Spis treści
Hale targowe. Stargany z jedzeniem, bistra, sery, owoce morza, lokalne przysmaki. Takie miejsca uwielbiamy, takich miejsc szukamy podczas naszych podróży. Są przeróżne – czasem znane na cały świat jak Boqueria w Barcelonie, czasem gdzieś tam ukryte, znane tylko miejscowym z targiem i kilkoma punktami gastronomicznymi. W Europie to zwykle targi, na których kupujesz warzywa, sery, mięso, pieczywo i czasem przysiądziesz na kilka ostryg, świeżego croissanta lub bagietkę z serem.W Azji kochamy chociażby food courty Singapuru. To również wielkie hale, również skupione na jedzeniu, ale raczej nie na kupowaniu produktów, tylko na jedzeniu potraw z dziesiątek czy setek knajpek lub knajpeczek – je również uwielbiamy. Chodźcie do tych miejsc, które kulinarnie zachwycają w różnych miejscach świata! I podrzućcie koniecznie swoich faworytów!
1)LA BOQUERIA – BARCELONA
Nie miałam jeszcze pojęcia, że kiedyś moje życie będzie mocno związane z jedzeniem, a już łaziłam po La Boqueria. Po raz pierwszy w 2006, gdy w drodze do Bilbao zahaczyłyśmy z moją Mamą o Barcelonę. Potem wracałam do Barcelony z przyjaciółką i z Łukaszem – nie sposób tego miejsca ominąć. Kolorowe stragany z owocami i te pokrojone gotowe do zjedzenia do dziś mam przed oczami pomimo, że ostatni raz byłam tam jakieś 8 lat temu! Sporo tu też ryb i owoców morza. Boquerię znajdziecie przy La Rambla, więc nie sposób ją pominąć. Niesamowite, że pierwsze wzmianki o niej pochodzą już z XIII wieku!
UWAGA: zdjęcie wygrzebane z naszej podróży w 2010 – wtedy jeszcze nie myśleliśmy o blogowaniu 🙂 Z La Boquerii znalazłam dwa zdjęcia 🙂 A o tym, gdzie iść na pyszne tapas w Barcelonie, poczytacie TU.
2) RYGA – HALE CENTRALTIRGUS
Centraltirgus to hale targowe działające w Rydze tu od 1930 roku. Co ciekawe, zostały wybudowane całkiem gdzie indziej (pod Lipawą), w całkiem innym celu (jako hangary dla sterowców używanych podczas I Wojny Światowej). Po wojnie, w 1926 roku, zostały przeniesione do Rygi. Podobno w latach 30. były jednymi z największych i najbardziej nowoczesnych hal targowych!
Dziś niepozorny Centraltirgus, znacznie mniej znany niż Boqueria czy markety w Hiszpanii, Portugalii czy we Francji, to jakieś 3000 stoisk z artykułami spożywczymi i lokalnymi przysmakami. Codziennie przybywa tu jakieś 80-100 tys. osób! Co ciekawe, każda hala ma tu co innego – tu mięso, tam sery, tam owoce i warzywa, jeszcze w innej ryby. Nam najbardziej podobały się budki z pieczywem i kuchnią Uzbekistanu oraz wieeeeelka hala rybna z masą ryb surowych i wędzonych. Więcej o Centraltirgus i o Rydze – TU.
3) SINGAPUR I JEGO FOOD COURTY
W Singapurze food courtów nie brakuje. Co więcej – tu masz wrażenie, że wszyscy tu jedzą non stop! Dla nas miejsce idealne! A jeśli do tego dodasz cudowny mix różnych kuchni, których można spróbować w Singapurze, wiesz, że jesteś w kulinarnym raju. Tu tajskie, tu indyjskie, tu Malezja. Idealny smażony makaron kway teow, który do dziś śni mi się po nocach… pierożki dim sum albo może gyoza? Omlet z ostrygami albo typowy tu hainanese chicken with rice.
Nasze ulubione miejscówki to na pewno Maxwell Food Center niedaleko chińskiej dzielnicy oraz czynne 24 godziny na dobę Lau Pa Sat (jej, jak mi się marzy takie pyszne miejsce w Warszawie czynne 24 h!!!). Wiemy jednak, że w Singapurze to wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o pyszne miejsca na lunch czy kolację – podrzucicie coś jeszcze? 🙂 Nasze wrażenia z Singapuru i dokładny przewodnik co jeść znajdziecie TU i TU.
4) FRANCUSKIE TARGI – WSZĘDZIE!
Francuzi to mistrzowie targów z jedzeniem. Niezależnie, gdzie jesteśmy zawsze na nie zaglądamy. W tym roku zachwycił nas targ Victora Hugo w Tuluzie, dwa lata temu zakochaliśmy się w targach z rybami i owocami morza w Normandii – chociażby w tym w Trouville-Sur-Mer. Te stoiska z surowymi rybami i owocami, te wielkie kosze, które Francuzi wynoszą okryte tylko folią i coś czuję, że rozpakowują je na kolacji ze znajomymi i te malutki stolik przy którym zajadamy owoce morza z sosem aioli i popijamy białym winem. BAJKA!
