Gdy w zeszły weekend wybraliśmy się po raz pierwszy do LAS – Lokalna Atrakcja Stolicy, na szybko wrzuciłam instastory na Instagram. Jeśli nas śledzicie również na Insta (zapraszam – szukajcie nas pod nazwą: blogtasteaway:)), to wiecie, że często od razu wrzucamy fotki czy filmy z miejsc i restauracji, które odwiedzamy. LAS zachwycił nas już od pierwszego wejrzenia – wnętrzem, menu, kącikiem dla dzieci – opisywaliśmy to miejsce TU. Zanim jednak jeszcze post na blogu powstał, napisała do nas na Insta jedna z dziewczyn…
Jej wrażenia z LASu były inne niż nasze. Menu, które nas zaciekawiło, ich nieco rozczarowało, bo było mocno mięsne – faktycznie, mięsne potrawy zdają się przeważać. Czekali stosunkowo długo, niektórych potraw zabrakło, na zewnątrz (my siedzieliśmy w środku) przeszkadzały odgłosy przejeżdżających na górze pociągów, a po pyzach, które nam bardzo smakowały i zajadała się nimi również Jagoda, kiepsko się czuli. Szkoda mi było, że ich wrażenia były inne niż nasze i raczej średnie, ale jestem w stanie to zrozumieć. Czasem w grupie 4 osób mam różne wrażenia i jednemu coś smakuje, a drugiemu nie, a co dopiero w większej grupie? Mamy różne gusta, różne oczekiwania, różne podejście. I to jest totalnie zrozumiałe! Dlatego nigdy nie zdarzyło nam się usuwać komentarzy np. krytykujących knajpy, które polecamy. Lub polecających knajpy, które krytykujemy. A wiem, że niektórzy takie metody stosują. Ja wiem, że gusta mamy różne. Wiem, że najlepszym czasem zdarzają się wpadki. Wiem, że i gość może mieć zły dzień (i nic mu nie pasuje), i kucharz może mieć zły dzień – i coś mu się nie uda. Nie to mnie zatem zdziwiło…
Gdy jednak porównałyśmy wrażenia z LASu, przeczytałam: “Wydaje mi się, że niewykluczone, że dla Was się bardziej postarali. I przygotowali na ten dzień. żeby nic nie zabrakło”. Przeczytałam, otworzyłam szeroko oczy, rozdziawiłam buzię ze zdumienia i powiedziałam do Łukasza: “popatrz, jak odbierane są czasem nasze recenzje!!Tak nie może być!!!”. Szybko wyjaśniłyśmy sobie co i jak i wspólnie uznałyśmy, że warto o tym napisać post 🙂
Zatem informuję wszystkich oficjalnie: NIGDY nie uprzedzamy restauracji, że wybieramy się tam na recenzję. NIGDY nie prosimy o specjalne traktowanie. Jesteśmy takim samym gościem z ulicy jak każdy z Was. Tak samo zdarza nam się czekać, zdarza, że czegoś brakuje, zdarza się, że jestem niesmaczne. Od dłuższego czasu NIE KORZYSTAMY wcale z zaproszeń na kolacje i inne wydarzenia organizowane przez restauracje – owszem korzystaliśmy z nich w początkowych latach prowadzenia bloga, ale przede wszystkim z wrodzonego zamiłowania do jedzenia, fajnych wyjść i fajnych ludzi niż z zamiłowania do darmowych posiłków 😉 Bardzo rzadko opisywaliśmy w recenzjach miejsca, w których jedliśmy podczas proszonych kolacji/ obiadów – myślę, że na chwile obecną znajdziecie u nas jeden taki post – o La Rotisserie, co do której jakości nigdy nie mieliśmy wątpliwości. Dlaczego nie pisaliśmy recenzji na podstawie proszonych obiadów/ kolacji i dlaczego całkowicie z takich wydarzeń zrezygnowaliśmy? Bo mamy świadomość, że restauracja może inaczej przygotować się na proszoną kolację dla dziennikarzy i blogerów, a inaczej traktować zwykłego gościa z ulicy. My zdecydowanie wolimy być gościem z ulicy i mieć pewność, że i my, i Wy dostaniemy to samo 🙂 I będziemy tak samo traktowani.
