„Co byś zrobił, gdybyś miał odwagę?” – zapytała mnie nagle niepozorna karta w toalecie. Nie pamiętam gdzie. W jakiejś restauracji czy klubie… Na pewno w Warszawie. „Co byś zrobił, gdybyś miał odwagę?”… Jak często zadajesz sobie to pytanie? Czy w ogóle je zadajesz? A może wolisz nie pytać, bo wiesz, że … jej nie masz?
Pamiętasz te chwile, w których musiałeś podjąć ważną decyzję? Taką, która może zmienić wszystko? Taką, która może dać Ci wszystko, ale przez nią możesz też wszystko stracić? Ile razy się bałeś? Wyjechać na dłużej z kraju, zakończyć związek, zacząć nowy, powiedzieć „koniec”, zmienić pracę, rzucić pracę, zacząć życie na swoim, powiedzieć „tak”? Ja też się bałam. Wielokrotnie. Ale chyba wtedy ktoś mrugał do mnie okiem i pytał po cichu: „Co byś zrobiła, gdybyś miała odwagę?”
Dziś…
Dziś często słyszymy: „Wy to chyba tylko podróżujecie!” „Ale Wam zazdroszczę!”, „Ciekawe, w jakiej branży można tyle zarobić, by pozwolić sobie na tyle podróży??”, „O! To ci, którym wszyscy zazdroszczą życia!”… Czasem w ich oczach widać uśmiech i sympatię, a z wiadomości płynie optymizm i delikatne „ej, ja też tak chcę”. Rzadko czuć zawiść, chociaż pytanie „ciekawe, z czego oni tak żyją?” niezależnie od kontekstu brzmi złośliwe. Żyją jak chcą. Takim to dobrze. Podróżują, jedzą przeróżne cuda, mogą ot tak wyjechać sobie na 5 tygodniowe wakacje i spędzić we troje tyle czasu, ile wielu nigdy nie będzie dane. Patrzą usilnie na DZIŚ i zupełnie zapominają o WCZORAJ.
Wczoraj…
Nasze wczoraj było pracowite i pełne zwrotów akcji. Ciężko je streścić w kilku akapitach, ale można znaleźć punkty zwrotne.
Ile zrobiliśmy, by znaleźć się tu, gdzie jesteśmy dziś? Dużo. Ile robimy nadal? Jeszcze więcej. Pytanie „Co byś zrobił, gdybyś miał odwagę?” było z nami od zawsze. Nie mówione na głos, nie rozgłaszane w Internetach, ale obecne.. Czasem zapominaliśmy, czasem daliśmy się zamknąć w oczekiwaniach innych, ale dziś wiem, że to odwaga i praca zaprowadziły nas tu, gdzie jesteśmy.
To, co widzicie na blogu i na fejsie to wierzchołek. Wierzchołek góry lodowej, którą jest wszystko, co robimy teraz i to, co robiliśmy wcześniej. Nie zaczęliśmy podróżować, mając 18 lat, nie zawsze mieliśmy idealną pracę, nie zawsze byliśmy szczęśliwi w swoich związkach, ale szliśmy na przód. Drogą czasem krętą, ale zdecydowanie częściej prostą. Do celu. Wiedzieliśmy, czego chcemy. Nasze plany, marzenia, pragnienia zmieniały się, ale nigdy nie przestaliśmy wierzyć, że można.
Początek…
To Łukasz. Pracował już w liceum. Roznosił ulotki, stał na promocjach i podobno najlepiej w Polsce sprzedawał margaryny Rama. Cechy dobrego sprzedawcy ma do dziś. W liceum wolał imprezować niż się uczyć, ale mimo to, zmobilizował się i dostał się na jedne z najlepszych studiów w Warszawie. Z kilkoma chętnymi na miejsce. Dzięki temu dziś potrafi zarządzać własną firmą i ludźmi, którzy w niej pracują. W wakacje pojechał do Londynu – wieczorami zbierał szklanki w klubach, w dzień pracował w sieciowej pizzerii. Dzięki temu dziś wie, jakie są najlepsze standardy obsługi klienta i wpaja je swoim pracownikom. Pracował w agencji nieruchomości. Jak na swój wiek i tamte czasy, zarabiał świetnie. 3000 zł. A potem całkiem przypadkiem spotkał na basenie swojego promotora. „Może chciałbyś popracować w międzynarodowej agencji reklamowej?” Zaświeciły się oczy… Za 600 zł miesięcznie. Co byś zrobił na jego miejscu? Wziął pracę swoich marzeń za marne grosze, pożyczał od kolegów i rodziców czy może został tam, gdzie ciepło i bezpiecznie? Poszedłbyś w nieznane czy został przy krześle, na którym już zdążyłeś się zasiedzieć? Miałbyś odwagę, by zaryzykować? On miał.
To ja. Nie pracowałam w liceum, nie pracowałam na studiach. Pierwszą pracę zaczynałam, mając 24 lata. Moja jedyna praca na etacie. Leń? Strata czasu? Never! 2 kierunki studiów na UW, 2 prace magisterskie. Socjologia. Dzięki niej, dziś mogę mieć pracę, która nigdy się nie nudzi, fascynuje i pozwala dużo gadać z ludźmi. Dziennikarstwo. Stypendia naukowe. Staże. Erasmus w Bilbao. Pół roku. Z daleka od tego, co znam. Czy się bałam? Tak. Zostawiałam w Warszawie chłopaka, z którym byłam 4 lata, znajomych, dwa kierunki studiów i ciepły dom, do którego zawsze można wrócić. Do dziś myślę, że wyjazd na Erasmusa był początkiem zmian, których bardzo wtedy potrzebowałam. Nic tak nie otwiera oczu i nie daje takiej siły jak wyjazd. Nie byłoby mnie tam, gdyby nie odwaga. Nie byłabym teraz tutaj.
