Są takie miejsca, które kochamy od lat, a jednak jakoś rzadko lądują na blogu. Chyba dlatego, że zwykle jesteśmy tam z rodziną lub ze znajomymi i zawsze czasu brak na zdjęcia i Internety. Miejsca, z którymi nie dość, że wiążą się fajne wspomnienia, to nadal, od lat świetnie karmią. Może mieliśmy gorsze chwile w długoletniej relacji, może mieliśmy przerwy, ale potem wracamy – jak do ukochanego, którego czasem masz dość, ale potem i tak wiesz, że jest jedyny.
Sushi. Od powrotu z Japonii mamy problem z sushi. Nadal je uwielbiamy, ale Japonia nas zmieniła, pomimo, że zarzekaliśmy się, że wcale tak nie będzie. Nie sądziłam, że zakocham się w prostym nigiri bez żadnych udziwnień, warzyw, sosów, czegoś co chrupie i czegoś ostrego i słodkiego – takie “wykręcone” maki lubię najbardziej. A jednak! Wszyscy jak jeden mąż – ja, Łukasz i Maks zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia i sushi jedliśmy nawet na śniadanie. Wiecie, co najbardziej zaczęło nas irytować po powrocie??? Ceny! Tak, po tej rzekomo drogiej Japonii, ceny sushi w Warszawie potrafią wykończyć 🙂 Wiem, że potrafimy zjeść sporo, wiem, że jesteśmy podatni na zachcianki, ale jedzenie “wszystkiego na co mam ochotę” w Japonii wychodzi TANIEJ niż jedzenie “wszystkiego na co mam ochotę” w knajpie z sushi w Warszawie. Naprawdę – zajrzyjcie TU 🙂
Dlatego ostatnio najczęściej wybieramy sushi lunche – smaczne i rozsądne cenowo. Ale czasem mamy taki dzień, gdy mamy ochotę na najlepsze, piękne, pyszne i dopracowane w każdym calu sushi. I wtedy wybór jest jeden – Sakana na Burakowskiej, a tam Mariusz Melcer. Tak, to ten w okularach. Jeśli czasem tam chadzacie, na pewno go znacie 🙂 Jeśli nie, trzeba to zmienić. Zaczaić się pod oknem, wypatrzeć tego Pana i wtedy siadać jak najbliżej niego i najlepiej dać mu wolność tworzenia najlepszych maków w mieście 🙂 Mariusz tworzy cuda – fajne pomysły, super połączenia smaków. Koniecznie spróbujcie krewetek na maśle z pok choyem albo ryb marynowanych, też usmażonych na maśle. Bajka! I jeszcze jeden mocny punkt – sosy! Wtajemniczeni mówią na Mariusza Pan Sosik, bo zawsze do maków wykombinuje coś do maczania. I chociaż Japończycy pewnie nie byliby zadowoleni, to gdy dostaję lekko pikantny, rybny sos do maków z krewetkami czy rybami na maśle, mam ochotę wylizać miseczkę!
Do Sakany zwykle zaglądamy bez dzieciaków, bo w zimie nie jest zbyt wygodnie, gdy zasiadają na wysokich krzesłach przy “rzece” (Maks najchętniej wysyła różne swoje rzeczy łódeczkami, na których kiedyś jeździły talerzyki z sushi). Czasem jednak ich zabieramy. W lecie to jedno z lepszych miejsc na sushi z dziećmi, bo na podwórku, które Sakana dzieli z winiarnią Mielżyński ląduje duża trampolina i wszystkie “niegrzeczne bachory” zamiast przeszkadzać w knajpie, skaczą pod niebo na niej 🙂
Zajrzyjcie tam koniecznie jak dopadnie Was ochota na najlepsze sushi! I wypatrujcie tego Pana! 🙂 (zdjęcie ukradłam z jego facebooka – może mi wybaczy;)).
10 Comments
Agata S
oooo wygląda bosko!! Sushi of kors 😀 Ostatnio na sushi mam ochotę co chwilę… a tu u Nas krucho z wyborem 🙁 W zeszłym roku cieszyłam się, że znalazłam w końcu coś ekstra, ale po początkowym zachwycie przyszło kilkukrotne rozczarowanie i dupa. Dlaczego jest taka tendencja, żeby na otwarcie i chwilę potem dawać super jedzenie a jak już dobra opinia krąży po mieście to nagle jakość spada? :/ i te ceny… szczerze mówiąc u mnie w najtańszym lokalu jest teraz jedno z najlepszych sushi w mieście! W dużo droższych lokalach jest dużo gorsze sushi… nieraz przejechałam się na tym, że myśląc iż zapłacę więcej to dostanę coś fajnego.
Mam nadzieję, że uda się kiedyś spróbować tych Waszych pyszności 😀
Natalia
My też mamy miejsca, w których najpierw był zachwyt, a potem słabo 🙁 dzisiaj nawet jedno usunęłam z bloga – post z 2013:) ale wiernie tam chodziłam długo, ale ostatnio i ja zaliczyłam wpadkę, i koleżanka mi narzekala, więc uznałam, że jak widać po 4 latach recenzja się przeterminowała 🙂 jak wreszcie zawitacie w Warszawie, dawaj znać 🙂
Agata S
I to jest właśnie najgorsze… człowiek przyzwyczai się do pewnego poziomu a tu nagle bum i niemiła niespodzianka :/
Kiedyś w końcu zawitamy… 🙂
Natalia
Oj tak, takie rozczarowanie są najgorsze 🙂 pozdrawiamy z Rzeszowa tym razem – tu nas jeszcze nie było!
Aśka
Boski Mario 😀 Wiadomo, że najlepszy!!!! Potwierdzam 😀
Natalia
OJ tak!
Dorota
cos dla mnie jestem w 4 miesiącu ciązy i tylko sushi:))))
Natalia
ja właśnie byłam z przyjaciółką w ciąży :))) Więc i krewety na maśle z pokchoyem i ryby na maśle dozwolone 🙂 ja w ciąży też miałam wielką ochotę na sushi!!!:)
Anna
W Japonii niestety nie byłam jeszcze, ale to moje marzenie! Sushi jem często. Najczęściej w sushi chef na Górczewskiej. Kiedyś kolega mnie tam zabrał i jakoś tak już zostało. Dla mnie oprócz smaku liczy się też forma podania i klimat lokalu. Z ryb to najbardziej maślaną lubię i do tego krewetki.. Pycha! 🙂