Spis treści
- 1)WIZA i DZIWNE PYTANIA NA LOTNISKU
- 2) POGODA
- 3) CZY NAPRAWDĘ JAK TAAAAK DROGO?
- 4) NO WORRIES
- 5) WIELE SPRAW ZAŁATWISZ SZYBCIEJ NIŻ MYŚLISZ!
- 6) CZASEM CIĘŻKO WYPATRZEĆ KANGURA I KOALE, ALE SĄ MIEJSCA, GDZIE KANGURÓW JEST TAK DUŻO, ŻE CI SPOWSZEDNIEJĄ
- 7) CZASEM TYLKO FISH & CHIPS
- 8) NIE WIDZIELIŚMY ŻADNYCH PAJĄKÓW I WĘŻY, ALE…
- 9) PRAWO JAZDY: POLSKIE CZY MIĘDZYNARODOWE?
- 10) NAŁADUJ MI KOMPUTER!
- Podobne wpisy
Gdy wybieraliśmy się do Australii, nie mieliśmy wiele czasu na przygotowania. Kilka dni wcześniej wróciliśmy z Południowego Tyrolu, wcześniej był weekend w Wiśle, Sri Lanka, Tajlandia, Wietnam… Skupiliśmy się więc głównie na tym, co kluczowe: praniu i przepakowaniu walizek. Ciepłe kurtki znów zostały na wieszaku, a my podobnie jak do Azji wyciągnęliśmy szorty, cienkie sukienki, klapki i okulary przeciwsłoneczne…. I byliśmy prawie gotowi! Pakowanie na wyjazd bez dzieci to zawsze pikuś! Spakowaliśmy się, załatwiliśmy niezbędną wizę i w drogę! W Australii byliśmy krótko i daleko nam do specjalistów, ale jeśli jesteście tak samo zieloni w tym temacie jak my, a jednak gdzieś tam marzą się Wam kangury, plaże, koale i australijska przygoda, te punkty są dla Was! Dla australijskich żółtodziobów! J Takich jak my!
1)WIZA i DZIWNE PYTANIA NA LOTNISKU
Punkt pierwszy i najważniejszy. Bez niego nic więcej nie zdziałacie. Dobra wiadomość nr 1: Wiza jest bezpłatna! Świetnie, bo jeśli podróżujecie np. w trójkę czy czwórkę czasem koszt wiz naprawdę jest spory! Dobra wiadomość nr 2: wypełnienie wniosku i uzyskanie wizy jest bardzo proste – szybko wypełniasz, nie trzeba robić żadnych zdjęć, ot trochę pytań i gotowe. Wnioski można składać za pośrednictwem strony internetowej Ministerstwa ds. Imigracji i Obywatelstwa Australii. Wygoda i zero problemów!
Potwierdzenie uzyskania pozytywnego wyniku aplikacji wizowej przychodzi na maila i to uprawnia Was do wjazdu do Australii. Ja wydrukowałam ten dokument, ale tak naprawdę nikt o niego nie prosił. Informacje dotyczące wydanej wizy i tak są przechowywane są w systemie elektronicznym. Nie zdziwcie się jednak, gdy pomimo wizy, paszportu i niewinnego wyglądu, na lotnisku mocno wypytają Was po co, dlaczego, co tu robicie i gdzie jedziecie. Takie mają procedury! 🙂
2) POGODA
Wbrew pozorom okazało się, że Australia nie oznacza wcale „wieczny upał” 🙂 My zabraliśmy głównie szorty, cienkie koszulki, sukienki, a nagle się okazało, że wieczorami w marcu (czyli australijską jesienią) w Dolinie Barossy jest całkiem chłodno! Bluza, kurtka, koc była absolutnie niezbędna, zwłaszcza przy długich kolacjach. Planując dłuższą podróż sprawdźcie dokładnie prognozę w miejscach, które planujecie odwiedzić – czasem może się okazać, że szorty i klapki to za mało! Tym bardziej warto sprawdzić prognozę, jeśli planujecie przemieszczać się pomiędzy różnymi częściami Australii – wtedy tym bardziej warto być gotowym na różne warunki.
3) CZY NAPRAWDĘ JAK TAAAAK DROGO?
Kolejne „wbrew pozorom” 🙂 Nie wiem jak Wy, ale my żyliśmy w przekonaniu, że Australia jest bardzo droga. Po raz kolejny okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny jak go malują – podobne wrażenie mieliśmy rok temu w Japonii. Ceny w Adelajdzie oraz na Kangaroo Island zdecydowanie nie przerażały. Prawdopodobnie w Sydney jest inaczej, ale z drugiej strony nadal pamiętam komentarz kolegi oburzonego ceną sushi rolek na wynos w Warszawie – u niego w Sydney są tańsze!
4) NO WORRIES
To wyrażenie musicie zapamiętać! J Usłyszycie je wszędzie – w hotelu, w restauracji, w sklepie, w windzie. Zapiszcie je w wyjazdowym słowniku i weźcie sobie do serca wyluzowany australijski styl.