Droga do dziś..
To Łukasz. Jest 2009. Pracuję w Orange. Odszedł z agencji, bo dawny klient ściągnął go za sobą do Telekomunikacji Polskiej. A z TP to Orange to już rzut beretem. Brand Manager w Orange. Brzmi dumnie? Wtedy trochę tak. Odwaga? Niee.. zwykła kolej rzeczy. Z agencji na stronę klienta. Dość typowa droga rozwoju i w mojej branży, i w jego. Często nobilitująca, bo przecież jak pracujesz po stronie klienta, możesz się wozić do woli. Tak jest, nie mówcie, że nie. Dzięki Orange w kwietniu 2009 jedzie do Wrocławia. Badania fokusowe. Pre test nowej kampanii. Dzięki Orange we Wrocławiu poznaje mnie. Nad talerzem kalmarów w greckiej restauracji, przy winie i kamikadze w knajpie Niebo.
To ja. Luty 2007. Jednak wracam z Erasmusa, choć wcale nie chciałam. Latem idę na praktyki do TNS OBOP i zostaje tam na dłużej. Odwaga? Niee. To bezpieczeństwo. Komfort. Wymarzona droga po studiach na socjologii. Robię to, co lubię. Uczę się od świetnych ludzi. Najlepsza firma, jaką można wymarzyć sobie na początek drogi zawodowej. Po 1,5 roku od powrotu z Erasmusa rozstaję się z chłopakiem. Po 6 latach. Niektórzy powiedzą: „Rozsądek, dobra decyzja, on nie był dla Ciebie”. Mają rację. Ale to też odwaga, wiesz? Bo ile/ ilu jest takich co po kilku latach prędzej ślub wezmą z niewłaściwą osobą niż przyznają się do porażki i rozstaną? Zaczną nowe życie? Marzec 2009. Jestem na nartach ze znajomymi. Telefon od mojej szefowej: „Jak wrócisz, robisz projekt dla Orange. We Wrocławiu”. Dzięki TNS poznaję Łukasza.
We właściwym kierunku…
To Łukasz. Od marca 2009 do kwietnia 2012 rozstaje się z dziewczyną po 6 latach, zostawia pracę na etat, zakłada swoją agencję, razem ze wspólnikami zakłada grupę agencji reklamowych aż wreszcie w kwietniu 2012 startuje z Bubbleology. Odwaga. By rzucić dobrze płatny i bezpieczny etat, by iść na swoje, by zostać na swoim pomimo niepewnej sytuacji, by iść dalej, by wejść w kompletnie nowy biznes, którego w Polsce nie ma i nikt nie zna. By skończyć związek i zacząć nowy. Co Ty byś zrobił? Chwytałbyś szanse czy siedział na etacie i czekał na zbawienie? Takich też znamy.
To ja. W 2010 jestem w ciąży. Nie planuję rzucać mojej firmy, za bardzo ją lubię. Ale potem przychodzi pomysł, okazja, szansa. Na swoje, na coś innego, coś, co ma dać większą wolność i większą niezależność, nawet jeśli mniejsze pieniądze. Coś, co przynajmniej w teorii pozwoli mi być mamą bardziej i więcej. Odwaga? Odwaga. Bo ja naprawdę miałam ZAJEBISTĄ pracę. Idealną szefową, ciekawe projekty, dobre pieniądze, świetnych ludzi. Odeszłam. Czy się bałam? Tak. Czy żałowałam? Zdarzało się, ale od dwóch lat nie żałuję i wiem, że to była dobra decyzja. W kwietniu 2012 usiadłam przy nowym biurku, obok mój wspólnik, a na ekranie logo brainlab – NASZEJ agencji badawczej.
My..
Od kwietnia 2012 zmieniło się wiele. Niektóre inicjatywy upadały, inne się rodziły. Ludzie przychodzili i odchodzili. Bywało źle i nerwowo. Bywało euforycznie. Ale wiem, że to właśnie dzięki tym wszystkim wydarzeniom w kwietniu 2013 r. zadebiutował Tasteaway. Nie byłoby go, gdyby nie Maks, bo właśnie w pierwszej miesięcznej podróży z niemowlakiem postanowiliśmy pisać bloga. Nie byłoby go, gdyby nie praca na swoim, bo na etacie nie podróżowalibyśmy tak wiele. Wiem, że można, ale nas chyba za bardzo angażowała praca, by non stop podróżować. Praca na swoim wielokrotnie boli i przysparza nerwów, o których na etacie nie masz pojęcia. Wielokrotnie wkurza i irytuje. Czasem sprawia, że pożyczasz od kogoś pieniądze i wiesz, że to wcale nie Twoja wina. Po prostu jakiś frajer nie zapłacił w terminie. Czasem rozwiązujesz problemy swoich pracowników i jak Łukasz jesteś szefem, kolegą, starszym bratem, a może i ojcem? Czasem nie masz spokojnej głowy i wiesz, że na etacie żyłbyś bardziej stabilnie i zarabiałbyś więcej. Ale dzięki pracy na swoim dziś mamy życie, jakie chcemy mieć. Czy o nim marzyliśmy? Nie wiem. Czy zamienilibyśmy się z kimkolwiek? Nie. Mamy siebie i cudowne dziecko. Mamy swoje firmy z mniejszymi i większymi sukcesami. Mamy bloga, o którym nigdy nie myślałam, a którym w krótkim czasie stał się na tyle znany, że trafiliśmy do srebrnej dziesiątki najbardziej wpływowych blogerów wg Kominka. Na tyle poczytny, że zarabiamy na nim pieniądze na naszą pasję. Na tyle popularny, że dzięki niemu poznaliśmy całkiem sporo świetnych ludzi, których bez bloga nigdy byśmy nie poznali.
