Niemcy – to tu spędzamy najbliższy tydzień. Dotarliśmy w niedzielę nad ranem i będzie eksplorować Dolinę Środkowego Renu i jej atrakcje do piątku lub soboty. Niemcy … tak blisko, a wciąż niedoceniane. Wciąż należą do tych mało sexy kierunków i kojarzą się raczej z wyjazdami do pracy czy służbowo niż z weekendowym wypadem czy tym bardziej z… wakacjami, prawda? Gdy znajomi pytali nas, gdzie się wybieramy tym razem, Niemcy trochę dziwiły.”A dlaczego, a po co?” A my od niecałego roku staramy się owe Niemcy odczarowywać, bo lubimy mieć możliwość wyskoczyć gdzieś z Warszawy samochodem na przedłużony weekend czy na kilka dni. Czasem to Węgry, czasem czeskie Morawy, więc dlaczego nie Niemcy?  Autostrady dają nam szansę, by z tych atrakcji korzystać, więc szukamy tego, co warte zobaczenia! Wiemy już, że chociaż Niemcy to nie Hiszpanie, potrafią świetnie się bawić na swoich świętach ulicznych.

 

Strasznie podobała nam się atmosfera Oktoberfest w Monachium, zachwyciły nas jarmarki bożonarodzeniowe w Dreźnie, Norymberdze czy Berlinie (zajrzyjcie tu i KONIECZNIE pomyślcie o planach na grudzień! :)). Teraz postanowiliśmy zajrzeć do zielonej i winem płynącej Nadrenii. I już po 2 dniach pobytu w tym rejonie wiemy, że warto!

 

Rudesheim, Nadrenia, winnice, wino,

komu, komu schłodzony riesling w upalny dzień?

Rudesheim, winnice, Niemcy, wino, Nadrenia, riesling

winnice Rudesheim – idealne na wieczorny spacer

 

Skąd taki pomysł? Bo Nadrenia i Rüdesheim przypadły nam do gustu już w 2011 roku podczas pierwszej podróży z malutkim wówczas Maksem. Podczas podróży, w której narodziły się pierwsze zalążki bloga i pomysł, by o naszym podróżowaniu i smakowaniu życia pisać. Bo jeśli przez miesiąc podróżujesz po Europie, masz tyle wrażeń, że musisz się nimi podzielić! Niemcy były pierwszym przystankiem na naszej dłuuuugiej trasie, która liczyła 10 000 km i trwała od połowy sierpnia do połowy września 2011. Miesiąc cudownych chwil, smaków, pięknych miejsc, jeden z pierwszych miesięcy z Maksem. Miesiąc, który niezmiennie będziemy wspominać  i który zarazem przekonał nas, że nasze “świeżo nabyte” dziecko to świetny kompan w podróży. Do Niemiec trafiliśmy wtedy trochę przypadkiem – nasi znajomi mieszkali wówczas w Wiesbaden i to ich chcieliśmy odwiedzić, a nie koniecznie zwiedzać. Nacieszyliśmy się jednak miejscowym weinfestem, (festiwal wina, który w sierpniu odbywa się w Wiesbaden), smakiem niemieckich streetfoodów takich jak ukochany currywurst i obejrzeliśmy okolicę.

 

Najbardziej zachwyciło nas wtedy niewielkie, urokliwe Rüdesheim. Nad samym Renem, z klimatycznymi uliczkami i charakterystycznymi domami z muru pruskiego. Tym razem to właśnie Rüdesheim jest nasza bazą do zwiedzania Nadrenii i pobliskiej Doliny Mozeli.

