Spis treści
Nie od dziś wiadomo, że uwielbiam Hiszpanię. Hiszpański luz, hiszpańskie piosenki, tapas i sangrię. Barcelonę , Madryt i Bilbao. Kanapki z kalmarami i patatas bravas. Orzeźwiającą clarę w gorący dzień i churros maczane w czekoladzie. Uwielbiam Hiszpanów za ich podejście do życia, uśmiech, luz. Podobne uczucia budzą we mnie Włochy… zwłaszcza te południowe. Luz. Włoskie piosenki, piach na stopach, lody codziennie, słodkie wypieki na śniadanie i pizza na kolację.
W obu tych krajach czuję się taaaaak dobrze. I po ostatnich pobytach wiem, że tęsknię za nimi nie tylko przez słońce i kuchnię, ale też przez ludzi. Przez podejście. Przez luz, którego u nas brakuje. Przez pozytywny stosunek do drugiego człowieka, przez gwar w restauracjach. Przez dzieci biegające na placu zabaw do nocy. I chociaż wiem, że ludzi są różni, że w każdym społeczeństwie są radości ekstrawertycy i mrukliwi introwertycy, to kilku rzeczy moglibyśmy się nauczyć zarówno od Hiszpanów, jak i od Włochów.
Ciekawa jestem bardzo czy chociaż trochę się ze mną zgodzicie 🙂
1) PODEJŚCIE DO DZIECI
Wiadomo – kiedyś nie zwracałam na to uwagi, ale odkąd mam dzieci i to z nimi najczęściej podróżuję, spędzam czas, chodzę na plac zabaw, na lody i do knajpy, zwracam na to uwagę zdecydowanie bardziej. Tam się po prostu lubi dzieci. Dzieci uczestniczą w życiu, są obecne w restauracjach, knajpach, na placach. Czasem są obecne nawet w barach i nikogo to nie dziwi! W Andaluzji wielokrotnie widzieliśmy dzieciaki o 21.00 na kolacji z rodzicami. W San Sebastian wózki w pintxos barach i rodziców popijających wino czy lokalną sidrę. Dzieci zajadające makarony na kolację we Włoszech i biegające do nocy na placu zabaw. Dzieci tak samo głośne (a może głośniejsze?) niż nasze. Tak samo rozbrykane. Tylko im to jakby mniej przeszkadza…? Każda wizyta w Hiszpanii czy we Włoszech utwierdza mnie w przekonaniu, że nasze społeczeństwo nie jest społeczeństwem lubiącym dzieci. Lubimy na nie narzekać, uciszać, przewracać oczami gdy wchodzą do samolotu czy do knajpy. Czy tam mnie to kiedyś spotkało? Nie!
Uwielbiam ich za większy luz w stosunku do dzieci. Do ciasteczek, białej buły, Nutelli i lodów. Za to, że na placu zabaw wieczorem jest masa dzieci, a u nas jedno… i często to Jagoda (pomimo, że upały mamy takie same jak oni!). Uwielbiam ich za to, że nikt nie krytykował mojej przyjaciółki, że odbiera synka ze żłobka po 18.00, bo tak się tam pracuje… A u nas większość mam oddających maluchy do żłobka jest wpędzana w wyrzuty sumienia. Dziwnym trafem oni potrafią nadal cieszyć się życiem z dziećmi u boku i nie zmieniają wszystkiego od urodzenia malucha. Nadal kochają wychodzić, spędzać czas ze znajomymi, jeść w restauracjach. Mam wrażenie, że my się tego dopiero uczymy…
2) PODEJŚCIE DO JEDZENIA
Życie w Warszawie niezmiennie sprawia, że mam wrażenie, że świat trochę oszalał. To niezdrowe, tego nie można. Cukier nie, gluten nie, laktoza nie, pizza nie. Płatki śniadaniowe nie, nutella zło, jajka z niespodzianką nie kupuj. Dzięki Bogu, że moja praca pozwala mi na częste rozmowy z ludźmi z innych miast w Polsce, często tych mniejszych, bo inaczej chyba bałabym się kupić dziecku coś słodkiego w sklepie. Chcę normalności. Żyjmy zdrowo, ale do cholery… nie odmawiajmy sobie i swoim dzieciom wszystkich przyjemności!!! Nie widziałam we włoskich lodziarniach lodów bez cukru i wiecie co? Nadal stoją tam kolejki!!! Słodkie śniadania to klasyk. Tłuste churros w czekoladzie może nie są codziennym śniadanie, ale już bagietka z jamon serrano czemu nie? Pizza, makarony, tapas, smażone ziemniaczki, smażone kalmary i co z tego? Czy naprawdę sądzimy, że Włosi czy Hiszpanie jako naród wymrą szybciej niż my?