Gdyby nie odwaga, nie byłoby nas tu. Wierzę, że również bylibyśmy w fajnym miejscu. Z dobrą pracą, dobrymi zarobkami, hobby i pasją, chociaż pewnie realizowaną w weekendy lub po 17.00. Albo jak dziecko pójdzie do szkoły. Za nami wiele trudnych decyzji. Wiele początków, ale zawsze było warto. I wiem, że nadal będzie.
A Ty? Przypomnij sobie momenty, które wymagały od Ciebie odwagi. Co wtedy robiłeś? Zostawałeś tam, gdzie ciepło i bezpiecznie czy wychylałeś się zza koca i ryzykowałeś? Teraz mówi się na to: wyjść poza strefę komfortu. Jak zwał, tak zwał. Ile razy wyszedłeś? Ile razy zaryzykowałeś? Ile razy zostałeś, bo zabrakło Ci odwagi? Bo bałeś się zacząć… Bo bałeś się coś zmienić. Wyjechać, odejść z pracy, zerwać toksyczną relację, zacząć nowy związek, znaleźć nową pracę, żyć na swoim. Zmień to. Jeszcze nie jest za późno.
73 Comments
Kuba Osiński
Nad odwagą pracuję. Kończę remontować dom na wsi, a docelowo porzucić życie w mieście… łącznie z pracą na etacie, ale do tego jeszcze nie dojrzałem 😉
Natalia - tasteaway.pl
Dom na wsi brzmi bajkowo!! A co do rzucania etatu to też nie ma co przesadzać.. u nas to się sprawdziło, bo były jakieś inne pomysły + zależało nam na podróżowaniu, ale zawsze podkreślamy, że etat to dobra sprawa, tylko inna, zależnie od potrzeb..i nigdy nie byliśmy z ruchu antykorpo 😉
Kuba Osiński
Ja antykorpo też nie jestem, ale chciałbym mieć troszkę więcej czasu dla dzieci i swoich pasji, z którymi wiążę plany na życie po etacie 🙂
Natalia - tasteaway.pl
To ważne, prawda! 🙂 mi brak etatu przydaje się też w sytuacjach takich jak teraz: Maks nie może iść do przedszkola, chory czy coś i nie ma problemu: mogę z nim zostać i nikomu nic do tego.. to na pewno też plus 🙂
Olga / Uczę się francuskiego
Super!!!
Agnieszka R.
Fajnie was jeszcze blizej poznac 🙂 zbieg okolicznosci was polaczyl swietna historia, a w zyciu kazdy ma wiele wyborow i tez znam ludzi ktorzy wola bezpieczenstwo niz szalenstwo, a czasem warto zaryzykowac, gdybym kiedys nie rzucila wszystkiego to tez by mnie nie bylo gdzie teraz jestem, a nie zaluje ani troche. A ludzie zawsze beda gadac, skad oni maja kase i urlopy i to wszystko a my naginamy… itd, to sie nigdy nie zmieni tak mysle, ludzie chocby mieli wszystko to zawsze komus czegos pozazdroszcza.
Natalia - tasteaway.pl
Dokładnie.. czasem zaryzykować to najlepsza decyzja.. ja też nie żałuję ani trochę!;)
Malgosia Dawid
Ciekawie 🙂 dzięki, że się podzieliliście:)
Natalia - tasteaway.pl
a my dziękujemy za takie super przyjęcie takiego tekstu 🙂
Edzia
Warto ryzykować. Po 10 latach zostawiłam wszystko – faceta, pracę, rodzinne miasto. Bałam sie. Teraz jestem szczęśliwa. Mam kochanego męża, dzieci i dziką satysfakcję że było warto zaryzykować.
Natalia - tasteaway.pl
extra!! uwielbiam takie historie!!:)
Justa- tuptam.wordpress.com
Fajnie napisane, Tastaway nie wzięło się z kosmosu…tylko z nieba 😉 Ostanio sobie myślałam, że jeśli aktualnie jest szczęście, to decyzje z przeszłości były słuszne, bo doprowadziły nas do tego własnie punktu. Ja miałam tendencje do negowania swoich 2 kierunków studiów (nieartystycznych)…ale to dzięki pracy w korpo mogłam wyjechać tylko na kilka dni w Alpy dzieląc auto z innym narciarzem korpo….i tak powstało tuptam 😉 Pozdrowienia i dużo sił!
