Uwielbiam ten moment, gdy tak niemal całkiem przypadkiem, rzutem na taśmę znajdujesz niesamowite miejsce. Przecież miałeś tam nie jechać, przecież w planie było coś innego i o mało nie dowiedziałbyś się, że tu karmią jak w niebie. Tak było z Białym Królikiem w Gdyni. Miejscem, które absolutnie urzeka, fascynuje i sprawia, że aż się dziwisz, że jeszcze wszyscy o tym nie mówią.
Miejsc na poniedziałkowy lunch rozważaliśmy kilka – wybaczcie, że nie wszystkie Wasze sugestie mogliśmy zrealizować, ale naprawdę nasze żołądki nie rozciągają się jak z gumy, chociaż czasem tak się wydaje 🙂 Myśleliśmy o Tłustej Kaczce, która podobno podbija Gdynię polską kuchnią, o Restauracji Morskiej polecanej przez jednego ze stałych czytelników, o powrocie do Maliki. Ja miałam straszną ochotę na gruzińską Ocnebę w Sopocie (również polecaną przez jedną z Was!), ale gdy Łukasz przeczytał menu Białego Królika, chciał iść tylko tam, nawet, gdy ja protestowałam, nie wiedząc, co tam dać czterolatkowi. Miałam wątpliwości, ale gdy podjechaliśmy pod uroczy dawny pałacyk położony w spokojnej dzielnicy Gdyni (najbliżej do stacji SKM Gdynia Orłowo), zobaczyłam wnętrze i wieeeelki zielony teren wokół, już czułam, że musi być dobrze.

jest pięknie!

nie jest to restauracja pro dziecięca, ale fontanna robi robotę
Po tłumach na Monciaku i na śniadaniu w Hiltonie, kolejkach po gofry i walce o stolik w Bulaju, tego mi było trzeba. Słyszeliśmy, że wystrój w Białym Króliku jest bajkowy… Tak, nazwa słusznie kojarzy Wam się z Alicją w Krainie Czarów – to tutaj kluczowa inspiracja. Jest pięknie, chociaż przyznam, że liczyłam na bardziej surrealistyczny klimat. Tutaj mamy elegancką restaurację z idealnie dobranymi detalami – biało-czarne podłogi, obrazy z tajemniczymi postaciami, białe króliki wiszące pod sufitem i inne tajemne stwory.

magiczne miejsce

na randkę i na rodzinny obiad
Na zarezerwowanym wcześniej stole koszyk pieczywa i dla każdego małe masło zawinięte w papier. Maks sam obficie smaruje bułki masłem i zajada. A ja muszę się powstrzymywać, by nie „napchać się” pysznym chlebem z pestkami dyni jeszcze przed obiadem – coś czuję, że tu będzie znacznie więcej rozkoszy niż chleb!
Łukasz zamawia menu degustacyjne – 11 pozycji za 150 zł. To naprawdę szokująco mało jak na takie menu – w Warszawie mam wrażenie, że menu degustacyjne w dobrej restauracji nie kosztuje mniej niż2 270-280 zł, a i tak ma zwykle mniej dań. Nazwa jest sugestywna: „Podążaj za Białym Królikiem” – podoba mi się ta wierność bajkowym motywom. Na początek ląduje przed nami amuse bouche: kasza gryczana/ wędzone masło / ogórek kiszony. Wygląda pięknie, smakuje jeszcze lepiej: Chrupiący chips z kaszy gryczanej, który nie stracił jej charakterystycznego smaku, masło o zdecydowanym aromacie i odrobina żelu z kiszonych ogórków. Dobry początek.
Pierwsza przystawka w menu degustacyjnym to kozia rura/ burak / dynia / dereń. Tu entuzjazm nieco opada – danie się niczym nie wyróżnia. Tutaj smaki się nie komponują w sposób szczególny, są zwykłe. Nie wiadomo, co jest głównym bohaterem i na chwilę nasze nadzieje trochę gasną. Pomimo, że kozia rura to podobny świetny lokalny ser, tu jego smak nie jest wyraźnie podkreślony. W tym samym momencie przede mną ląduje solona makrela / jogurt chrzanowy / podpłomyk / gwiazdnica (32 zł). Makrela w jogurcie i pokrojone ogórki podane są w wielkim słoju – to naprawdę duża przystawka, zwłaszcza, jeśli dodamy dwa maleńkie podpłomyki z masłem rakowym. Jem, ale mam wrażenie, że to nie do końca moje smaki… Najbardziej chyba pasuje mi masło rakowe, które dojadam nie tylko z podpłomykami, ale również z chlebem.