To od nich powinniśmy się uczyć jak cudownie celebrują razem wspólne jedzenie. Jak wieczorami zasiadają do stołów, piją wino, jedzą i jest im po prostu dobrze. Pewnie tam też są osoby na diecie, nie jedzące glutenu i dzieci, które nie tykają cukru… ale mam wrażenie i potwierdzone info prosto z Madrytu, że jest ich jednak mniej…
3) PODEJŚCIE DO SWOJEJ FIGURY
To chyba idzie w parze z podejściem do jedzenia. Pamiętam, jak na Erasmusa do Warszawy przyjechali Hiszpanie. Moja przyjaciółka zajmowała się dwoma dziewczynami. Żadna z nich nie miała idealnej figury i chyba wtedy, przed dwójką dzieci, blogiem i cukiernią, ja miałam figurę lepszą.. ale niezależnie od tej figury, obie były przepiękne, pewne siebie, uśmiechnięte. Gdy obserwowałam i je, i innych znajomych, obcych ludzi we Włoszech czy Hiszpanii, wielokrotnie miałam wrażenie, że cudowny czas przy stole z rodziną i przyjaciółmi jest dla nich ważniejszy niż idealny brzuch. I ja tego się trzymam!
4) PODEJŚCIE DO INNYCH
“Hola Guapa! Que quieres?” – to jedno ze zdań, które utknęło mi w głowie. Był 2008 rok, dojechałyśmy z przyjaciółką do Barcelony i właśnie szłyśmy na pierwsze piwo. Mały bar, tłum ludzi i barman, który w wolnym tłumaczeniu mówi do Ciebie “Cześć Piękna! co dla Ciebie?”. Nie mówi tego, bo chce Cię poderwać. Nie ma w tym żadnego interesu. Jest po prostu miły i otwarty. Ktoś się do Ciebie uśmiecha, ktoś poklepuje po plecach. Czujesz, że jesteś w miejscu, w którym człowiek człowiekowi przyjacielem, a nie wilkiem. To wrażenie niezmiennie towarzyszyło mi wszędzie w Hiszpanii i wszędzie we Włoszech. Wiem, że wszędzie są źli ludzie. Ale pomimo to, że w Polsce jestem u siebie, czasem bolą mnie te skrzywione spojrzenia, ta pretensja o to, że dziecko mówi za głośno, a Ty za głośno się śmiejesz. Co zabawne, mój były często mi mówił, że za głośno mówię… Wystarczył tydzień na Erasmusie w Kraju Basków, by zrozumieć, że to jego problem, nie mój. Hiszpanie czy Włosi są tak głośni, że dorośli potrafią zrobić więcej hałasu w restauracji niż banda dzieci. Mi to pasuje. Wolę jeść w gwarze niż szepcząc i bojąc się odezwać.
5) LUZ I PODEJŚCIE DO ŻYCIA
Pewnie można by podsumować ten artykuł jednym hasłem i nie rozpisywać wszystkiego na punkty. LUZ. LUZ. LUZ. Mają go więcej niż my. I pomimo, że mają problemy, nie są rajem na ziemi, jak w każdym kraju jest masa nieprawidłowości i irytujących elementów, w nich luzu jest więcej niż w nas. Więcej radości. Więcej uśmiechu. Więcej otwartości na innego człowieka. Na siebie. Na dzieci. Mniej oceniania. Mniej pretensji. Może to słońce? A może to właśnie te wspólne kolacje, gwar, wino i długie wieczory bez konieczności położenia dzieci spać o 19.00 sprawiają, że sporo osób tak dobrze się tam czuje???
