Kontynuując gruziński tydzień, dziś udamy się do stolicy! Nie można zwiedzać Gruzji, nie zaglądając do Tbilisi. My spędziliśmy na miejscu 3 noce: jeden dzień poświęciliśmy na zwiedzanie miasta (mało, ale nie mieliśmy innego wyjścia), drugi na wycieczkę do położonego 100 km dalej miasta zakochanych Signagi oraz kompleksu klasztornego Dawid Garedża na niemal pustynnych terenach graniczących z Azerbejdżanem. Trzeciego dnia wracając już do Kutaisi (lotnisko), zwiedziliśmy okolice stolicy… Co zatem robić, zobaczyć i gdzie pojechać, będąc w Tbilisi?
Tbilisi jest niewątpliwie różnorodne i fascynujące. To jedno z najstarszych miast na świecie – naukowcy podejrzewają, że ludzie żyli tu już około 5000 lat temu, w skalnych jaskiniach na brzegach rzeki Mtkwari. Miasto położone nad rzeką, częściowo na wzgórzach wygląda bardzo malowniczo już na pierwszy rzut oka. Tbilisi ma około 1,5 mln mieszkańców. Kolejne pod względem wielkości Kutaisi – 200 tys. Różnica między miastami jest kolosalna, oczywiście na korzyść stolicy.
My do Tbilisi dotarliśmy w nocy, po długiej, 5-godzinnej podróży z Batumi. Oczekiwaliśmy autostrady (lub przynajmniej duużej drogi) łączącej kluczowe miasta, czyli Batumi, Kutaisi oraz Tbilisi. Niestety troszkę się przeliczyliśmy – większość trasy między Kutaisi, a stolicą to gehenna – kręte, dziurawe, jednopasmowe drogi i tiry. Jeśli dodać, że ten odcinek pokonywaliśmy już po ciemku i z Maksem narzekającym na bolący brzuszek (prawdopodobnie efekt ciągłego podskakiwania na nierównej drodze), wiadomo: łatwo nie było. Tbilisi przywitało nas oświetlonymi ulicami, interesującymi budynkami i niestety stosunkowo drogimi hotelami…
Pierwszą noc spędziliśmy w przyjemnym Betsy’s Hotel z cudownym widokiem na miasto. Śniadanie na tarasie – bajka! Niestety jednak z uwagi na brak miejsc w Betsy’s, na pozostałe noce przenieśliśmy się do Hotelu River Side, jak sama nazwa wskazuje tuż nad rzeką, którego poszukiwanie zajęło nam ok. 50 minut, pomimo prób uzyskania informacji u kilku osób, w tym 3 taksówkarzy!
Hotel nieco zalatuje PRLem, ale lokalizacja jest bardzo dobra, blisko do głównej, najbardziej reprezentacyjnej alei Szoty Rustawelego i Placu Wolności, blisko na stare miasto, nad rzeką przyzwoita restauracja oraz mały targ pamiątek i staroci… Ruszyliśmy zatem na starówkę! Idąc wzdłuż rzeki możemy podziwiać Pałac Prezydencki na przeciwnym brzegu, z kopułą przypominającą warszawskie centrum handlowe Blue City ;). W okolicach Pałacu znajdziemy też nowoczesny Park Europejski z placem zabaw i tańczącymi fontannami wieczorem – idealne, gdy podróżujecie z dzieckiem: nagródka dla malucha po całym dniu zwiedzania 😉
Na starówkę najlepiej dostać się, wdrapując się na Most Pokoju. Nie bez kozery mówię o wdrapywaniu – brak windy i podjazdu, więc konieczność dźwigania wózka + jego lokatora = wdrapywanie 🙂 Most Pokoju jest nowoczesny, a jak głosi przewodnik miejscowi mówią o nim żartobliwie “podpaska” – coś w tym jest 🙂 Mi osobiście przypomniał jeden z mostów w moim ukochanym Bilbao, więc od razu go polubiłam!
