Lubicie wino? 🙂 Głupie pytanie!! Wiem, wiem… wino lubią prawie wszyscy… co więcej, ostatnio jego popularność w Polsce rośnie – coraz częściej pijemy, coraz więcej wiemy, oblężenie przeżywają winiarnie… Kupujemy półki na wino i specjalistyczne lodówki, przywozimy wino z podróży… Pijemy do kolacji i umawiamy się na wino. U nas również wina sporo, chociaż zapasy na dedykowanej, winnej półce znacznie się uszczupliły od momentu, gdy zapełniliśmy ją porządnie latem 2011 roku. Wtedy podróżując po Europie zahaczyliśmy przede wszystkim o winnice Saint Emilion, a dodatkowo zakochaliśmy się w galicyjskim Albariño (mało o winie, więcej o regionie tu). Zapasy znikały stopniowo przy licznych, miłych kolacjach, długich rozmowach i jeszcze dłuższych wieczorach lub nocach – rekordowo do 7.00 rano! – A. i P., wiecie, że o Was myślę! 🙂
Zapasy uzupełnialiśmy również w Czechach (polecamy enoturystykę na Morawach) i oczywiście na ukochanych Węgrzech, w Egerze i w okolicach Villany (polecamy jeszcze mocniej!).
Z polskimi winami mieliśmy niewiele do czynienia, chociaż nie tak dawno w Hotelu Copernicus w Toruniu mieliśmy okazję spróbować wina Adoria z Zachowic… Wielokrotnie obiecywaliśmy sobie natomiast, że trzeba to zmienić i polskie wina poznać.
Dlatego, gdy otrzymaliśmy zaproszenie na winobranie do Pałacu Mierzęcin wiedzieliśmy od razu, że to coś dla nas! 🙂 Ale jeśli mam być szczera, nie przypuszczaliśmy, że winobranie tak bardzo spodoba się i nam, i Maksowi! Zrywanie winogron, obiad w plenerze, jesienne słońce, spacery i testowanie wina – brzmi jak idealny weekend, co ?:)
Do Mierzęcina w województwie lubuskim dotarliśmy w piątek późnym wieczorem – niestety ominęła nas z tego powodu uroczysta kolacja rozpoczynająca winobranie 🙁 W sobotę od rana plan był stosunkowo napięty – o 10.00 ruszamy całą grupą do winnicy, gdzie czeka nas caaała masa roboty – kilkaset kilogramów winogron do zebrania! Winobranie to dla nas nowość, więc nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, jak to wszystko będzie wyglądać, a przede wszystkim: czy spodoba się Maksowi?
Z Pałacu, w którym mieszkaliśmy, a o którym jeszcze napiszę, ruszyliśmy spacerem do winnicy. Las, piękny park, wybieg dla koni. Sielanka. Gdy dotarliśmy na miejsce, nasz przewodnik – enolog Piotr Stopczyński opowiedział o winnicy i uprawianych odmianach…
Co ciekawe, Pałac Mierzęcin jest jedynym hotelem czy też obiektem turystycznym w Polsce, który posiada własną winnicę, przetwórnię i piwnicę winną, w której leżakują i dojrzewają wina. Co więcej, tutejsza winnica jest jedną z największych w Polsce (ponad 6,5 hektara). Pierwsze krzewy posadzono w 2004 roku, a obecnie jest ich około 27 tysięcy! Uprawia się tutaj aż 19 szczepów, głównie winorośli białych takich jak Pinot Gris, Kerling, Riesling, Seyval Blanc, Gewurztraminer czy Chardonnay oraz czerwonych takich jak Pinot Noir, Rondo i Regent. Podczas winobrania mieliśmy do zebrania również takie odmiany jak Muscat Odesski, Sibera (nasza!), Biona, Bianca czy Merzling…
Wiedza jako tako zdobyta, więc możemy ruszać do działania! Wiaderko, sekator i gumowe rękawiczki to zestaw obowiązkowy. Zabieramy się do roboty! Przewodnik-enolog podzielił nas na kilkuosobowe grupy – każda zbierała określoną odmianę winogron. Nam w udziale przypadła Sibera, z której w polskich warunkach klimatycznych można uzyskać wino typu Riesling… Pierwszy na poszukiwanie winogronek do winka ruszył oczywiście Maks, który za nic w świecie nie chciał oddać swojego wiadra (“To moje wiaderko! Nie zabieraj!”) i dzielnie pomagał – zrywał, nakładał, przekładał, nosił wiadra z zerwanymi winogronami i przesypywał do skrzynek. Zatrudnienie w winnicy ma już jak w banku!
Zabawa przy zbieraniu okazała się ogromną frajdą zarówno dla nas, jak i dla Maksa. Początkowo bałam się, że będzie się nudził, uciekał, interesował się wszystkim wokół, tylko nie zbieraniem. Ale jak się okazuje nie doceniłam swojego “dorosłego” synka 🙂
Gdy już wszystkie jasne winogrona zostały zebrane, przyszła kolej na odmiany Regent i Rondo, z których powstaje wino czerwone. Zarówno podczas obiadu, jak i wieczorem mieliśmy okazję dowiedzieć się, jak smakuje Rondo i możemy powiedzieć, że warto było zbierać, bo wino jest naprawdę godne uwagi. Zresztą nie jest to tylko nasza opinia – oba wina były nagradzane w międzynarodowych konkursach dla winiarzy (Rondo 2009 na ENOEXPO 2012, zaś Regent 2009 w Preszowie na Słowacji w 2013 roku). Zatem polskie winiarstwo odradza się i ma się coraz lepiej.
