Wyobraź sobie plażę nad Bałtykiem na początku września. Jest wieczór, robi się już pusto i przyjemnie, nie ma tłumów, parawanów, nie ma krzyczących dzieci, głośnej muzyki i nawoływania “drożdżówki, pączki, zimne napoooooje”. Jest to, co nad morzem najpiękniejsze – NATURA. Wyobraź sobie na tej plaży ognisko tuż obok wydm… albo duży metalowy kociołek, w którym gotuje się zupa, wielką kratę, na której opiekane są flądry i śledzie i uwijających się wokół tego kucharzy. Wyobraź sobie, że siadasz całkiem blisko przy pięknie przygotowanym stole, gdzie każdy element nawiązuje do morza i przez najbliższe kilka godzin jesz potrawy przygotowane właśnie tu, na plaży, z prostych, lokalnych składników. Brzmi niesamowicie, prawda? Tak jest właśnie na Dinner with a view – niewątpliwie jednym z najbardziej magicznych kulinarnych wydarzeń, w których mieliśmy szansę uczestniczyć. Zobaczcie sami! 🙂
M
O tym, że początek września spędzimy właśnie tu wiedzieliśmy już od kilku tygodni. Z radością zostaliśmy jednymi z patronów medialnych kolacji i teraz mogę już Wam powiedzieć ze 100% pewnością: WARTO! Dinner with a view MORZE to już druga edycja kolacji z widokiem, których inicjatorką jest Ewa Szyc-Juchnowicz, znana większości jako Malika. Możecie ją pamiętać z I edycji Top Chef, możecie znać jej kuchnię, którą serwuje w gdyńskiej restauracji Malika – jeśli nie znacie, pora nadrobić, bo jedzenie jest tam obłędne – zobaczcie TU!
Ideą Dinner with a view. Stolik z widokiem są kolacje organizowane w pięknych miejscach polskim z widokiem na RZEKĘ (1 edycja), MORZE czy GÓRY (już wkrótce 1 października w Krynicy Zdrój) oraz gotowanie właśnie na ogniu wg 7 technik.
Podczas naszej kolacji potrawy powstawały z wykorzystaniem takich urządzeń i technik jak kociołek, rożen, grill, krata, tanur (piec podobny do tandoori), testo czy dwa ognie (opiekanie z góry i z dołu). Miały cudowny zapach, większość też bardzo dobry smak, chociaż oczywiście mieliśmy swoich faworytów i te dania, które smakowały nam nieco mniej. Podczas Dinner with a view Malika nie gotuje sama – do współpracy zaprasza innych szefów kuchni – tym razem gotował również Paweł Twerjanowicz, szef kuchni w Domu Zdrojowym w Jastarni, gdzie odbywało się całe wydarzenie oraz Włoszka Viviana Varese, szefowa odznaczonej gwiazdką Michelin restauracji w Mediolanie – Alice Ristorante.
Co zatem wczoraj jedliśmy i co nas najbardziej zachwyciło??? 🙂 Dań razem z deserami mieliśmy 10. Sporo, ale wielkość porcji i odstęp pomiędzy serwowaniem kolejnych pozycji sprawił, że bez problemu się z nimi uporaliśmy. Wiem, ja kobieta prawie w 9 miesiącu ciąży, mogę być mało wiarygodna, ale inni też dawali radę 🙂
Zaczęło się od włoskiej focacci wypiekanej na ogniu i podawanej z kolorowymi masełkami – z ziołami, burakiem czy kukurydzą. Jako pierwsze danie przybył rewelacyjny, pachnący ogniem bakłażan z sosem z orzechów arachidowych – boski! Po nim coś, na co czekałam – wytrawny sękacz, z czarnuszką, podany z kwaśną wiejską śmietaną. Sękacz przygotowano na rożnie, oczywiście na ogniu, bez pomocy opiekaczy elektrycznych, z których obecnie często przy produkcji sękacza się korzysta. Tym razem było tak jak wieki temu na Kaszubach, gdy sękacz pochłaniający ogromne ilości jaj i masła był daniem odświętnym. Z gęstą, wiejską śmietaną i solą morską smakował wyśmienicie.
