Spis treści
Japonia = sushi. Przyznać się, kto tak myślał przez wiele lat swojego życia? Przyznaję, że ja tak! Po prostu się nie zastanawiałam, nie wnikałam. Sushi było u nas od lat.. pamiętam jak prawie 10 lat temu poszłam na to pierwsze z koleżankami z pracy – na lunch. Zjadłam, ale uznałam, że jednak na obiad to ja wolę makarony :))) Już wiecie, że opinię zmieniłam. Co jeszcze je się w Japonii? Pewnie ryż, może jakieś makarony. Z czasem popularne stały się u nas makarony soba, potem pojawił się ramen i szybko stał się jednym z najmodniejszych dań aż wreszcie do Warszawy zawitał udon. Już wiedzieliśmy, że Japonia to nieco więcej niż sushi.
Po pobycie w Japonii wiemy jedno: Japończycy kochają jeść i każdy łakomczuch, foodie czy obżartuch, który tam się znajdzie, będzie zadowolony. Je się prawie wszędzie, za jedzeniem stoi się w kolejkach i nikomu to nie przeszkadza. Jeśli tam trafisz – musisz się dostosować. Ale za dostosowanie się będzie nagirda
1) SUSHI
Obowiązkowy punkt w Japonii i nie było wyjścia – pierwsze sushi zjedliśmy pierwszego dnia w Tokio. Zajadaliśmy się nim non stop, zakochując się w prostocie – ryż i kawałek ryby i możliwości ściągania z taśmy coraz to nowych talerzyków. Pod koniec, gdy sushi jadaliśmy na śniadanie na Tsukiji market w Tokio, wydawało nam się, że mamy już dość, że nam się znudziło. Ale już dzień po powrocie do Warszawy tęskniliśmy jak cholera!!! Więcej o sushi w Japonii – jakie jest, ile kosztuje i co może dziwić, przeczytacie w naszym poście TU.
2) CHIRASHI
Chirashi to jedno z naszych odkryć i coś, czego wcześniej nie znaliśmy. Micha z ryżem i duuuużą ilością surowej ryby. Ryż obowiązkowo taki jak na sushi – klejący, wilgotny. Ryba – ultra świeża. Polewasz to wszystko sosem sojowym wymieszanym z wasabi i zajadasz. Z taką rybną michą wiążę się też nasze ulubione kulinarne wspomnienie z Japonii. Maleńka knajpa w Narze, zapyziała kuchnia, swoje starszych Japończyków i wielkie kawały surowego tuńczyka wyciągane z foliowej torby. Niesamowite miejsce, niesamowity smak! Jeśli dotrzecie do Nary oglądać tamtejsze świątynie i sławne jelonki, koniecznie zajrzyjcie do Maguro Koya na najlepszego tuńczyka świata!
3) RAMEN
Warszawa oszalała na punkcie ramenu – czy tylko ja mam wrażenie, że to jedno z najmodniejszych dań ostatnich miesięcy? 🙂 W Japonii ramen je się wszędzie i jedno jest pewne – nie ma jednej definicji ramenu! To, co zawsze się w nim pojawia to bulion i makaron (słowo “ramen” to właśnie makaron) – z dodatkami nie ma jednej dobrej drogi. Wyróżnia się jakieś kilkadziesiąt wersji! Nie ma również jednej dobrej drogi, jeśli chodzi o konsystencję ramenu. Jedliśmy te klarowne, przypominające nasz rosół, jedliśmy zawiesiste oblepiające makaron i bardzo sycące. Jedliśmy te bardziej pikantne i bardziej słone. Zawsze aromatyczne, ale nie zawsze nam smakowały. Czasem nie smakowały w miejscach, w których ustawiały się dłuuuugie kolejki, czasem w takich miejscach ramen nas zachwycał.
