Spis treści
- 1) GÓRY, WIDOKI, PRZYRODA
- 2) CISZA I SPOKÓJ
- 3) LUDZIE I ICH HISTORIE
- 4) NALEŚNIK GIGANT I CHATA WĘDROWCA
- 5) NIEDŹWIEDZIE PIWO, CZYLI URSA MAIOR
- 6) PLACUSZKI Z WĘDZONYM PSTRĄGIEM W HOTELU CARPATIA
- 7) LOKALNE KOZIE SERY I DZICZYZNA W WILCZEJ JAMIE
- 8) TWÓRCZE WARSZTATY W ZAGRODA MAGIJA
- 9) BIESZCZADZKA KOLEJ LEŚNA
- 10) LEŚNE MINI ZOO W LISZNEJ
- Podobne wpisy
Bieszczady nas zachwyciły, zauroczyły i bardzo szybko sprawiły, że wcale nie chcieliśmy wyjeżdżać i już planujemy wrócić! Może zimą, może wiosną przyszłego roku, może latem, by więcej pospacerować po górach? Kolejny raz przekonaliśmy się, że te najbardziej odległe zakątki są najbardziej magiczne, urokliwe i gdy wczoraj rozmawiałam z moją „amerykańską” siostrą cioteczną o tym, co powinna zobaczyć w Polsce, jednym tchem wymieniłam Podlasie, Suwalszczyznę i Bieszczady. Miejsca najbardziej odmienne, najmniej skażone masową turystyką, plastikowym badziewiem, kebabem i wszechobecnym naciąganiem. Różnicę poczuliśmy tym dosadniej, gdy 3 dni po powrocie z Bieszczad, wylądowaliśmy na przeciwległym końcu Polski i jeździliśmy po kurortach i „kurorcikach” Zachodniopomorskiego… Nie było magii, nie było zachwytów, nie było „Chcę tu wrócić!”. Dlaczego właśnie w Bieszczadach tę magię czuć i dlaczego warto się tam wybrać?
Ja po 4 dniach mam aż 10 powodów. Może dla kogoś to mało, dla mnie po spędzeniu tam zaledwie 4 dni to całkiem sporo. Sporo argumentów za powrotem w tamte strony.
1) GÓRY, WIDOKI, PRZYRODA

wieczorny spacer
Czy to w ogóle trzeba zachwalać? Oczywista oczywistość! Nawet jeśli wybieramy się tylko na krótki spacer, widoki zachwycają. Nam wystarczył spacer do schroniska w Małej Rawce, by poczuć chęć na dalsze górskie wędrówki! Tym razem nie starczyło czasu, ale następnym razem nadrobimy! Sam widok z okien naszego hotelu sprawiał, że po 7 godzinach w samochodzie nastrój poprawił się w 2 minuty! A jak już wybierzecie się na Połoninę Wetlińską, to zachwyt gwarantowany!
Chyba jeszcze bardziej Bieszczady zachwycają zimą – my nie byliśmy, ale niesamowite zdjęcia zimowych i zaśnieżonych Bieszczad możecie zobaczyć na blogu Kołem Się Toczy. Zajrzyjcie koniecznie!

tyyyyle miejsca do biegania
2) CISZA I SPOKÓJ

relaks z dala od wszystkiego
Cisza, spokój, odpoczynek to coś, co niezmiennie fascynuje w Bieszczadach. Pewnie dlatego tyle osób traktuje je niemal jako synonim schronienia czy ucieczki i chowa się tu, gdy potrzebuje czasu tylko dla siebie. Pewnie dlatego to tu najczęściej przybywają osoby, zakochane w górach, które chcą zacząć nowe życie. Małe wioski, wieczorem jedna wielka ciemność, spokój, nie ma hałaśliwych karczm, głośnych dyskotek jak w górskich kurortach w Tatrach. Tu naprawdę można odpocząć od codziennej gonitwy.
3) LUDZIE I ICH HISTORIE
Ludzie są wszędzie. Wszędzie można posłuchać ciekawych historii i spotkać bratnie dusze. Co takiego jest w Bieszczadach, że tutejsze historie jakoś bardziej chwytają za serce? Może to, że każda jedna aż kipi od miłości do tego miejsca? 🙂
4) NALEŚNIK GIGANT I CHATA WĘDROWCA