5) WIELE SPRAW ZAŁATWISZ SZYBCIEJ NIŻ MYŚLISZ!
Najbardziej w podróży chyba irytuje nas bezsensowne czekanie i długotrwałe załatwianie pozornie prostych spraw. Wynajem samochodu – czekasz, papiery, dokumenty, kolejka, wszystko trwa i trwa, a TY tracisz czas, a jak jesteś z dziećmi dodatkowo musisz spacyfikować towarzystwo, które właśnie postanowiło roznieść wypożyczalnię w pył. I nagle: AUSTRALIA. Nie mieliśmy okazji przetestować z dziećmi, a szkoda, bo nawet nie zdążyłyby się znudzić! Wynajęcie samochodu w Adelajdzie trwało … 5 minut? Oddanie go na lotnisku… jakieś 2 minuty. No problem i no worries. Wszystko można – szybko, sprawnie, bezproblemowo i z uśmiechem na twarzy! Nie powiem, ile polskich pracowników obsługi klienta wysłałabym do Australii na szkolenia, ale trochę by ich było… 😉
6) CZASEM CIĘŻKO WYPATRZEĆ KANGURA I KOALE, ALE SĄ MIEJSCA, GDZIE KANGURÓW JEST TAK DUŻO, ŻE CI SPOWSZEDNIEJĄ
Gdy ruszyliśmy autokarem z Adelajdy w stronę Barossa Valley, którą zwiedzaliśmy w ramach globalnego eventu Jacob’s Creek, wszyscy szeroko otworzyli oczy i wypatrywali kangurów, ale niestety nic z tego! Podczas 5 dni spędzonych w Adelajdzie i w Barrossa widzieliśmy cudowne krajobrazy, ale kangury pokazały się tylko raz, przez chwilkę, gdy z gracją śmignęły wśród winnic w okolicach Jacob’s Creek Visitor Center. Wszyscy aż wstali z wrażenia… i tyle je widzieliśmy. Na szczęście jednak dotarliśmy na Kangaroo Island (dzięki jednej z Was – dzięki za cynk!) i tam kangurów jest naprawdę sporo! Może nie są obecne wszędzie, ale są trasy, gdzie wylegują się pod niskimi drzewkami jeden obok drugiego, a wieczorami skaczą radośnie i można je podziwiać z okien samochodu lub spacerując w okolicy.
Najłatwiej podziwiać je właśnie o zmroku, bo większość kangurów prowadzi zdecydowanie nocny tryb życia. Wiedzieliście, że obecnie kangurów w Australii jest podobno dwa razy więcej niż mieszkańców?
Kangur kangurem, ale co z koalą? Czy w ogóle jest szansa je spotkać nie w zoo czy w innym widllife park, tylko tak po prostu na ulicy? Na drzewie? 🙂 Znów – Kangaroo Island! To nie jest tak, że są tam wszędzie, ale można zamieszkać np. w domkach na polu kempingowym, gdzie na drzewach bystry obserwator dość szybko wypatrzy zwinięte futrzane kuleczki – to one:) Więcej o Kangaroo Island przeczytacie TU!
7) CZASEM TYLKO FISH & CHIPS
Jak spisuje się Australia kulinarnie? Na to pytanie Wam nie odpowiem, bo za mało jej zjedliśmy. W dużych miastach wybór jest spory, a nawet Adelajda (nieporównywalna z Sydney czy Melbourne) miała tu sushi, tam wietnamskie, tu chińskie, a tam włoskie, a jeszcze obok stoisko z polskimi produktami. Na Kangaroo Island jednak żywiliśmy się głównie fish & chips – to może męczyć, nawet gdy kochacie takie jedzenie ;)… PS. Wcale nie było łatwo wpaść na steka z kangura – spontanicznie na naszej drodze się nie pojawiło się żadne miejsce, które by je serwowało. Być może dlatego, że kangur to trochę jak symbol Australii i jedzenie jego mięsa nie zawsze jest dobrze postrzegane?
8) NIE WIDZIELIŚMY ŻADNYCH PAJĄKÓW I WĘŻY, ALE…
Dziwny punkt? 🙂 Też tak sądzę, ale właśnie o to sporo osób pytało ..:) Nie, nie było żadnych monstrualnych pająków, nie widzieliśmy też węży, ale MSZ podaje to jako jedno z australijskich zagrożeń, więc warto mieć to na uwadze, ale raczej gdy wybieracie się do buszu czy na pustynię. My nie spędzaliśmy czasu tylko w mieście, nie siedzieliśmy w hotelach, spaliśmy w domkach na kempingach na Kangaroo Island, łaziliśmy po winnicach Barossy, leżeliśmy na plażach, piknikowaliśmy – pająki się nigdy nie przyłączyły.
9) PRAWO JAZDY: POLSKIE CZY MIĘDZYNARODOWE?
Powiem Wam szczerze: to chyba zależy od miasta.
