O burgerach od Gordona Ramsaya w Las Vegas pierwszy raz usłyszałam od jednej z naszych Czytelniczek na Instagramie. Właśnie planowaliśmy, jak spędzić czas w Las Vegas, gdzie spać i gdzie zjeść, gdy burgery same do mnie przyszły! Nie wystarczyła nam informacja, że warto – klasycznie wyszukaliśmy burgerownię Ramsaya w Google i przejrzeliśmy zdjęcia. Wszystko wyglądało świetnie, więc już wiedzieliśmy, że będzie to jeden z pierwszych punktów w Vegas!
Po śniadaniu opuściliśmy Springdale, tuż przy parku Zion i ruszyliśmy do Sin City 🙂 Gordon Ramsay Burgers znajdziecie w centrum handlowym Planet Hollywood (3667 S Las Vegas Blvd). Są czynni codziennie – od 8.00 do 00.00, a w soboty nawet dłużej – do 2.00. Restaurację znajdziecie tuż obok wejścia znajdującego się niedaleko sławnej Wieży Eiflla przy Las Vegas Strip. Jeśli jak my podróżujecie samochodem, skierujcie się na piętrowy parking Planet Hollywood i ruszajcie do centrum handlowego. Parking jest darmowy dla klientów centrum – przynajmniej tak jest w lutym 2020.
Restauracja jest duża, ale obawiamy się szalonych kolejek. W lutym w porze lunchowej nie ma się czego obawiać – na 4 osobowy stolik czekaliśmy może 10 minut??? W porównaniu do 1,5 godziny oczekiwania na Din Tai Fung w Taipei czy długiego czekania do knajp sushi w Japonii, 10 minut to nic. Dopuszczam jednak możliwość, że w porze kolacji i w lecie chętnych jest więcej – dajcie znać, czy mieliście okazję przetestować!



Co jeść w Gordon Ramsay Burger? Na pewno burgery, ale spróbujcie też sławnych frytek – Truffle Parmesan Fries albo choćby Duck Poppers (16 dolarów). Nigdy nie wiem, jak tłumczyć poppers na polski, ale sami możecie zobaczyć jak wyglądają – trochę jak hiszpańskie croquetas – te zrobione są na bazie sera cheddar, papryczki piquillo i kaczki confit. Do poppersów dostajecie pikantny sos chipotle. Poza poppersami w przystawkach znajdziecie nachos z dodatkami, skrzydełka, hummus czy panierowane onion rings – czyli dominują amerykańskie klasyki, ale po autorsku podkręcone 😉 Najmniej pasuje tu Mezze Platter (17 $) – szaszłyki z jagnięciny, z kurczaka, tzatziki, marynowane ogórki, oliwki, papryka. Przyznam, że nie wybrałabym tej pozycji, gdyby nie Jagoda – dla niej skusiliśmy się na szaszłyki, ale wszystko okazało się bardzo smaczne!


Poza burgerami w menu znajdziecie zupę i 3 sałatki, ale my już lecimy do burgerów. Burgerów i innych kanapek w menu znajdziecie ponad 20. Macie kilkanaście klasycznych burgerów z różnymi dodatkami – np. Stout Burger z “guinness mustard aioli”, serem gruyere, grzybami i chrupiącymi cebulkami czy Hell’s Kitchen Burger z meksykańskim serem Asadero, pieczonymi jalapenos, awokado, pieczonymi pomidorami i jalapeno aioli. My wybieramy Blue Chesseburger – z serem manchego, serem pleśniowym, dżemem figowym, rukolą i pikantnym mayo oraz Truffle Burger – z cypryjskim serem Tremor, bekonem, masłem truflowym, truflowym aioli, jajkiem sadzonym i sałatą Frisse. Ceny burgerów to 16-18 dolarów, ten truflowy jest droższy – 25 dolarów.
W każdym burgerze wnętrze można zamienić na wege przy dopłacie 6 dolarów, ale jest też jeden z założenia wege burger – z wnętrze na bazie Portobello. Ciekawie brzmi też Fish and Crisps Burger, Mediterraenan Burger (z jagnięciną, fetą i tabbouleh) albo Lobster and Shrimp Burger.

Już wspominałam, że z dodatków obowiązkowo Truffle Parmesan Fries (12 dolarów) z domowym ketchuem i truflowym aioli. Tylko UWAGA; są baaaardzo sycące. Możecie też zamówić klasyczne frytki z ketchupem chipotle i ketchupem curry (8 dolarów) lub frytki z batatów z cukrem waniliowym i miodowym jalapeno mayo (9 dolarów).