Natalia - tasteaway.pl
hahaha, ano widzisz!!!! 🙂 czyli korpo i u Was się przydało jako początek historii!;) A co Ty studiowałaś?? Najważniejsze, że teraz robisz to, co lubisz i jeszcze tak fajnie Ci to wychodzi 🙂 zdjęcia są super, aż szkoda, że nie jesteś w Warszawie, bo Łukasz ostatnio poszukiwał fotografa do całkiem fajnego zadania;)
Justa- tuptam.wordpress.com
W przyszłym roku będę bardziej mobilna, teraz matka karmiąca 🙂 Studiowałam Stosunki międzynarodowe na UE i Zarządzanie w Turystyce na UJ. Moja dusza artystki bardzo się mobilizowała, żeby ogarnąć ekonomiczne tematy 😉 Twoje studia są bardzo spójne z Tobą…na ile Cię znam 🙂
Natalia - tasteaway.pl
No to faktycznie, mi się te kierunki z Tobą mało kojarzą.. na ile Cię znam!:) A ja się bardzo cieszyłam, że trafiłam na socjologię, bo rozważałam prawo.. tylko nie dostałam się na dzienne;) a na socjologię tak, pomimo, że też było sporo osób na miejsce – przeznaczenie najwidoczniej 😉
Beata Kurgan-Bujdasz
Ale mi to bliskie 🙂 Szczególnie te początki. Na promocjach w marketach zęby zjadłam ale więcej tam wyciągałam niż Bartek na etacie. Wtedy min krajowa wynosiła 700zł. Ale rok przepracował i zmienił na lepiej płatną. On pracował ja studiowałam i dorabiałam. Wiedzieliśmy że musi mieć doświadczenie. 10 lat przepracował dla różnych firm zanim otworzył działalność. Teraz firma kręci się już chyba 5 lat. On się bał mniej niż ja. To ja cały czas mentalnie trwałam w średniowieczu. Etat=bezpieczeństwo. Tym bardziej że 2 dzieci rok po roku usadziło mnie w domu(w tym chory Szymek i zadłużyliśmy się po uszy aby nie trafił na stół operacyjny). On parł do przodu. Teraz w życiu by na etat nie wrócił. Ja też pracuję zdalnie dla agencji. Możemy być wszędzie byle z kompem i netem 🙂 Czasem tylko przedszkole i zerówka nas ogranicza. Ale tego też posmakujecie. Bywało różnie. Szczególnie zimy są nam groźne. Bo jak jest sroga to budowlanka i przemysł hutniczy stoją. Musimy się zabezpieczyć 🙂
Natalia - tasteaway.pl
Myślę, że to specyfika pracy na swoim.. bywa gorzej, ale wolność jest zawsze! Brawa dla Was, a szczególnie dla Męża!:) co do zerówek i szkoły, jakoś trzeba będzie to poukładać..;)
A Waszemu Szymkowi, co jest? Jakoś nie zapałałam nigdy, że chorował.. 🙁
Beata Kurgan-Bujdasz
Urodził się ze stopą końsko szpotawą. Znaleźliśmy lekarza w Poznaniu który jako jedyny wtedy leczył bez operacyjnie. Uczył się od kogoś tam za granicą nowej metody. Co tydzień (od 3 miesiąca) jeździliśmy na gipsowanie i prostowanie nogi. Potem nacięcia ścięgna i szyny. Teraz widać tylko lekko jak biega. Ale wyprostowała się noga na 90%. Te 10% było by trzeba już operacyjnie, ale nie zdecydowaliśmy się bo wtedy dziecko się na pół roku wkłada w gips. A praktycznie ma ją prostą. Wtedy poszły w ruch karty kredytowe, pożyczki i co się dało 🙂
Natalia - tasteaway.pl
jezu, pół roku w gipsie brzmi strasznie 🙁 dobrze, że udało się bez tego! ale domyślam się, że za Wami ciężki czas.. najważniejsze, że już po wszystkim:)
Krystyna Stec
A ja właśnie myślę jak okiełznać mój paraliżujący strach przed lataniem…i tu bach, taki tekst! Co bym zrobiła gdybym miała odwagę? Wsiadłabym do samolotu i cieszyła się podróżą o której bardzo marzę..
Natalia - tasteaway.pl
Hey Krystyna! Czyli się wpasowałam!;) osobiście nie wiem, jak to jest z tym strachem przed lataniem, chociaż nie lubię jak za bardzo trzęsie;) ale mój wspólnik to wariat pod tym względem i kiedyś podobno kombinował jak lądem wrócić z Tunezji do Polski ;)))
Ja zawsze patrzę na to tak, że można zginąć w samochodzie 10 km od domu.. nie trzeba jechać daleko.. tak zginęła mama Maksa koleżanki ze żłobka 🙁 dziewczynka nie miała wtedy 3 lat.. jechali kilkadziesiąt km od Warszawy, z domu, który budowali..
