O Pepe in Grani Łukasz najpierw usłyszał od Paolo, szefa kuchni w Le Chalet w Murzasichlu. To on donosił, że to wcale nie w samym Neapolu, ale w małym, niewyróżniającym się niczym Caiazzo można zjeść najlepszą pizzę na świecie. A jako, że ufamy mu w temacie włoskiego jedzenia w 100%, to miejsce od razu mieliśmy na liście.
Caiazzo, położone ok. godziny samochodem od Neapolu, było cichym, sennym miasteczkiem. Nic specjalnego. Przyjemny widok na okolicę, stare, wąskie uliczki, ale jeśli masz niedaleko Neapol, Positano czy Amalfi, Caiazzo to taki brzydki, nieciekawy kuzyn. Sporo się zmieniło od 2005 roku. To właśnie tu Franco Pepe otworzył swoją niesamowitą pizzerię Pepe in Grani. Jak wielu włoskich specjalistów od pizzy, Franco w świecie pizzy dorastał. Jego dziadek piekł chleby – to właśnie w Caiazzo w 1931 roku otworzył piekarnię, a ojciec, Stefano, prowadził pizzerię. Mały Franco widział wielokrotnie jak tata poza robieniem pizzy, podchodził do gości, rozmawiał z nimi, dopytywał. Dlaczego Franco wybrał senne Caiazzo, a nie Neapol? Właśnie z uwagi na rodzinną historię!
Teraz foodies z całych Włoch i też z wielu miejsc na świecie odwiedzają Caiazzo, by spróbować pizzy Pepe in Grani i zobaczyć to niesamowite miejsce. Co jest takiego wow w tej pizzy i w tym miejscu?
Zaczniemy od miejsca. Jeśli oglądaliście nasze instastory, mogliście zobaczyć, że Pepe in Grani to kilka pięter i kilka sal. Różnych i o różnych funkcjach. Są te bardziej codziennie, jak w każdej restauracji, ale też mają swoje bajery – np. w sali na górze, na ścianie wyświetlane jest na żywo, jak na dole robiona jest pizza. Niby zatem nie siedzisz przy otwartej kuchni, ale i tak możesz śledzić każdy ruch pizzaiolo. Na piętrze jest też jedna sala z niesamowitym rozwiązaniem. Spoglądając przez szklany stół, możesz zobaczyć, jak powstaje pizza piętro niżej. Wrażenie wow! Na górze są jeszcze sale indywidualne – jak wyjaśniła nam obsługa, to tam jest najmniejsza pizzeria świata. Piec na pizzę, stanowisko dla pizzaiolo i 8-10 krzeseł. Tam urządzane są zwykle kolacje indywidualne – cena ok. 100 euro za osobę. W tym przystawki, degustacja pizzy (zwykle są różne, krojone dla wszystkich gości) oraz wino. Tu tutaj często pizzę robi sam Szef – Franco Pepe. Widzicie już, że sama restauracja i rozwiązania w niej zastosowane to wielkie wow dla każdego zainteresowanego gastronomią!
A teraz najważniejsze… JEDZENIE. Co jest tak niesamowitego w pizzy Pepe in Grani? WSZYSTKO! Najwyższej jakości składniki, świetne pomysły, idealne wykonanie. To pizza przeniesiona na wyższy poziom, pizza z technikami rodem z restauracji fine dining, które wcale nie są tu przesadą i wcale nie męczą. Nadal dostajesz pizzę, ale taką, której każdy element jest idealnie dopracowany. Zarówno pod względem smaku, jak i tekstury. Franco korzysta przede wszystkim z lokalnych składników, zgodnie z ideą ruchu kilometro zero. Dzięki niemu spokojna, wiejska okolica, zaczęła żyć i przyciągać całą masę gości spragnionych najlepszej pizzy świata.
Jako, że rezerwując stolik, powiedzieliśmy, że jesteśmy blogerami i chcemy opisać restaurację, obsługa postanowiła pokazać nam to, co najlepsze. Wręcz jedna z obsługujących nas Pań powiedziała „I will think for you”. To oni wybrali dla nas smaki pizzy, z których Pepe in Grani jest najbardziej dumny.
Zaczęliśmy od najpopularniejszych przystawek. Przyznaję – obie wypatrzyliśmy wcześniej na Instagramie. Co znajdziecie w przystawkach? Są klasyki takie jak bruschetta (1,50 euro), crocche di patate (3 sztuki za 3 euro) czy pizze fritte. Obie nasze przystawki to właśnie pizze fritte. Próbujemy Viandante, czyli smażonej pizzy na wierzchu z włoską mozzarellą, ricottą di bufala, pistacjami i skórką z cytryny oraz Ciro, czyli rożków z takiego ciasta jak pizza fritta wypełnionych rozpływającym się serem grana padano, pesto z rukoli i oliwkami Caiazzana! Rozpusta totalna! To właśnie Ciro możecie zobaczyć na zdjęciu tytułowym. Możecie też spróbować Calzone z ricottą, wędzoną scamorzą i salami albo Montanary z pomidorami, oregano i kaparami. Przystawki kosztują od 5 do 10 euro. Co ciekawe, podobnie jak w restauracjach fine dining obsługa doradza, co zjeść najpierw, by odpowiednio poczuć wszystkie smaki.