Gdy winogrona odjechały, my udaliśmy się na zasłużony odpoczynek i jeszcze bardziej zasłużony posiłek. Tutaj wielki plus dla organizatorów: lunch na świeżym powietrzu, w winnicy – marzenie! Wielkie brawa również za zamówienie odpowiedniej, słonecznej pogody. Zjedliśmy pyszną zupę gulaszową z mięsem z dzika, polędwiczki wieprzowe owinięte boczkiem, okonia morskiego z warzywami oraz smakowite, opiekane ziemniaczki. Maks również znalazł dla siebie coś smacznego, czyli makaron kokardki z sosem pomidorowym z tuńczykiem – ewidentnie w jego przelocie!:) W połowie lunchu postanowił jednak udać się do swojego wózka na drzemkę – tak zmęczyła go ciężka praca na roli 🙂
Do obiadu mieliśmy okazję spróbować miejscowych win, do których wyrobu w tym roku udało nam się przyczynić – m.in. delikatnego, owocowego Chardonnay, które chyba smakowało nam najbardziej i postanowiliśmy zabrać je również do domu! 🙂
Zbiory winogron i obiad w winnicy to nie koniec atrakcji. Najedzeni, ruszyliśmy do przetwórni…
W przetwórni poznaliśmy tajniki wytwarzania wina, zobaczyliśmy, jak winogrona lądują w prasie, która wyciska z nich pyszny, kwaskowaty sok. Przyglądaliśmy się, co się dzieje, zarówno z jasnymi winogronami, jak i z ciemnymi. Jasne winogrona, wszystkich zbieranych odmian, poza Kerlingiem, trafiły do prasy razem w celu uzyskania kupażu, czyli wina wieloszczepowego. Jak powiedział enolog, kupaż to największe wyzwanie: uda się czy nie? Będzie dobre czy nie? Okaże się z czasem…
W przypadku ciemnych winogron obserwowaliśmy odszypułkowanie odmian: Regent (około 160 kg) i Rondo (około 280 kg). Co ciekawe, osoby pracujące w przetwórni bez problemu potrafiły odróżnić obie odmiany po ich smaku i wyglądzie, chociaż laikom takim jak my wydawały się identyczne..
Po całym procesie (obniżanie temperatury, klarowanie, analiza parametrów, mieszanie, drożdżowanie, fermentacja), którego Wam szczegółowo nie opiszę, bo specjalistą od wina nie jestem i nie będę go udawać, wina czekają na nas w piwnicy, w jednym z najstarszych budynków w całym kompleksie. Warunki do dojrzewania wina, jak i do spożywania świetne!
Winnica Pałacu Mierzęcin produkuje około 10 tysięcy butelek rocznie, które sprzedawane są tylko na miejscu, więc by ich spróbować warto wybrać się właśnie na winobranie lub na weekendowy relaks, bo troszkę innych rozrywek Pałac również oferuje (o nich wkrótce!).
Nie będę ukrywać, że nie sądziłam, że winobranie tak nam się spodoba. Nie będę też ukrywać, że gdy zobaczyłam na GPS w piątek o 18.00 460 km do przejechania chciałam zwątpić! Cieszę się, że tego nie zrobiłam, bo trasa z Warszawy jest całkiem niezła (dzięki Wam autostrady!), a weekend na miejscu był na pewno tego wart! 🙂
Na winobranie w tym roku się już nie załapiecie, ale zapiszcie sobie w głowie Pałac Mierzęcin na winobranie w roku przyszłym, a ja na pewno Wam jeszcze o tym przypomnę! 🙂 A dlaczego warto tam zajrzeć również w zwykły weekend, zwłaszcza, jeśli macie trochę bliżej niż 460 km? (Poznań!! między innymi do Was mówię!!)…dowiecie się na pewno w najbliższych dniach!
PS. Pałac to też świetne miejsce na wszelkie szkolenia czy konferencje oraz wręcz idealne miejsce na wesele – w bajkowym ogrodzie – mega!
Informacje praktyczne:
Mierzęcin 1
66 -520 Dobiegniew
woj. lubuskie
e-mail: recepcja@palacmierzecin.pl
tel. 95 71 31 500
O pakiecie “Winobranie 2013” możecie przeczytać tu 🙂
7 Comments
Kasia
Potwierdzam w 100% – świetne miejsce nie tylko na winobranie, ale także na wypad na weekend przez cały rok, a organizacji wesela już nie wspomnę 🙂 + bardzo mili ludzie z pasją!!!
Pozdrawiam
http://hotell-me-more.blogspot.com/
Natalia - tasteaway.pl
O tych weekendowych wypadach na pewno jeszcze napiszemy! 🙂 a co do wesela, faktycznie cały ten park w jesiennych czy letnich kolorach wydaje się bajkową scenerią! 🙂 my również pozdrawiamy!:)
Janka
Zdecydowanie duże tak dla rekomendacji. Miejsce na uboczu, można powiedzieć, że jeszcze nie odkryte a potencjał ma ogromny. Nie miałam okazji zbierać winogron ale sprawdzałam ich działanie w pałacowym Grape Spa – bajka, no i oczywiście pod postacią wina. Wspaniała kuchnia, wyborne wina.
Natalia - tasteaway.pl
No właśnie nam nie starczyło czasu na Grape SPA :/ W końcu byliśmy w dwulatkiem 😉 ja generalnie nie przepadam za SPA (wiem dziwne ;)), ale jak zobaczyłam te wszystkie salki, sauny, winne zabiegi to aż mi się zachciało!!:) mam nadzieję jeszcze wrócić! 🙂