PS. a gdzie byś poleciała jak już okiełznasz strach??;)
Krystyna Stec
Najśmieszniejsze jest to, że ja rozumiem wszystkie racjonalne argumenty o lataniu i się z nimi zgadzam.. 🙂 i z tym, o samochodzie też…Mój wspólnik zawsze idzie mi na rękę i podróżujemy samochodem, ale w tym roku mamy 3 tyogdnie urlopu i chcemy go dobrze wykorzystać. Może to mało oryginalne i ”fancy” ale marzy mi sie Grecja np Santorini. Tym bardziej się gryzę, że to tak blisko a jednocześnie, dla mnie, tak daleko. jak bym lizała lizaka przed szybę 🙁 Z tekstem trafiłaś w 10, bo nie tylko w kwestii podróżowania zadaję sobie to pytanie 😉
Natalia - tasteaway.pl
Grecja jest super 🙂 My w zeszłym roku jechaliśmy na Kretę.. lecieliśmy znaczy się 🙂 wszyscy się dziwili: “Wy? Na Kretę??? To takie zwykłe!!!” a było super… i to jedzenie!!! 🙂 uwielbiam!:) życzę w takim razie super greckiego urlopu i najlepiej samolotem, jak się uda!:)
Krystyna Stec
No właśnie jedzenie! 🙂 Ja jestem jedzeniowym wariatem ( o tym mam bloga;) ) Dlatego własnie się łamię.. może się odważę 🙂
Natalia - tasteaway.pl
znalazłam chyba! follow the fork, tak? 🙂 jeśli tak, to chyba muszę wejść w taki koktajl z melona;)
Krystyna Stec
Tak 🙂 Witaj w moim królestwie 😉
Nitki w drodze
Natalia, to ja właśnie ryzykuję.. Urodziłam dziecko, prywatnie zostawiam miasto, przeprowadzam się na wieś, na macierzyńskim rozkręcam własny biznes, liczę się z codziennymi dojazdami do tego zostawianego miasta i ryzykuję, a raczej nie rezygnuję.. z podróży z dzieckiem!
Natalia - tasteaway.pl
No i pięknie!!! gratulacje zatem!!!:) zdradzisz co to za biznes czy na razie tajemnica??:) No jak widać macierzyński często prowadzi co znaczących zmian – mam też sporo takich koleżanek i znajomych:)
AgnieszkaEszka
Super artykul. Daje do myslenia 😉 Ja zrealizowalam spora czesc moich szalonych pomyslow ale nie wszystkie poniewaz czasem mozna kogos zranic, komus zaszkodzic.
Na moje kolejne szalenstwo (porzucenie pracy w kancelarii na rzecz czegos bardziej pasjonujacego) brakuje mi nie tyle odwagi co pomyslu, hahaha! 🙂
Natalia - tasteaway.pl
Może i pomysł się znajdzie??? 🙂 PS. prawda to, że przenosicie się do PL?:)
AgnieszkaEszka
Wiesci szybko sie roznosza, jak widze, hihihi!
Na razie nie chce zapeszac. powiedzmy ze SA SZANSE. A z naszej strony sa ogromne checi. Jednak niezupelnie od nas to zalezy. Czekamy na rozwoj sytuacji. Jesli wszystko pojdzie dobrze, to bedziemy w Polsce za nieco ponad rok. Jesli nic nie pojdzie dobrze, to bedziemy wymyslac nowy plan 😉
Natalia - tasteaway.pl
byliśmy u Artura i Emili na grillu i takie newsy sprzedali 😉 ale zrozumiałam, że to jakoś wkrótce, najwidoczniej źle słuchałam 😉 no to jeśli na to macie ochotę, to trzymam kciuki;)
Wojcieszak Ania
Piękna ta Wasza opowieść, gratulacje! Rany, ja wlasnie troche ponad rok temu, zostawiam bezpieczna Warszawę i pojechalam za miłością do Angoli 🙂 teraz mam super prace w Afryce i narzeczonego na co dzień zamiast 11000 km dalej.
Natalia - tasteaway.pl
Wow, Angola??? To się nazywa ODWAGA!!! pod wrażeniem jestem!!:) czym się zajmujesz w Angoli? Jak z bezpieczeńśtwem? Przyznam, że pomimo naszych ciągłych podróży, Afryki nadal się obawiam..