najlepszy na świecie!
Nie byłabym sobą, gdybym w powodach do odwiedzenia danego miejsca nie dała minimum jednego kulinarnego powodu! Dla mnie największy kulinarny argument za przyjazdem w Bieszczady, a konkretnie do Wetliny to naleśnik gigant w Chacie Wędrowca! Słyszeliśmy o nim długo przed przyjazdem. Nastawiałam się, szykowałam, ślinka mi leciała.. aż zaczęłam się trochę zastanawiać, że może przesadzam? Że może się rozczaruję?? Ale nie! Naleśnik spełnił wszystkie pokładane w nim nadzieje – puchaty niczym racuch, z dużą ilością jagód i śmietany! Cudo! Aha, i niech nie przerazi Was cena (38 zł za naleśnika????), spokojnie wystarczy Wam połówka za 19 zł albo nawet połówka połówki. Jeśli dodamy do tego przeuroczą Chatę Wędrowca, w której naleśnika można spożyć, mamy argument, który ciężko obalić. Tylko pośpieszcie się, bo Chata Wędrowca w obecnej formie działa tylko do końca października, w przyszłym roku wraca w odmienionej. Wierzę, że za rok też będzie to świetne miejsce, tylko BŁAGAM NIE ZABIJAJCIE NALEŚNIKA!!! 🙂
5) NIEDŹWIEDZIE PIWO, CZYLI URSA MAIOR

jak to mówi Maks: “miś trzyma piwo dla Taty”
Wszyscy lubimy regionalne piwa, prawda? A Ursa Maior poza tym, że świetnie smakuje, zachwyca pomysłem, designem, etykietami na butelkach, poetyckimi nazwami. Zachwyca też sama wytwórnia Ursa Maior, którą obowiązkowo trzeba odwiedzić będąc w Bieszczadach. Wypić Deszcz w Cisnej, zjeść czekoladę ze słodem i chmielem i zagryźć preclem.
6) PLACUSZKI Z WĘDZONYM PSTRĄGIEM W HOTELU CARPATIA

kulinarne zaskoczenie
Placuszki-racuszki z wędzonym pstrągiem i karmelizowaną cebulą chyba jako pierwsze awansowały na listę „must eat” w Bieszczadach. Nie spodziewaliśmy się takiej kuchni gdzieś na końcu świata! I wiemy, że nie tylko dla nas placuszki są całkowicie obowiązkowym punktem na bieszczadzkiej mapie. Ciekawe tylko czy nadal są w karcie?
7) LOKALNE KOZIE SERY I DZICZYZNA W WILCZEJ JAMIE

Wilcza Jama w Smolniku
Z kozieradką, z pieprzem, z suszonymi pomidorami i bazylią. Ricotta lub wędzony, wyjmowany z tajemniczej małej wędzarni gdzieś na podwórku. A wiecie, kiedy najlepiej smakują? Kiedy takie miejsca odkrywa się całkiem przypadkiem. My w deszczową niedzielę zapukaliśmy do drzwi położonego na uboczu domu tylko dlatego, że zobaczyliśmy tabliczkę „Kozie Sery. Kozi Wypas”. Jeden z najlepszych momentów! Szukajcie, zaglądajcie, pytajcie! Na kozie sery trafiliśmy, wracając z Wilczej Jamy – restauracji słynącej z dziczyzny. Jeśli macie ochotę na gulasz z sarny, pasztet lub pieczeń z dzika, musicie tam zajrzeć. A jeśli będziecie mieć trochę szczęścia, czasem w okolicy można spotkać wilki!
8) TWÓRCZE WARSZTATY W ZAGRODA MAGIJA

