Jeśli jesteście już gotowi na święta, prezenty kupione, mieszkanie wysprzątane, a nie musicie przygotowywać żadnych świątecznych potraw, zawsze można wykorzystać ostatni weekend na małą wycieczkę! Do Berlina całkiem blisko, trasa przyjemna, do wyboru autostrada albo pociąg. A w Berlinie? Cała moc atrakcji, których na pewno nie uda się obejrzeć w jeden weekend, ale można zrobić sobie apetyt na później 🙂 A dzięki jarmarkom można oczywiście pobudzić apetyt na święta, bo jak na razie śnieg w tym zakresie nam nie pomaga…

My do Berlina trafiliśmy na koniec naszej niemieckiej podróży. W Dreźnie przeżyliśmy pierwszy zachwyt jarmarkami, powrót do nie jedzonego od kilku miesięcy curry wursta i posmakowaliśmy chyba pierwsze w tym roku grzane wino. Norymberga rzuciła na kolana i jak dotychczas tamtejszy klimat nie ma według nas sobie równych. W Lipsku natomiast jak nigdzie indziej przeżyliśmy rozkosze kulinarne, o których opowiemy Wam pewnie już w styczniu. Berlin na koniec.. Wisienka na torcie? 🙂 Przyznam szczerze, że mnie do Berlina wcale szczególnie nie ciągnęło – wielkie miasto, a ja lubię te mniejsze, bardziej kameralne, bardziej urokliwe… Przyjechałam i zdanie zmieniłam. Czym fascynuje Berlin? Przede wszystkim różnorodnością, którą widać na pierwszy rzut oka i która sprawia, że chce tam wrócić na dłużej niż 1,5 dnia! 🙂

Wam jeśli macie niewiele czasu  polecamy Berlin świąteczny, bo w całym mieście jarmarków znajdziecie aż 60! Mniejsze, większe, bardzo znane i te niszowe, w konkretnych dzielnicach, poświęcone konkretnej tematyce – np. wege jarmark.

Postdamer Platz, Berlin, jarmarki świąteczne

okolice Postdamer Platz

Warto zajrzeć na pewno na jarmark, który odbywa się na placu Gendarmenmarkt. Sam plac to piękne miejsce – z jednej strony Niemiecka Katedra, z drugiej Francuska, a poza tym Konzerthaus, czyli sala koncertowa. Gdy dodamy do tego choinkę oraz białe stoiska z gwiazdami na górze wygląda to bardzo malowniczo. Na jarmarku tradycyjnie: smakołyki, słodkości, figurki drewniane, mydełka, świece. U nas obowiązkowo Maks zdecydował się na wursta (grillowaną kiełbaskę), a my na kartofelki marcepanowe (boooskie!) i banana w czekoladzie.

Co ciekawe jarmark na Gendarmenmart to jedyny, jaki spotkaliśmy, gdzie wejście jest płatne! Na szczęście cena nie jest zbyt wysoka – 1 euro 🙂 Można sobie na tę przyjemność pozwolić:)

Berlin, jarmarki świąteczne, Gendarmenmarkt

świąteczny, popołudniowy nastrój

gendarmenmarkt, berlin, jarmarki świąteczne

tłoczno!

gerndarmenmarkt, berlin, jarmakr świąteczny

sycący posiłek na zimne popołudnie – mniam!

gendarmmarkt, berlin, jarmark świąteczny

a na deser marcepanu wersji 100 🙂

marcepan, jarmarki świąteczne, berlin

a może z czekoladą lub ananasem?

Sala Koncertowa, Berlin, jarmark świąteczny

Sala Koncertowa

Kolejnym jarmarkiem, który odwiedziliśmy był ten na Postdamer Platz – liczyliśmy na atrakcje dziecięce, bo już przejeżdżając obok zwróciliśmy uwagę na karuzelę. Z Gendarmenmarkt na Postdamer można przejść się spacerkiem, nas jednak trochę wystraszył mróz i pojechaliśmy samochodem. Sam Postdamer Platz robi zupełnie odmienne wrażenie niż wszystkie pozostałe jarmarki, bo znajdujemy się nagle w bardzo ruchliwym i nowoczesnym miejscu. To jeden z największy placów w Berlinie, siedziby firm, stacja kolejki miejskiej, itd. Ale w końcu nie po to tu przyszliśmy! Maks miał bardzo sprecyzowany plan przejechania się pociągiem, który zapamiętał z Norymbergi i w Berlinie również go szukał. Niestety na Placu Poczdamski pociągu nie było, ale inne atrakcje owszem..