Wojcieszak Ania
Z bezpieczeństwem różnie. Wszędzie ciągle chodzą z kałasznikowem, mam ochroniarza przed domem, do biura też się wjeżdża przez szlaban. Dużo pracuje ( w logistyce) i mało mam okazji podróżować. Wszystko tu tak naprawdę zamknięte, ze strzeżonego osiedla jedzie się do biura, z biura do supermarketu wszędzie autem, bo niepublicznej komunikacji nie polecam 😉 Poza Luanda zdecydowanie lepiej, czyściej, bezpieczniej. Lubango ciekawe, ale nie wiem czy aż tak zachwycające żeby przyjechać tu specjalnie, dla mnie wtedy po 2 miesięcznym pobycie wydawało się rajem z zielenią i uśmiechem na twarzy obcych 🙂 teraz po urlopie w Polsce już troszkę mniej. To chyba taka nasza skaza cywilizacji, tam gdzie kasa tam i bałagan. Nie wiem, czy poleciłabym… Na pewno inny świat, z dużym podziałem klasowym, i jako biały zawsze się jest na świeczniku 😉
Natalia - tasteaway.pl
No to rzeczywiście zupełnie inny świat!! Nie wiem czy / kiedy się odważymy, chociaż przyznam, że czasem czytam bloga Justyny, która kocha Afrykę i właśnie się tam przeniosła na jakiś czas – http://www.wafryce.pl/ 🙂 A Ty już tak na stałe czy to tymczasowe miejsce na życie? podziwiam i życzę samych odważnych i dobrych wyborów:)
Wojcieszak Ania
Zdecydowanie tymczasowo 🙂 z Afryki polecam Cape Town, nieprawdopodobnie pieknie, cenowo podobnie jak w Polsce, bezpieczniej niz w Angoli i w miare europejsko ( jesli mozna tak napisac 🙂 )
W kolenym tygodniu lece do Polski, i jak zawsze sprawdzam u Was na stronie gdzie bede jadla 😀 Pozdrawiam swiatecznie
Natalia
Hey Ania 🙂 jesteś drugą osobą w ostatnich 2-3 dniach, która poleca nam Capetown! To jakiś znak!!!:) będziesz w Warszawie? gdzie planujesz jeść??? 🙂
Wojcieszak Ania
Będę na chwile pewnie, może 2-3 dni w okolicy 10-13/01 Wybieram sie do Białki a idealnie dla mnie akurat wrzuciliście wasze Top-y z Zakopanego. Pewnie Kraków na miesko do Edred po drodze. W Warszawie zupełnie nie wiem… Poczytam jak dalecę 😉 ale macie mega foty teraz z tej Waszej wyprawy ! Zazdroszczę strasznie! 😀
Natalia
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć baaardzo smacznego i udanego pobytu:) jakby co, pytaj!:) w Zakopanem obowiązkowo Le Chalet (w Murzasichle) i Zakopiańska 🙂 Ed też warto! W Krakowie też warto do Zakładki – nie pisaliśmy, ale Łukasz był i było świetnie:) Dobrego 2016!:)
Anna Byrczek
Inspirująca historia – dziękuję za jej opisanie. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że warto zaryzykować. Doskonale rozumiem Wasze doświadczenia, ponieważ obecnie obrana przeze mnie droga jest bardzo wyboista. Czasem jest rewelacyjnie, czasem mocno boli. Najważniejsze, by świadomie podjąć decyzję, jakim życiem chcemy żyć i do tego dążyć. Przerażające jak wielu ludzi idzie za schematem czując niedosyt, bo nie mają tej odwagi, o której piszesz. Potem czytają takie blogi jak Wasz i myślą “bo ich na to stać”, a tak jak napisałaś nie widzą tej pracy, którą wykonaliście, by żyć wymarzonym życiem. Gratuluję decyzji, bo z pewnością były trudne, ale jak widać.. było warto. 🙂
Natalia - tasteaway.pl
Dzięki Ania!:) Oj było warto, było warto! Nadal są problemy, trudne chwile, a czasem dużo pracy i spanie po 4 godziny, ale nadal warto 🙂
Mcaga
Ja tez z tych co się boją latać, czasami sie przelamuje 😉
Ale ja nie o tym. Supet tekst, bardzo uniwersalny. Bo ludzie generalnie mysla, ze innym to wszystko spada z nieba. A zeby cos osiagnac, to trzeba wyjsc ze strefy komfortu, nie da sie inaczej. Nie chodzi tylko o podroze, ale o prace, mieszkanie/dom, zwiazki. My 1.5 roku temu dokonaliśmy prawdziwej rewolucji, kupijac dom na przedmiesciach a pozniej go wykanczajac, z noworodkiem u boku. Chociaz ja raczej z tych mniej odważnych, wszystko lubię mieć przemyślane i zaplanowane 🙂
Pozdrawiam
Agnieszka
Natalia - tasteaway.pl
Dokładnie, z nieba nic nie spada. Najwyżej deszcz:) Dom na przedmieściach brzmi ciekawie, a wykańczanie z noworodkiem to prawdziwe wyzwanie ;)) ja to z tych typowo miastowych – lubię pojechać do znajomych pod miasto na grilla, ale ja się z miasta nie wyniosę 😉 pozdrowienia!:)
kaivo
Jest wiele sytuacji, w których chciałabym umieć powiedzieć “NIE” i mnóstwo, gdy w duchu mówię “TAK” a usta milczą.
Natalia - tasteaway.pl
Kaivo, życzę, by w odpowiednich sytuacjach udało się powiedzieć na głos TAK i w odpowiednich głośne NIE:) czasem to tak dobrze robi!!!;)
Wojciech Tyluś
Już widzę dwie kampanie na mieście:
1. Zdjęcie Łukasza i tekst “Najlepszy sprzedawca Ramy 2001, obecnie autor najpopularniejszego bloga podróżniczo kulinarnego. Tak zaczynają najlepsi”. Kampania Ramy
2. Wasze zdjęcie i tekst “TNS OBOP łączy ludzi”. Kampania TNSu
A co do tej odwagi to niestety jest tak, że Ci z miasteczek w wiosek trzymają się jednego stołka bo wiedzą, że innych perspektyw nie ma, no chyba, że wyjedziesz, a to już kolejny stopień trudności wyrwania się z tego 🙂
Świetny tekst!