bajkowa Zagroda Magija
Warsztaty fotograficzne, garncarskie, wypiek chleba, zbieranie ziół, malowanie na szkle, warsztaty na temat time lapse’ów… dla każdego coś miłego. Nie wiem jak Wy, ale my uwielbiamy wszelkie tematyczne wyjazdy, weekendy, zbieranie wiśni, winogron, warsztaty kulinarne. Uwielbia je też Maks, bo bardzo chętnie angażuje się we wszystkie aktywności. A poza zajęciami piękna okolica, spokój, cisza i ucieczka od wszelkich problemów.
9) BIESZCZADZKA KOLEJ LEŚNA

jedziemy z Majdanu koło Cisnej do Balnicy
Jeśli jesteście w Bieszczadach z dziećmi, kolejka leśna to punkt obowiązkowy. Kolejka jeździ raz lub dwa dziennie (sprawdźcie wcześniej rozkład!) i wyrusza z Majdanu koło Cisnej. Bieszczadzka kolejka wąskotorowa może poszczycić się dłuuugą historią. Pierwszy parowóz przybył tam w 1898 roku! I chociaż zwykle można spodziewać się tłumów chętnych, dzieciaki są zachwycone. A gdy kolejka już dotrze do Balnicy, na stacji czeka bieszczadzki „street food” – chleb ze smalcem, grillowane kiełbaski, ciasto i pyszne galaretki z owocami!
10) LEŚNE MINI ZOO W LISZNEJ

Maks stale wspomina spotkanie z surykatką

gdyby kózka nie skakała…
Kolejny punkt, który ucieszy każdego dzieciaka! My trafiliśmy do Lisznej tylko dlatego, że źle sprawdziliśmy godzinę odjazdu kolejki! Nie mieliśmy co robić i pani sprzedająca bilety zasugerowała mini zoo. Szliśmy i szliśmy aż wreszcie trafiliśmy. Wejście niepozorne, ale na miejscu naprawdę masa przeróżnych zwierzaków: jelenie, daniele, dziki, szopy, surykatki, szynszyle, przeróżne wiewiórki, pawie, łabędzie, kaczki. Dla dzieci super atrakcja! Dodatkowo w mini zoo można zobaczyć miniaturową bieszczadzką wioskę z malutką cerkwią i drewnianymi chatami. Maksowi spodobała się zdecydowanie mniej niż surykatki i szopy, ale mnie zachwyciła! Podobnie jak droga, którą szliśmy z Majdanu do Lisznej… bajkowa!