Maks miał wielką ochotę na przejażdżkę gumowym pontonem po sztucznym stoku, najbardziej wyróżniającej się atrakcji. Pomimo jednak próśb i pisków Maksa, rozrywka raczej nie wyglądała na dostępną dla dwulatków. Zadowolił się zatem karuzelą i spotkaniem z Mikołajem. Na jego widok jak urzeczony zawołał “Mikołaj”, przystanął wpatrując się w owe zjawisko, ale gdy tylko Mikołaj poczęstował go czekoladką, możecie domyślić się, gdzie przeniosło się zainteresowanie 😉 My tymczasem zakupiliśmy pamiątkowe suweniry oraz słodycze, których wcześniej nie testowaliśmy. To, co na pewno rzuca się w oczy (a raczej głównie w uszy) na jarmarkach to język polski. Tak jak w Norymberdze czy Dreźnie słyszeliśmy głównie włoski, angielski czy hiszpański, w Berlinie Polaków na jarmarkach sporo! I dobrze, bo warto!

Plac Poczdamski, Berlin, jarmarki świąteczne

pontonem po śniegu

atrakcje dla dzieci, jarmarki świąteczne, Berlin

atrakcje dla dzieci

słodkości, Berlin, jarmark świąteczny

herbatnikowe kule w polewie

jarmark świąteczny, Berlin,

szukamy świątecznych pamiątek

Berlin, jarmarki świąteczne

aż ciężko wybrać

Pomimo, że byliśmy w Berlinie bardzo krótko (za krótko!) udało nam się również odkryć dwa bardzo smaczne miejsca. Pierwsze to Chipps, całkiem blisko placu Gendarmenmarkt. Chipps oferuje głównie kuchnię wegetariańską, smaczne zupy i bardzo fajne sałatki, które samemu komponujemy. Mnie na kolana rzucił tamtejszy makaron z kozim serem i rukolą oraz przepyszne desery, podane w malutkich słoiczkach. Pomysł z wykorzystaniem przy podawaniu dań słoiczków, małych szklaneczek czy puszek już niby ograny, ale mnie nadal urzeka. Kokosowy creme brulee z ananasowym sosem w tym wydaniu rzuca na kolana! 🙂

Berlin, Chipps, kuchnia włoska

jeden z lepszych makaronów, jakie ostatnio jadłam

Berlin, chipps

niebo w gębie!

Drugie miejsce, które odwiedziliśmy zachwyciło mnie jeszcze bardziej, bo całkowicie odpowiadało moim kulinarnym miłościom. Hiszpańskie tapas i dzbany sangrii w centrum Berlina? A proszę bardzo! Zdjęć brak, bo trafiliśmy tam całkiem przypadkiem, ale jeśli kiedykolwiek chcielibyście zjeść calamares fritos, croquetas czy pimientos de padron w Berlinie, musicie zajrzeć do Las Olas na Alexanderplatz. W piątkowy wieczór restauracja tętni życiem i znalezienie wolnego stolika graniczy z cudem! Ale gdy tylko próbujemy tamtejszych tapas wiemy dlaczego! A to, że w karcie znajdziemy puntillas, czyli smażone małe kalmarki, to niewątpliwie jeden z największych atutów, bo nawet w Hiszpanii rzadko pojawiają się w menu, a do pogryzania przy sangrii są ideaaalne! 🙂

Pobyt w Berlinie w sobotni poranek zakończyliśmy nie tylko smacznie, ale też w świetnym towarzystwie.  Śniadanie jedliśmy pewnie w najbardziej nietypowym, a zarazem najbardziej pełnym życia i pozytywnej energii domu blogosfery, czyli u The Family Without Borders. Nie wiem, kogo ta wizyta bardziej ucieszyła: nas czy Maksa, który po tygodniu ze “starymi” pofrunął niemal bawić się z dziewczynkami 🙂 Ania, Tom, dzięki za gościnę! 🙂

Bardzo intensywny czas w Berlinie, wiele pozytywnych wrażeń, więc trzeba będzie wrócić!  🙂

Z uwagi na krótki pobyt nie mieliśmy szansy obejrzeć wielu innych atrakcji, więc szukając informacji o Berlinie, zaglądajcie chociażby na stronę Visit Berlin, czyli na oficjalny portal turystyczny Berlina. A potem łapcie pociąg lub samochód i w drogę!

*post powstał we współpracy z Niemiecką Centralą Turystki (DZT)