W szwajcarskim kurorcie narciarskim Laax spędziliśmy tydzień. Dla narciarzy i snowboardzistów Laax oraz pobliskie Flims to bajka. Ponad 235 kilometrów tras, przeróżne wyciągi, które sprawiają, że nawet po kilku dniach jeżdżenia trasy nigdy się nie nudzą, piękny apartament u podnóża stoku w przyjemnym i nowoczesnym rocksresort, a do tego kuchnia. Z jednej strony lokalna z najlepszymi przysmakami regionu, z drugiej strony różnorodna i mająca wiele do zaoferowania. Atrakcje dla kulinarnych freaków, dla małolatów żądnych barów i imprez, ale również dla rodzin z dziećmi. Miejsce idealne. O samym Laax, o kulinarnej różnorodności i o lokalnych smakołykach napiszemy jeszcze więcej (a jak!:)), ale pobyt w Laax nakłania nas też do smutnych refleksji…
Refleksji i przemyśleń o naszych górach i o naszym Zakopanem, które z roku na rok zdaje się coraz bardziej znikać, umierać i kompletnie nie ma pomysłu na siebie. I choć kochamy je miłością wierną, to okazuje się, że ta miłość boli coraz bardziej… Bo to, co w Laax działa jak w szwajcarskim zegarku, u nas zdaje się być pogrążone w totalnym chaosie. I nie chodzi tylko o wspaniałe stoki, nowe wyciągi otwierane rok po roku czy o kilometry tras narciarskich. Wiemy, że natury nie pokonamy, wiemy, że Zakopane nie leży w Alpach. Ale to nie znaczy, że powinno się poddać, odpuścić i stać tanim bazarem z kiczowatymi zabawkami…
Laax to nie pierwsze miejsce, jakie odwiedziliśmy w ostatnich miesiącach, a które jest wzorem tego, jak prowadzić promocję miasta czy regionu. W styczniu mieliśmy szansę zobaczyć, jak z tym samym zagadnieniem radzą sobie w Południowym Tyrolu. Zarówno Laax, jak i Południowy Tyrol to miejsca, w których promocja i marketing działa idealnie, a zapraszanie tam blogerów i dziennikarzy jest jednym z jej elementów. Są to miejsca świadome swoich zalet, regionalnych przysmaków i tego, co warto pokazać i na czym budować siłę marki. W Południowym Tyrolu jest speck, jabłka i wino, są świetne restauracje i pyszne, regionalne jedzenie w knajpach na stokach, długie trasy dostosowane do różnych możliwości. W Laax mamy fondue, raclette i capuns, świadomość aktualnych upodobań grupy docelowej, atrakcje dla szalonych snowboardzistów, ale również spokojne trasy dla tych, którzy jadą na narty, by odpocząć i zapomnieć o pracy. W miastach czy regionach, które stawiają na dobrze prowadzoną promocję nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma swoje wytłumaczenie, wszystko układa się w spójną całość, a o wizerunek miejsca dbają osoby, które NAPRAWDĘ znają się na marketingu, potrafią zbudować silne USP (unique selling proposition) – coś unikalnego, co wyróżnia produkt na tle innych, potrafią dostosować ofertę do potrzeb osób, które miejsce to odwiedzają. Wiemy o tym i zdajemy sobie sprawę, jak bardzo jest to istotne, ponieważ poza blogowaniem od lat jesteśmy związanymi z reklamą i badaniami marketingowymi, a na swoim koncie mamy również kampanie promujące miasto czy region. Każda nasza wizyta w promowanym regionie, to zatem nie tylko wizyta blogerów, ale również osób zawodowo związanych z reklamą. Patrzymy nie tylko na to, jak pięknie jest w danym miejscu, które muzea odwiedzić, gdzie spać, gdzie i co jeść, ale bardzo mocno przyglądamy się, dopytujemy, dociekamy, jak budowana jest dana marka. Dzięki naszej wiedzy, widzimy, że osoby odpowiedzialne za promocję w tych regionach znają swoją grupę docelową i KAŻDY element, który zobaczycie chociażby w Laax czy Południowym Tyrolu jest częścią sprawnie działającej maszyny marketingowej!
