 25 – 30  stopni.

– uniwersalne bluzki, spodenki, bluzy – najlepiej nie białe i łatwo schnące!

okrycie głowy!

– i oczywiście kilka par butów na różne pogody…

 

podróżowanie z dzieckiem, pakowanie

everything ready!

 

CZEGO NIE BIERZEMY W IMIĘ TEORII “NIE BRAĆ CAŁEGO DOMU”:

 

– turystycznej wanienki – braliśmy gdy Maks miał 1-2 miesiące, a i tak nie zawsze używaliśmy, bo braliśmy go pod prysznic.. szybko zrezygnowaliśmy, a obecnie wanienka trafiła w ręce Tosi młodszej koleżanki

podkładki do przewijania – nawet w przypadku młodszego bobaska, nie braliśmy żadnych podkładek i innych wynalazków – w zależności od długości podróży 1-2 kocyki i już!

góry zabawek – bo zawsze coś się znajdzie: w hipermarkecie w Meksyku kupiliśmy fajny gryzaczek, na nocnym targu w Chiang Mai w Tajlandii włóczkowego misia, a na festynie w Sejnach – samochód do przewożenia dinozaurów 🙂 a jeśli nie zabawki, to są kamyki, muszelki i inne gadżety ogólnodostępne

 

CO JESZCZE?

 

– gdy Maks był mały (3-5 miesięcy), a podróżowaliśmy samochodem – braliśmy ze sobą leżaczek-bujaczek BABY BJORN. Jedyny, idealny, cudowny. Najlepszy prezent, jaki dostaliśmy z okazji urodzin Maksa. Potwierdza to fakt, że obecnie buja się na nim już trzeci bobas!:) Dzięki niemu (wygodne bujanie, łatwo złożyć na płask, zajmuje mało miejsca), nasza miesięczna podróż po Europie, gdy Maks miał 2,5-3,5 miesiąca była tak udana!  🙂

 

podróżowanie z dzieckiem, leżaczek Baby Bjorn

relaks w Andaluzji – 3 miesiące

 

Obecnie często również zabieramy ze sobą łóżeczko turystyczne. Z jednej strony nie lubimy spać z Maksem (mi to osobiście przeszkadza, bo gorzej się wysypiam), z drugiej towarzyszy nam trauma upadku z łóżka w Meksyku. Więc znów niezależność  – łóżeczko bierzemy, jeśli wiemy, że baza hotelowa jest przestarzała lub słabo rozwiniętą bazą hotelową. Czasem sposobem może być również zakup łóżeczka na miejscu – tak zrobiliśmy w Meksyku- za około 300 zł kupiliśmy łóżeczko i na koniec zostawiliśmy je w hotelu. Wydatek się zamortyzował, bo dzięki temu mogliśmy wybierać tańsze hotele 🙂

Zmiany z ostatnich miesięcy? 🙂 Od niedawna Maks posiada już własną walizkę i plecaczek – możemy włożyć tam podstawowe gadżety, z którymi podróżuje i obowiązkowe maskotki! A dodatkowo jego zestaw podróżnika Skip Hop Zoo, który dostał na urodziny jest prześliczny! Tylko dalej podróżować! 🙂

 

walizka dla dziecka, podróżowanie z dzieckiem, Skip Hop Zoo

aż chce się podróżować!

podróżowanie z dzieckiem, walizki dla dzieci, Skip Hop Zoo

w drogę!

To jak spakowani? Ruszamy? 🙂

PS. A może o czymś zapomniałam? 🙂

PS2. Jeśli zamierzacie na podróż pakować krem na opalanie, żel do mycia czy krem dla dzieciaczka marki NIVEA, zajrzyjcie na ich stronę! Kupując kosmetyki NIVEA za minimum 20 zł można wziąć udział w loterii, a tam do wygrania vouchery na rodzinne wakacje na 10 tys. zł, aparaty fotograficzne i zestawy kosmetyków. Szczegółów szukajcie na www.nivea.pl.