Opowiedzieliśmy Wam już całkiem sporo o Nadrenii. Pokazaliśmy urokliwe Rüdesheim, romantyczne zamki, malownicze miasteczka i idealną na rowerowe wyprawy Dolinę Mozeli. Pisaliśmy też o kuchni: o bratwurstach, currywurstach i niewyobrażalnej ilości sznycli wiedeńskich, jakie zjedliśmy przez 6 dni! Dzisiaj zabieramy Was na wino!:)
Rüdesheim i okolice słyną z wina, zwłaszcza z rieslinga i właśnie z doliny Renu pochodzi ta odmiana winorośli.
Miasteczko otaczają zielone wzgórza pełne winnic, ciągnących się z góry na dół kilometrami. Można je podziwiać z góry, przemieszczając się wyciągiem krzesełkowym lub gondolką, o których pisałam tu, ale najlepiej wybrać się na długi spacer po winnicy. Jest niesamowicie! Pusto, spokojnie, tylko my i winogrona, winogrona, winogrona! Maks od razu chętny do zbierania, bo w pamięci ma jeszcze zeszłoroczne winobranie w Pałacu Mierzęcin. Sam riesling jest dwudziestą najczęściej uprawianą odmianą winorośli, a pod względem ważności wśród białych win gatunkowych plasuje się w pierwszej trójce – razem z chardonnay i sauvignon blanc. W Niemczech oczywiście riesling rządzi i jest zdecydowanie wiodącą odmianą winorośli.

spacerem po winnicach

z widokiem na Rudesheim i Ren
W samym Rüdesheim znajdziecie masę sklepów i piwniczek winnych przeróżnych producentów. Do tych najbardziej znanych należą na pewno Konig, Leitz i Georg Breuer, którego piwnicę pełną wina mieliśmy okazję odwiedzić.
Rodzina Breuerów zajmuje się winami od początku XX wieku. To typowy rodzinny biznes, w który zaangażowanych jest kilka pokoleń i każdy ma swoje precyzyjnie wyznaczone zadanie. Specjalizują się przede wszystkim w białym winie. Zgodnie ze swoją filozofię Breuerowie identyfikują się z każdym winem, które produkują. Wino to dla nich istotny element kultury i stylu życia, dlatego dbają nie tylko o zawartość, ale również opakowanie – do współpracy przy projektowaniu etykiet często zapraszają artystów. 85% rieslingów Breuerów rodzi się w ich winnicach właśnie w Rüdesheim oraz Rauenthal. Poza rieslingiem uprawiają również takie jak odmiany Pinot Noir i Pinot Gris.

tajemnicze piwnice Breuerów

czekają na swoją kolej..
Rieslingów Georga Breuera najlepiej próbować w jego restauracji Breuer Rüdesheimer Schloss, która należy do najbardziej zapełnionych i pełnych życia w Rüdesheim. Ogromny teren na zewnątrz i jeszcze większe sale wewnątrz, wieczorami oczywiście muzyka na żywo, co najbardziej cieszyło oczywiście Maksa. Pochwalę się za syna, że właśnie w Rüdesheim zarobił pierwsze w życiu pieniądze! Za swoje tańce od siedzących obok Amerykanów dostał 2 euro na „ice cream or chocolate” – nie chcieliśmy ich brać, ale się uparli. W Breuer Rudesheimer Schloss kuchnia raczej typowo niemiecka – są sznycle, są bratwursty, steki, kotlety i pstrągi, a specjalnością zakładu jest kaczka nadziewana daktylami i figami, krojona przy stoliku, podawana z aromatycznym sosem i baaardzo smaczna! Mniej smakował mi marynowany ser z orzechami i rodzynkami – miałam na niego straszną ochotę i wyglądał zachęcająco w niewielkim słoiczku, ale smakował co najmniej dziwnie! Łukaszowi najbardziej posmakowało danie sezonowe – cielęca wątróbka z kurkami i puree ziemniaczanym z dodatkiem oliwy truflowej. Maks wystawił restauracji 5+ – gdzie indziej dostałby na kolację ukochane parówki??? 🙂

na początek!

dla Łukasza śledź zawsze obowiązkowo

kaczka z figami i daktylami – specjalność Breuer Rudesheimer Schloss
Na koniec mam dla Was jeszcze jedną pozytywną informację – win Georga Breuera można spróbować też w Warszawie – zajrzyjcie do Mielżyńskiego na Burakowskiej – tam mają je na 100% 🙂 A żona Mielżyńskiego nawet zaprojektowała etykietę na butelki Breuera! Jak widać, przyjaźń polsko-niemiecka czasem kwitnie!
PS. Jeśli będziecie wybierać się do Rüdesheim lub będziecie przejazdem w Dolinie Renu (a chyba nie macie wątpliwości, że warto?:)), na nocleg polecamy nasz hotelik Zum Grünen Kranz – przeurocze miejsce, świetnie położone w centrum Rüdesheim, z bardzo smacznym jedzeniem i właścicielką Polką! Aha, a do tego ze sklepikiem z winami i wypożyczalnią rowerów! Lepiej trafić nie można! 🙂
* Dolinę Renu odwiedziliśmy na zaproszenie Niemieckiej Centrali Turystyki (DZT) oraz Rüdesheim Tourist AG
0 Comments