Opuściwszy Dinan, postanowiliśmy dalej zwiedzać Bretanię i obraliśmy kierunek na średniowieczny zamek w malutkim Josselin. Co prawda zamku nie udało nam się zobaczyć – ku przestrodze: zwiedzanie tylko z przewodnikiem, w określonych godzinach. Ale udało się zjeść pyszny, puszysty omlet z szynką (sławny omlette jambon), obowiązkową sałatkę z kozim serem oraz francuskie ślimaki. Wszystkie smakołyki znaleźliśmy w restauracji Le Guethenoc na głównym placu Josselin, tuż obok miejscowego kościoła.

Z Josselin ruszyliśmy prosto do celu, czyli do portu La Rochelle w regionie Poitou-Charentes. Miasto cieszy się stosunkowo burzliwą historią i w latach wcześniejszych było i politycznym ośrodkiem hugenotów, i twierdzą wojenną, i bazą niemieckich łodzi podwodnych podczas drugiej wojny światowej.

 

Port w La Rochelle

Port w La Rochelle

Obecnie okazało się ślicznym, tętniącym życiem miasteczkiem, w stylu niewątpliwie południowym. Urzekły nas beżowo-białe domy, jasne kafelki na ulicach, błyszczące od kroków licznych spacerowiczów. Dodatkowo, ulokowaliśmy się w przyjemnym, nowoczesnym hotelu za bardzo korzystne 89 euro za noc (www.hotelmonnaie.com). Wierzcie mi, we Francji, to taniocha 😉

 

La Rochelle

La Rochelle

Wśród licznych restauracji na pierwszą kolację wybraliśmy Andre, która zachęca przechodniów widokiem stosów ryb, małż i krewetek oraz rybaków przynoszących nowe skrzynki ostryg  i innych skorupiaków. Smaczne dania z owoców morza (np. mule w sosie Pineau) oraz desery, aczkolwiek nie jest to tzw. „must” na naszej liście.

Będąc w La Rochelle na pewno warto poszukać restauracji nijakiego Gregory’ego Coutanceau – zresztą nie jest to szczególnie trudne – znajdują się w centralnych punktach miasta.  My odwiedziliśmy L’entracte i Les flots. Niewątpliwie restauracje serwują wykwintne, przepyszne jedzenie, ale do tanich, jak można się domyślić, nie należą. Ale i na to jest sposób! Tzw. set menu w cenie 30-40 euro zaspokoi każdego smakosza. Od przystawki (np. łosoś w różnych odsłonach lub oryginalnie przygotowane sashimi z tuńczyka) przez danie główne po deser wszystko smakowało wybornie. Szczególnie ciekawie wypadły sorbety dodawane do deserów: malinowy z posmakiem czerwonej papryki oraz o smaku Capirinha.

Łukas trafił do kulinarnego nieba, jedząc w Les Flots homara z ziemniakami w sosie truflowym. Danie zasmakowało mu tak bardzo, że zdecydował się na powtórkę, budząc radość kelnera.

Do dziś leci mi ślinka, jak patrzę na te zdjęcia 😉

Na zdjęciu deser w L’entracte…

nugatowe ciastko, beza i sorbet malinowo-paprykowy

nugatowe ciastko, beza i sorbet malinowo-paprykowy

i jeszcze przystawka…

langustynki

langustynki

 

Kolorowe domki na ostrygowej wyspie

Z La Rochelle ruszyliśmy w stronę regionu winiarskiego Bordeaux, ale wcześniej postanowiliśmy zajrzeć w okolice Marennes oraz na ostrygową wyspę Ile d’Oleron.

 

magicznie kolorowa wyspa Oleron

magicznie kolorowa wyspa Oleron

Francja, północ Francji, ostrygi, Ille d'Oleron

niesamowity klimat, trochę jak z Meksyku?

 

Kolorowe domki, senna atmosfera, jakby z miasteczka na Półwyspie Jukatan, totalnie zaskakują. To też Francja? Przy odrobinie szczęścia w małej rybackiej budce można dostać świeżo odłowione ostrygi na plastikowym talerzu oraz kieliszek wina za wyjątkowo korzystną cenę. Miejscowy rybak wystawi mocno przechodzony stolik oraz  wytarte plastikowe krzesła. W przydomowym stawie wyłowi kilka skrzynek ostryg, a Ty, jedyny kliencie, sam wybierzesz te, na które masz ochotę. I jeszcze coś: za 12 ostryg z kieliszkiem wina zapłacisz jedyne 8 euro.