Nie wiem. Ale wiem jedno. Hiszpańsko-włoski styl życia usilnie wprowadzać będziemy na polskim gruncie 🙂 Kto ze mną? 🙂
38 Comments
Agata S
Haha Już na początku czytania przypomniało mi się jak niedawno jedna z dziewczyn na fb zapytała coś w stylu: “jak to u was jest w sezonie grillowym zabieracie dzieci ze sobą czy zostawiacie pod inną opieką a sami się bawicie? Czy pijecie alkohol przy dzieciach? itp.”. Same pytania były tak bzdurne, że aż bałam się czytać odpowiedzi a te były jeszcze gorsze!! Nie znalazłam ani jednej pozytywnej!! Wszystkie w stylu: “co to w ogóle za pytania? nie wyobrażam sobie dziecka na imprezie z alkoholem!; nigdy nie piję alkoholu przy dzieciach i nie pozwalam nikomu w ich towarzystwie; nie jestem patologią, żeby pić przy dzieciach… Masakra. W tym kraju we wszystkich kwestiach wpadamy ze skrajności w skrajność. Wypijesz wino – wyrodna matka, pozwalasz jeść słodycze – nie kochasz dzieci, jesz mięso – znęcasz się nad zwierzętami, jeździsz autem – zatruwasz środowisko itd. Strasznie to smutne, ale niestety nawet w mniejszym mieście od Warszawy jakoś nie widzę światełka w tunelu. Jakby chociaż w połowie kwestii, które opisałaś udało się wprowadzić więcej luzu w Polsce to byłby meeeega sukces 🙂
Natalia
To chyba wynika z tego, że u nas wiele osób ma problem, by wyobrazić sobie picie z umiarem ;))) Ja też nie zabieram dzieci na imprezę do rana, ale bez przesady – jedno piwo czy kieliszek wina jeszcze nie sprawia, że tracimy rozum 😉 Dokładnie – z tymi skrajnościami masz rację! Mięso, słodycze, alkohol wszystko można robić z umiarem, zamiast się biczować, że nic nie wolno… Swoją drogą mnie jeszcze co innego śmieszy (ale to temat na inny post): wielcy orędownicy zdrowego jedzenia, którzy zarazem piją po butelce wina wieczorem i wypalają masy papierosów 🙂 Tacy też są ;)))
Agata S
Dokładnie, tylko to wszystko jest kwestia rozsądku i myślenia… Tacy wszyscy wykształceni, tacy biegli w językach, podróżujący po świecie a nie potrafią sobie wyobrazić, że można po prostu wypić wino/piwo/drinka kulturalnie i nie trzeba się potem zataczać/bełkotać/awanturować? Smutne.
Hahaha taaaaak aktywni i “zdrowi” palacze to częste zjawisko 😀 a znam jeszcze lepszy przypadek 🙂 Znajoma z bzikiem na punkcie zdrowego odżywiania co jadła sałatę, gotowane ryby, pierś z kurczaka i królika nagle jak zaszła w ciążę to, “żeby dziecko zdrowo rosło” nagle zaczęła jeść i boczek i karkówkę i wszystko inne co wcześniej było “bee” 😀 I jakoś nie widziała w swoim zachowaniu nic dziwnego… 🙂
Natalia
Ciekawa teoria :))) ciekawa jestem jak będzie karmić dziecko 🙂 czy opcja pierwsza czy jednak druga ;))) chociaż myślę, że pierwsza 😉 ale teraz musiała jakoś zracjonalizować ciążowe zachcianki ;)))
Joanna Kurek
Ja! Całym sercem. Za miesiąc Hiszpania i Andorra. A jesienią jeszcze Włochy. Luz. Luz. Luz. I ta sympatia do drugiego człowieka ?
https://asiaprosto.wordpress.com/2018/04/10/wlochy-po-ludzku/
Natalia
Super plany!!!! 🙂 Ja coś czuję, że też jeszcze latem lub jesienią w Hiszpanii wylądujemy 🙂 I pomimo, że byliśmy na początku kwietnia, NIE MAM DOŚĆ 🙂
Anna Łucka
To słońce, to na pewno słońce, a raczej jego brak sprawia, że jesteśmy tacy a nie inni. Super post, masz rację w 100%
Natalia
Zatem tegoroczne lato powinno być wielkim wulkanem polskiej radości i uśmiechu ;))) Obyśmy trochę naładowali baterie ;)))
Jola
Zgadzam się w 100%uwielbiam Włochy i Hiszpanie , kiedy pierwszy raz 25 lat temu pojechałam do Włoch miałam wrażenie, że ciągle gdzieś ktoś się kłóci przez CH głośne rozmowy. Zaskoczyły mnie place zabaw pełne o godzinie i małe dzieci na deptaka z calymi rodzinami o godzinie 23. Teraz po latach kiedy tam wracam wciąż nic się nie zmieniło, ludzie się bawią są życzliwi, spędzają czas w różnych gwarnych knajpkach wygasają na szczęśliwych. My jesteśmy ciągle niezadowoleni , namuchani wciąż tylko narzekamy. Oj gdyby tak wziąć od nich tą pogodę ducha…..
.
