Spis treści
Żeby zjeść Belgrad, na pewno trzeba spędzić w nim maaasę czasu, bo restauracji, knajpek, knajpeczek tam co nie miara! My spędziliśmy w Belgradzie tylko 3 dni, ale jedliśmy tam tak DOBRZE, że po prostu muszę się z Wami tymi miejscami podzielić! Ja już marzę, kiedy znów znajdziemy się w Belgradzie i do tych miejsc wrócimy! 🙂 Szczerze mówiąc planujemy tam znów być pod koniec września lub na początku października, jeśli oczywiście sytuacja w Europie na to pozwoli. I loty 🙂 Gotowi na dużo pysznego?? 🙂
W poście znajdziecie miejsca na obiad, na kolację, na lody, na kawę i piekarnię, by kupić świetny bałkański burek! Belgrad jest pyszny!!! 🙂
KUCHNIA SERBSKA:
1) FRANS
To miejsce sprawiło, że postanowiliśmy zostać w Belgradzie! 🙂 Był bardzo deszczowy piątek i miasto kompletnie nie zachęcało. Ale postanowiliśmy zatrzymać się na obiad. Chodziły za mną jakieś pyszne cevapcici z ajvarem, które kiedyś zajadaliśmy w Bośni, a ostatnio w Vukovarze w Chorwacji. Łukasz wybrał restaurację Frans.
Miejsce zachwyca już od wejścia. Bo niby jesteś przy ruchliwej, średnio urokliwej ulicy, a oto schodzisz do magicznego, bardzo przyjemnego i całkiem eleganckiego ogrodu. Frans to zdecydowanie restauracja należąca do tych na poziomie- eleganckie wnętrza, piękny ogród, profesjonalna obsługa. Warto ją mieć na liście, bo znajduje się 10 minut spacerkiem od Cerkwi Świętego Sawy, którą na pewno będziecie chcieli w Belgradzie zobaczyć! 🙂
Co zjeść u Fransa? Menu jest baaardzo długie (trochę nawet za długie ;)), ale my poszliśmy oczywiście w serbskie przysmaki – “cevapcici na grilu” oraz plejskavica. Każde z dań kosztuje ok. 30 zł (780 dinarów). Koniecznie spróbujcie też cevapcici z kajmakiem (35 zł). To bałkański mleczny przysmak – rodzaj smarowidła, dla mnie coś pomiędzy masłem, a słonawym serem. W połączeniu z mięsem i pikantnym ajvarem smakuje świetnie! Do tego obowiązkowo sałatka szopska z lokalnym serem lub z pieczoną papryką (15-17 zł). Z innych dań Łukasz poleca również foie gras w wersji słodkiej – z powidłami śliwkowymi i karmelizowaną cebulą. To najbardziej luksusowe danie u Fransa – za 3300 dinarów, czyli 120 zł 🙂 Można też zamówić pół porcji. Z przystawek próbowaliśmy również Sjenicki sir – jest świetny!:)
Koniecznie też musicie zostawić miejsce na deser! Tutejsze tulumbe nadziewane lodami waniliowymi to sztos nad sztosy! Tulumbe to pochodzący z Turcji deser, który mi przypomina grube hiszpańskie churros. W odróżnieniu jednak od churros nie posypuje się do cukrem, ale podaje w słodkim syropie. Brzmi bardzo słodko? Takie jest, ale nadziane lodami smakuje świetnie! Drugi nasz faworyt to Serbian Walnut Cake (Suva Pita Sa Orasima) – można powiedzieć, że to baklava, ale dodatkowo przekładana śliwkowymi powidłami. SZTOS! 🙂 We Fransie smakowało nam tak bardzo, że w ciągu 3 dni byliśmy tam 2 razy!
Adres: Bulevar Oslobođenja 18a
godziny otwarcia:
pon – sob 9.00 – 23.00
niedziela – zamknięte
2) DURMITOR
Durmitor to miejsce, które na Facebooku polecił nam Znajomy. Tak jak Wam już kiedyś pisałam – inspiracje, gdzie pójść czerpiemy z wielu miejsc. Uważnie słuchamy poleceń Znajomych, zwłaszcza, gdy piszą “byłem tak z miejscowymi”. Tak właśnie było tym razem. Od razu wygooglałam nazwę, zobaczyliśmy ocenę restauracji w Google i zdjęcia jedzenia – bez tego nigdzie chyba nie chodzimy 😉
Durmitor znajduje się w okolicy, do której turysta w Belgradzie raczej się nie wybiera. Od ścisłego centrum możecie podjechać tam samochodem lub taksówką w około 10 minut. Warto połączyć Durmitor z wyprawą do niezwykle malowniczej dzielnicy Zemun lub z oglądaniem z bliska słynnego klejnotu brutalizmu, Genex Tower, jeśli lubicie takie klimaty.