Pozdrawiam
Natalia - tasteaway.pl
Dzięki Wojtek!!! 🙂 wiadomo: w dużym mieście łatwiej, ale są i tacy, którzy nie boją się wyjechać z małego miasteczka i dobrze się to dla nich kończy 🙂
Co do kampanii – Orange miał w tamtym czasie hasło “Together we can do more” ;)))))
Kampania Ramy mi się podoba!!!!:)
Rodzinne porachunki
Lubię czytać takie teksty, bo to ogromna dawka motywacji i inspiracji. Ludzie często widzą wierzchołek góry lodowej, sukces, jaki ktoś osiągnął a nie widzą wyboistej drogi, którą podążał. Zauważają, że Bill Gates to najbogatszy człowiek świata, ale niewielu doczyta, że przez pierwsze lata pracował w garażu bez okna, po kilkanaście godzin dziennie, praktycznie w każdy weekend jedząc zimne obiady lub odgrzewaną pizzę. I że za pierwsze lata pracy nie dostał żadnych pieniędzy.
Ja 9 miesięcy temu postanowiłem rozpocząć swoją blogową przygodę, zrobić coś innego i niestandardowego, zwłaszcza, że od 11 lat pracuje w korpo. Być może nic z tego nie wyjdzie i poza garstką ludzi i znajomych nikt więcej nie będzie chciał mnie czytać. Być może za pół roku lub rok porzucę swojego bloga. Ale już dzisiaj wiem, że ten okres był jednym z ciekawszych okresów w moim życiu – sporo nowej wiedzy przyswoiłem, poznałem osobiście kilku ciekawych i inspirujących blogerów, czy np: mogłem wziąć udział w Waszych warsztatach podczas ostatnich SeeBlogers.
Natalia - tasteaway.pl
Hey 🙂 a no to się cieszę, że byłeś u nas na SB 🙂 na pewno blogowanie to szansa na coś nowego, na nowe spojrzenie i poznawanie nowych ludzi.. my przez bloga zyskaliśmy sporo znajomych i myślę, że nawet jednych przyjaciół, z którymi tylko dzięki blogowi odnowiliśmy dawną znajomość..
A co do tej góry lodowej, myślę, że dokładnie tak jest.. niektórzy narzekają, że im się nie wiedzie, nie zarabiają, nie mają dobrej pracy.. a pytanie, co robili gdy Ty siedziałeś nad książkami, wkuwałeś słówka, uczyłeś się po nocach do egzaminów albo harowałeś w weekendy w supermarketach.. oczywiście są przypadkiem, że coś pójdzie na opak, ale poza chorobą i tragediami losowymi, mocno wierzę w nasz własny wpływ na los 🙂
Justyna Rolka
Patrzę na sukcesy innych z podziwem…mam świadomość, że stoi za tym ogrom pracy, odwagi i zaangażowania. Cieszę się, że jestem pozbawiona zawiści i mogę czerpać z Waszej pracy energię i siłę:)
Natalia - tasteaway.pl
Justyna, brawa za podejście! Ja też jestem daleka od zawiści, a sukcesy innych staram się traktować zawsze jako mobilizację dla siebie – oby jak najwięcej było takich jak my:)
AddictedtoPassion
Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana 🙂 A żeby zaryzykować potrzebna jest odwaga…tak więc wszystko się zgadza 🙂 Tak sobie czytałam i momentami miałam wrażenie, że czytam swoja historie, tylko że moja póki co nie ma jeszcze takiego happy endu 🙂 ale cały czas nad tym pracuję 🙂 Super ze zamiesciliscie ten wpis, bo mam jeszcze większego kopa 🙂 Też wywróciłam swoje życie kilka razy do góry nogami. Kilka razy zaczynałam wszystko od nowa i jedno co mogę powiedzieć, to to, że każda zmiana była na lepsze. Na sudiach byłam najpierw super sprzataczka, później super nianią, super sprzedawcą, aż w końcu super kierownikiem w banku. I też ktoregos dnia rzuciłam tę super cieplutką posadkę, 5 letni związek, rodzine, znajomych, kochany Kraków i pojechałam szukac czegoś nowego. I znalazłam 🙂 Nowy kraj,nowy język, nową pracę, nowych znajomych i cudownego męża. To dzieki niemu odkryłam swoją pasję do fotografi i podróży. To dzieki niemu rzuciłam kolejną ciepła posadkę, żeby robić to co kocham. W końcu to też dzieki niemu założyłam bloga 🙂 I piszę, fotografuję i podróżuję…tylko jeszcze zasięg nie ten, więc chyba zgłoszę się do was po poradę 🙂 Odwage mam, więc chyba powinno się udać 🙂 Jak myślicie? 🙂
Natalia
Wow, to u Ciebie tych zmian było chyba jeszcze więcej!!! 🙂 najważniejsze, że jest cudowny mąż – happy end już jest :))) Zdjęcia masz piękne! Trinidad PlayaBoca od razu zachwyca – muszę wysłać do Ciebie na bloga moją mamę, bo wkrótce leci na Kubę 🙂 odwaga to podstawa, więc udać się musi 🙂 a gdzie teraz mieszkacie, jeśli można spytać?:)
AddictedtoPassion
Pisząc o happy endzie bardziej mialam na mysli zeby moj blog kiedys hulał tak jak wasz 🙂 na reszte faktycznie nie moge narzekac 🙂 Mame przyslij koniecznie, jakby potrzebowala jakis konkretnych porad, niech pisze, mamy sporo cennych informacji 🙂 A mieszkamy w Holandii 🙂
Natalia
Życzę zatem happy endów na wszystkich płaszczyznach 🙂 Mamie zaraz zalecę lekturę 😉 Ona co prawda na wycieczkę zorganizowaną jedzie, ale niech chociaż wczuje się w klimat, bo Twoje zdjęcia są przepiękne 🙂
Wiola Starczewska
Taka historia… Wiele punktów mamy wspólnych: również byłam na Erasmusie, również rozpadł się mój wieloletni związek i również miałam pracę, która przynosiła dochody, ale żadnej satysfakcji i teraz szukam pracy w branży, w której zawsze chciałam pracować, ale wiem, że na początku nie dostanę dużych pieniędzy. Dwa lata temu jechałam sama do Brazylii – nawet nie pomyślałam, że mogłabym się bać.