Natalia
Pogoda ducha to chyba jest to, co im pomaga! 🙂 i właśnie luz! 🙂 fajnie, że masz wrażenie, że pod tym względem nic się nie zmieniło przez te lata :)))
Patrycja
Z większością rzeczy się zgadzam. W kwestii jedzenia zaś nie do końca. Wspomniana tu przykładowa Nutella to dla mnie zło i koniec – nie tyle, że ma cukier, ale że składa się głównie z oleju palmowego. Jego powszechność zaś nie może usprawiedliwiać naszych wyborów konsumenckich. Świadome życie i wybory cenię w tym przypadku bardziej niż “włoski luz”. 😉
Natalia
Jasne, ja też nie jestem wielką zwolenniczką Nutelli, wolę dać dzieciakom krem czekoladowy z dobrej cukierni (zwłaszcza jak mam swoją;)))… ale jeśli od czasu do czasu zjedzą naleśniki z Nutellą czy inne Kinder jajka to świat się nie zawali… i wierzę, że umiar i rozsądek sprawia, że nie zniszczy im to zdrowia 🙂
Aleksander Lenkiewicz
Z tym, że pójście do restauracji w Polsce z dziećmi i zamówienie piwa to grzech ciężki. Na moich znajomych ktoś uprzejmy wezwał straż miejską, było dmuchanie w alkomat i mieliby spore kłopoty, na szczęście w towarzystwie był tez jeden kierowca udało się smutnych panów przekonać, że to opiekunka do dziecka.
Natalia
Żartujesz???? wezwali straż miejską do restauracji, bo ktoś był z dzieckiem i pił piwo???
Agata S
Jakoś mnie to nie zaskakuje… serio :/ I weź wyjdź do miasta, celebruj życie, żyj zgodnie z własnymi przekonaniami w wolnym kraju jak zawsze znajdzie się obok “strażnik moralności i rodziny” :/
Nickie
Nie ma się czemu dziwić skoro większość jednak na jednym piwie nie umie poprzestać.
Nickie
Ale czemu się dziwisz skoro większość Polaków nie umie wypić jednego piwa tylko musi więcej?
Barbara
Zgadzam się w 100%. Od prawie sześciu lat mieszkam w Andaluzji i uwielbiam hiszpańską mentalność, ich serdeczność, rozmowy na ulicy czy placu zabaw z przypadkowymi ludźmi, wychodzenie na kawe czy tapas całymi rodzinami. Odkąd mamy dziecko doceniam ten kraj jeszcze bardziej, nikogo nie bulwersuje fakt, że dziecie chodzą z rodzicami do restauracji i biegają późnym wieczorem po ulicy (tutaj się po prostu później wstaje i później idzie spać), czy kobiety karmiące piersią w restauracjach, na skwerach czy na plaży.
Natalia
Bardzo się cieszę, że po tylu latach w Hiszpanii zgadzasz się z tym postem :)) Bardzo mi miło! 🙂 a gdzie mieszkacie? 🙂 Byliśmy w Andaluzji w kwietniu i było cudownie!:)
Joanna
W Polsce nie ma tolerancji wobec dzieci, a mile zachowania ze strony innych są wyjątkiem. Nie tylko na dzieci krzywo się patrzą, mi również zwracano uwagę, że za głośno mowie, gdy próbowałam strofowac dziecko, płacić i jednocześnie pomagać mu usiąść czy jeść. Robiąc kilka czynności na raz przy dziecku nie sposób czasem kontrolować wysokość swojego tonu, a okazuje się, że zbyt głośne mowienie także innym przeszkadza. A przed chwilą gdy biegnąc z wózkiem na peron zaczepilam jedyna osobę, która tam stała o połączenie, to usłyszałam, że mam pytać konduktora, a w ogóle na stacji to tylko mnie słychać. Nadal szukałam kogoś kto mi pomoże, podczas gdy osoba przeze mnie zapytana spokojnie stała na peronie, bo też jechała tym samym pociągiem i wiedziała, że trzeba zaczekać, aż przyjedzie. Okazuje się, że trudno było powiedzieć, że tak, z tego peronu, i pociag niebawem przyjedzie. Dla mnie zupełnie niezrozumiałe zachowanie. I tak, teraz gdy analizuje nasze wyjazdy poza kraj, to przyznaje, że nigdy mnie tam nic niemiłego z dzieckiem przy boku nie spotkało.