W Durmitorze wybieramy zestaw lokalnych wędlin i serów (Durmitor Appetizer – 550 dinarów). Obowiązkowo z bałkańskim kajmakiem, a tutaj również z pastą urnebes na bazie białego sera i chili. Kelner doradza nam również zamiast klasycznego ajvaru, pastę z papryki robioną w tradycyjny sposób – tym przypadku pieczoną paprykę rwie się rękami. Wszystko okazuje się pyszne! 🙂 Na danie główne zamawiamy jeden z tutejszych hitów – cielęcinę z pieczonymi ziemniakami (Durmitor Specialty – ok. 50 zł). Co prawda mięso nie okazuje się naszym faworytem i trochę żałujemy, że nie poszliśmy w cevapowe – pljeskavicowe klasyki, ale ziemniaki… BAJKA! Nawet Łukasz zajada aż mu się uszy trzęsą, a zwykle skrzętnie omija ziemniaki na talerzu 😉 Pełne menu po angielsku znajdziecie TU!
Na deser bierzemy do spróbowania 3 pozycje – Tres-Leches Cake, Poppy Seed Cake i Nugat Cake. Kompletnie zachwyca nas ciasto Tres Leches. Jak sama nazwa wskazuje, Tres Leches nie wywodzi się raczej z Bałkanów, a z Meksyku – tres leches po hiszpańsku to trzy mleka 🙂 Tutaj oznacza to, że do przygotowania ciasta wykorzystuje się 3 rodzaje mleka – efekt jest niesamowity! Wilgotne, niemal kremowe, mleczne ciasto! Mi smakuje również ciasto makowe, w którym zdecydowanie rządzi masa makowa (i nie ma nadmiaru ciasta, jak często w naszych polskich makowcach). Nugat Cake zdecydowanie odradzamy 🙂 Naszą królową deserów w Durmitorze zostaje jednogłośnie Tres Leches. W deserowym menu znajdziecie tu też klasyki takie jak Walnut Cake, tulumbe czy tufahija (rodzaj nadziewanego jabłka).
Durmitor na pewno odwiedzimy ponownie, gdy wrócimy do Belgradu.
Adres: Omladinskih brigada 16a
godziny otwarcia:
poniedziałek – sobota 8.00 – 00.00
niedziela – zamknięte
3) CEVAP KOD DEKIJA
Tym razem bardziej barowe miejsce. Bardziej zwykłe niż Frans czy Durmitor, ale równie pyszne! Do Cevap Kod Dekija wybraliśmy się na lunch po zwiedzaniu Kalemegdan – jednego z obowiązkowych punktów Belgradzie (więcej wkrótce!). Usiedliśmy w ogródku na przyjemnej uliczce i zaczęliśmy od pomidorów z serem (190 dinarów, czyli ok. 7 zł), ajvaru (7 zł) i cevapów. W przypadku cevapów można wybrać opcję 5 sztuk (ok. 8 zł) lub 10 sztuk (ok. 16 zł). My na naszą czteroosobową rodzinę bierzemy 10! Na stole wylądował też koszyk ciepłej pity 🙂 Potem tylko domawialiśmy – i sałatkę, i dwa kolejne ajvary, i pljeskavicę. Pljeskavicę możecie wybrać w wersji “mala” lub “velika”. Mała waży 150 gram i kosztuje ok. 9 zł. Wszystko pyszne! W menu znajdziecie również kobasice, czyli serbskie kiełbaski, 2-3 pozycje na bazie kurczaka czy wołowiny oraz sałatki – jedzcie dużo Szopskiej i Srpskiej. Zdecydowanie polecamy!!!
Adres: Strahinjica Bana 71
godziny otwarcia:
poniedziałek – sobota 9.00 – 1.00
niedziela 12.00 – 1.00
4) KLUB KNJIEVNIKA
Klub Knjizevnika to chyba najbardziej eleganckie z miejsc, jakie w Belgradzie odwiedziliśmy. Pod względem kulinarnym też jest najbardziej wykwitnie, ale nas zachwyca fajne połączenie tradycyjnych serbskich smaków z elegancją i nowoczesnością.
Moim totalnym hitem jest gibanica podawana z ajvarem i lokalną kiełbasą z Mangalicy (ok. 22 zł). Powiecie – co tam niezwykłego w gibanicy? Można ją dostać w każdej piekarni – przecież to tradycyjny przysmak popularny w wielu miejscach na Bałkanach! Ta jednak jest totalnie wyjątkowa, bo pieczona na zamówienie – jest tak świeża, tak pyszna, tak delikatna że jestem niemal pewna, że tak dobrej jeszcze nigdy nie jedliście. Chyba, że potraficie to cudo upiec sami 🙂 W połączeniu z aromatycznym ajvarem i kiełbasą smakuje wow! Łukasz bardzo pozytywnie ocenia również crispy-warm lamb pie (ok. 30 zł) – idealne dla fanów jagnięciny. Wspólnie zajadamy panierowane papryki nadziane serem i kajmakiem, a podawane na paście z bakłażana (ok. 28 zł). Kolejne wow!