W Japonii ramen to fast food, na który możesz na szybko wstąpić po pracy, możesz go też kupić w 7 eleven w pudełku do zalania wodą 🙂 Pisałam o tym w poście o Muzeum “Zupek Chińskich” w Yokohamie – TU. Koniecznie zajrzyjcie na Ramen Street na dworcu kolejowym w Tokio. Jeśli wypatrzycie gdzieś knajpkę z logo Ippudo (to sieciówka z ramenem), spróbujcie ich tonkotsu, pikantnego razem z mielonym mięsem i koniecznie pierożków gyoza. Ippudo ma masę lokali w Japonii – spotkacie ich też w Nowym Jorku, Singapurze czy Londynie. My byliśmy na ich ramenie co najmniej kilka razy – smakował też dzieciakom 🙂
4) UDON CZY SOBA?
O udonie najbardziej marzył Maks. Od dawna kochał udon z UKI UKI (to niewątpliwie nasz numer 1 z kuchnią japońską w Warszawie – przeczytajcie TU), kilka dni przed wyjazdem jadł udon w Udon & Tempura i wiedzieliśmy, że udon być musi. Udon to znów makaron, też z mąki pszennej – tym razem gruby, jak to mówi Maks – gumowy.
Na pierwszy rzut oka udon znaleźć trudniej w Japonii niż ramen, ale można znaleźć knajpki specjalizujące się w różnych daniach z udonem. Oboje z Maksem najbardziej lubimy tę podstawową wersję (kake udon) – makaron, bulion, tempura z krewetek. I wiecie, co? Powiem Wam szczerze – w Japonii nie zjedliśmy lepszego udonu niż w Uki Uki, więc jeśli jeszcze nie znacie, wiecie, co robić 🙂
Czasem w jednym miejscu znajdziecie zupy z grubym makaronem udon i z cienkim, gryczanym makaronem soba, który można spożywać i na ciepło, i na zimno.
PS. Nie sugerujcie się zdjęciem Maksa – makaron trzeba z drewnianego pojemnika przełożyć do michy z bulionem i dopiero jeść, ale weź to wytłumacz 6-latkowi, który wie lepiej 🙂
5) ONIGIRI
Nasza miłość i odkrycie 🙂 Wcześniej jedliśmy je kilka razy – można ich spróbować np. w SATO gotuje. W Japonii onigiri można kupić na każdym kroku (w sklepikach typu Family Mart czy 7 eleven, na dworcach, wszędzie)! Były naszą szybką przekąską podczas zwiedzania, czasem śniadaniem, gdy nie mieliśmy wykupionego w hotelu. Polubił je również Maks – obowiązkowo w wersji z łososiem.
Wersji smakowych jest od groma! Do najpopularniejszych na pewno należy łosoś, tuńczyk z majonezem, ikra czy piklowana śliwka. Niektóre są trójkątne i owinięte w nori (taki mi najbardziej smakowały), ale są też okrągłe ryżowe kulki, które zajadał Łukasz.
6) MATCHA!!!
Matcha! Towarzyszyła nam codziennie. Piliśmy matchę do sushi, na śniadanie matcha latte, na deser lody matcha lub ciacho z matchą. Dzieci zajadały słodkie paluszki matcha. Nic dziwnego, że matcha zasłużyła na osobny post – znajdziecie go TU. Pokochaliśmy ją na tyle, że teraz u nas w DESEO mamy lody matcha i od pewnych Japonek słyszałam, że nawet lepsze niż w Japonii 🙂
7) TEMPURA
Tempurę na pewno znacie – to smażone na głębokim oleju kawałki warzyw, ryb, krewetki, owoce morza. Przyznam, że ja najbardziej lubię tempurę jako dodatek do udonu, rzadko zamawialiśmy ją jako danie samo w sobie – chyba tylko raz w Hiroszimie. Jest popularna w Japonii, ale sama się zdziwiłam, że pochodzi z Portugalii i przywieźli ją tu w XVI wieku portugalscy misjonarze!
8) MOCHI
Co tu dużo mówić – Japonia nie jest rajem dla łasucha takiego jak ja. Nie ma tu wielu ciekawych deserów, a ze słodkości głównie zajadałam lody matcha (codziennie!). Jest jednak pewien japoński deser, którego trzeba spróbować – to mochi. Mochi powstają z ryżu i mąki ryżowej – są gumiaste, ale mają inną konsystencję niż galaretki czy żelki. Często można je spotkać w połączeniu z truskawkami lub nadziewane pastą z czerwonej fasoli. Nie jest to może marzenie łasucha, ale spróbować warto!