Informacje na stronie MSZ początkowo trochę nas zasmuciły, bo przeczytaliśmy: „Do prowadzenia pojazdów konieczne jest międzynarodowe prawo jazdy lub polskie prawo jazdy z tłumaczeniem wykonanym przez uprawnionego tłumacza w Australii, zrzeszonego w NAATI.” Nie mieliśmy ani międzynarodowego, ani tego tłumaczenia- mieliśmy za to kilka dni i bardzo chcieliśmy zrobić sobie mały road trip we dwoje. Nie z wycieczką, nie autobusem, nie kierowcą. W Adelajdzie odwiedziliśmy dwie wypożyczalnie – bodajże Hertz i Budget – bez problemu i bez żadnych pytań wypożyczyliśmy samochód na polskie prawo jazdy. Ale… znajomi, którzy kiedyś wypożyczali samochód w Sydney mówili, że niestety nie było to takie proste – udało mi się w jakiejś, jak to określili, szemranej wypożyczalni – inne żądały międzynarodowego prawa jazdy. Dajcie znać jak Wasze doświadczenia w tym temacie i może dla świętego spokoju – zróbcie przed Australią międzynarodowe prawo jazdy – zwłaszcza, że przyda Wam się też np. na Tajwanie 🙂
Na drogach obowiązuje ruch lewostronny, policji zbyt wiele nie widać 😛
10) NAŁADUJ MI KOMPUTER!
W Australii wtyczki są zupełnie inne niż w krajach, które dotychczasowo odwiedziliśmy. Dodatkowo nawet w dużych, sieciowych hotelach czasem okazywało się, że nie mają adaptera, który pozwoli podłączyć nasz sprzęt do australijskiego kontaktu. Albo inaczej adaptery były, ale wszystkie już wydane gościom i dla nas nic nie zostało… A w dużym sklepie z elektroniką w centrum Adelajdy, adapter był jeden i mogliśmy z niego skorzystać, tylko używając dodatkowo… adaptera z Tajwanu… 😉 Wniosek jest jeden: najlepiej od razu po przylocie wyposażcie się w adapter, zwłaszcza, jeśli naładowanie telefonu czy komputera to dla Was sprawa ważna 🙂
Dajcie znać, co Wy najbardziej zapamiętaliście z Australii i na co zwróciliście uwagę podczas pierwszych dni? Coś Was zaskoczyło? Coś zdziwiło? 🙂
10 Comments
Kamil
Międzynarodowe prawo jazdy obecnie w urzędach dają od ręki 🙂 nie wolno się tylko zbyć “proszę przyjść jutro albo najlepiej pojutrze” to zwykłe lenistwo, a wydania dokumenty trwa kilka minut 😉
Natalia
przydatna info 🙂 My musimy się tematem zainteresować, bo na Tajwanie brak samochodu nieco utrudnił nam zwiedzanie – pomimo, że mają super połączenia kolejowe, by jednak lubimy tę niezależność, którą daje samochód;)
Pantofel w podróży
Cały czas myślę o podróży do Australii i najbardziej czego się obawiam to nie pająki a jednak koszta! Cały czas tkwi we mnie przeświadczenie, że jest tam baaardzo drogo
Natalia
Wiesz co, właśnie nie mieliśmy takiego wrażenia.. ceny były porównywalne do innych kierunków – np. europejskich 🙂 pewnie zależy też od miasta czy regionu, ale wydaje mi się, że nie taki diabeł straszny jak go malują 🙂
Madzix
Cudowna relacja, a co myślicie o pośrednictwie wizowym do Australii, znalazłam u siebie we wro taką ofertę: https://bissole.pl/wizy-do-australii
Halina
Fajne info, zgodne z rzeczywistoscia. Mieszkam tu od 5 lat, wiec mam juz oglad sytuacji. I ujete, co najwazniejsze
Natalia
Ojej, ale mnie cieszy taki komentarz!!! 🙂 My byliśmy tylko 10 dni, więc takie były nasze pierwsze wrażenia:)
Miriam
Australia to dla niektórych raj na ziemi. Innych zniechęcają właśnie pająki, upały, ceny… Podobno jednak bary w Australii są tak tanie, że ludziom mieszkającym tam na stałe bardziej opłaca się jeść na mieście niż gotować – czy to prawda? Jeśli chodzi o mnie, ja bardzo chętnie zobaczyłabym misia koala z bliska! Steku z kangura bym chyba nie zjadła, za bardzo mi szkoda tych przeuroczych stworzeń… Przy okazji zapraszam na bloga podróżniczego https://alplin.pl/.
Natalia
Hey 🙂 To prawda – zobaczenie koali to mega przeżycie 🙂 Co do gotowania, ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie – my byliśmy tylko 10 dni 🙂 Na pewno będziemy kiedyś chcieli wrócić tam z dzieciakami 🙂
Lucas
Australia to przepiękny kraj! Udało mi się spełnić marzenie i odwiedziłem go w zeszłym roku.
Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam do obejrzenia krótkich filmików z Sydney, Blue Mountains i Tasmanii 🙂
http://www.youtube.com/c/LucPics