A u nas? Zdaje się, że Zakopanem zajmują się urzędnicy, którzy KOMPLETNIE nie mają pojęcia, co z nim zrobić i jak poprowadzić miasto, by nadal było chlubą Polski, a nie powodem do wstydu! Bo teraz właśnie powodem do wstydu się staje i tak jak 10 – 12 lat temu gościom z zagranicy najbardziej chciałam pokazać właśnie magiczne Zakopane, obecnie chyba bym zrezygnowała…

takie Zakopane pamiętam z pierwszych wypraw na początku lat 90. i takie nadal chcę oglądać!

widoki, które lubimy
W moim sercu Zakopane zajmuje miejsce wyjątkowe. To jedyne miejsce w Polsce (poza Warszawą), z którym czuję tak bardzo związana. Nigdzie indziej na przestrzeni wielu, wielu lat nie wracałam tak często. Nigdzie indziej nie odnajduję takiego spokoju ducha, jak chodząc po uliczkach na Krzeptówkach czy na Pardałówce, jak spacerując po dolinach. Nie mam rodziny rozsianej po Polsce, która sprawiałaby, że jakieś miejsce jest mi szczególnie bliskie. Nie mam jej również w Zakopanem (chociaż w młodości taka rodzina mi się zdecydowanie marzyła :)). Dlaczego więc Zakopane? Sama nie wiem. Pamiętam opowieści mojej mamy o wyjeździe do Zakopanego w kwietniu pod koniec lat 80., gdy nas, ubranych w wiosenne ciuszki, zasypał wielki śnieg. Potem pamiętam stary pensjonat na rogu Piłsudskiego i Makuszyńskiego i taras, na którym opalałyśmy się z moją siostrą cioteczną, gdy miałam jakieś 10 lat. Pamiętam wakacyjne lenistwo w drewnianym domu w okolicach Doliny Strążyskiej i długie spacery z moją mamą. Nadal uwielbiam przejść się cichą Drogą do Daniela, wspominając tamte czasy. Potem był też wyjazd z Tatą.. z Tatą i z Dziadkiem. Hotel na Antałówce, narty w Białce i wyprawy do Bąkowo Zohyliny. Magiczny, bo jedyny taki. I te święta Bożego Narodzenia zatopione w śniegu, gdzieś w niedogrzanym, ale uroczym pensjonacie na Pardałówce. I obóz językowy z moją najlepszą przyjaciółką, i zielone szkoły. Aż wreszcie pierwsze randki z Łukaszem (Tak, Zakopane!), a potem długie spacery po Dolinie Chochołowskiej, zupa borowikowa i leniwe śniadania z gazetką w ręku.. Również magiczne, bo w ciąży. Pewnie to właśnie te wspomnienia sprawiają, że moją miłość do Zakopanego ciężko zdusić, ciężko zabić. Że nadal, gdy wjeżdżamy do Zakopanego odczuwam spokój i radość i za każdym razem mam ochotę zostać tam dłużej, nawet gdy to, co się dzieje na ulicach w centrum miasta strasznie denerwuje, irytuje i sprawia, że masz dość…
Bo Zakopane zdaje się zanikać, bo umiera, bo zdycha, bo wisi w próżni, jakby nie wiedząc, co z sobą począć. Narciarskie Zakopane, w którym Krupówkami przechadzały się grupki przyjezdnych spragnionych wrażeń na stoku, niosących narty na ramieniu, w drodze na pobliską Gubałówkę, zdaje się już nie istnieć. Trasa na Gubałówce zamknięta jest już od kilku lat i zamiast na narty, można się tam co najwyżej wybrać jesienią na spacer… Jeśli po drodze nie potkniemy się o tandetne gadżety! Najgorzej prezentuje się główny deptak miasta… Zamiast być reprezentacyjnym punktem, woła o pomstę do nieba! Bo Krupówki zalewa tandeta.. Zewsząd i w każdej dziedzinie!

“góralskie” suwerniry

pod Gubałówką: hel do gadania i opaski na rękę

tandetnie na Krupówkach
Klasyczny biały miś, z którym od lat robiono sobie zdjęcia, zamienił się w całą masę stworów w przybrudzonych kombinezonach, które tylko czekają na maluchy, proszące rodziców o zdjęcie. Nasz Maks oczywiście do tego pierwszy – z każdym misiem, pieskiem czy Kubusiem Puchatkiem musi się przywitać …. Dzięki Bogu udaje się go przekonać, że nie warto robić zdjęcia, gdy miś zachęca “Może Tatko zdjęcie zrobi? 5 zł!”