 

 

Rudesheim, Nadrenia, Ren, Niemcy

spacerem po mieście

Rudesheim, Nadrenia, Dolina Środkowego Renu, Niemcy, mur pruski, wino

nasz hotel z polskim akcentem

 

Z Warszawy do Rüdesheim to około 1130 km. I z własnego doświadczenia powiemy, że można tę trasę zrobić w 7 godzin, a można i w 13!! Polecamy podróż nocą – my wyjechaliśmy z Warszawy o 21.00, Maks zasnął na pierwszym skrzyżowaniu i raz dwa popędziliśmy przed siebie. W sierpniu 2011 nie byliśmy tak sprytni. Wtedy nie musieliśmy dostosowywać godzin podróży do snu Maksa, bo w wieku 2,5 miesiąca i tak większość dnia przesypiał. Ruszyliśmy z Warszawy wczesnym rankiem i w trasie spędziliśmy 13 godzin! Dramat! Polecamy zatem podróże nocne.

 

 Rüdesheim powitało nas cudowną pogodą, malowniczymi domkami i gościnnym hotelem Zum Grünen Kranz prowadzonym przez polsko-niemiecką parę. Lokalizacja idealna, zarówno do spacerowania po miasteczku, jak i wypadów nad Ren czy w lokalne winnice. Na miejscu śniadania, restauracja, sklep z winami oraz rowery do wypożyczenia. Nie wiem czy to wpływ “niemieckiej precyzji” czy dobrej woli właścicieli, ale dawno nie jeździłam na wypożyczonym rowerze w tak dobrym stanie! Ten chętnie zabrałabym sobie do Warszawy! A wiem, co mówię, bo w poniedziałek zrobiliśmy ponad 20 km!

 

O tym, co robić w Rudesheim i okolicy sporo będziemy pisać… Na początek spacer po winnicach i kolejka liniowa z widokiem na miasto, Ren i właśnie na winnice. Zachwyt na 100%.

 

Rudesheim, Dolina Mozeli, Nadrenia, Ren, Niemcy, winnice, wino

cudowna zieleń okolicznych wzgórz

Rudesheim, Nadrenia, Ren, winnice, wino, Niemcy

Maksowi najwyraźniej się podoba, czyli przygoda w winnicy

Rudesheim, Nadrenia, Niemcy, Ren, Niederwald,  winnice

w drodze na wzgórza, gdzie wznosi się pomnik Niederwald upamiętniający zjednoczenie Niemiec

Nadrenia,Rudesheim, winnice

kolejką nad Rudesheim

Rudesheim, Nadrenia, winnice, Dolina Renu,

po długiej wspinaczce zasłużony powrót kolejką liniową na dół – świetna atrakcja nie tylko dla dzieciaków!

 

Na włóczeniu się po mieście i po winnicach upłynęła nam cała niedziela. Zajrzeliśmy  też nad rzekę, gdzie można znaleźć trochę atrakcji dla dzieciaków – plac zabaw i basen na powietrzu. Co prawda, nie są pierwszej świeżości i o dziwo daleko im do większości warszawskich placów zabaw, ale Maksa oczekiwania plac zabaw spełnił.  Obiad zjedliśmy w Rudesheimer Schloss położonej przy chyba najbardziej uroczej ulicy Rüdesheim, Drosselgasse, w weekend niemiłosiernie zatłoczonej. Na kolację ja natomiast wybrałam potrawę typową dla regionu, w którym jesteśmy. Ciekawa jestem, czy wiecie co to? 🙂

 

Nadrenia, Ren, Rudesheim, winnica

znacie ten smakołyk?

 

Poniedziałek minął równie cudownie, choć tym razem rowerowo, nad Doliną Mozeli. Piękne widoki, niesamowite zamki, malownicze domeczki.  Bosko! Zabierzemy Was tam wkrótce… pociągiem 😉

 

Rudesheim, Koblencja, Ren, Nadrenia, Dolina Mozeli, dziecko w pociągu

w drodze do Koblencji

 

 

* Nadrenię i Dolinę Mozeli  odwiedzamy na zaproszenie Rüdesheim Tourist AG  oraz Niemieckiej Centrali Turystyki DZT.