5) BUDAPESZT – Wielka Hala Targowa (Vásárcsarnok)
W Budapeszcie mnie już daaaawno nie było… ostatni raz w ciąży z Maksem, w marcu 2011 roku. Pamiętam jak wtedy planowaliśmy odwiedzić sławną halę targową, ale akurat była zamknięta. Łukasz miał przyjemność zobaczyć Budapeszt po ponad 5 latach rok temu, na wyjeździe prasowym. Zachwycił się – miastem, które tętni życiem, kulinarnymi smaczkami, fajnymi miejscami.
Wielka Hala Targowa, w Peszcie, po prawej stronie Dunaju, zachwyca nadal i pod każdym względem. Zabytkowa architektura, gwar, atmosfera i oczywiście jedzenie! Nie sposób tu nie zajrzeć będąc w Budapeszcie.
Łukasza chyba najbardziej urzekła autentyczność i naturalność hali. Pomimo, że jest to jeden z głównych punktów zainteresowania turystów, na miejscu większość nadal stanowią lokalni mieszkańcy przychodzący po codzienne zakupy. Poza niezwykle bogatą ofertą warzyw i owoców, mięs czy wędlin, możecie spróbować lokalnego street foodu (langosz obowiązkowo!) czy węgierskiego wina. Post Łukasza o Budapeszcie wraz z kilkoma kulinarnymi atrakcjami znajdziecie TU.
6) RZYM – EATALY
Eataly zachwyciło nas w Rzymie. Wybraliśmy się tam wieczorem, chłodno, nieprzyjemnie – dopiero marzec. Jedziemy kawał drogi autobusem z Jagodą w wózku i z naszą ekipą z DESEO. Chcemy zobaczyć Eataly, które poleca tyyyyyyle osób. Eataly na pierwszy rzut oka bardziej przypomina dawne domy centrum w Warszawie niż hale targowe. Gdy wchodzisz widzisz ruchome schody na górę, a na dole stoiska z serami, wędlinami, owocami, cukiernię, knajpę, księgarnię. Tu też wszystko kręci się wokół jedzenia, ale jest bardziej porządni, jest więcej ładu niż w typowej hali. Na górze znajdziecie sporo knajpek, dużo świetnego jedzenia (gnocchi – bajka!) i własny browar! Więcej o Eataly i kilka innych smacznych miejsc w Rzymie – TU.
Obecnie Eataly to koncept, który spotkacie również m.in. w Nowy Jorku, w Chicago , w Bostonie, w wielu miastach we Włoszech, w Seulu, Stambule czy w Tokio.
7) LONDYN – Borough Market
Londyn to moja pięta Achillesowa. To jedno z tych miast, które przecież musisz znać, a ja nie znam wcale. Gdy byliśmy w Londynie przejazdem w drodze na zwiedzanie zachwycającego regionu Cotswolds, zajrzeliśmy na Borough Market. To kolejne pyszne miejsce, które po prostu trzeba znać!
To tylko te miejsca, które najbardziej pamiętamy, które odwiedziliśmy, w których jedliśmy. Apetyczne hale wypełnione stoiskami z jedzeniem widzieliśmy chyba też w Kopenhadze, nie wiem jakim cudem pominęłam Mercado da Ribeira w Lizbonie (jest powód, by wrócić!). Co jeszcze polecacie? Co Was w tej kategorii zachwyciło?
7 Comments
Anna Suprynka
Brakuje jeszcze Florencji i jej Merkato Centrale i z polskich miejsc choćby Hala Targowa we Wrocławiu
Natalia
We Florencji bylismy, ale hala nas ominęła – trzeba będzie kiedyś nadrobić :))) generalnie wszystkie takie miejsca uwielbiam 🙂
Dorota
No Lizbona, sa dwie, dawno chyba nie byliscie 😌
Malwa
Danilovskyi rynek w Moskwie!
Erynia w trasie
Targi zachodnioeuropejskie może i są malownicze, ale przegrywają ceną. Mercato Centrale we Florencji odstręczyło mnie na dobre, gdy za mikrą kanapeczkę (krążek średnicy 4 cm) posmarowaną jakąś pastą chcieli zaśpiewać 2,5 EUR. No bez jaj. Nie wiem, czy to ceny post-pandemiczne czy sprzedawcy wyczuli że są “must-see” dla turystów, ale taniej bywało stołować się w restauracjach. Osobiście wolę bardziej kameralne miejsca: https://www.eryniawtrasie.eu/13836 i https://www.eryniawtrasie.eu/36391
Natalia
Zgadzam się 100% 🙂 Boqueria w Barcelonie podobnie 🙂 Ceny wysokie, a jednak w położonych kawałek tapas barach jedzenie lepsze 🙂