Do tego kolorowe balony z postaciami z bajek, piszczące pieski na baterie i cała masa innych tandetnych gadżetów – strzelających kulek, potworów na drutach, helu do gadania, opasek na rękę. Ostatnio nawet pojawiły się kółka do obrysowywania, które pamiętam z czasów podstawówki. Spacerując po Krupówkach coraz częściej masz wrażenie, że jesteś na gigantycznym, tanim bazarze, a nie na deptaku w zimowej stolicy Polski! Spacerując po Krupówkach z dwulatkiem jest znacznie gorzej: bardzo szybko przekonasz się, że można stracić 100 zł w 30 minut, jeśli ulegniesz wszystkim namowom swojego dziecka, które jeszcze nie wie, co to kicz i we wszystkim co kolorowe i głośne jest w stanie zakochać się w 2 minuty! Po ostatnim pobycie mam nawet wrażenie, że kiczowate plastiki przykrywają to, co kiedyś było zaletą Zakopanego: tradycyjne, góralskie drewniane ciupagi, domki czy figurki. Pamiątki typowe tylko tutaj, lokalne, stylowe… Prawie ich nie widać! Jest plastikowo, gumowo, pstrokato i tandetnie! Brrrrr….
Jedyne pocieszenie w obecnej sytuacji to spacer z dala od centrum miasta… Gdy przejdziemy się nieco dalej, choćby na Krzeptówki, w okolice Doliny Strążyskiej czy w okolice Kuźnic znajdziemy spokojne i urokliwe miejsca. Miejsca, do których tandeta na szczęście jeszcze nie dotarła… Tylko: czy jeśli centrum będzie tak bardzo zniechęcać i przerażać, będziemy w ogóle przyjeżdżać do Zakopanego? Zwłaszcza, że pod bokiem rośnie mu silna konkurencja…

“Chcę się z nim przywitać”, czyli jak brudne miśki atakują na Krupówkach

piszczące pieski – Mamo, chcę takiego!

regionalne rysunki?
A Zakopane kulinarnie? W tej dziedzinie również mamy wrażenie, że Zakopane zmierza po równi pochyłej w dół. Z roku na rok jest coraz gorzej. Śmierć, masakra, wielkie zero…
Na Krupówkach zewsząd wołają Cię gofry, kebaby czy „jadło” na wagę. Oscypek z żurawiną ze straganu lub placek ziemniaczany z okienka zdają się być kwintesencją regionalnych przysmaków i szczytem marzeń. Wielkie napisy i banery z kolorowymi goframi i wielkimi cyferkami, ile gram możemy zjeść za 3 zł straszą…Nagle okazuje się, że Zakopane to miejsce, do którego przyjeżdżasz, by się nażreć mięsa i góry ziemniaków! Nieważna jakość, nieważna obsługa, nieważne regionalne smaki, ważne by się nawpieprzać za jak najmniejszą cenę! Czy naprawdę właśnie do tej grupy docelowej Zakopane chce trafić?
Karczmy na Krupówkach? Wszystkie podobne (zwłaszcza, że większość należy do tego samego właściciela! PARANOJA!), wszystkie podają niemal to samo, w ten sam średnio dopracowany sposób, licząc, że takie rozwiązania jak darmowe, pokruszone herbatniki do piwa będą zachętą dla klientów. Hmmm, może będą… tylko dla kogo? Dla tych, co chcą przespać się za 20 zł i zjeść obiad w McDolands lub kebaba za 15 zł? W niemal wszystkich karczmach na Krupówkach obsługa ma w dupie oczekiwania klienta, a jakiekolwiek wyjście poza standardowe menu jest kwitowane fochami kelnerek i chamstwem. Do tego ceny! Wygórowane i nieadekwatne do jakości dań i wielkości porcji! Co poza karczmami? Kebab i burgery.. ponownie straszące wielkimi banerami z ceną i z wątpliwej urody zdjęciem bułki z mięsem. Są też 2 czy 3 pizzerie – w jednej jakiś czas temu doliczono mi 5 zł za 2 plasterki cytryny do wody!!! Świat się kończy! Śmiech na sali!

