Jesteśmy! Kioto zostawiliśmy sobie na deser. Trochę przypadkiem, bo znajomi, z którymi zwiedzaliśmy Japonię, Kioto już widzieli. Trochę celowo, bo przecież dobrze mieć przed sobą wisienkę na torcie, a tak o Kioto mówi niemal każdy. Że najpiękniejsze, że urzeka, że Tokio fajne, ale to Kioto najlepsze i absolutny numer 1 podczas zwiedzania Japonii. Od początku byliśmy bardzo ciekawi tego miasta – tradycja i nowoczesność, najbardziej klimatyczne, najbardziej pasujące do wyobrażeń o Japonii, jakie wynieśliśmy z książek czy filmów. Czy rzeczywiście tak jest?
Do Kioto dojechaliśmy późnym wieczorem – najpierw z Hiroshimy shinkansenem na dworzec Shin-Osaka, potem z Osaki do Kioto – chwila moment, raptem 15 minut pociągiem i jesteśmy. Z dworca taksówką do hotelu MYSTAYS, który okazał się strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o lokalizację – polecamy! Pokój tradycyjnie niewielkich rozmiarów, zwłaszcza jak na rodzinę z dwójką dzieci, ale praktyka czyni mistrza i raz dwa jesteśmy rozlokowani i każdy ma swoje miejsce! Dzięki Bogu za namiot dla Jagódki – kolejny raz bardzo się przydaje.
Hotel znajduje się przy dużej Shijo dori. Idąc nią cały czas na wschód najpierw poznajemy nowoczesne Kioto – pełne sklepów, kawiarni, centrów handlowych, Starbucksów, Louis Vuittonów, McDonald’sów, masy 7-eleven i Family Mart.
Gdy mijamy niewielki strumyk z cudowną uliczką skąpaną w kwiatach kwitnących wiśni, zatrzymujemy się na obiad – sushi. Chojiro Łukasz wyszukał w Internetach i jak widać nie tylko on to zrobił. Spragnieni surowej ryby stoją na schodkach i czekają przed lokalem – zarówno turyści, jak i miejscowi – czekamy! Tym bardziej, że okolica sprawia, że wypatrywanie wolnego stolika to wręcz przyjemność. Kwitnące wiśnie i przechadzające się w kolorowych kimonach Japonki sprawiają, że masz wrażenie, że właśnie wszedłeś jedną stopą do folderu biura podróży.
Sushi w Chojiro okazuje się warte każdej minuty czekania i każdego jęku Maksa “Mamo, ile jeszcze? Nudzi mi się!”. Wbrew pozorom idzie szybko i raz dwa jesteśmy w środku. Knajpa jest dość zwyczajna – ot trochę stolików przy taśmie z malutkimi talerzykami sushi, trochę stolików na sali. Na każdym rozwiązanie, które już wcześniej spotkaliśmy – tablet do składania zamówień. Przeglądasz, wybierasz, wysyłasz, a potem przychodzą do Ciebie kolejne talerzyki sushi. Sushi w Japonii zasługuje na osobny post, bo faktycznie jest tak jak nas ostrzegano – zupełnie inaczej niż w Polsce 🙂
Najedzeni przekraczamy rzekę Kamo, podziwiamy teatr kabuki Minami-za, który powstał w 1610 roku i ruszamy w stronę małych uliczek, drewnianych domów i świątyń Gion, znanej jako dzielnica gejsz. Tutaj rzeczywiście można spotkać Japonię w starym stylu – niskie drewniane domy, wąskie uliczki – tak jak sobie ją wyobrażasz chociażby po przeczytaniu “Wyznań gejszy”. Czy w Gion łatwo wpaść na prawdziwe gejsze z charakterystycznymi białymi twarzami? Nam udało się zobaczyć kilka, ale za szybą taksówki – podobno najlepiej zaglądać tu popołudniem i to by się zgadzało – właśnie wtedy, gdy przemierzaliśmy uliczki Gion, wypatrzyliśmy kilka charakterystycznych twarzy. Może gdyby nie padało, nie chowałyby się w taksówkach ?:)
Na koniec dotarliśmy do położonego na wzgórzu kompleksu wokół świątyni Kiyomizu- dera. By tam dojść czeka Was walka z tłumem, ale na pocieszenie znajdziecie multum punktów, gdzie można kupić rewelacyjne lody matcha, matcha latte, ciastka matcha, itd. Sporo też innych street foodów – jednym słowem droga do Kiyomizu-dera to jeden z bardziej turystycznych punktów, jakie dotychczas odwiedziliśmy w Japonii.