Natalia
Niestety takie sytuacje są przykre 🙁 My teraz jesteśmy w Hiszpanii i tu na dzieci patrzy się ze zdecydowanie większą wyrozumiałością.. może to kwestia ich luzu? Gdy siadasz w knajpce, dzieci nie słychać, bo dorośli tak głośno mówią, śmieją się, pokrzykują, że nikt nie przejmuje się dzieckiem i jego potencjalnie głośnym zachowaniem ?:) Gdy wchodzimy do restauracji z dwójką dzieci, nikt się nie krzywi… nawet jeśli to restauracja z gwiazdką Michelin 😉
Nickie
Tak widzę, że to tamto ci przeszkadza, a sama chętnie obgadujesz ibwysmiewasz innych. Kreujesz się na taką wyluzowana i wolna, a w rzeczywistości sama przejawiają cechy, które są kwintesencja tego, czego nie lubisz. Życie nie jest czarne albo białe.
Natalia
Chyba nie zrozumiałeś przekazu teksty 🙂 w której mojej wypowiedzi znalazłaś wyśmiewanie innych? Czy obgadywanie? Ten post to raczej gloryfikacja pozytywnych cech, tyle, że nie u nas.. nasze pozytywne cechy też potrafię docenić 😉
Sylwia
Świetny artykuł!!! W pełni się z Tobą zgadzam?obecnie jesteśmy z mężem w Rzymie- mąż pierwszy raz, natomiast ja już któryś z kolei, kochamy Włochów i ich kulturę, sposób bycia, wĺasnie ten LUUUIZ, na który stac nas nigdy nid będziemy
. . pełno w nas jadu, zawiści, ale do korekty zdecydowanie temat wszędobylskiego palenia i dbałości o mocno zaśmiecone otoczenia ale myślę, że to nie kwestia turystów a samych lokalesów☺
Ewelina
Chyba nie znasz drugiej strony monety Włochów i Hiszpanów. Są radośni, wszystko robią w grupie, otwarci a czemu nie wspomnisz jak już w tej grupie nie są jak reszcie obrabiają dupę. Oprócz pogody, ładnej architektury za skradzione pieniądze z kolonii i może hiszpańskiej tortilli i paelli to nie ma za czym tęsknić bo to farsa.
Natalia
Mieszkasz w Hiszpanii?
Agson
Trochę Cię chyba zdziwię, ale Włochy są jednym z największych producentów produktów bezglutenowych na świecie. Plus dostępność bezglutenowych dań we Włoskich knajpach jak i świadomość Włochów na ten temat jest większa niż w Polsce.
Dlaczego jest to duży plus? Ponieważ sporo z nas nie wybiera tych produktów z fanaberii tylko z powodu choroby, nietolerancji, alergii.
Ktoś powie, że 20 lat temu nikt o tym nie słyszał. Wiedza o celiakii dopiero od niedawna jest rozpowszechniana i to jedna z przyczyn, faszerowanie się na codzień żywnością modyfikowaną też nie ma dobrego wpływu.
Natalia
Nie będę z tym polemizować 🙂 Faktem jednak jest, że w większości knajpek na śniadanie zaproponują Ci słodkie cornetto, a nie owsiankę 🙂 Albo małą pizzetę 🙂 Właśnie wróciliśmy z Neapolu i Apulii i jednak gluten we Włoszech rządzi mocno 🙂 Pizza, pizza fritta, focaccia, makaron, cornetto, zeppola, sfogliatella, itd, itp 😉 Widziałam natomiast w niektórych pizzeriach opcję na pizzę GF, ale generalnie obserwując Włochów i Hiszpanów mam wrażenie, że mają mniejszego hopla na punkcie zdrowej żywności niż polskie duże miasta;) To też obserwacja mojej przyjaciółki mieszkającej w Madrycie:)
Monia
Dokładnie tak jak napisałaś. Wróciłam właśnie z Hiszpanii i napiszę krótko………mentalności Włochów i Hiszpanów nie pobijemy. Im sie po prostu chce żyć !!!