jadło na wagę – bo przecież nie liczy się jakość, tylko ilość

może kebab? przecież to typowo góralskie danie!

kiedyś przyjemny Czarny Staw, dziś prawie schowany pod wielkimi banerami i zapiekanką XXL

odstraszające banery – niemal te same na całych Krupówkach

pizza, kebab, burger, czekolada – brakuje tylko sushi!
Nasi „faworyci” to miejsca „wszystko w jednym”: pizza, kebab, burger, czekolada na gorąco i grzaniec. Czy rzeczywiście są jeszcze osoby, które nie dostrzegają paranoi tego typu miejsc? Które chcą tam jeść? Nie wiem… Wiem, że dla osób szukających czegoś więcej niż tanie jadło “3 zł za 100 gram” Zakopane się kończy, zdycha i ma coraz mniej do zaoferowania. A tych osób wbrew pozorom z roku na rok jest coraz więcej i to one dysponują portfelem, o który warto zadbać, zawalczyć. W obecnej sytuacji to właśnie oni coraz częściej będą wyjeżdżać do Austrii, Włoch, Francji czy Szwajcarii, coraz bardziej rozczarowani własną zimową stolicą. Bo nieliczne dostępne stoki i oferta Zakopanego nie będzie w stanie ich zainteresować… Kto zatem przyjeżdżać będzie do Zakopanego? Odpowiedzcie sobie sami! A jeśli macie wątpliwości, przejdźcie się po Krupówkach. Profil osoby przybywającej do Zakopanego na przestrzeni lat zmienia się dramatycznie…
O śmierci Zakopanego mówi się coraz więcej. O tym, że zimowa stolica Polski się kończy, że upada, że kicz, tandeta i reklamy. Sami siebie powinniśmy się zapytać czy chcemy walczyć o Zakopane, ratować miasto, przywrócić jego dobre imię? Czy chcemy wspierać inicjatywy ratowania Zakopanego czy wolimy zrezygnować z naszej zimowej stolicy? Ja nie chcę!
Teraz niestety miłość do Zakopanego wydaje się być jak miłość do męża-alkoholika, który z dnia na dzień, z roku na rok pije coraz więcej i staje się coraz gorszy, a Ty kochasz i wierzysz, że kiedyś wreszcie się zmieni… Ale on nie słucha próśb ani gróźb, tylko dalej robi swoje… Taka miłość zwykle kończy się tragicznie. Sobie i nam wszystkim życzę jednego: by tym razem nie skończyło się tragicznie, a Zakopane by wreszcie się obudziło i otrzeźwiało!
………………………………………………………………………………………………………………………..
Ten artykuł powstał z wielkiej miłości do Zakopanego, która sprawia, że nam jako Polakom zakochanym w tym, co polskie serce się kraje, gdy widzimy, co się stało z Zakopanem. Nie chcemy jednak, by był tylko luźnymi przemyśleniami, które znikną gdzieś w czeluściach sieci. Chcemy działać! Mamy zamiar wysłać artykuł do władz miasta, do mediów. Może dołożymy chociaż swoją malutką cegiełkę do ratowania Zakopanego? A jeśli Wam los naszej zimowej stolicy również nie jest obojętny, udostępniajcie, piszcie o tym, co Was irytuje! Tylko wspólnie jesteśmy w stanie wywołać na ten temat dyskusję, która być może coś zmieni…
32 Comments
Paweł www.lubiepodroze.eu
Problem nie tylko dotyczy Zakopanego, niestety. Ale Krupówki to teraz wyglądają mało tradycyjnie (góralsko)…
Natalia - tasteaway.pl
Krupówki wyglądają najgorzej 🙁 Myślisz, że problem dotyczy całej okolicy?
Paweł www.lubiepodroze.eu
Myślę, że tak. Pogoń za pieniądzem, chora nowoczesność. Czy oni myślą, że jakby były tam knajpy regionalne to by nie zarobili? Dlatego czasem chyba warto odwiedzić małą wioskę, “na końcu świata”, żeby liznąć tradycji.
