Południowy Tyrol to miejsce, które mocno kusi. Kusi przepięknymi widokami, możliwościami dla narciarzy, kuchnią, w której silne są wpływy włoskie, ale również alpejskie. Nie będę ukrywać, że zawsze jeżdżąc ze znajomymi na narty do Austrii, marzyłam o nartach we Włoszech właśnie z uwagi na tutejsze jedzenie. A potem schowałam troszkę te marzenia na półkę, bo splot różnych okoliczności sprawił, że prawie od 5 lat nie miałam na sobie nart!

Wcześniej jeździłam stosunkowo systematycznie, chociaż zwykle raz na sezon lub nawet raz na 2 sezony. Narty kojarzą mi się chyba z samymi przyjemnościami, bo niezmiennie przypominają mi o pierwszych chwilach na stoku, gdzieś pod Nowym Targiem,  z moją przyjaciółką, o obozie w Białce Tatrzańskiej i narciarskich zmaganiach mojego Taty czy o początku innej przyjaźni gdzieś pomiędzy zjazdem, a wyciągiem krzesełkowym w Austrii … O rozmowach, o przerwach na smażony ser (w Czechach), wielkiego słodkiego knedla z waniliowym sosem, makiem i cynamonem (w Austrii) czy na oscypka z żurawiną (w Zakopanem)… O najpiękniejszych widokach, zaśnieżonych choinkach i zakwasach po całym dniu jazdy… O błękitnym niebie, słońcu i dużej ilości śniegu…

 

Same miłe chwile, a jednak narty troszkę czasu spędziły rzucone w kąt, bo w zimie polubiliśmy egzotyczne podróże, bo Łukasz na nartach nie jeździ (przepraszam: nie jeździł aż do ostatniego piątku! :)), bo ciąża, bo niemowlak, bo maluch na pokładzie..

Aż wreszcie nadszedł 2014 i trochę spontanicznie okazało się, że czekają nas aż dwa narciarskie wyjazdy! Pierwszy raz zatem po 5 latach zakładam buty narciarskie, wpinam narty, chwytam kijki i ruszam na stok! 🙂 Miejsce akcji: Południowy Tyrol.

 

Południowy Tyrol, narty, Giro delle CIme

zaczynamy dzień na 30-kilometrowej trasie Giro delle Cime

Południowy Tyrol, czyli Südtirol to najbardziej wysunięta na północ prowincja Włoch. To położenie zapewnia miejscu szczególny charakter, który łączy wpływy austriackie i włoskie. Czasem nawet zapominamy, gdzie jesteśmy, bo raz słyszymy koło siebie język włoski, a raz niemiecki. Np. w San Candido, w którym nocujemy dla około 85% mieszkańców językiem ojczystym jest niemiecki, a tylko dla 15% włoski! W sklepie czy restauracji tracę rozeznanie, w jakim języku mówić, więc finalnie wychodzi z tego angielski z elementami włoskiego. Niemieckiego i tak nie znam.

Tutejsze miasteczka przypominają te w Austrii, ale w kuchni zdecydowanie widać i czuć wpływy włoskie (i to mnie cieszy!). Gdziekolwiek usiądziemy na obiad czy kolację, znajdziemy w karcie tagliatelle, ravioli, tortelloni czy gniocchi! Raj dla każdego smakosza, choć niewątpliwie tutejsza odsłona kuchni włoskiej bardzo różni się od tej, jaką znamy z południa kraju. Również jeden z czołowych produktów regionu, czyli speck to połączenie wpływów alpejskich i włoskich –  więcej o nim i o innych przysmakach regionu napiszemy już w oddzielnym wpisie.

 

speck, Południowy Tyrol, kuchnia włoska

speck i korniszony – podstawowa przystawka

tortelloni, Południowy Tyrol

tortelloni z serem i papryką na carpaccio z kaczki – takie cuda w zwykłej knajpie na stoku!

Kuchnia miała być na końcu tego wpisu, ale oczywiście wyszło inaczej i nie mogłam się powstrzymać 🙂 Sama okolica jest cudna – zachwycają widoki, zachwycają trasy narciarskie, ich organizacja, nowoczesne rozwiązania, zachwycają malutkie, urocze miasteczka jak chociażby San Candido/Innichen, które jest naszą bazą wypadową.

 

San Candido, Południowy Tyrol

San Candido wieczorową porą – w tle jedna z popularnych śnieżnych rzeźb

Z San Candido stosunkowo blisko i na Kronplatz, czyli jeden z najbardziej znanych ośrodków narciarskich we Włoszech, i niedaleko chociażby do Versciaco, gdzie rozpoczynamy 30-kilometrowe Giro delle Cime. O Południowym Tyrolu z perspektywy narciarza również jeszcze napiszę – na razie zostawiam Was ze zdjęciami – tak na pobudzenie apetytu 🙂 Nie tylko na makarony, speck i tiramisu, ale również na sportowe, zimowe zmagania właśnie tutaj! 🙂

 

Południowy Tyrol, Kronplatz

let’s go!

Kronplatz, Południowy Tyrol

czas na przerwę!

Więcej wkrótce!  Za mną wczesna pobudka, jakieś 25 km przemierzonych na nartach (największa radość, ale jak się po takim wysiłku fizycznym na świeżym powietrzu wieczorem spać chce!!! :)) i lekcja gotowania jednego z miejscowych przysmaków… Dobranoc zatem! 🙂

*post powstał we współpracy z regionem Południowy Tyrol