solona makrela / jogurt chrzanowy / podpłomyk / gwiazdnica – 32 zł

kozia rura / buraki / dynia / dereń – część menu degustacyjnego
W menu degustacyjnym przystawki są jednak trzy. Następna to śledź / sałatka jarzynowa / kawior ślimaka. Sałatka jarzynowa? Ja od razu mam ciarki i złe skojarzenia! Nigdy jej nie lubiłam, a była na KAŻDE święta, a potem słoiki napełnione “sałatką” stały w lodówce przez kolejne diz sałatką I co ? mamy to jeść w restauracji? Ale nagle te same składniki w formie zdekonstruowanej nie tylko robią wrażenie z uwagi na pomysł, ale również z uwagi na smak. Kto by przypuszczał, że można zrobić sałatkę jarzynową w stylu fine dining? Biały Królik pokazuje, że można i wychodzi to im świetnie. Każdy ze składników smakuje idealnie sam, ale też razem z innymi.
Jako trzecia zapowiedziało się pate z wątróbki kurczaka kukurydzianego / śliwka węgierka / kasztany / bułka maślana. Żałuję, że jej nie wzięłam, bo była wśród kandydatów. Bułka maślana jest idealna – jak z najlepszej piekarni.

śledź / sałatka jarzynowa / kawior ślimaka (menu degustacyjne)

pate z wątróbki kurczaka kukurydzianego / śliwka węgierka / kasztany / bułka maślana
Po przystawkach nadchodzi zupa i tu znów jest zachwyt na 100 lub 150 %. Borowik / zupa serowa / skorzonera/ pieczarka to aksamitna zupa grzybowo-serowa, a do niej pierożek z borowikami, który przypomina ravioli i plastry sera z osady Burego Misia. Wow!
Danie główne mamy to samo dorsz / ziemniaki / maślanka / olej z kopru (w karcie, bez menu degustacyjnego, kosztuje 50 zł). To danie to kwintesencja prostoty, której brakowało nam choćby w Bulaju. Tu nie ma wielu smaków – jest sprężysty, mięsisty dorsz, który cztery wcześniejsze godziny spędził w soli. Jest delikatne ziemniaczane puree, piana z maślanki i zielony, najbardziej zdecydowany olej z kopru. Razem tworzą mieszkankę niemal idealną. A sam dorsz Łukaszowi przypomina nieco charakter portugalskiego bacalhau.

borowik / zupa serowa / skorzonera / pieczarka

dorsz/ ziemniak / maślanka/ olej z kopru
Przed ostatnim daniem głównym wkracza sorbet z ogórka na flanie z twarogu. To taki zwykły przerywnik, dla odświeżenia kubków smakowych, ale Łukasz nawet tym się zachwyca i wychwala, a jemu naprawdę ciężko dogodzić. Koniec wytrawnych potraw w menu degustacyjnym to dojrzewający antrykot z Pniew / pasternak / różowy burak / krokiety ziemniaczane. Sezonowane przez jakieś 30 dni mięso robi swoje – antrykot jest świetny. Dla Łukasza to jedna z najlepszych wołowin, jaką jadł w życiu – krucha, rozpływająca się niczym tuńczyk toro, idealnie wysmażona. Miłym akcentem są krokiety na bazie ziemniaków, śmietany i sera, które przypominają uwielbiane przez nas hiszpańskie croquetas. Mały minus dla obsługi (notabene na baaardzo wysokim poziomie), że nie zapytali o stopień wysmażenia.