Natalia - tasteaway.pl
Masz całkowitą rację, jeśli chodzi o małe wioski… albo o miejsca z dala od szlaków turystycznych 🙂 Ale z drugiej strony przykład Laax pokazuje nam, że można mieć nowoczesny resort narciarski, z różnorodną kuchnią (choć nie kebabem z budki ;)), a zarazem z klimatycznym knajpkami z lokalnymi przysmakami. I m.in. tego chcemy w Zakopanem!
Paweł www.lubiepodroze.eu
Może problem tkwi w zamożności i mentalności ludzi?
U nas dodatkowo wszystko teraz idzie na łatwiznę. Zrobią byle jaki kebap(b) czy też hamburgera a dutki same wpadają do kiszeni.
Natalia - tasteaway.pl
Jest w tym racja, ale tych bardziej wymagających klientów jest coraz więcej i oni będą uciekać od kebabów, hamburgerów do Szwajcarii, Austrii czy Francji..
Paweł www.lubiepodroze.eu
Zgadza się! Może kiedyś się zorientują, ale wtedy może być już za późno…
xxx
Hipokryzja hipokryzja hipokryzja jednym z założycieli organizacji ratujacej zakopane i tradycje miasta jest wlasciciel knajpy o nazwie La Playa ktora to posiada imitacje plazy i banery ktore chce zlikwidowac z krupowek jego aktywnosc spowodowana brakiem ruchu w knajpie i wszechobecna nuda która generuje wolny czas w ktorym to zajmuje sie likwidacja konkurwncji w sposob polityczny bedac w posiadaniu najwiekszej z karykatur knajp w miescie spelniajaca wszystkie podpunkty z ktorymi chce walczyc
oberezowski
Hel do gadania za 5 zł. Moja ulubiona reklama 🙂 Z jednej strony zgadzam się, że fajnie byłoby uchronić Zakopane. Z drugiej… to cały ten obciach jest odwieczną częścią tej mieściny. Może ona jest już stracona i warto inwestować, rozwijać, czy co tam chcesz ratować inne urokliwe miasteczka w górach nie przeżarte jeszcze tą góralską “zaradnością”.
Natalia - tasteaway.pl
Inwestować w inne urokliwe miejsca jak najbardziej 🙂 Jestem za! Ale stracić Zakopane? Chyba nie chcę, chyba nadal wierzę! Moim zdaniem kiedyś było inaczej… nie mówię o latach 20. 😉 tylko chociażby o tym, jak było 10-12 lat temu.. pamiętam, jak wtedy zawiozłam do Zakopanego rodzinę ze Stanów i chłopaka mojej siostry ciotecznej-Brazylijczyka i wrócił oczarowany 😉 i jestem w stanie dziś dokładnie wymienić miejsca, które np. wtedy oferowały klimatyczny grill i pyszne jedzenie, a dziś wielkie banery i jadło na wagę…
oberezowski
Problem moim zdaniem tkwi w ludziach, którzy tam mieszkają i inwestują. Możesz im ustawowo zakazać obciachowych kolorowych neonów i brudnych misiów, ale oni i tak to obejdą i wyrzeźbią sobie obciachowe drewniane reklamy i zaczną strugać zakopiańskie lalki Barbie. Większość knajp to przecież pseudogóralskie klimaty, tego się nie da jeść. Mrożone pstrągi, kaszanka, kiełbasa, karkówka. Tam jest chyba 1 restauracja w której zjesz dobre fondue, pewnie najwyżej kilka, które podają prawdziwego oscypka.
Natalia - tasteaway.pl
Eee, już wolę drewniane barbie niż te piszczące pieski;) masz rację, że mentalność ciężko zmienić, ale można chociaż próbować powalczyć, a nie się poddać i pogodzić, że Zakopane zostało nowym Stadionem Dziesięciolecia 🙁
oberezowski
Bywałem w Zakopanem dosyć często i prawdę mówiąc po prostu nie lubię tego miejsca, mam takie poczucie festynu. Gdybym ja miał zmieniać wizerunek tego miasta to postawiłbym na infrastrukturę fitness, spa, rozbudowę COS i innych ośrodków sportowych wokół. W ten sposób łatwiej zmienić profil turystów. Jeśli przyjeżdżasz w góry na narty, pobiegać, pochodzić, to zarzygane po nocnych popijawach Krupówki srednio cię interesują. Teraz do Zakopca zjeżdża cała masa ludzi, którzy cały dzień spędzają w mieście pijąc od rana do nocy, snując się po Krupówkach w poszukiwaniu obciachowych pamiątek. Jaki procent z tych Krupówek jeździ na nartach? 15-20?