Jaki był zatem pierwszy dzień w Kioto? Różnorodny, kolorowy chociażby na barwne kimona, które co rusz migają na mieście, a w okolicach Kiyomizu-dera systematycznie ubarwiają krajobraz (Wy też możecie sobie takie kimono wypożyczyć!), smaczny, rybny, udany. Jutro ruszamy zobaczyć największe atrakcje Kioto!
8 Comments
Magda
Jak kolorowo 🙂 Kimona szczególnie przyciągają wzrok. Ale Wam fajnie! Pozdrawiamy świątecznie w oczekiwaniu na wielkanocnych gości 😉
Natalia
Mega miejsce 🙂 Polecamy zresztą bardzo Japonię – nasze serca skradła 🙂 Kimona nam się bardzo przydały – jak Maks nie chciał już chodzić po mieście, to wymyśliłam zabawę w szukanie pań w kimonach 😉 pani 1 pkt, pan 5 pkt, gejsza 10 pkt, dziecko w kimono 2 punkty 🙂 od razu siły wróciły 🙂
Mam nadzieję, że Wielkanoc miło Wam upłynęła! 🙂 Jak tam plany wakacyjne? 🙂
Magda
Japonia mi się widzi jako bardzo kolorowa (barwni ludzie i otoczenie) i bardzo nowoczesna. Kiedyś chciałabym zobaczyć. Na dzieciaki zawsze się sposób znajdzie 😉 – nie ważne jaki byle działał. U nas Wielkanoc była … bardzo głośna od nadmiaru dzieci 😉 Taka siła miła dla ucha – bo raczej śmiech i zabawa niż kłótnie. Nasze plany ? Hmm … jak na razie to w maju lecimy do Apulii a później to musimy ustalić (tzn. dojść do kompromisu) bo każdy ma coś innego na oku. Ja chciałabym Francję i zachodnio-północną Hiszpanię. A Jacek stawia na Węgry, Czarnogórę i Albanię. W kwietniu miała być Warszawa ale musimy przełożyć, przez miesiąc walczyliśmy z zapaleniem zatok u Wery a teraz … jak zdrowie jest to ta pogoda mnie przeraża bo boje się powrotu choroby 🙁 I bądź tu człowieku mądry. A może jakaś podpowiedź, która wniesie małe zamieszanie w nasze narady wakacyjne 😉 ? P.S. A tak całkiem przewrotnie to od zawsze chodzi po głowie takie powolne zwiedzanie Polski Wschodniej:)
Natalia
Apulia brzmi bosko – włoskie pyszności zawsze dobry plan 🙂 Kurczę chyba nie doradzę wakacyjnie, bo oba plany brzmią super! 🙂 ja kocham północ Hiszpanii miłością dozgonną, ale Węgry, Czarnogóra i Albania też super kierunek 🙂 a Polskę Wschodnią zawsze uwielbiamy 🙂 a do Hiszpanii też samochodem przez Europę? 🙂 to już przygoda sama w sobie 🙂
Magda
Hiszpania to już na pewno samolotem byłaby. Wolałabym tam więcej czasu poświęcić niż na dojazd choć taka jazda i zwiedzanie po drodze też jest fajne. Nawet bardzo 🙂 Ta Czarnogóra mnie zaczyna przekonywać choć teraz w pracy mam takie dni, że marzy mi się taki wypoczynek – nic nie robię oprócz leżenia 🙂 Choć nie wiem czy tak potrafię ale wszystkiego człowiek może się nauczyć, jak trzeba 😉 Ale to jeszcze kilka dni i moje nastawienie też się pewnie zmieni. Szukam u Was pomysłów na europejskie wakacje 🙂
Natalia
🙂 oba pomysły są kuszące 🙂 a Bałkany bliżej 🙂 jakbyście się tam wybierali to bardzo też polecamy zajrzeć do Bośni – choćby Mostar i Sarajewo 🙂
Magda
Byliśmy 3 lata temu w Bośni ale chętni bym tam zajrzała raz jeszcze 🙂 Prawie codziennie coś innego wpada nam do głowy 😉 Na razie skupiam się na planowaniu Apulii bo to najszybciej nas czeka. Wczoraj wróciliśmy z Ojcowa i ta nasza Polska też mnie kusi by tak dokładniej jej się przyjrzeć, szczególnie tej wschodniej części. Zobaczymy. Pozdrawiamy.
Natalia
Oj tak, w PL też masa pięknych miejsc 🙂 ale Apulia kusi bardzo jedzeniem 🙂