Padliśmy z rozkoszy, a potem jeszcze czekała na nas pizza. Opcji jest około 30, pizza w standardowym rozmiarze kosztuje od 5 do 10 euro. Taka cena za taką pizzę to naprawdę dobry stosunek jakości do ceny!
Jakiej pizzy spróbować? Koniecznie weźcie najbardziej popularną Margherita Sbagliata (9 euro) z mozzarellą di bufala, surowym musem z pomidorów, bazylią i oliwą. To chyba najbardziej charakterystyczna pizza Peppe in Grani – na Instagramie jej pełno. Smakuje świetnie! Ale gdy po niej zajadasz Scarpettę (10 euro), zaczynasz mieć wątpliwości – Scarpetta ma nie tylko bufalę, ale również dwa rodzaje Grana Padano i pomidory, jakich na pewno jeszcze nie jadłeś. Nawet nie potrafię Wam tego opisać, ale smak jest wyborny! Kelner, który podaje nam pizzę tłumaczy, że Franco uwielbia łączenie różnych tekstur i tego, co ciepłe z tym, co zimne. To chyba właśnie dzięki temu oraz dzięki najlepszej jakości składnikom ta pizza smakuje inaczej niż wszystkie, które jedliśmy wcześniej.
(Nie przywiązujcie się do rozmiaru pizzy – nasze to menu degustacyjne. Klasyczna pizza ma klasyczny rozmiar pizzy neapolitańskiej).
Kolejna, której próbujemy to Marinara di Mastro Stefano – to klasyczna Marinara, z czosnkiem, pomidorami (San Marzano i Piennolo), oregano, ale tu również z kaparami, anchois i bazylią. Bajka! Druga połówka w naszym przypadku ma pancettę (dawno nie jadłam tak aromatycznej), bufalę, scamorzę i małe szparagi (? w każdym razie tak je przedstawia obsługa).
W karcie znajdziecie tyle opcji, że na pewno nie będziecie wiedzieli, na co się zdecydować. Poza całą masą klasyków, są te nietypowe – jak Alletterata z tuńczykiem, mozzarellą di bufala i kremem z karmelizowanej cebuli z Alife albo z kremem z cebuli i z kremem z cieciorki, z dziką cykorią i oliwą. Albo Pettola ai Carciofi z kremem z karczochów, mozzarella di bufala oraz musem z pietruszki – chociaż przyznam, że ta smakowała mi najmniej 😉
Gdy już uporacie się z pizzą, musicie spróbować deserów! Nie ma tu tiramisu ani panna cotty, ale spróbujcie cudownej Crisommola! To słodka pizza fritta z ricottą di bufala aromatyzowaną cytryną, konfiturą morelową i prażonymi orzechami laskowymi. Smaku dodaje odrobina oliwy i mięty. Bajka! Idealne na śniadanie, obiad i kolację.
Drugi deser, który wypatrzyliśmy u innych, jeszcze jak jedliśmy pizzę, to Straccetti zrobione również z ciasta takiego jak pizza fritta posypane cukrem, cynamonem i delikatnie polane miodem aromatyzowanym rozmarynem. Gdy maczasz je w sosie z ricotty z wanilią, rozmarynem oraz skórką pomarańczową, zastanawiasz się tylko czy lepszy jest sos czy te słodkie paluszki?
Czy muszę coś jeszcze dodawać??? 🙂 Zanotowaliście nazwę i adres?? 🙂
PS. Wracamy tam dziś na kolację 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
PEPE IN GRANI
5 Comments
DobraFanfikcja
Uderza mnie zawsze, że ceny w tak dobrych restauracjach w stosunku do zachodnich zarobków wcale nie są tak znowu wygórowane. 100 euro za indywidualną kolację z najlepszą pizzą świata? Czy u nas znalazłoby się coś takiego za powiedzmy 200 złotych? Tak czy siak już same te desery wyglądają TAK cudownie…
Paweł
Może naiwne pytane, ale czy jest szansa na wizytę z dziećmi?? Albo przynajmniej jakiś „ogródek”, żeby nie rozniosły knajpy??
Natalia
Jasne, że tak!!! 🙂 dużo ludzi było z dziećmi 🙂 To Włosi – akceptują dzieci znacznie bardziej niż u nas :):)