Natalia - tasteaway.pl
Dokładnie tak. Niech będzie sportowo, ale niech będzie też, gdzie po tym sporcie odpocząć, jedząc coś pysznego w miłym miejscu 😉 Zresztą zapytaj Brata, jak było w Laax;) zjeżdżanie do Zakopca na picie to dramat tak jak jechanie do Egiptu, by chlać na all inclusive :/ co do procentów, pewnie masz niestety rację…
justabrr
Popieram Wasza akcję!
Ten wszędobylski kicz i atakujące banery to chyba najbardziej frustrująca dla mnie sprawa podczas podróży po Polsce. Nie ma co ukrywać, że poczucie estetyki większości Polaków jest fatalne i tak naprawdę chyba niewielu denerwuje ten przestrzenny bałagan i tandetne rozrywki w miejscach turystycznych ( a kurorty nad Bałtykiem w sezonie ?- dramat!)
Jedyne odgórne, ostre regulacje dotyczące uporządkowania przestrzeni i dbałości o krajobraz mogą coś zmienić na lepsze. I edukacja od małego! Dzisiaj mało kto traktuje krajobraz jako dobro wspólne. Kraje alpejskie to inna bajka-oni nie musieli się borykać z podstawowymi problemami i dlatego mają te nazwijmy to sprawy wyższego rzędu uporządkowane. Od lat budują spójnie. A polskie kurorty narciarskie to mieszanka starych po-PRL-owskich straszydeł, zapożyczonej alpejszczyzny, nowoczesnej infrastruktury, góralskich karczm i wszystko to w chińskim sosie i kicz-chaosie.
Ale wierzę, że jeszcze będzie pięknie w polskich górach!
Natalia - tasteaway.pl
Hey Justyna!!:) w pełni się zgadzam! niestety 🙁 co do kurortów nad morze, chyba jeszcze większy dramat. W zeszłe wakacje zahaczyliśmy przypadkiem o władysławowo.. szpalery bud z zapiekankami i kebabami.. masakra 🙁 tylko jakoś Zakopanego bardziej mi żal… chociaż o polskim morzu można by kolejny artykuł napisać, zresztą kiedyś mieliśmy taki plan jak 4 dni pojedliśmy wątpliwej jakości ryby w tamtejszych smażalniach:/ A co do gór, marzy mi się, by było pięknie, pysznie i bez tych paskudztw.. może nasze marzenia kiedyś się spełnią 😉 PS. będziemy pewnie i tak się wybierać jeszcze jakimś majem czy coś do Zako (bacówki chcieliśmy poodwiedzać;)), więc może się spotkamy w okolicy jakoś 😉
Nie lubię was
Nie podoba mi się to. To jakieś żarty – Ratujmy Zakopane z agonii ??!! Dlaczego znów musi być tak, że każdy będzie się kłócił!!! W Białce się jednoczą a tu znowu dzielą. Skoro Filip i ten drugi chcą ratować Zakopane to czemu nie podali jakiegoś nowego rozwiązania np. zróbmy coś razem wszyscy mniejsi i więksi przedsiębiorcy z Zako, zbudujmy atrakcje dla turystów itp. cokolwiek – ale nie wybrali drogę wojny. Wypierdolmy pół Krupówek – jeszcze gówno zrobili a już będą wszystkich ustawiać. Może popatrzymy dalej na Zakopane i zobaczymy że klub LaPlaya też nie pasuje do Zako.
Jak dla mnie porażka, kryją się za tym wybory !!