9) OKONOMIYAKI
Okonomiyaki to japońskie omlety czy naleśniki, które można dostać na stoiskach z kuchnią uliczną w okolicach np. świątyni Senso-ji czy w parku Ueno, ale można też pójść do małej knajpki, choćby w dzielnicy Asakusa i zrobić sobie okonomiyaki samemu, siedząc przy stoliku z wielką blachą i osobiście go smażąc. Okonomiyaki to omlet na bogato, bo składników tam co nie miara – zwykle pokrojona kapusta, czasem mięso, czasem ryba czy krewetki. Gotowy omlet polewają japońskim majonezem, słodkawy sosem oraz posypują płatkami bonito.
10) TAKOYAKI
Takoyaki to kulki z ciasta z dodatkiem ośmiornicy, a zarazem mój największy żal, bo nie zdążyłam ich spróbować. Ciągle to odkładaliśmy aż wreszcie nie starczyło czasu! Znajdziecie je na street foodowych stoiskach albo w niewielkich knajpkach.
11) YAKITORI
Yakitori to przysmak przede wszystkim dla mięsożerców – szaszłyki z różnych rodzajów mięsa, czasem z podrobów. Zajadali się nimi Łukasz i Maks. Można je spotkać i na ulicy, i w restauracji, ale chyba najfajniejsze miejsce, by ich spróbować to mała wąska uliczka w tokijskiej dzielnicy Shinjuku, gdzie jeden obok drugiego przycupnęły barki czy knajpki specjalizujące się w yakitori.
12) YAKISOBA
Yakisoba nie równa się soba 🙂 Soba jest gryczana, yaki soba pszenna i smażona 🙂
13) PIEROŻKI GYOZA
Nie wiem, jakim cudem znalazły się na 13. pozycji, bo kocham je miłością nieskończoną. Tak się rozpędziłam, że aż o nich zapomniałam. Gyoza to japońskie pierożki – z delikatnym ciastem, aromatycznym nadzieniem, chrupiące, bo delikatnie podsmażone. Idealne na przystawkę. Często podawane w barach z ramenem. Koniecznie je zamówcie! Prawie wszędzie były pyszne!
14) WOŁOWINA WAGYU W KOBE!!!
Nie będę ukrywać – pojechaliśmy do Kobe tylko w jednym celu – zjeść wołowinę wagyu z Kobe. Mówią, że najlepsza na świecie, więc spróbować trzeba. Przyznam, że ja byłam chyba najmniej zafascynowana – wolę sushi 🙂 Mięsożercy w naszym teamie piali jednak z zachwytu, a Maks wolał o jeszcze. Na wołowinę w Kobe najlepiej pójść do miejsca, gdzie wszystko szykują przy Tobie. Siadasz przy stole, przed Tobą wielka blacha, a kucharz przynosi kawałki mięsa i smaży je na Twoich oczach. Do tego usmażone warzywa i ryż. Najlepsza wołowina trochę kosztuje, ale jeśli kochacie mięso, warto. Tekstura tego mięsa to coś niesamowitego – tutaj rozpływa się w ustach nie jest żadną metaforą! Jeśli będziecie w Kobe, na wołowinę zajrzyjcie TU – Kobegyu Steak Land Kobe.
15) STREET FOOD
Street foodu w Japonii nie znajdziecie na każdym kroku jak choćby w Tajlandii, ale są miejsca, w których ma się całkiem dobrze – zwykle tam, gdzie jest sporo turystów. Pierwszy raz trafiliśmy na stoiska ze street foodem w tokijskim parku Ueno, gdzie wybraliśmy się podziwiać świątynie i kwitnące wiśnie. Tam znajdziecie tego sporo – będą okonomiyaki, yakitori, będą ogórki i rybki na patykach i słodkie ciastka ryżowe. Może spróbujecie oden, na który my nigdy się nie skusiliśmy? Oden to jajka, warzywa i kotleciki rybne pływające w doprawionym sosem sojowym bulionie – dostępne zarówno na stoiskach z kuchnią uliczną, jak i czasem w 7 eleven czy w Family Mart.
