Jako, że w tym roku wakacje mamy dopiero późną jesienią (listopad jest nasz!), a pogoda mocno urlopowa, troszkę cofnę się w czasie… i zapraszam na krótką podróż kulinarną po południowych Włoszech. Troszkę żeśmy zjechali, do niektórych miejsc nawet zdążyliśmy już wrócić, zjedliśmy kilogramy makaronu, pizzy i pewnie tony owoców morza… albo nie – tony makaronu – jego było zdecydowanie najwięcej 🙂

 

Jako radykalna fanka Hiszpanii, na początku podróży byłam odrobinę sceptyczna, bo choć boskie jedzenie i przecież Włochy, to gdzie tapas, sangria, tinto de verano i clara? Gdzie hiszpańska siesta i manana? Gdzie pomarańcze i uliczne fiesty do rana? W końcu gdzie moje ukochane churros con chocolate? I tysiące smaków, zapachów i dźwięków, które z Hiszpanią się kojarzą…?

 

Łukasz wiedział, jak skutecznie przekonać mnie do Włoch, bo na przystawkę zaserwował Positano

 

leżąc na plaży w Positano...

leżąc na plaży w Positano…

 

Niewielka miejscowość, położona na zboczu wzgórza na Wybrzeżu Amalfi, niedaleko Neapolu. Choć dojazd męczący (serpentyny! Uwaga dla wszystkich walczących z chorobą lokomocyjną!), same miasteczko oraz tamtejsze widoki wynagradzają wszelkie niedogodności.

 

pocztówkowe Positano

pocztówkowe Positano

 

Jak pisze Wikipedia, w pierwszej połowie XX wieku Positano było stosunkowo biedną wioską rybacką, aż do lat 50., a zwłaszcza do momentu, gdy John Steinback opisał je w 1953 roku w Harper’s Bazaar słowami:  “It is a dream place that isn’t quite real when you are there and becomes beckoningly real after you have gone.” Dream place? Niewątpliwie! Nie jest tajemnicą, co powiedziałam ja, gdy pierwszy raz zobaczyłam Positano (niech mój cytat będzie tuż obok Steinbacka ;)): “Jeśli tu mnie przywozisz na zwykłą wycieczkę, gdzie mnie zabierzesz na zaręczyny?” 🙂 Wysoko postawił sobie chłopak poprzeczkę! 😉 Ale wróćmy do Positano…

 

dream place

Obecnie Positano przyciąga całkiem sporo turystów, zwłaszcza Amerykanów. Być może właśnie dlatego należy do miejsc stosunkowo drogich, ale warto tam zajrzeć choćby na dzień czy dwa!

Gdzie jeść? Ostatnio, gdy zajrzeliśmy do Positano w kwietniu, na święta wielkanocne, pogoda była barowa, więc sprawdziliśmy całkiem sporo restauracji. Na pewno warto zajrzeć do:

 

1) Caffe Positano

 

Zlokalizowane stosunkowo wysoko, z cudownym widokiem (fajnie zaznaczyli lokalizację na stronie!). Na początek mix przystawek najlepiej i del mare (rybnych), i de la tierra (nie rybnych):

 

cukinia w delikatnej tempurze, krokiety i rozpływająca się w ustach mozzarella

cukinia w tempurze, krokiety, szynka parmeńska i rozpływająca się w ustach mozzarella

dla wielbicieli ryb i owoców morza

dla wielbicieli ryb i owoców morza – zestaw przystawek del mare

 

kto ma ochotę, bo mi aż burczy w brzuchu...

Całkiem blisko Caffe Positano znajdziecie kolejne miejsce warte uwagi:

 

2) Da Vincenzo

 

Na Viale Pasitea 178, uznawane za jedną najlepszych restauracji w Positano… Wspaniałe owoce morza i boskie ravioli.

 

smakowity szaszłyk z ośmiornicy

smakowity szaszłyk z ośmiornicy

jedna z lepszych frittur, jakie jedliśmy

jedna z lepszych frittur, jakie jedliśmy

ravioli z ricottą - niebo w gębie

ravioli z ricottą, pomidorami i bazylią – niebo w gębie

 

3) Next2

 

Jeśli macie ochotę na coś bardziej… luksusowego, wykwintnego, bardziej, jak mówią Hiszpanie, pijo, zajrzyjcie do  Next 2. Dotarcie do restauracji wymaga małej wspinaczki (Viale Pasitea 242), ale dopracowane w każdym szczególe wnętrze i potrawy zapewnią niemal kulinarny orgazm. Co na przykład? Zupa krem z ośmiornicą, a na deser semifreddo..

 

zupka z ośmiornicą

marzenie

4) Saraceno d’Oro

 

Jeśli natomiast macie ochotę na bardziej swojską atmosferę, warto zajrzeć do Saraceno d’Oro. Domowy klimat, proste, ale pyszne makarony, drewniane stoły, niezobowiązująca atmosfera rodzinnego ciepła.

 

 

Co jeszcze poza Positano urzekło nas na południu Włoch?

 

Mnie na pewno Trani – w Apulii, w okolicach Bari. W moich wspomnieniach białe miasteczko, spokojne za dnia, tętniące życiem w sobotni wieczór, port i pyszne jedzenie w rozsądnych cenach.

 

spokój

port

 

Potem Gallipoli w Lecce, Apulia, na samym końcu “obcasa”. Miasteczko składa się z dwóch części: nowoczesnej, która nawet posiada wieżowiec (w ogóle nie pasujący do całości) oraz tej właściwej, starszej, gdzie czas jakby się zatrzymał – leciwe Włoszki siedzą przed drzwiami i plotkują, a panowie w swoim gronie grają w karty. Porady “Szukajcie signiory Marioliny” na nasze pytania o nocleg tylko spotęgowały wrażenie, że cofnęliśmy się nieco w czasie 🙂 Do Gallipoli wróciliśmy latem 2018 – TU znajdziecie nasze wrażenia i świetne miejsce na nocleg, a TU miejsca, w których warto zjeść.

 

rybacy gallipoli

rybacy w Gallipoli

 

W Gallipoli wspaniale smakowała pasta z rybą (np. miecznikiem) i pomidorami. Boskie połączenie, bardzo częste na południu Włoch.

 

ślinka cieknie...

ślinka cieknie…

 

We wspomnieniach zapisało się jeszcze kilka miejsc i jeszcze więcej smaków. Scilla, Tropea, Cefalu na Sycylii… wspaniałe miejsca i cudowna włoska kuchnia. Ale na dziś starczy, nie będę siebie i Was więcej “torturować” tymi widokami, a w ramach substytutu  chyba zrobię dziś pastę z pomidorami, anchois i tuńczykiem 🙂 Smacznego dnia!