Natalia - tasteaway.pl
Hey!:) Nie wiem czy nie lubisz nas, Tasteaway czy nie lubisz Ratujmy Zakopane z agonii? Bo my to jedno, a oni drugie, chociaż chyba podobne rzeczy nas irytują z tego, co oglądałam ich profil na FCB. My tak jak widać w tekście przybywamy do Zako jako turyści, przyjezdni, bo kochamy Zakopane, ale coraz bardziej ta miłość nam wadzi… w tym by było lepiej nie mamy żadnych politycznych interesów, tylko ten jeden osobisty: by nasze Zakopane przetrwało 😉
Tambylec
Drodzy moi! Z pewnością, to co napisaliście jest słuszne, mądre i zbawienne. Obawiam się jednak, że w dyskusji o spaskudzeniu Zakopanego zapomina się o jednym. Mówimy o skutkach, ale nie zastanawiamy się nad przyczynami. Prawdziwymi przyczynami. Te, moim zdaniem, nie są natury estetycznej czy smakowej, a ekonomicznej. Zakopane stało się ofiarą… własnego sukcesu. Było tak dobrze, że na Krupówkach powstało 100 knajp. Było tak świetnie, że metr kwadratowy wynajmowanej powierzchni przy deptaku sięgnął 2 tys. złotych miesięcznie. Czyli mając malutką knajpkę o wielkości 30 m kw. Trzeba codziennie zarobić 2 tys. na czysto. Codziennie, a nie tylko w sezonie. A że sezon trwa 5 – 6 miesięcy, to trzeba wtedy zarabiać 4 tys. dziennie i tak w stu knajpach. A że to się nie udawało, to właściciele knajp chcieli sprzedawać coraz więcej, wystawiać coraz większe reklamy. Zauważyli też, że klienci nie lubią wydawać dużo pieniędzy, więc trzeba im sprzedawać tanie barachło. Dużo taniego barachła! Taki jest pomysł na biznes w Zakopanem. I jak na razie nikt nie zaproponował nic bardziej sensownego. Obawiam się, że zakazy i urzędnicze nakazy także tego nie zmienią.
Natalia - tasteaway.pl
Tambylcu, rozumiemy przyczyny, rozumiemy, że właściciele chcą zarobić więcej i więcej, a sprzedając dla mas jest im łatwiej niż dla wymagających klientów, których a) jest znacznie mniej, b) mają wyśrubowane oczekiwania. My jednak wierzymy, że jest szansa, że Zakopane będzie też fajnym miejscem dla osób, które chcą jeździć na nartach, spacerować, jeść smacznie, a nie tylko dla masy, która chce się nażreć jedzeniem na wagę… A zakazy i nakazy może chociaż trochę pozwolą wyplenić banerów z Zakopanego…
xxx
Hipokryzja hipokryzja hipokryzja jednym z założycieli organizacji ratujacej zakopane i tradycje miasta jest wlasciciel knajpy o nazwie La Playa ktora to posiada imitacje plazy i banery ktore chce zlikwidowac z krupowek jego aktywnosc spowodowana brakiem ruchu w knajpie i wszechobecna nuda która generuje wolny czas w ktorym to zajmuje sie likwidacja konkurencji w sposob polityczny bedac w posiadaniu najwiekszej z karykatur knajp w miescie spelniajaca wszystkie podpunkty z ktorymi chce walczyc
Natalia - tasteaway.pl
Niestety my jako osoby piszące nieco z daleka, jako ci przyjezdni, którzy chcą zaznać uroków Zakopanego, nie znamy się na tych wszystkich zależnościach. Piszemy z miłości do miasta i szczerze mówiąc poza tym, że mamy świadomość, że na FCB istnieje grupa “Ratujmy Zakopane z agonii” nic nie wiemy o jej twórcach..
Hahaha, ZAGRANICO
sranie w banie z tym porównaniem moi mili blogerzy. Zakopane jest chujowe, ale to jest Polska a nie Szwajcaria. pierwszy fakt. porównywanie Zako do tak wybitnego ‘Laax’… KROPKI TRZY, jakby ktoś ich nie zauważył.
