Do Ale Wino na Mokotowskiej 48 zbieraliśmy się już od dawna. Słyszeliśmy, że jest przepysznie, bardzo oryginalnie, jeśli chodzi o kuchnię, że można posiedzieć ze znajomymi w przyjemnej atmosferze, oczywiście popijając wino… Wreszcie udało nam się tam dotrzeć! Niewielkie podwórko, w środku drewniane stoły, menu wypisane kolorową kredą na czarnej tablicy, styl niezobowiązujący, luźny, czyli idealne miejsce na wyjście ze znajomymi … w tygodniu lub w weekend.
Tam właśnie spędziliśmy jeden z ostatnich wieczorów. Można powiedzieć, że tam zaczęliśmy świętowanie moich 30-tych urodzin (tak, zamierzam świętować to wydarzenie co najmniej przez tydzień, a może i przez miesiąc!!). Przyznaję, że wcześniej byłam już w Ale Wino na małych przeszpiegach razem z Asiayą, która właśnie zawitała do Warszawy z upalnego Delhi i nadrabiała knajpiane zaległości (zajrzyjcie na jej bloga, jeśli macie ochotę poczuć klimat Indii okiem osoby, która mieszka tam na co dzień). Zjadłyśmy ravioli z selera z kalafiorem i letnią truflą (25 zł) oraz buraka z porzeczkami, bzem i cremem brulee z koziego sera (26 zł). W stylu hiszpańskim podzieliłyśmy się potrawami, rozkoszując się smakiem obu, a ja od razu uznałam, że musimy tam wrócić z Łukaszem i że on, na 100% zakocha się w ZASKAKUJĄCO smakowitych ravioli z selera.

burak, porzeczka i kozi ser z chrupiącą skórką – w sam raz na lato!
W czwartek odstawiliśmy Maksa do Babci i ruszyliśmy do Ale Wino ze znajomymi. Miejsce wybrali oni, bo po swojej pierwszej wizycie też chcieli do Ale Wino wrócić.
Zasiedliśmy przy dużym, drewnianym stole. Sala dość kameralna, tylko dwa stoliki, na zewnątrz sporo osób. Zaczynamy od wina i przekąsek. Na początek sycylijskie czerwone wino, talerz wędlin (35 zł), talerz serów (35 zł) i oliwki włoskie (10 zł). Trochę czekamy, ale warto!
Na naszym stole ląduje talerz z dużą ilością włoskiego salami, ostrej kiełbasy przypominającej chorizo oraz szynki jamon serrano. Oliwki w kolorze trawiastej zieleni są wielkie i przepyszne, a całość świetnie dopełnia ciemny chleb własnego wypieku. Jednak mój numer jeden to talerz serowy. Sporo różnych rodzajów sera, do tego 2 kromki chałki i cudowne bakalie, w słodkim sosie, karmelizowane. Chałka posmarowana kremowym serem i bakaliami smakowała zabójczo!

dla miłośników serów

boskie oliwki i chleb własnego wypieku w tle

i dla mięsożerców
Po przystawkach zdecydowaliśmy się na dania… Wybraliśmy oczywiście ravioli z selera, a do tego mozzarellę burrata z bobem i pomidorami. To, co charakterystyczne dla Ale Wino to niewątpliwie nietypowe pomysły oraz niestandardowe połączenia (bób i burrata!). Znajomi wybierają cukinię w tempurze z musem z koziego sera i bakłażana (25 zł) oraz rilletes z kaczki (20 zł).
Na dania nie czekamy długo. Co ciekawe, nawet krócej niż na talerze wędlin i serów.
Rilletes z kaczki, choć to raczej przystawka, okazują się całkiem spore. Trzy pokaźne pajdy chleba z własnego wypieku Ale wino, sporo rilletes z kaczki (coś pomiędzy pasztetem a smalczykiem) i konfitura z cebuli. Połączenie smakowe idealne, fajna przekąska, zwłaszcza do czerwonego wina. Dla głodnych: tak, można się tym najeść!
Cukinia w tempurze to kwiaty cukinii nadziewane musem z bakłażana i koziego sera, w cieniutkim cieście, na czarnej soczewicy. Ravioli z selera z kalafiorem zgodnie z moim przewidywaniem rzucają Łukasza na kolana. Zamiast ciasta typowego dla ravioli mamy tu krążki selera, wewnątrz mus z kalafiora, wszystko posypane cieniutkimi plasterkami trufli. Mam wrażenie, że te smaki idealnie pasują, a co więcej kalafior potęguję smak trufli. I od razu, uwaga: ja nie lubię ani selera, ani kalafiora (mało warzywna jestem – taka już moja natura!), a i mnie ravioli rzuciły na kolana. Burrata z pomidorami i bobem, choć smaczna, na tle pozostałych dań wypadła nieco blado, troszkę brakowało jej wyrazu, tego czegoś, co chwyta za kubki smakowe i każe wracać na to jedno ulubione danie ponownie.

sezonowo – kwiaty cukinii

rilletes z kaczki – niby przystawka, a bardzo pożywna

burrata, bób, suszone pomidory
Niestety konieczność odebrania Maksa od babci o względnie ludzkiej porze sprawiła, że musieliśmy zrezygnować z deseru. Wielka szkoda, bo miałam ogromną ochotę i na frullato z brzoskwini (20 zł), i na terrinę owocową (18 zł). Ale… pisałam już kiedyś, że lubię mieć powód, by wrócić w dane miejsce? No to mam! Łukasz też, bo ravioli uważa za całkowicie odmienne, nowe, niepowtarzalne.
Ale Wino pokazuje, że jedzenie nie musi być tylko tłem do wina jak chociażby w bardzo lubianej przez nas winiarni Mielżyńskiego. Bohaterów pierwszoplanowych może być kilku: i świetne wino, i oryginalna, ciekawa, przyciągająca kuchnia, i doborowe towarzystwo. Ale Wino awansuje do grona naszych ulubionych miejsc na wieczorowe wyjście ze znajomymi i nie mogę się doczekać aż zabiorę tam moją siostrę cioteczną, gdy we wrześniu przyleci do Polski 🙂 Wy nie musicie czekać do września, by zabrać tam kogoś bliskiego 😉

czeka na Was 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
Ul. Mokotowska 48
tel: 22 628 38 30
godziny otwarcia:
pon 17-23.00
wt – sobota: 12.00-23.00
niedziela – ZAMKNIĘTE
9 Comments
Joanna Julia Sokołowska
Kurcze, ale pyszności. A połączenie bobu z suszonymi pomidorami mnie zaskoczyło – muszę je sprawdzić. Pozdr. Asia | btth.pl
Natalia - tasteaway.pl
Hey Asia!! no tak to połączenie zaskakuje, mnie nie kusiło, bo bobu nie lubię, ale Łukaszowi smakowało choć zdecydowanie mniej niż ravioli selerowe z kalafiorem i truflą 🙂 Ale Wino miejsce cudowne, polecam z całego serca! 🙂 PS. właśnie zajrzałam do Ciebie i zobaczyłam churros!!! aż ślinka cieknie – uwielbiam churros!:) zresztą jak większość tego, co hiszpańskie 🙂