bieszczadzka wioska jak dla lalek 😉

cudnie!
A co Was najbardziej kusi w magicznych Bieszczadach? 🙂
#MagiczneBieszczady to projekt, którego celem jest ukazanie niezwykłości tego regionu, piękna natury i historii mieszkańców. W Bieszczadach rozgrywa się akcja nowego serialu “Wataha”, którego premiera odbędzie się 12 października 2014 w HBO. Więcej na stronie: hbo.pl/magicznebieszczady
*post powstał we współpracy z:
32 Comments
Jarek
Śmierdzi komerchą wpis..
Natalia - tasteaway.pl
specyficzny masz zmysł powonienia.. polecam się wybrać w Bieszczady, to zobaczymy czy nadal będziesz tak sądził 😉 pozdrowienia 🙂
stan
Zgodzę się z kolegą Jarkiem. Żadne z przedstawionych w tym artykule miejsc nie pokazuje piękna Bieszczad. Żeby je odkryć trzeba zejść kilka kilometrów w bok od jednej czy drugiej obwodnicy. Zobaczyć cerkwie, ruiny nieistniejących wsi, zobaczyć świeży odcisk przechodzącego niedźwiedzia, wypić wodę ze strumyka, przenocować w ukrytym w zagajniku harcerskim polu namiotowym, spojrzeć z góry na ukraińską kolejkę, przeżyć gwałtowną burzę śnieżną w Wołosatem, poczuć skwar i chłód połonin.
obserwatore.eu
No i oczywiście opuszczone wioski, które najlepiej zwiedzać z mapami WIG:).
Natalia - tasteaway.pl
Ah, to musi być boskie! Nam niestety na wszystko tym razem nie starczyło czasu – trzeba będzie nadrobić!:)
Monika
Warto wybrać się nad Jeziorka Duszatyńskie. Wycieczka dosyć długa i trudna, ale wrażenia… niezapomniane 🙂
Natalia - tasteaway.pl
Wrzuciłam w Google, wyglądają super:) my w Bieszczady na pewno wrócimy, więc wszystko dopiszę na listę 🙂
Patrycja Czerwińska
W Bieszczadach pierwszy (i jak na razie ostatni raz) byłam w gimnazjum. Wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiły, zdecydowanie bardziej wolę morze 😉 Jednak walory smakowe mnie zainteresowały. Jak dotąd oprócz samych gór widziałam jedynie kolejkę 😉
Natalia - tasteaway.pl
Patrycja, w gimnazjum to człowiek ma inne rzeczy w głowie niż Bieszczady 😉 w każdym razie ja jestem tego zdania!:) wiadomo: morze, plaża, imprezy 😉 ale potem myślę, że coraz bardziej się docenia to, co spokojne, magiczne, odmienne 😉 PS. no i ten naleśnik – on smakuje niezależnie czy gimnazjum czy liceum czy 40stka na karku 😉
Gosia
W Bieszczady pierwszy raz wyjechałam z chłopakiem gdy miałam 22 lata. Zakotwiczyliśmy w myczkowieckim campingu. Widok na jezioro i wszechobecna cisza i świetliki. Spacery na kamieniołom czy na źródełko. Wylegiwanie się nad Soliną. Wycieczki na Połoniny i do ukraińskiego Lwowa.
Wróciliśmy tam w kolejne wakacje. Wtedy usłyszeliśmy od Państwa, które zechciało podwieźć turystów, że w “Bieszczady jedzie się tylko raz, potem się już tylko wraca”. Ponownie Myczkowce. Czułam się jak w domu, w którym dawno nie byłam.
Kolejne 2 lata z rzędu zabieraliśmy ze sobą 2 siostrzenice.
Za każdym razem odkrywaliśmy coś nowego.
Niezapomniana Siekierezada w Cisnej. Specjalnie wstawaliśmy o 6 rano żeby PKSem, których tam jak na lekarstwo podjechać na chleb ze smalczykiem i ogóreczkiem.
Myczkowiceki Caritas, Fantasmagoria, Elektrowania na Sanie, Połoniny i przede wszystkim Tarnica, a także stanice harcerskie w Wołosatym.
Widoki zapierające dech w piersiach. Wzruszenie, którego nie da się opisać.