żyjemy w kraju spasionych na szynce niewiadomego pochodzenia wąsatych biznesmenów Januszów, i dlatego TAK wygląda Zakopane, górale swoją drogą a ile zamiejscowych inwestycji, kiczowatych miejscw stylu: sushi bar- mieszanka jadłodajni z burdelem- to myślicie że czyj pomysł? NIEgórla, sorry.
ogólnie artykuł mówiący sporo racji, ale generalnie NIESPRAWIEDLIWY, po którym ma się ochotę rzec do autorów: TO SPIER*** do Szwajcarii.
zancia
Zagraniczny klimat poczułam w tym roku w Białce Tatrzańskiej, pod Kotelnica, Hotel Bania, Termy i ten mały urokliwy deptak obok stoku;-) cale rodziny wypoczywaly, nawet my z nasza 1,5 roczna Wiki mielismy co robic na stoku, ludzie na lezakach opalali sie, inni grzance pili ….a wrażenia z przechadzki po Krupówkach mam podobne… niestety…
Natalia - tasteaway.pl
Właśnie o Białce myślałam, pisząc o rosnącej tuż pod bokiem konkurencji.. chociaż przyznaję, że sama w Białce już daaawno nie byłam, to słyszałam podobnie pozytywne opinie jak Twoja 🙂 może jeszcze jest nadzieja dla Zakopanego i Krupówek, chciałabym! A Białkę muszę w takim razie po latach odwiedzić 🙂
Piotr Kilpatrik
taki mamy klimat. Zupełnie jak w najlepszych nadmorskich polskich kurortach 🙂
Natalia
Kurortów nadmorskich unikamy raczej, przyznam szczerze;) przypadkowa wyprawa do Władysławowa i ulica z zapiekankami i kebabami wzdłuż ośrodka sportu Cetniewo ostatecznie nas dobiła 😉
Galek
Podpisuję się pod każdym Twoim zdaniem. W Zakopanem byłem pierwszy raz tej jesieni, mając 24 lata. Natura, góry, architektura, uliczki oddalone od Krupówek – ślicznie. Krupówki w godzinach wczesno porannych śliczne. Tyle dobrego i za to warto polubić (bo jeszcze w moim przypadku nie pokochać) Zakopane. Tymczasem jadąc do Zakopanego słyszałem – “Nie jedź!”. Tandeta, kicz, marna obsługa, niedobre jedzenie, a zimą brak warunków do jazdy na nartach (te rzekomo w tej samej cenie w kurortach alpejskich). Niestety plaga produktów made in China rodem ze ś.p. Stadionu X-lecia zalewa wszystkie polskie miejscowości turystyczne, a im bardziej popularne tym bardziej na nią narażone. Sopot, Łeba, Zakopane… Można wymieniać. Dlaczego nie ma tego w tej skali w Hiszpanii, Włoszech czy w Grecji? Może dlatego, że ktoś to porządkuje? Może dlatego, że sprzedawanie ciupag w Łebie czy fok w Zakopanem to coś, co nie powinno gościć na głównych deptakach. Handel tak! Biznes tak! Ale z głową i w odpowiednich miejscach, inaczej na Rysach pojawi się 5 straganów z oscypkiem, ale także z dorszem z frytkami, cepelinami czy poznańskim gzikiem. Obok nich zaś balony z Elzą, Trollami, Shrekiem i innymi zakopiańskimi postaciami. Pozdrawiam!
Iwona Mroczek
Dokladnie takie same mam odczucia po ostatniej wizycie w Zakopanem. Co sie stalo z tym miastem? Tandeta, wszyscy wszystko maja w d…., drozyzna, nie ma gdzie zjesc, biedne konie, psy na krotkich lancuchach i wszystko, ale to wszystko kreci sie wokol kasy! Miasto nie ma gospodarza – taka moja refleksja niestety. Dziurawe chodniki i walace sie zabytkowe domy tylko to potwierdzają. Najbrzydsze miasto!
lik
wszystkie miasta turystyczne są zalane tandetą, bo miłośników tejże i disco polo w narodzie mnóstwo! Żeby się przypodobać większości, schodzi się poniżej granicy dobrego smaku i tak kształtuje się gusty następnych pokoleń i po równi pochyłej…
A władze samorządowe powinny w oparciu o opinię ludzi znających się na sprawie (a może jakiś etnograf, jakiś artysta ( z dyplomem, a nie zenek), itp. ustalić jakąś sensowne zasady i już!
A ci co sprzedają chińszczyznę niech sobie krzyczą ile chcą, zawsze mogą się dostosować!