Ostrygi, omlety i creme brulee to oczywiście kulinarny synonim Francji. W tytule zabrakło co prawda osławionych żabich udek, ale nie udało nam się ich spotkać na naszej trasie… A może były, tylko jako osoby pozbawione znajomości francuskiego nie rozpoznaliśmy ich w menu? 🙂

 

Tu pojawia się pierwsza dygresja i przestroga dla wszystkich, którzy ucząc się języków obcych, wybrali inne niż francuski: warto zabrać ze sobą rozmówki lub mały słowniczek i nauczyć się nazw ulubionych potraw. Dzięki temu unikniemy rozczarowania, że ta ryba miała być przecież mięsem i bezbłędnie odnajdziemy w karcie chociażby moją ulubioną sałatkę z gorącym kozim serem – chevre chaud 😉

 

Ale wracając do podróży… chociaż lubimy miejsca popularne na czele z Zakopanem, Paryżem czy Lizboną, lubimy też szukać nieodkrytych nowości. Tak trafiliśmy na północ Francji.

 

Północ Francji zachwyca, przyciąga, intryguje, nawet w siąpiącym nieustannie deszczu..  a może właśnie chodzi o ten deszcz, nadający uroczym miasteczkom aurę tajemniczości i magii? Normandia, Bretania… niewielkie porty, bajkowe domy, pyszne jedzenie oraz… spokój – niewielu turystów, niewielkie hotele, idealne miejsce na podróżowanie oraz smakowanie potraw i życia…

 

Honfleur – punkt obowiązkowy

 

Honfleur, Francja, Normandia,

urocze uliczki Honfleur

 

Jeśli Normandia, to na pewno Honfleur –  urokliwe portowe miasteczko, malownicze uliczki, małe sklepiki z winem, pamiątkami, czekoladkami, niewielkie galeryjki. Liczne restauracje wyglądem zachęcają do zajrzenia i nabrania sił na dalsze zwiedzanie.

 

Dla fanów owoców morza idealnym wyborem będzie przyhotelowa restauracja Entre Terre et Mer (12 place Hamelin). Uwaga! rozmówki polsko-francuskie niezbędne, by zrozumieć menu. Na początek zupa z muli z szafranem, potem ostrygi i homar, które wymagające podniebienie Łukasza oceniło na wysokie 10 na 10. Homar skąpany w ziołowym masełku, ostrygi idealnie schłodzone. Na deser oczywiście tradycyjny francuski creme brulee z chrupiącą skórkę (mniam!), idealną konsystencją, o pysznym karmelowym smaku. Deser skromnie przyozdobiono truskawką, ale w końcu po co ozdabiać ideał?

 

 

Mont Saint Michel

 

ainhoa, Andre, Chateau Monlot, Ile d’Oleron, Josselin, kuchnia francuska, L’entrancte, La Rochelle, Les flots, Marennes, Saint Emilion

 

Z Honfleur uciekliśmy przed deszczem w stronę położonego na malowniczej wyspie opactwa Mont Saint Michel. Widok budzi zachwyt – wyspa połączona jest z lądem około 2-kilometrową groblą. Wznoszące się na wyspie opactwo wygląda trochę tajemniczo, trochę mrocznie, aczkolwiek jest to tylko wrażenie z daleka. Po wejściu za bramy miasta widzimy sklepy z pamiątkami, restauracyjki i masy turystów. Wikipedia głosi, że jest to najczęściej odwiedzana atrakcja turystyczna po Paryżu i patrząc na tłumy ludzi, samochodów, kamperów w okolicy, rzeczywiście tak jest 🙂

 

My również udaliśmy się na krótki spacer, ale niewątpliwie nie jest to miejsce dla bobasów w wózku – pierwsze schody zmusiły nas od odwrotu. Z podnieceniem czekałam na omlet w sławnym, polecanym przez przewodniki La Mere Poulard (tuż przy wejściu za bramy miasta), niemniej trafiliśmy na siestę. Jednym słowem nie tylko w gorącej Hiszpanii i upalnych Włoszech, na siestę trzeba uważać – nawet w deszczowej Normandii.

 

Dinan

 

Dinan

urokliwe uliczki Dinan

   

Kolejny obowiązkowy punkt na trasie po urokach północnej Francji, tym razem już w Bretanii. Śliczne, małe uliczki, stare kamienne domy, kocie łby na ulicach, malowniczo i romantycznie… wręcz bajkowo, momentami, jakby czas zatrzymał się dawno temu… niemniej uwaga! niektóre ścieżki raczej nie dla bobasa w wózku – strome + brukowane. Niezbędny silny mężczyzna! Dzięki Bogu, że mam takiego przy sobie ;))

 Na Dinan nie skończyła się nasza podróż po północnej Francji. Dotarliśmy aż do granicy z Hiszpanią w Kraju Basków, ale dziś zatrzymamy się na chwilę właśnie w malutkim Dinan… cdn.