Wróciłam tam w tym roku, po 9 latach z tym samym chłopakiem, który od 10 lat jest moim mężem. Pokazaliśmy Bieszczady niespełna 7 letniemu synkowi. Nic tam się nie zmieniło. Wszystko jest tak jak było. Może turystów jakby mniej. Cisza, spokój, miejsce na zebranie myśli i naładowanie baterii, żeby móc przez resztę roku funkcjonować w tym zwariowanym pomorskim świecie, gdzie pełno jest galerii, marketów i życie kręci się niemożliwym tempie. Bieszczady to magia.
Natalia - tasteaway.pl
Gosia, dzięki za tę piękną historię miłości do Bieszczad 🙂 aż się łezka kręci w oku!!!:) mam nadzieję, że jeszcze wiele razy będziecie wracać i czuć to samo 🙂
Aśka
Dla mnie magia Bieszczad przejawia się w nieco inny sposób. Zamiast smaku pstrąga, z górami kojarzy mi się zwykły pasztet, bo tylko on jest w stanie wytrzymać całodniowe wędrówki po górach i nie stracić swojego sztucznego aromatu. Zamiast hotelu, drewniany domek z kominkiem i stertą drewna w szopie. Jak piwo to tylko w “Bazie ludzi w mgły”, gdzie konie patrzą na ciebie z obrazów, a zdjęcia zostawione tam wiele lat temu, nadal wiszą nad barem. Jak podróż, to autostopem. Wieczory spędzone przy ognisku w akompaniamencie gitary i pijackich pieśni. No i oczywiście konie! Te zwierzęta są w magiczny sposób związane z Bieszczadami. Kocham to miejsce pomimo obdartych pięt po kilkunastu godzinach przemierzania Połonin. 🙂
Natalia - tasteaway.pl
Witaj Aśka! 🙂 myślę, że jak z każdym miejscem, każdy ma swoje osobiste skojarzenia 🙂 Twoje są wyjątkowo piękne, takie właśnie bieszczadzkie, górskie… ja przyznam, że jakoś nigdy nie złapałam bakcyla górskich wędrówek, choć po takich opowieściach rodzi się ochota 🙂 pozdrowienia!!! 🙂
Blaszany Garnuszek
ten naleśnik jest PRZE – PYSZ-NY!!!
u mnie też troszkę o nim:
http://blaszanygarnuszek.blogspot.com/2014/09/bieszczady-moja-nowa-miosc.html
Natalia - tasteaway.pl
Oj naleśnik pycha, prawda!:) trzeba szerzyć jego sławę!:)
Paulina M.
A ja jeszcze nie byłam w Bieszczadach, choć cały czas marzy mi się wypad w góry, gdzie turyście nie wchodzą sobie na głowy… Kocham Pieniny, ale obecnie Szczawnica przypomina jeden z kurortów nadmorskich… :/ W Bieszczady najprawdopodobniej ruszymy w przyszłym roku w wakacje, gdy nasz brzdąc będzie już swobodnie biegał 🙂
Natalia - tasteaway.pl
Hey Paulina!:) Ja byłam pierwszy raz właśnie w zeszłe lato w Bieszczadach 🙂 przyznam, że czuję niedosyt bo byliśmy tylko 4 dni i też musimy wrócić 🙂 a nasz Maks był zachwycony jak mógł sobie właśnie polatać, kamienie pozbierać, itd. 🙂 polecamy bardzo, chociaż nie jesteśmy znawcami Bieszczad 😉 ale to, co zobaczyliśmy i tak wystarczyło, by zauroczyć 🙂
Piotr
Kiedyś pojechałem tam na motorze na długi wekend z kobietą. Do tej pory o niej myślę, bo chciał bym z nią tam wrócić.
Natalia
Brzmi bardzo romantycznie!!!:) Mam nadzieję, że uda Wam się tam razem wrócić!:)
Rafał