A na deser? Jeśli nie lody matcha albo mochi to może ciastka-rybki z nadzieniem z czerwonej fasoli, słodkiego ziemniaka lub… z matchy??? 🙂
Uff, sporo tego wyszło! 🙂 To teraz Wasza kolej – jeśli byliście w Japonii, napiszcie koniecznie, co Wy zajadaliście najczęściej i co Wam najbardziej posmakowało 🙂
16 Comments
Instynkt Łowcy
Mos Burger jesli chodzi o fast foody – burger z krewetek wymiata. Wszystkie przekaski typu ryby i szaszlyki z krewetek na targu rybnym. Smazony makaron i przede wszystkim te grille na stolach, gdzie samemu sobie dosmazasz potrawe, nie wiem, jak to sie nazywa.
Natalia
Tak, te grille fajne – właśnie okonomiyaki smażyliśmy raz na takiej wielkie blasze na stole 🙂 faktycznie widziałam MOS BURGER, ale jakoś nas nie ciągnęło, a tymczasem burger z krewetek brzmi bardzo dobrze:))) będzie na następny raz:)
Ayakashi
Dorayaki! Są w moim serduszku! Raz zrobiłam, co prawda z inną pastą ale smakowały świetnie.
Natalia
Oj, pojechałoby się do Japonii na te wszystkie pyszności!!! <3 <3
Ania Liść jarmużu
Hmm też myślałam, że Japonia = sushi, a tu tyle pyszności! Okonomiyaki wygląda bardzo oryginalnie 😀
Natalia
Tak! a najlepiej jak samemu sobie je robisz na stole 🙂 przynoszą miseczkę z masą jajeczną i dodatkami i samemu smażysz 🙂
Ania Liść jarmużu
Ale super! Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję przetestować!
Natalia
koniecznie 🙂 Japonia zachwyca 🙂
An Ja #wnotesiepieczatka
w Japonii nawet sam ryż smakuje wyśmienicie. szkoda, że nie sprowadzają takiego ryżu do Polski 🙁 takoyaki – prawdopodobnie najlepsze są na stacji w Kyoto, ponieważ często to był mój punkt przesiadkowy, to zajadałam się nimi. postem przypomnieliście mi o pysznych słodyczach mochi. oj pojechałoby się do Japonii na jedzenie :):):)
Flavapuella
Karē raisu stało się moją największą, japońską fascynacją. Wzdycham też do yakiniku, jednak trochę z daleka, ponieważ jego cena mnie nieco przeraża, zaś z deserów zachwyca mnie kakigori, które jest tak proste, a tak cudowne zarazem! Chleb, a właściwie japońskie wyroby piekarnicze też są warte uwagi – tak bogate w swojej różnorodności, ale nie jestem pewna, czy można zaliczyć je pod potrawę. 😀
Natalia
Przyznaję, że musiałam sobie te nazwy wygooglać! 🙂 Jesteś specjalistką! 🙂 Curry przyznam, że jakoś wcale mnie nie kusiło – chyba muszę spróbować przy następnym pobycie :)) za to te yakiniku to takie mięso, co samemu sobie grillujesz na stole? Mam wrażenie, że to jedliśmy w Nagoi! Szukaliśmy wtedy jakiegoś sushi, kompletnie nic nie było i weszliśmy do małej knajpki prowadzonej przez starszą parę i tam właśnie grillowaliśmy przeróżne kawałki mięsa i podrobów na takim grillu na stole.. czy to też yakiniku? 🙂
Bartez
Pierożki smakują super ,ale mi strasznie tęskni się za wszelkiego rodzaju KISZONKAMI czasem nie wiedziałem co to za warzywo jest ukiszone ale zawsze mi to smakowało. Pamiętam w OITA BYLA knajpka którą prowadziły starsze panie i przygotowywały proste dania i ten smak ryb i owoców morza ,ech wracam do Japonii
Natalia
Oj, takie wspomnienia są najlepsze 🙂
Ewa
Witam, mam pytanko, które z tych smakołyków są bezglutenowe? Niestety mój żołądek buntuje się , gdy podjadam potrawy z glutenem.