Zachwyciły nas również śledzie – każdy przygotowany przez innego szefa kuchni, każdy pyszny, nawet dla mnie, chociaż zwykle śledzi nie jadam. Łukasz nieustannie wspomina delikatny parfait z gęsiej wątróbki oraz siekane piersi gęsi lekko podwędzane podane w ramach asiette z gęsiny, razem z żołądkami i sercem. Trochę mniej smakowały nam ryby – dorsz i turbot oraz jeleń, pomimo, że technika jego przygotowania była fascynująca – mięso pieczone było w technice dwa ognie, ale najpierw zostało obłożone słoniną, liśćmi kapusty i skorupą solną – w takim towarzystwie spędziło kilka godzin. Podsumowując jednak 8 dań wytrawnych, było bardzo smacznie i myślę, że część z tych potraw będziemy jeszcze długo wspominać.
Po wytrawnym przyszedł czas na słodkie i dla mnie pyszne! Pierwszy deser to lody z wędzonego mleka koziego z rokitnikiem i orzechami włoskimi. Dla mnie rewelacyjne! Od kilku tygodni testowaliśmy deser z kozim mlekiem i kozim serem u nas, w DESEO, więc koniecznie chciałam tych lodów spróbować! Ich smak był delikatny, ale intrygujący, a rokitnik dodawał nieco kwaskowatego posmaku. Drugi deser to dzieło Maliki – ser serwatkowy typu paneer jej roboty z upieczonymi winogronami i typową dla kuchni Maghrebu, wodą różaną, którą w kuchni Maliki można często w deserach spotkać. A na koniec w ramach tzw. final touch na stół wjechała kawa i nasze praliny… Pięknie się komponowały z wystrojem, prawda ??? 🙂
Podsumowując: cudny to był wieczór i bardzo smaczny! 🙂 Dwie edycje Dinner with a view już zakończone, ale zbliża się kolejna – GÓRY 1 października w Krynicy Zdrój – pomyślcie o tym! 🙂 Więcej informacji znajdziecie TU. I trzymajcie rękę na pulsie, bo coś czuję, że te góry nie będą wcale ostatnią edycją 🙂
8 Comments
Gosia
Wspaniałe wydarzenie! Gratka dla każdego smakosza 😉 Bardzo jestem ciekawa relacji z gór <3
Natalia
🙂 dokładnie tak 🙂 fajne przezycie 🙂
Anderski
To jest nieziemskie uczucie. Kolacja na plaży… taki przedsmak raju. Dodać do tego niesamowite towarzystwo… to już wakacje marzeń. A i jest czym uraczyć swoje potrzeby żywieniowe… mniam!
Natalia
Przyznam, że chyba jeszcze lepiej by było, gdyby stoliki były na samej plaży 🙂 tutaj były tuz obok, oddzielone wydmami 😉 przy tak dużym przedsięwzięciu i to nad polskim morzem we wrześniu trzeba zadbać o bezpieczną logistykę 😉
Klaudia
Faktycznie było pysznie i pięknie. Znakomity event! Ale z tego, co pamiętam, to dań było 9 + 3 desery 🙂 Już nie mogę doczekać się relacji z Krynicy-Zdrój!
Natalia
ja obstaję zdecydowanie przy 9 daniach i tyle mam na menu – sprawdziłam – bakłażan, sękacz, rosolnik, śledź, gęsina, testarolo z dorszem, turbot i jeleń, no chyba, że jako danie policzymy też tę foccacię z masełkami w różnych kolorach 🙂 swoją drogą bardzo mi smakowała! 🙂 a desery dwa i potem praliny 😉
Nas niestety w Krynicy nie będzie – wtedy już zdecydowanie nie będę mogła podróżować, nawet po Polsce:)
jedz z apetytem
Swietna sprawa!
Natalia
zdecydowanie tak 🙂