Pod Bieszczady-wydaje mi się, że można podpiąć punkty 1-3,natomiast pozostałe to komercja, która wkrada się zawsze i wszędzie. Każdy z nas ma inne postrzeganie świata, inne cele w życiu, oraz odmienne oczekiwania co do odwiedzanych miejsc. Nie znaczy to oczywiście o tym, iż miejsca w pkt 4-10 nie są warte zobaczenia, ależ są i to jak najbardziej!!! Sam/i niejednokrotnie tam bywam/y, jednak z magią Bieszczadów, to według mnie/nas nie mają wiele wspólnego. Magia Bieszczad kryje się w ich dzikości i “niedostępności” . Jak już ktoś napisał, magia, to nie to co znajduje się przy obwodnicy, tylko 1, 3, 10 kilometrów wgłąb wspomnianego obszaru. Długie wędrówki, podczas których możemy natknąć się na grubego zwierza, ptactwo, pozostałości po nieistniejących miejscowościach, przepiękne polany widokowe ze szczytów gór, a także górek ;), które niejednokrotnie zdobywa się na dziko itd…, ale, ale chwila, przecież małego dziecka/i, raczej nie zabierzemy na taki seans po magicznych Bieszczadach, więc co nam pozostaje w takim przypadku, jak nie korzystanie z tych mniej lub bardziej komercyjnych Bieszczadów.
Natalia
Oczywiście przyroda i klimat Bieszczad jest najpiękniejszy, ale jak sam zauważyłeś podróżując z małym dzieckiem też fajnie zapewnić mu inne rozrywki – stąd ten post 🙂 nie tylko dla zapaleńców kochających górskie wędrówki, ale też dla rodziców, którzy chcą różnorodnie spędzić czas… i też dla tych, co lubią coś dobrego zjeść 🙂 nasze dziecko takie przyrodnicze podróże też uwielbia – zwłaszcza teraz, bo już 2 lata minęły od tego postu 🙂 i myślę, że po magiczne Bieszczady w Twoim rozumieniu jeszcze wrócimy 🙂
Rafał
Zachowałem się jak przedszkolak. Często przeszukuję internet… o Bieszczadach i czasem też się udzielam. W tym wypadku kompletnie nie zwróciłem uwagi na to, że jest to blog tematyczny pod tytułem “tasteaway”, a nie pojedynczy wpis o Bieszczadach i dotyczy nie tylko Polski, ale również Europy i świata. Miło było popatrzeć, poczytać i sobie przypomnieć kilka opisanych tu miejsc;). Dzięki.
Mimo wszystko, starałem się być neutralny w swojej opinii- mam nadzieję, że chociaż mi trochę wyszło ;).
Przepraszam za zaśmiecanie forum. Pozdrawiam.
Natalia
Nie ma za co przepraszać! I broń Boże żadne zaśmiecanie 🙂 fajnie jest podyskutować z osobą na poziomie przecież 🙂 tak jak zauważyłeś u nas Bieszczady to element większej całości, piszemy o bardzo wielu miejscach w PL, Europie, na świecie.. wiem też, że czasem nie mamy gigantycznej wiedzy o danym miejscu, takiej jak osoba, która np. wraca tam co roku od lat.. ale z uwagi na to, że sporo osób tu zagląda, myślę, że nawet te bardziej pobieżne artykuły mogą kogoś zachęcić i może ktoś pomyśleć: “O to Bieszczady nie tylko na górskie wyprawy, ale też z dzieckiem? Jadę!” … dziś właśnie takie pytanie dostałam na naszym facebooku 🙂
Lulek
Czy w Bieszczadach można rozbić namiot w dowolnym miejscu?
Natalia
Oj niestety nie potrafię doradzić w tym temacie..
Asia/ LemurPodróżnik
W każdym nie, ale w wielu miejscach tak.
goniafrancuz
JA TRAFIŁAM w Bieszczady po raz pierwszy w 2004 roku, przez przypadek, a potem wracaliśmy rodzinnie kaźdego roku.Wspaniały klimat, pierwsza wycieczka na Tarnicę i do grobu hrabiny, w błocie, bo lało bardzo wtedy w Bieszczadach.Gosia
Natalia
czyli jest miłość 🙂
Martyna
W Bieszczady jeżdżę od 27 lat (teraz mam 28 ;p), pierwszy raz byłam gdy miałam niecały rok i tak przepadłam. Nie wyobrażam sobie urlopu w innym miejscu, a coraz częściej łapię się na tym, że to moje miejsce na ziemi, gdzie chciałabym zostać już na zawsze 😉
Natalia
Może to jakiś pomysł na przyszłość? 🙂
Karolina
Ja tam naleśnika zjadłam całego bez problemu ?