Spis treści
Święta wielkanocne 2016, właśnie kończę pierwszy trymestr ciąży i od dawna nie mogę doczekać się wyjazdu…. Lecimy do Austrii. Narty dla Łukasza, dla mnie spacery i piękne widoki. Do Saalbach docieramy późnym wieczorem. Wita nas miłe miasteczko ze urokliwymi, górskimi domami i hotelami utrzymanymi w tej samej stylistyce. Właśnie tak zapamiętałam zimową Austrię z wcześniejszych wyjazdów. Wokół głównej ulicy Saalbach przycupnęły hotele, restauracje i sklepy narciarskie. Wszędzie blisko. Dwa kroki od naszego hotelu sklepy, wypożyczalnie sprzętu, restauracyjki zarówno z lokalną kuchnią, jak i z kuchnią włoską, więc jak Maks zapragnie pizzy będzie jak znalazł!:)
Od rana ruszamy na testowanie okolicznych stoków! W końcu po to tu jesteśmy!
Cały kompleks narciarski Skicircus Saalbach Hinterglemm Leogang Fieberbrunn to ok. 270 km tras narciarskich! Tak, wiem, nazwa również jest kosmicznie długa 🙂 Trasy zjazdowe na różnym poziomie, więc każdy, zarówno zaawansowany, jak i ten stawiający pierwsze kroki sobie poradzi. Łukasz jeździ raptem 3 sezon, a szło mu świetnie! Dla fanów biegówek jest też 10 km tras biegowych, a w okolicy znajdziecie się też co nieco do zrobienia, odwiedzenia nawet, jeśli nie jeździcie na nartach.
Po moich wcześniejszych doświadczeniach narciarskich w Austrii, chociażby w Zillertal i w Stubaiu, Saalbach od pierwszego wejrzenia wydało mi się strasznie wygodne, zwłaszcza dla osób wybierających się na narty z dziećmi. Na plus na pewno można zaliczyć brak konieczności codziennych dojazdów na stok czy to autobusem czy autem, bo bez problemu dostaniemy się na górę wsiadając do kolejki kilka kroków od zlokalizowanych w centrum miasteczka hoteli. Po kilku wyprawach z Maksem wiemy już, że to idealne rozwiązanie dla rodziców – i wtedy, gdy dziecko jeszcze nie jeździ – jedno z nas zostaje w miasteczku, spaceruje, korzysta z przyjemności w hotelu (basen!), bawi się z maluchem, a potem szybko wymiana bez tracenia czasu na dojazdy i bez męczącego dla dziecka koczowania na stoku czy w restauracji. Dla mnie to najlepsze rozwiązanie!
Teraz pomimo, że Maks stawiał swoje pierwsze kroki na nartach, również zmęczył się znacznie szybciej niż Łukasz. Dlatego po wspólnym obiedzie na stoku, wsiedliśmy w kolejkę i wróciliśmy na siestę do hotelu 🙂 Jeśli planujecie wypożyczać narty, wypożyczalni na miejscu nie brakuje. Bez problemu można tam dobrać również sprzęt dla czterolatka.
CZY SAALBACH TO DOBRE MIEJSCE NA NARTY Z DZIECKIEM?
Idealne! Nie dość, że wygodny dostęp do wyciągów, rozwinięta infrastruktura, wybór restauracji, to również spory wybór hoteli. I tańszych, i droższych. W samym centrum miasteczka, więc blisko i na kolację, i na stok, i na spacer, i do wypożyczalni. Bez problemu znajdziecie hotele w sam raz na pobyt z dzieckiem – z basenem, z salą zabaw, z dziecięcym menu, a nawet ze specjalnym dziecięcym bufetem na kolację 🙂 Szukając miejsc, zajrzyjcie na saalbach.com.
CO ROBIĆ W OKOLICY POZA JEŻDŻENIEM NA NARTACH?
1) KULIG I SPACERY
W pobliżu Saalbach nie brakuje cudownych miejsc, gdzie można się wybrać na zimowy spacer albo nawet na kulig. My zaczęliśmy właśnie od kuligu, a następnie ruszyliśmy spacerem. Okolica wygląda bajecznie, zwłaszcza z dużą ilością śniegu – my mieliśmy szczęście, bo nawet pod koniec marca trafiliśmy na totalnie magiczną, piękną zimę i myślę, że gdy teraz pomyślę o zimie jak z marzeń zawsze wspomnę właśnie ten spacer. Mam nadzieję, że Maks też, bo bawił się tam przednio: turlając się w śniegu, robiąc aniołki i … „pijąc” śnieg!:)
Wrażenie robi też tzw. Golden Gate Bridge of the Alps, czyli długi na 200 metrów most zawieszony w górze (na wysokości 42 metrów), z którego rozpościerają się cudowne widoki na okolice. Mostem dochodzimy natomiast do drewnianych schodków i umieszczonej między drzewami drewnianej trasy po której znów można spacerować i podziwiać okolicę. Piękne miejsce! Trasa składa się z kładek schodków, mostków i innych platform.
By się tam dostać, najlepiej dojechać do Lengau, znaleźć Hotel Lengauerhof, a następnie 200 metrów dalej namierzyć postój kuligów. My w jedną stronę jechaliśmy kuligiem, a wracaliśmy na piechotę – zabawa była przednia w obie strony, zwłaszcza dla Maksa.
Bilet na most kosztuje 9 euro dla dorosłych, 6 euro dla dzieciaków powyżej 4 roku życia, dla młodszych gratis.
2) SAALFELDEN
Niewielkie miasteczko niedaleko Saalbach. Na bazę narciarską się nie nadaje (zbyt daleko od stoków), ale na bazę spacerową i wędrówkową jak najbardziej. Charakterystyczne drewniane domy, cisza, spokój i malownicze jezioro w środku miasteczka. Idealne na relaks, spacer i oczywiście uwielbiane przez dzieciaki. Jeśli jesteście w Saalbach autem i chcecie odpocząć od nart i pospacerować, Saalfelden będzie w sam raz 🙂
3) POZNAJ AUSTRIACKĄ KUCHNIĘ
Kuchnia w Austrii to taka męska kuchnia… pożywna, dość ciężka, idealna właśnie na stok, gdy po kilku godzinach na nartach, chcesz się najeść i odpocząć. Lokalnych przysmaków nie brakuje. Nie można nie zjeść sławnej frittatensuppe, czyli tzw. zupy naleśnikowej – rosołu z naleśnikowymi paskami czy wiener schnitzla, tutaj podawanego z ziemniakami i żurawiną. Na deser obowiązkowo musicie spróbować bardzo słodkiego germknödel albo puchatego omleta – kaiserschmarrn. Więcej o kuchni na austriackich stokach pisałam TU.
Do ciekawostek należy mięso „grillowane na czapce” (Hut Essen), które można spróbować w jednej z położonych w pięknym, górskim otoczeniu, restauracji. Na stole ląduje mały grill w kształcie góralskich kapeluszy i na nim wszyscy przyrządzają swoją kolację. Fajna zabawa, również dla dzieci!
W Saalbach byliśmy tylko 4 dni. Muszę chyba napisać niestety, bo było świetnie!!! To co? Kto rusza na narty??? 🙂 Jakie Wy macie plany w tym sezonie? 🙂
*Austrię odwiedziliśmy na zaproszenie regionu Saalbach Hinterglemm-Leogang-Fieberbrunn
1 Comments
Anka
Jak pięknie! Już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu!! 🙂 Super tekst!
Pozdrowienia
i zapraszam też do tego, ciekawego wpisu – https://www.polisanarciarska.pl/poradniki/rodzaje-wyciagow-narciarskich