Dla dzieciaków jest kid burger – czyli mięso i bułka 😉 My takiego zamówiliśmy dla Maksa, Jagoda podjadała z Mezze Platter.
Jak oceniamy wizytę? Trochę obawialiśmy się, że będzie to nadmuchane miejsce, które jest sławne, bo Gordon Ramsay, a jedzenie jest średnie… nic takiego! Jedzenie okazało się naprawdę świetne! Już Mezze Platter okazał się świetnie przygotowaną jagnięciną i idealnie zrobionym kurczakiem z przyjemnymi dodatkami. Po dość wyschniętych nuggetsach, które wcześniej spotykaliśmy na trasie, te szaszłyki były super odmianą! Duck Poppers najpierw zachwyciły sposobem podania – Maks aż szeroko otworzył usta ze zdumienia i nie pozwolił jeść, póki i on nie zrobi zdjęcia ;)) Frytki z parmezanem i truflowym aioli to rozpusta sama w sobie, ale ostrzegam – najlepiej bierzcie jedne na kilka osób – nie da się tego zjeść dużo! 🙂 I główny bohater – burger. IDEAŁ! Pyszne maślane bułki – w środku miękkie, na zewnątrz chrupiące. Świetnie przygotowane mięso -wreszcie dostaliśmy taki stopień wysmażenia, o jaki prosiliśmy! Jedyne, czego mi brakowało w moim Blue Cheeseburger, to figgy jam – prawie go nie czułam, a chyba już wiecie, jak kocham marmoladę figową w roli dodatku 😉
Z deserów zrezygnowaliśmy – nie dalibyśmy już rady 😉 Zwłaszcza, że w dziale desery dominują shake’i. Chyba wolę nie wiedzieć, jakbym skończyła, gdybym te poppersy, frytki i burgera zalała mlecznym shake’iem 😉 Ale jak widać w Ameryce wszystko jest możliwe! 🙂
CENY
Ceny zaskoczyły nas pozytywnie! Niewiele różniły się od miejsc, które odwiedzaliśmy na trasie i wcale nie różniły się od mniej znanych miejscówek, które odwiedzaliśmy w Los Angeles. To tym bardziej znak, że warto 🙂
PODSUMOWUJĄC: IDŹCIE NA BURGERY DO GORDONA! SĄ ŚWIETNE!
Dobra, dobra, burgery, a co z fish & chips? Fish & chips nie znajdziecie w Gordon Ramsay Burger, ale właśnie w Gordon Ramsay Fish & Chips, w LINQ, tuż przy całkiem przyjemnej uliczce, w okolicy Las Vegas Strip oraz hotelu Flamingo. Przyznam, że gdy się tam wybieraliśmy nie doczytałam, że to fast food – myślałam, że zwykła restauracja. Burgery były jednak na tyle dobre, że ryzykujemy! Menu jest krótkie – są zestawy Fish& Chips albo Shrimps & Chips albo Lobster & Chips. My bierzemy 3 zestawy fish & chips. Do każdego możecie wybrać 2 różne sosy – obowiązkowo weźcie sos tatarski (klasyczne połączenie!) i sriracha mayo (pyszny!!!). Napoje są w cenie – nalewacie je z maszyny przy wejściu – jest też do wyboru woda lub niesłodzona herbata. Obok znajdziecie też małe torebeczki z malt vinegar – koniecznie polejcie nim rybę i frytki – my właśnie w tej wersji zakochaliśmy się, gdy byliśmy w Irlandii czy Szkocji. A przecież Gordon jest Szkotem, a wychowywał się w Anglii! Fish & chips w restauracji sygnowanej jego imieniem musi być dobre.. ale tak nie jest: JEST ZNAKOMITE!! Wpadajcie na taki zestaw obowiązkowo 🙂 Myślę, że to będzie jeden z Waszych najsmaczniejszych i najtańszych obiadów w Vegas 🙂



PS. Podczas naszej podróży do Stanów Zjednoczonych i podczas jedzenia burgerów nie tylko u Gordona (chociaż te były najlepsze podczas całej naszej podróży) wspiera nas DINERS CLUB. To właśnie razem z ich kartą mamy ubezpieczenie dla całej rodziny nie tylko na podróż do Stanów, ale również na wszystkie inne! TU możecie przeczytać więcej i zamówić kartę w promocyjnej cenie! 🙂 Jeśli jak my kochacie podróże, na pewno się przyda! 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE:






7 Comments
Aneta KB
Ślinka cieknie na samą myśl 🙂 mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić to miejsce 😀 pozdrawiam 🙂
Natalia
Bardzo polecam! Zdecydowanie nasze najlepsze burgery!!! 🙂
Red
To jest recenzja czy reklama? Odnoszę wrażenie, że to drugie…
Natalia
Naprawdę myślisz, że lokal Gordona Ramsaya w Las Vegas płaci za reklamę na polskim blogu? 🙂 Odbieram jako komplement ;)))) PS. nasi czytelnicy, którzy tam jedli, potwierdzają, że pycha 🙂 polecam samemu spróbować i ocenić 🙂
Grzegorz
Hey, mam pytanie innej beczki, jak wyglądają napiwki w Stanach, ile powinno sie dać, ponieważ osoby pracujące jako kelnerzy nie maja tam. Żadnej opieki i dlatego napiwki są obowiązkowe – pytanie w jakiej kwocie . Btw: super relacja!
Dana
W USA napiwek jest od 10 do 20%. Czasami jesli placisz placisz karta jest opcja wyboru wlasnie 10, 15 lub 20%
Natalia
Hey 🙂 my przez 3 tygodnie nigdy nie spotkaliśmy się z opcją 10 % 🙂 Najmniej 15 🙂