sorbet z ogórka/ twaróg

dojrzewający antrykot z Pniew / pasternak / różowy burak / krokiety ziemniaczane
Gdy Łukasz zbliża się do końca swojej degustacyjnej drogi, ja już czuję lekkie podniecenie na myśl o deserach! W takim miejscu liczę, że będą absolutnie boskie i oryginalne! Żegnajcie suflety czekoladowe, creme brulee i bezy! Będę jeść budyń z brązowego masła i lody z liścia bobkowego! W menu degustacyjnym są 2 desery, w karcie 3. Próbujemy wszystkie! Chociaż wszystkie smaczne, zdania co do faworyta są podzielone. U mnie wygrywa ten najbardziej oryginalny, który urzeka niespotykanym nigdzie wcześniej smakiem: lody z liścia bobkowego / gruszka gotowana w suszonym rabarbarze / goździk. Korzenny smak, zdecydowany goździk i rabarbar. Sprężysta gruszka, kremowy sos i chrupiąca posypka. Lubię! Łukasza numer 1 to budyń z brązowego masła / lody malinowe z lukrecją / lawenda z uwagi na boski budyń, z którym fajnie smakują i świeże maliny, i malinowa tapioka. Trzeci deser jest niewątpliwie najbardziej tradycyjny – jabłecznik / karmelowa czekolada / drożdże / śliwka. Połączenie jabłecznika i czekolady wypada fajnie, ale deser nie urzeka pomysłowością tak jak pozostałe. W karcie desery kosztują ok. 25 zł – patrząc po jabłeczniku porcja jest gigantyczna!!!

budyń z brązowego masła / lody malinowe z lukrecją / lawenda

lody z liścia bobkowego / gruszka gotowana w suszonym rabarbarze / goździk

jabłecznik / karmelowa czekolada/ drożdże/ śliwka
Na koniec w ramach menu degustacyjnego na stole lądują dwie niewielkie drewniane skrzyneczki, a w nich petit fours – ciastko migdałowe z czekoladą i kajmak na proszku z liofilizowanej maliny.

petit fours

petit fours
Biały Królik ma wszystko. Fascynujące menu, zachwycający smak niemal w każdym daniu, piękne wnętrze z dopracowanymi detalami, relaksujące otoczenie z dala od tłumu i turystycznego zgiełku oraz obsługę na wysokim poziomie. Ma też jedną dość ważną umiejętność, której zwykle w restauracjach brakuje. Gdy zapytaliśmy się, czy potrawy szykował szef kuchni, okazało się, że nie, że szefa kuchni dziś nie ma, a potrawy szykował jego zastępca. Wielkie brawa, bo zwykle wszędzie tam, gdzie szefa kuchni nie ma, jakość spada na łeb, na szyje. Tutaj jest idealnie!
Biały Królik to odkrycie. Chyba możemy powiedzieć, że odkrycie roku, chociaż rok się jeszcze nie skończył. To kuchnia na poziomie Nolity czy Salto. Fascynująca, zachwycająca, niepowtarzalna. A jak jeszcze spojrzysz na rachunek, zobaczysz, że to kuchnia w baaardzo przystępnych cenach. Nie tylko jak na Warszawę, ale również jak na Gdańsk, Gdynię czy Sopot, gdzie podobne kwoty można zapłacić za znacznie słabszą kuchnię, w znacznie słabszym miejscu.
Idźcie tam koniecznie!

idealne jedzenie w pięknym otoczeniu
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
godziny otwarcia:
pon-sob 12:00-16:45 oraz 17:30-22:00
niedziela 12:00-19:00

dla 3 osób, w tym menu degustacyjne
PS. rabat wynika z braku alkoholu (2 kieliszki wina), który również przynależy do menu degustacyjnego




7 Comments
Marigo Charter
Akurat wybieram się do Gdyni i miałam ochotę na Morską ale chyba właśnie zmieniłam zdanie 🙂 Dzięki!!!
Natalia
No u nas też, tak jak pisałam, Morska była mocno rozważana!:) Trochę nawet byłam podirytowana, że Łukasz się uparł na Królika 😉 ale bardzo się cieszę!! przepysznie!!:)
testsmaku
brawo Rafal Koziorzemski
Natalia
Oj tak, brawa jak najbardziej się należą!!! 🙂
Agnieszka
Uwielbiamy to miejsce za piękne otoczenie i fantazję z jaką jest stworzone. Najchętniej zatrzymalibysmy je dla siebie, aby ten spokój jaki tam panuje nigdy nie zmienił się. W podziemiach jest klimatyczny bar z fantastycznym barmanem ☺ Jesteśmy z Gdyni i mamy okazję odwiedzać to miejsce często. Uważam, że najpiękniej tam jest późnym latem, w późnych godzinach popołudniowych. Ciepłe światło i pałac odbijający się w tafli wody. Pozdrawiam
Natalia
Oj faktycznie, jak byliśmy było tam cudownie spokojnie!! 🙂 Poniedziałek, pora lunchu, pusta restauracja i niemal pusty park 🙂 Otoczenie rzeczywiście wygląda przepięknie!!! 🙂 PS. coraz więcej macie w tej Gdyni miejsc, których można Wam zazdrościć 🙂