W przystawkach znajdziecie również tatara czy foie gras, podobnie jak u Fransa podawane z powidłami śliwkowymi. W daniach głównych do wyboru i propozycje mięsne (jagnięcina, cielęcina, wołowina, wieprzowina, znajdzie się też klasyk w ich wydaniu, czyli pljeskavica) i rybne (sandacz, pstrąg). My wybieramy jagnięcinę ze Sjenicy, ale powiem szczerze, że po przystawkach ledwo ją mieścimy! Dzieciakom zamawiamy tutejszą Carbonarę – są nią zachwycone 🙂 Ceny dań głównych to od 900 do 2200 dinarów, czyli od ok. 35 do 85 zł.
Klub Knjizevnika to super miejsce, jeśli planujecie w Belgradzie romantyczną kolację lub eleganckie spotkanie 🙂
Adres: ul. Francuska 7
godziny otwarcia:
poniedziałek – piątek 9.00 – 1.00
sobota 12.00 – 1.00
niedziela – zamknięte
PIEKARNIA – TRPKOVIĆ BAKERY
Od razu Wam powiem – my nie zdążyliśmy tam zjeść! Byliśmy w okolicy raz, ale wtedy byliśmy mega najedzeni po obiedzie u Fransa. Ale to miejsce często pojawiało się w poleceniach, ich burki wyglądają obłędnie i zdecydowanie jest na mojej liście “do zjedzenia w Belgradzie”. Myślę zatem, że i Wam się przyda 🙂
Adres:
godziny otwarcia: Nemanjina 32
poniedziałek – piątek 6.00-20.30
sobota 6.00 – 16.00
niedziela – zamknięte
LODY – CRNA OVCA
Powiem Wam szczerze – od jakiegoś czasu w podróży rzadko szukamy lodów. Rzadko, bo rzadko spełniają one nasze oczekiwania i lodziarskie marzenia – mocno wyśrubowane tym, że sami robimy lody w DESEO i wiemy, jak mają smakować te idealne według nas! Te robione na pastach orzechowych własnej produkcji, te, które bazują na prawdziwej czekoladzie, jakościowej matchy z Uji czy wanilii Bourbon z Madagaskaru. To, co przez ostatnie lata dowiedzieliśmy się o lodach, sprawiło, że jesteśmy sceptyczni…
Ale Crną Ovcę w Belgradzie poleciło nam kilka osób, a zdjęcia ich lodów na Facebooku i w Google od razu nas przekonały! Ruszyliśmy na deser po jednej z rewelacyjnych serbskich kolacji. W Crnej Ovcy znajdziecie zarówno lody na porcje, jak i ich produkcji lody na patyku – sporo owocowych smaków – np. truskawka z ananasem czy malina z kiwi. W przypadku lodów na porcje zarówno klasyki takie jak czekolada, truskawka, pistacja, jak i te bardziej niestandardowe – matcha z suszonymi truskawkami, czarny sezam, masło orzechowe z precelkami w czekoladzie. Mój smak nr 1? Wiśniowy sorbet z kawałkami czekolady!
Crna Ovca ma w Belgradzie dwa lokale – jeden przy Kralja Petra 58, drugi przy Njegoseva 45. Obie lodziarnie są czynne codziennie od 10.00 do 23.00. Ich lody znajdziecie też w Novi Sad.
KAWA – EKLEKTIKA 40
To miejsce zachwyciło nas, gdy tylko wyszliśmy na pierwszy spacer po Belgradzie. Był deszczowy wieczór, a my ruszyliśmy na małe przeszpiegi. Klimatyczne okienko, a w nim świetna kawa! I klasyki, i Cold Brew, i absolutnie świetne Espresso Tonic, po które my zaglądaliśmy nawet dwa razy dziennie! 🙂 W okienku można zakupić też piwo, więc idealne miejsce i na rano przed zwiedzaniem, i na wieczór przed imprezą. Miejsce jest stosunkowo nowe na mapie Belgradu – w kwietniu skończyło rok. Jeśli dobrze wnioskuję z ich Facebooka, prowadzą je osoby pochodzące z naszego ulubionego Stambułu 🙂 Zdjęcie okienka zamieszczone poniżej pochodzi z profilu Eklektika na Facebooku.
Adres:
Kneginje Ljubice 7
godziny otwarcia: codziennie 9.00 – 22.00
Dajcie znać, co Wy polecacie kulinarnie w Belgradzie, bo my na pewno będziemy tam wracać!!! 🙂
4 Comments
ozi
Polecam knajpkę, która nazywa się “?”. Tak tylko znak zapytania. Jadłem tam najlepszą pljeskavicę na Bałkanach.
Natalia
O! Brzmi kusząco! 🙂 Musimy to namierzyć 🙂