Wielokrotnie pisałam Wam, że uwielbiam śniadania na mieście. Uwielbiam zacząć dzień przy dobrym jedzeniu, w fajnym towarzystwie. Uwielbiam to robić w weekend ze znajomymi i z dzieciakami, uwielbiam z tygodniu spotkać się na śniadanie z koleżanką. Strasznie dawno jednak nie miałam na to czasu! Jesień była zabiegana i szalona. Jedyne śniadanie “na mieście” to kawa z Costa Coffee. Potem wyjazd i masa cudownych śniadań przy plaży w Tajlandii, na zielonej ulicy w Sajgonie, w Colombo z masą indyjskich przysmaków. Teraz jednak wreszcie… Warszawa!
Na KREM miałam ochotę już od dawna. Bistro, francuskie, te wnętrze, ta nazwa. Od razu wyobraziłam sobie chrupiące bagietki jak te z Paryża i puszyste omelette, którymi 10 lat temu zajadałyśmy się podczas obozu surfingowego w Kraju Basków. Jej, jaka to była rozpusta, gdy zamiast gotować coś w domu szłyśmy na puchaty omelette de jambon i zajadałyśmy do bagietką z masłem. Bajka!!!
Tym razem w KREMie umawiam się na spotkanie towarzysko-zawodowe. Miejsce w sam raz na taką okazję – centrum blisko, dojazd dobry (tuż obok placu Politechniki), parkowanie o poranku nie stwarza większych problemów (spodziewam się, że potem jest tylko gorzej). Wnętrze urocze, czuć francuskiego ducha. Siadamy w sali wielkim oknem – jest jasno, nawet z szarym niebem i smogiem za oknem. Druga salka, troszkę ukryta, zdecydowanie ciemniejsza. Idealne miejsce na śniadanie z koleżanką, ploteczki, ale też w sam raz na spotkanie, na chwilę pracy przy dobrej kawie i jeszcze lepszym śniadaniu. Od razu czuć, że to również miejsce w sam raz na randkę, wino i wyjadanie roztopionego raclette i ziemniaków… Oj na pewno na nie wrócę!
Tym razem jednak jest 11.00 i na raclette dla mnie trochę za wcześnie. Rozważam jedną z klasycznych francuskich kanapek, czyli Croque Madame albo Croque Monsieur, ale ostatecznie wygrywa omlet z serem Cantal (14 zł) – najsilniejsze francuskie wspomnienie śniadaniowe. Justyna wybiera “petit dejeuner” (22 zł) – po trochu wszystkiego – jest jajko, szynka, jest domowy pasztet, jest jeden z tutejszych serów, pieczywo, masło. Wygląda pysznie! Mój omlet też prezentuje się wybornie! Gdy dodasz do tego grubą pajdę chleba z chrupiącą skórką (jednak nie bagietkę), masło i świeżo wyciskany, przyjemnie kwaskowaty pomarańczowy sok, wiesz, że to JEDNO ZE ŚNIADAŃ IDEALNYCH!
Jedyne, co mnie boli to to, że już się najadłam! A miałam mega ochotę na słodki pain perdu! Albo na domową granolę! Nie mówiąc już o raclette! Wniosek jest jeden: JA NA PEWNO WRACAM! Wy na pewno idźcie!!!
PS1. Jedyne “ale” to brak paragonu fiskalnego – halo! Paragon fiskalny w Polsce to obowiązek i zawsze powinien się pojawić, nawet jeśli najpierw otrzymujecie tzw. rachunek kelnerski! Powinien pojawić się sam z siebie, a nie po prośbie!
PS2. Pochwalcie się nowymi odkryciami na mapie warszawskich śniadań – co nas ominęło???? 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
KREM
ul.Śniadeckich 18
tel. 664 418 036
pon. zamknięte
wt – nd 9.00-23.00

śniadanie dla 2 osób
3 Comments
Konstancja Forek
Mmm pycha śniadanko 🙂 Pozytywnie https://www.tasteaway.pl 🙂