Na starówce na pewno warto pospacerować uliczkami, usiąść przy piwku i chaczapuri oraz oczywiście zobaczyć katedrę Sioni, główny punkt na mapie religijnej. W katedrze przechowywane jest najbardziej cenna relikwia gruzińskiego Kościoła, czyli krzyż świętej Nino. Legenda głosi, że Chrystus ukazał się świętej Nino i wysłał ją na Kaukaz, by nawracała pogan. W dawnej Iberii, na dworze króla Miriana III, święta w cudowny sposób uzdrowiła jego chorą żonę, a w ramach podziękowań Gruzja w 337 roku przyjęła chrześcijaństwo…
Idąc dalej powolnym spacerkiem, bodajże ulicą Kote Afkazi, pełną jadłodajni, lodziarni (lody i kawa mrożona w Luca Polare do spróbowania!) i innych atrakcji przejdziemy ze starówki i uliczek “knajpianych” do najbardziej reprezentacyjnego placu miasta – Placu Wolności, od którego odchodzi długa i przestronna aleja Szoty Rustawelego, gruzińskiego poety, autora epopei narodowej. BTW – w każdym gruzińskim mieście najładniejsza aleja to prawie na pewno aleja Rustawelego 😉 Tak jak we Włoszech Via Garibaldi, w Portugalii rua Vasco da Gama, a w Hiszpanii Gran Via 🙂
Przy niej zebrały się wszystkie najważniejsze budynki: majestatyczny, Parlament, muzea (m.in. Muzeum Narodowe i Muzeum Sztuki Gruzji), kościół Kaszweti, Teatr im. Szoty Rustawelego czy Opera. Ulica w dużej mierze przypomina aleje rodem z Paryża czy Madrytu i niewątpliwie pokazuje nam inną Gruzję, podobnie jak wspomniany wcześniej Plac…. Przy Placu, wcześniej noszącym dumną imię towarzysza Lenina, znajdziemy ratusz, pomnik św. Jerzego (wcześniej w tym miejscu stał właśnie pomnik Lenina), luksusowy Marriot i jeszcze bardziej luksusowe Burberry 😉
Gdy odejdziemy dalej od centrum miasta, znajdziemy również inne Tbilisi, nieco styrane i dotknięte upływem czasu, ale bardzo klimatyczne…
Wieczorami spaceruje się po Tbilisi równie miło, można posiedzieć z gruzińskim piwkiem na jednej z uliczek starówki lub zasiąść w restauracji, racząc się chinkali. Jak już wspominałam, malucha zabierzcie do Parku Europejskiego na pokaz tańczących fontann i plac zabaw, na którym nawet o 21 szaleją dzieci 🙂 Lubię to!
Tbilisi bardzo nam się spodobało. To miejsce przyjemne, sympatyczne, takie “do życia”, bardzo dobrze się tam czuliśmy i na pewno warto tam zajrzeć. To, co ja na pewno zapamiętam na długo to poza smakiem chinkali w jednej z miejscowych restauracji, to pomnik Matki Gruzji górujący nad miastem. Postać w jednej ręce trzyma kielich z winem, którym częstuje przyjaciół, w drugiej miecz, którym broni się przed wrogami. Matka Gruzja podobno ma oddawać charakter Gruzinów – my na szczęście spotkaliśmy tylko tych sympatycznych, nawet jeśli bez owego kielicha wina w ręku 🙂
Co robić w okolicy Tbilisi? Proponujemy wycieczkę do Mcchety, Upliscyche i Gori. My podróżowaliśmy samochodem, więc wszystkie miejsca zwiedziliśmy wracając do Kutaisi. Zaczynamy od Mcchety, bo najbliżej od stolicy…
MCCHETA – 25 km od TBLISI
Mccheta (Mtskheta), około 25 km od Tblisi, dawna stolica Gruzji, od 1994 roku na Liście UNESCO. Obecnie niewielkie miasteczko, urocze na krótki spacer, zakup suwenirów, być może obiadek, na pewno obejrzenie katedry Sweti Cchoweli, najwyższej w Gruzji, a jak czas pozwoli również monasterów Dżwari i Samtawro. Nam niestety nie pozwolił, bo czekała nas dłuuuga droga, ale i tak było warto zajrzeć do Mcchety.
UPLISCYCHE
Jeszcze bardziej niż Mccheta spodobało nam się skalne miasto Upliscyche (od Mcchety około 60 km, w pobliżu Gori). Upliscyche zamieszkałe było już w czasach prehistorycznych, a do XII wieku stanowiło ważny ośrodek handlowy. Skalne miasto jest cudownie położone – gdy wdrapiemy się na szczyt, czekają na nas bajeczne widoki, a i Maksowi spodobała się wspinaczka po skałach.
GORI
Naszym ostatnim przystankiem na trasie Tbilisi-Kutaisi było Gori, znane głównie z tego, że właśnie tam urodził się najbardziej znany Gruzin, czyli Stalin.