Natalia
🙂 coś chyba jest w tych byłych Erasmusach, że zawsze ich gdzieś ciągnie i usiedzieć nie mogą 😉 Moja praca na etacie była super, ale wiadomo, że nie u siebie 😉 zawsze szefowa mogła dobić albo ktoś inny wkurzyć.. lata w TNS wspominam sielankowo, aczkolwiek wiem, że po zmianach się to zmieniło…Brazylia brzmi super! długo byłaś? BTW to niesamowity zbieg okoliczności, że skomentowałaś ten tekst, bo my wczoraj z Łukaszem rozmawialiśmy o Twoim – http://starczewska.com/jak-miec-ciekawe-zycie/ – bardzo się z tym zgadzam 🙂
Wiola Starczewska
hihi:) a w Brazylii 6 miesięcy byłam
Natalia
Ooo długo! Fajnie!!! 🙂 Nie tęsknisz? 🙂
Wiola Starczewska
Tenho muito saudade!
Natalia
Ach, portugalski!!!:) nawet się go kiedyś zaczynałam uczyć, ale w końcu inne obowiązki przytłoczyły 😉
Hai Le
Wspaniała historia, bardzo inspirująca i równie potrzebna, wszystkim. Ja również jestem z gatunku tych ryzykujących, bez znajomych pojechałam na wymianę studencką do Chin i później samotnie po tych Chinach podróżowałam. Wiem też, że nie zawsze się wygrywa, ale czasami też przegrywa. Dlatego dziękuję za ten wpis, żeby w chwilach przegranej móc podnieść się na duchu, że to chwilowe, że innym się udaje. I, że wystarczy trochę się postarać, przetrwać i znów będzie dobrze <|:^*
Natalia
Jasne, że nie zawsze się wygrywa. Wiem to bardzo dobrze:) chociaż ja mocno wierzę w to, że gdy jedne drzwi się zamykają, inne się otwierają 🙂 I moje życiowe motto, używane nieustannie i w życiu i w pracy – Po burzy zawsze wychodzi słońce 😉 Tego się trzymajmy! Wymiana studencka w Chinach – to musiało być ciekawe!!! 🙂
Z psem po Krakowie
Dzięki za ten tekst. Naprawdę.
Natalia
Jeśli się przydał, to bardzo się cieszę 🙂 Cała przyjemność po mojej stronie 🙂
Sylwia
wow!!! akurat stoję pół roku w miejscu, ponieważ boję się zakończyć po 6 latach związek, który jest bardzo toksyczny, stoję pół roku w miejscu, ponieważ muszę wyjechać z miasta, w którym spędziłam ostatnich 5 lat życia i zmienić pracę, również z bardzo komfortowej, stabilnej, dobrze płatnej. Tak. Czytając ten tekst poczułam siłę 🙂 Dzięki! 🙂
Natalia
Hey Sylwia!!:) cieszę się zatem, że tak się poczułaś!! oj ciężko po tylu latach skończyć związek, ale zwłaszcza te toksyczne chyba warto kończyć w imię spokoju i lepszego życia… mój też był toksyczny, dziś to wiem. Trzymam za Ciebie kciuki mocno!!!:)
Agnieszka Krupińska
Od kiedy was poznałam na SeeBloggers kibicuję wszystkim waszym działaniom 🙂 Jesteście bardzo pozytywni, bije z was tyle dobrej energii, że nic tylko się inspirować. A ja jeszcze chętnie poczytałabym o tym wszystkim, co nie wyszło. Czasami się wydaje, że innym to wszystko wychodzi, tylko my tacy do dupy jesteśmy. A to jest nieprawda. Tylko o porażkach się nie mówi.
Natalia
Hey Agnieszka 🙂 dzięki za miłe słowa!! 🙂 oj nam też nie zawsze się udaje;) nawet tutaj jest o tych gorszych momentach, z których wynikały lepsze.. teraz też jesteśmy w trudnej sytuacji zawodowo, ale walczymy, by z niej wyjść 😉 by jednak wstac, poprawić koronę i iść dalej – chcę o tym napisać, ale ostatnio po prostu ledwo mam kiedy się podrapać!!;) wybierasz się na See Bloggers w tym roku ?:)
Agnieszka Krupińska
Trzymam za was kciuki! Jak was znam – dacie radę! 🙂 Na SeeBloggers nie jadę 🙁 A od kiedy się dowiedziałam, że będziecie mieli tam prezentację, żal mi jeszcze bardziej 🙁
Natalia
Dzięki 🙂 no to szkoda – myśle, że fajnie będzie jak w zeszłym roku na całym SB 😉 ja już powinnam zacząć niedługo myśleć o tej prezentacji, ale na razie nie wiem nawet kiedy;) na szczęście do lipca trochę czasu jeszcze jest 😉