 

Ile d'Oleron

Ile d’Oleron

Francja, północ Francji, Ille d"oleron, ostrygi, owoce morza

Łukasz w ostrygowym raju

Saint Emilion

Kolejny przystanek to średniowieczne miasteczko Saint Emilion w okolicach Bordeaux. Tak jak  Ile d’Oleron to miejsce obowiązkowe dla fanów owoców morza, a zwłaszcza ostryg, tak Saint Emilion to miejsce całkowicie “must see”, jeśli kochacie wino! My wróciliśmy stamtąd ze sporymi zapasami, które przez długi czas będą ubarwiać kolacje ze znajomi 🙂

 

wino, wino, wino

wino, wino, wino

Saint Emilion, Bordeaux, Francja, winnice, wino

cudownie!

 

Piękne winnice, kamienne rezydencje, stare mury, klimat iście filmowy. By w pełni zanurzyć się w lokalną atmosferę, warto zamieszkać w jednej z winnic. W informacji turystycznej w Saint Emilion można dostać wykaz dostępnych noclegów wraz z opisem udogodnień oraz ceną. My w ten sposób trafiliśmy do Chateau Monlot. Za słuszną cenę 100 euro (ze śniadaniem) zamieszkaliśmy w stylowym pokoju z widokiem na winnicę, a francuskie śniadanie z obowiązkowym chrupiącym crossaintem jedliśmy w klimacie sprzed lat… Obudzić się w wiekowej winnicy i wyjrzeć na połacie winogron, dojrzewających do „bycia” winem. Zieleń, drewniane okiennice i śniadanie w sali, w której czas się zatrzymał, pośród starych murów i zdjęć ukazujących przeszłość winnicy i jej właścicieli – bezcenne.

 

 

Francuski Kraj Basków

 

Z uwagi na zmęczenie trasą i wymagający plan podróży, będąc we francuskim Kraju Basków, zdecydowaliśmy się tylko na wioskę Ainhoa, wedle przewodnika „najpiękniejszą baskijską wioskę”.

 

baskijska bajka

baskijska bajka

Niewątpliwie przewodnik się nie pomylił: białe domy z zielonymi lub czerwonymi dachówkami i okiennicami, lekko spadziste dachy, zielone wzgórza… bajkowy krajobraz. I chociaż trasa prowadzi stosunkowo krętą drogą w góry i może zmęczyć, warto – cała trasa usiana jest malowniczymi baskijskimi chatkami, a teren zdaje się niemal dziewiczy i nieskalany cywilizacją.

Kolorystyka baskijskich domów zdaje się nawiązywać do flagi Kraju Basków, zwanej z euskery (język baskijski) ikurriña. Na fladze czerwień odnosi się do sztandaru jednej z baskijskich prowinicji Vizcaya, biel symbolizuje katolicyzm Basków, zaś zieleń ma oznaczać niepodległość Euskadi poprzez odniesienie do świętego drzewa w Gernice, gdzie przed wiekami władcy przysięgali respektowanie praw Basków. Dziś ikurriña, zwłaszcza w prowincjach baskijskich należących do Hiszpanii, jest jednym z najsilniejszych symboli lokalnego nacjonalizmu… o tym następnym razem, przy okazji wizyty w San Sebastian.

Wróćmy do Ainhoa… niestety nie udaje nam się odwiedzić restauracji Ithurria, chwalonej za tradycyjne baskijskie dania – im bliżej Hiszpanii, tym bardziej w swoich planach należy brać pod uwagę godziny siesty.

Jeśli czasu na Kraj Basków jest więcej, na pewno warto wybrać się do luksusowego Biarritz, typowo baskijskiej Bayonne czy portowego St-Jean de Luz. My nie zdążyliśmy, a szkoda!

 

baskijski krajobraz

baskijski krajobraz

 

Z Ainhoa malownicza trasa prowadzi niepostrzeżenie (nagle na trasie pojawia się carniceria i panaderia) za granicę hiszpańską i dalej do Donostia-San Sebastian, obowiązkowego punktu podczas każdej podróży przez Kraj Basków.

Ale o hiszpańskim etapie wyprawy napiszę już kiedy indziej… wszystkich fanów siesty, fiesty i manany zapraszam na wirtualną podróż po tej mniej znanej Hiszpanii – mniej słonecznej, bardziej zielonej, mniej zatłoczonej, ale z dużą ilością niespodzianek 🙂