Natalia
Oj tak!!!! uwielbiam ich za to! i znów mi się marzy jakaś Barcelona jesienią 🙂
Sas
Po pierwsze mają słońce. Dużo wiecej słońca niż my. Słońce daje energie i radość. Ile mamy naprawdę ciepłych miesięcy w roku? Cztery? A i to należy podzielić przez dwa, bo albo pada albo zimno. Gdyby Polaków umieścić w Hiszpanii a Hiszpanów w Polsce po dwóch latach to my mielibyśmy uśmiech na twarzy i poludniową energię. Po drugie piszą tu same kobiety. Jest zbadane, że kobiety wolą brunetów,a Polki zwłaszcza. Zapewne większość z Was miała jakieś romanse z poludniowcami, przygody łóżkowe, Erazmusy, wyjazdy na studia. Jak nie polubić i nie tęsknić za takim krajem, takimi wspomnieniami? 🙂 Do tego Hiszpan i Włoch jest obcy, egzotyczny. Wydaje się ciekawszy i lepszy niż Polak. To wpływa na postrzeganie kraju. I to że gdy jesteś kobietą mężczyzni po prostu reagują na Ciebie inaczej, lepiej. I swiat wydsje sie Wam piękniejszy niż jest naprawdę.
Natalia
Ciekawa interpretacja :))) nie wiem jednak co te Erasmusowe wspomnienia mają do tego, jak w tych krajach traktuje się dzieciaki w przestrzeni publicznej 🙂 Dla mnie różnica między podejściem Polaków i narodów z południowej Europy do dzieci jest diametralna..:)
SAS
Co do dzieci możesz mieć rację 🙂
Bartek
SAS, no nie wiem, nie tylko Polki i nie tylko kobiety lubią urodę południowo-europejską. 😉 Hiszpania właśnie słynie z tolerancji (akceptacji?) małżeństw homoseksualnych, więc na przykład jak komuś to nie pasuje, to lepiej niech tam nie jedzie.
Swoją drogą, to dobry pomysł na notatkę. Co o Tym sądzi autorka? 🙂
Fakt faktem jednak kraje południa i kraje północy (a do nich zaliczana jest Polska) różnią się diametralnie mentalnością. Dobrym miksem obu tych skrajności może być choćby Francja. Różnice północ-południe są tam bardzo widoczne.
Porównajcie Niemcy, Finlandię czy Norwegię z Hiszpanią, Włochami, Portugalią.
Nie ma miejsc lepszych i gorszych. Tak samo nie ma miejsc idealnych.
Osobiście dla mnie ,,najlepszy” byłby miks obu tych mentalności (wyważony luz, pogoda i otwartość południa z poszanowaniem prywatności, ciszą, dyscypliną i organizacją północy). Z autorką w paru kwestiach jednak się nie zgodzę, zwłaszcza z tym wychowywaniem dzieci. Nie wiem co prawda jak to wygląda tam na miejscu, ale ja osobiście nie mogę znieść jak polscy rodzice często strofują swe dzieci, lub właśnie za głośno zwracają im uwagę. Jak dla mnie Polacy nie potrafią rozmawiać z własnymi pociechami. Gdzie się nie odwrócę w sklepie to zawsze słyszę stanowczy ton głosu (najczęściej matek) w kierunku swych dzieci. Zawsze coś jest źle, zawsze coś nie pasuje takiej osobie. Z drugiej strony radzę też spojrzeć na wady tamtego wychowania, bo nie sądzę, by było to tak super, idealnie jak przedstawia autorka, ale ja nie wiem, być może się mylę. Chodzi o to, by nie patrzeć na wszystko przez różowe okulary.
Natalia
Hey 🙂 oczywiście, że miejsc idealnych nie ma i wszędzie są obszary, które mogą być irytujące i utrudniające życie 🙂 Ja natomiast uważam nadal, że większy luz i więcej uśmiechu na południu Europy to coś, czego warto się uczyć 🙂 Bo tak się lepiej żyje 🙂
Ewa
Każdemu kto uważa, że im więcej luzu tym lepiej się żyje, polecam z całego serca zamieszkać z jednym z tych krajów np przez rok. Mogą być Włochy, Hiszpania, Portugalia, Grecja czy Albania.
Gwarantuje, że zmienicie wyrażenie ”lepsze życie” na “lepszy urlop”. A to ogromna różnica ?
Natalia
Hey 🙂 ja chyba nigdzie nie napisałam o lepszym życiu 🙂 Napisałam natomiast o pozytywnym stosunku np. do dzieci, do innych, którego mi w PL brakuje.
Mam Przyjaciół, którzy mieszkają w Madrycie od lat i też to cenią. A u Ciebie negatywne doświadczenia z mieszkaniem w danym kraju z którym z wymienionych miejsc się wiążą?
Asia
W Hiszpanii czy we Włoszech espresso w knajpie kosztuje ok. 1 Euro. W Polsce 12 złotych. Może dlatego w Polsce nigdy się nie rozwinęła, tak bardzo jak na Południu, “kultura” wychodzenia do knajpy.