UWAGA! AKTUALIZACJA 2020: WPIS ARCHIWALNY. RESTAURACJA MAMMA MARIETTA już nie istnieje.

 

Niedziela. Pogoda średnia, więc rowery do odwołania… po sobotniej nocy na mieście trochę za długo spaliśmy (Maks u Babci! Jeeee!), bez planów, bez godzin i bez obiadu. Dla Pana Maksa coś się znajdzie, ale co z nami ??!!?? Na myśl przyszła Mamma Marietta, bo całkiem niedaleko nas, ale jeszcze tam nie byliśmy, a włoskie to i dla nas dobre, i dla Maksa, bo przecież za kluseczki chłopak da się pokroić 😉

No to lecimy! O Mamma Marietta trochę słyszeliśmy – co ciekawe opinie zarówno w eterze, jak i w sieci są różne. Pozostaje samemu sprawdzić, co i jak. Ruszamy!

Mammę Mariettę znajdziecie na Wołoskiej 74, niedaleko Racławickiej. Widoczna od razu, latem zachęcają stoliki na zewnątrz, problem tylko z parkowaniem, ale dajemy radę. Knajpka wygląda niepozornie, ale zwykle w takich miejscach jest najlepsze włoskie jedzenie..

 

Gdy przychodzimy nie ma niestety wolnych stolików na zewnątrz, choć w sumie nie wiem czy utrzymałabym Maksa, by nie wybiegał w stronę pobliskiej Wołoskiej. Nie ma również wolnego stolika w środku. Obsługa proponuje stolik w podwórku – tam w mało reprezentacyjnym miejscu na mini “balkoniki” zmieściły się dodatkowe 3 stoliki. Otoczenie, jak to na podwórku na starym dobrym Mokotowie – śmietniki, kwietniki z opon, karmnik, gołębie i kilka zaparkowanych samochodów. Maks jest zadowolony – może pogonić ptaszki, a  to ostatnio jedno z zajęć ulubionych. No to siadamy i wybieramy dania! 🙂

Na początek oczywiście przystawki – niedzielny obiad – szaleństwa kulinarne usprawiedliwione 🙂 Oboje wybieramy mozzarellę – ja w wersji Bufala e Parma, czyli z szynką parmeńską (28 zł), Łukasz ręcznie robioną Burrata Pugliese z pomidorkami i bazyliowym pesto (30 zł). Nie ukrywam, że moje oczekiwania są rozbuchane – bufala z szynką parmeńską to moje podstawowe danie podczas podróżowania po południowych Włoszech, więc marzę o powtórce stamtąd… Przystawka, którą możecie podziwiać na górze wpisu jest przepyszna i szczerze.. nie mogę się doczekać, kiedy znów zawitam do Mammy Marietty właśnie na tę bufalę! Łukasz podobnie zachwyca się burratą.

 

mozzarella burrata, bazyliowe pesto, mamma Marietta

 

Zajadamy aż nam się uszy trzęsą! Maks niestety usiedzieć nie może i gania gołębie  – nie byłoby w tym żadnego problemu, gdyby nie fakt, że podwórko jest otwarte i z prędkością światła może pobiec do Wołoskiej. Niestety w krzesełku już nie  łaska siedzieć, chociaż Mamma Marietta posiada takie na wyposażeniu – informacja dla tych, co mają mniejsze i grzeczniejsze latorośle 🙂

Co dalej? Makaron, pizza czy danie główne? My kochamy makarony (pizzę ja też uwielbiam, ale ostatnio jadłam), więc skupiamy się na tej części karty – makaronów mamy do wyboru kilka i niemal wszystkie brzmią ciekawie! Nie znajdziemy oklepanej Carbonary, Arrabiaty czy Bolognese.  Mamy za to Tagliatelle al Pomodoro Crudo e Trota Affumicata (30zł), czyli tagliatelle z pomidorami i wędzonym pstrągiem (troszkę mnie kusi!), Gnocchi di Marietta (37 zł) z cukinią, krewetkami i świeżymi pomidorami czy lasagnę ze łososiem, mascarpone i cukinią (30 zł). Mamy również risotto z krewetkami (35 zł). My decydujemy się na Rigatoni alla Catanese (30zł) z pomidorkami cherry, bakłażanem i ricotta salata oraz na Raviolini neri con Aragosta (45 zł) – czarne ravioli faszerowane homarem.

 

rigatoni alla catanese, Mamma Marietta

ravioli con aragosta, ravioli z homarem, Mamma Marietta

 

Co mam powiedzieć? Było pysznie! Tylko niewiele się tymi rigatoni nacieszyłam, bo tak smakowały Maksowi, że dla mnie został głównie bakłażan i ricotta. Swoją drogę pyszne zestawienie – ponownie znane wcześniej z południowych Włoch, z Positano. Łukasza ravioli również klasa! Ja swój niedosyt spowodowany przez Maksa atak na rigatoni, zamierzam dojeść deserem – idziemy w klasykę: panna cotta (17zł) i tiramisu (20 zł). Panna cotta przybrana owocami, z malinowym sosem, tiramisu pyszne, chociaż mamy rozbieżne zdania co do zbyt suchych biszkoptów – Łukaszowi smakują, ja uwielbiam takie totalnie namoczone, wręcz rozpadające się na języku 🙂

 

panna cotta, Mamma Marietta

panna cotta mocno owocowa

tiramisu, Mamma Marietta

obowiązkowo we włoskiej restauracji

 

Podsumowując: było przepysznie i na pewno wracamy! Może na jakiś lunch? Bo nie jest to najbardziej wygodne miejsce na wypad z dwulatkiem, którego rozpiera energia – trochę mało miejsca! Chociaż kulinarnie jestem pewna, że Maks zawsze znajdzie w Mamma Marietta coś dla siebie 🙂 A nam pozostaje spróbowanie miejscowej pizzy…i innych makaronów… i sufletu czekoladowego (też jest, 20 zł)… i ponowne rozkoszowanie się bufalą i burratą!

Informacje praktyczne:

Mamma Marietta

Wołoska 74

tel. 22 880 00 71