W ostatnich latach Warszawa bardzo łaskawie traktuje wszystkich foodies. Powstaje coraz więcej nowych miejsc – restauracji, knajp, knajpeczek, a pomysły na nie i ich kuchnię są coraz ciekawsze! Nikogo nie dziwią liczne już na ulicach Warszawy bary z pierożkami dim sum, chociaż pierwszy pojawił się styczniu 2014 roku i wywołał wtedy nie mały szał. Coraz więcej jest miejsc, które oferują bardzo wąską specjalizację i na tym wygrywają. Czy Flambeerii się to uda?

 

 Le tarte flambee, w których specjalizuje się Flambeeria, to danie alzackie, a my zdecydowanie bardziej znamy je pod nazwą flammkuchen lub flammekueche. Po raz pierwszy spotkaliśmy je w niemieckim Wiesbaden, gdy w sierpniu 2011 roku odwiedzaliśmy tam znajomych. Był to początek naszej wielkiej podróży z 2,5 miesięcznym Maksem, a w Wiesbaden odbywał się właśnie doroczny Weinfest, czyli festiwal wina. Poza winem w licznych budkach i straganikach może było zakupić niemieckie przysmaki uliczne: bratwursty, currywurty i właśnie… flammkucheny! Na pierwszy rzut oka to cienkie placki z różnymi dodatkami. Te tradycyjne przyrządzane ze śmietaną, boczkiem i cebulą, ale obok z rukolą, suszonym pomidorami, szynką. Flammkucheny dla mnie były wtedy główną kulinarną rozrywką, bo jako matka karmiąca z Weinfestu korzystać raczej nie mogłam 😉 Ponownie spotkaliśmy tarte flambee podczas pobytu w Nadrenii i … teraz w Warszawie!

 

We Flambeerii na Emili Plater mamy tylko tarte flambee i dwie sałatki. Wszystkie rodzaje nas kuszą… no może najmniej ta tradycyjna z cebulą, boczkiem i oczywiście creme fraiche, który jest podstawowym składnikiem wszystkich propozycji. Rozważamy tarte z plastrami cukinii, kozim serem i rukolą (23 zł), z gorgonzolą, świeżą gruszką i kwiatami lawendy (23 zł), ale finalnie wybieramy tę z ziemniakami, białą kiełbasą, świeżym rozmarynem i słodką cebulą (21 zł) oraz z chorizo, krewetkami, rukolą i papryką chili (25 zł).

 

tarte flambee, flammkuchen, Flambeeria, flammkuchen

creme fraiche, ziemniaki, biała kiełbasa, świeży rozmaryn, słodka cebula

 

Na nasz lunch czekamy dość długo, bo w knajpce jest kilka osób, a piec ma ograniczoną pojemność, więc uwaga: nie zawsze w Flambeerii traficie na szybki lunch. Widzimy jak kolejne wyjmowane są z opalanego drewnem pieca i wreszcie nadchodzą nasze! Przyjemnie wyglądają na drewnianych deskach! A jeszcze lepiej smakują! Obie! Łukasz woli chorizo i krewetki, bo drażni go spora ilość rozmarynu, ale mi ta z ziemniakami i białą kiełbasą smakuje bardzo i jest dość pożywna! Chorizo, krewetki, rukola wydaje się nieco lżejsza, choć składników również jest sporo. Czy na duży głód jedna tarte flambee wystarczy? Czasem może być ciężko, to przestroga zwłaszcza dla panów 😉 Domówcie wtedy sałatkę lub, w porze lunchu, zupę! A na deser można zjeść tarte flambee z creme fraiche, jabłkami, cynamonem i brązowym cukrem! 🙂 Moim zdaniem również brzmi świetnie!

 

PS. Plus dla Flambeerii za darmowe karafki wody podawane do jedzenia! W Warszawie to jednak cały czas wyróżnik, a nie standard. Fajnie, że o tym pomyśleli!

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

 

FLAMBEERIA

ul. Hoża 61 (wejście od Emilii Plater)

tel. +48 730 267 772

email: info@flambeeria.pl

godziny otwarcia:

pon – 9-21.00

wt – czw 9-22.00

pt 9-23.00

sob 12 – 23.00

nd 12-21.00