Samo miasto nie jest szczególnie interesujące, więc niemal wszyscy zwiedzający zmierzają w stronę “pamiątek” po Stalinie. Niestety nie zobaczymy już pomnika wodza, który jeszcze do 2010 roku stał przed ratuszem w Gori, bo wcześniej mieszkańcy skutecznie bronili go przed zburzeniem, ale bez trudu znajdziemy ogromne i monumentalne muzeum. Nam niestety nie udało się wejść do środka – do Gori dotarliśmy podczas prawosławnej Wielkanocy, więc byliśmy przekonani, że muzeum jest zamknięte i nie staraliśmy się dotrzeć na miejsce przed godziną zamknięcia. Finał był taki, że się spóźniliśmy. Niemniej muzeum otoczone jest parkiem, otwartym, w którym możemy poczuć przedsmak klimatu, jaki panuje wewnątrz…
Do obejrzenia w ogrodzie oczywiście pomnik Stalina, pociąg, który podróżował m.in. na konferencję jałtańską (podobno bał się latać!) oraz domek, w którym mieszkał Stalin wraz z rodzicami. Wiejska chatka, ukryta pod monumentalnym zadaszeniem rodzi stosunkowo groteskowe wrażenie…
Do samego muzeum udało nam się jedynie zajrzeć przez szybkę. Pomimo prób dogadania się, strażnicy byli bezlitośni 🙂 Wielkość muzeum jest porażająca, a spojrzenie przez szybę na schody, z których spogląda na nas ogromny pomnik towarzysza Stalina sprawia, że przy następnej wizycie w Gruzji (a na pewno taka będzie!), odwiedzimy Gori ponownie!
Z obserwacji pobocznych: w okolicy muzeum znajdziemy tłum taksówek (nic dziwnego, przecież to główny point of interest w Gori), ale również najbardziej luksusową toaletę, jaką spotkaliśmy w całej Gruzji – ze zautomatyzowanym wejściem, na żeton. Wow! Przypadek ? 🙂
Z Gori ruszyliśmy już do Kutaisi, ponownie dłuuugą i krętą drogą.. Miłego czytania, a potem zwiedzania!
Jeśli komuś zabrakło dziś potraw, na koniec chinkali w jednej z restauracyjek w Mccheta… apetycznie wygrzewają się na słońcu, a do nich gruzińska sałatka, oczywiście obowiązkowo z orzechami włoskimi! Smacznego!
5 Comments
Łukasz
No właśnie podróżujecie z dzieckiem. Moi znajomi to porzucili kiedy im się urodziło maleństwo, które notabene ma już 4 lata. jak dajecie sobie radę z dzieckiem?
Natalia - tasteaway.pl
No niestety chyba tak jest, że wiele osób porzuca podróże, gdy rodzi im się dziecko. Znamy jednak też takich, którzy nadal podróżują i my postanowiliśmy zrobić tak samo 🙂 poszło nadzwyczaj dobrze 🙂 Nasz maluch ma już tyle podróży na koncie, że pewnie obdzieliłby nimi paru dorosłych 🙂 Nie mamy żadnych negatywnych wrażeń (kiedyś go pogryzły komary, kiedyś dostał zapalenia ucha, ale to może się zdarzyć i w Polsce), same pozytywne i każdemu polecamy podróżowanie z dzieckiem 😉
oczywiście czasem jest bardziej męczące – nie można po nieprzespanej nocy, położyć się w dzień na 4 godziny, by odespać, czy imprezować do 4 rano, ale tyyyyle jest innych plusów z poznawania świata z maluchem!:) i oczywiście plusów, że my realizujemy swoje pasje 😉
dren
Muzeum stalina nie jest warte obejzenia, strata czasu i pieniedzy natomiast miasto skalne rowniez glowy nie urywa, nie ma co nakrecac ludzi beda zawiedzeni
Natalia - tasteaway.pl
to chyba zależy od indywidualnych zainteresowań 😉 nam miasto skalne bardzo się podobało, do tego również piękny widok na okolicę – może wrażenia nie były tak zachwycające jak w przypadku Dawid Garedża, ale też nie każdy, będąc w Gruzji, zapuści się aż tam. Do Upliscyche jest blisko z Tbilisi i moim zdaniem warto. Podobało się też naszemu dwuletniemu synkowi – świetna wspinaczka. Dlaczego innym ma się nie spodobać? 🙂
Co do Muzeum Stalina, to również wedle gustu. Mnie takie miejsca fascynują, trochę inny świat, ślad przeszłości -tak jak pomnik Lenina w Hanoi. Jeśli kogoś to nie interesuje, nie jedzie. My pokazujemy co wg nas warto, oczywiście nie każdy musi się zgadzać, ale nie każdy też musi się zgadzać z Tobą, że nie warto ;)) Jakie Ty miejsca w Gruzji polecasz? 🙂
Antyrezim!!
A czy do muzeum hitlera tez bys sie wybrala oraz ludzi do tego zachecala?? O zgrozo jak mozna sie fascynowac najwiekszym w historii ludzkosci zbrodniarzem stalinem??? LUDZIOM W GLOWACH SIE PIEPSZY