Oczywiście można powiedzieć: “ale jak będziecie rezerwować to wiedzą, że to Wy!” Powiem Wam: Bez przesady! Nasze nazwiska to nie Rozenek i Majdan, nie Lewandowski i Szyc 🙂 Wielokrotnie też pojawiamy się bez rezerwacji albo rezerwację robią nasi znajomi na swoje nazwisko – chociaż to raczej przypadek niż zaplanowana strategia 😉 Powiecie również: “no tak, ale mogą Was rozpoznać na miejscu!”… Powiem to samo: bez przesady! Aż tak znani nie jesteśmy i nie wyglądamy tak charakterystycznie jak Maciej Nowak 😉
Możecie mieć pewność, że do restauracji chodzimy tak jak Wy. Nie umawiamy się, nie prosimy, nie jemy za darmo, nie płacą nam za to, że u nich jemy, nie fundują nam obiadów. Po to też zaczęliśmy wrzucać do naszych recenzji rachunki – za swoje wyjścia płacimy sami 🙂 Przyznaję, że ostatnio te rachunki trochę odpuściłam – przy pobycie w restauracji z dwójką dzieci, znajomymi, robieniem zdjęć potraw, często o rachunku już zapominam (zaraz mi się oberwie od Łukasza;)). Przepraszam i obiecuję poprawę! 🙂 Czasem może Wam się wydawać, że jakieś miejsce szczególnie promujemy, mówimy o nim więcej, piszemy więcej, wrzucamy instastory. To proste – często nasz smak i apetyt wygrywa z dziennikarską powinnością i są miejsca, do których po prostu kochamy wracać – dlatego zobaczycie je u nas częściej niż inne. Nie dlatego, że wykupili reklamę na Tasteaway. Taka usługa dla restauracji jest NIEDOSTĘPNA!!! 🙂
Czy wszyscy blogerzy tak robią? Mocno wierzę, że szanujący się bloger piszący o restauracjach nie umawia się, nie zapowiada i chce poznać prawdziwy smak i prawdziwe doświadczenie. Wierzę, że większość działa dokładnie jak my. Czy są wyjątki? Jak wszędzie! Jakiś czas temu znajoma Szefowa Kuchni zapytała nas czy coś się zmieniło w blogosferze i czy to prawda, że za recenzję na blogu trzeba teraz zapłacić? Bo taką właśnie ofertę dostała od jednego z blogerów (od razu zaznaczę, że nie w Warszawie). NIE. Nic się nie zmieniło. Nadal dla większości z nas kluczowa jest wiarygodność i świadomość, że rzeczywiście możecie polegać na naszych poleceniach 🙂
No dobra, to jak sobie to wyjaśniliśmy, to jutro wracam z podsumowaniem tygodnia, bo…. mam nie jeden, a dwa tygodnie do opisania i trochę zachwytów i powrotów 🙂 I nadal nie wiem, gdzie dziś zjeść obiad… kto coś poleci? Mokotów? lub trasa z Mokotowa na Żoli? 🙂
14 Comments
Agata S
Ja to bym bardzo chciała, żeby mnie traktowali inaczej i podawali zamówienie szybciej hehehe z tego bym się cieszyła najbardziej 🙂 Z drugiej strony podejrzewam, że jak już ktoś Was rozpozna to możliwe jest, że się bardziej starają, żeby nie było krytyki… tylko czy Wy macie na to wpływ? I jaki to odsetek restauracji, w których od wejścia każdy szepcze: blogerzy na pokładzie 😀 Nie ma co brać do głowy i trzeba dalej robić swoje 🙂
Natalia
Też nie sądzę, by było takich sporo 🙂 chociaż kiedyś dostaliśmy paragon z dopiskiem BLOGER 😉 cena była normalna, nikomu nie mówiliśmy, że jesteśmy blogerami.. knajpa w Sopocie – do dziś nie wiemy o co chodziło 😉
Joanna
A mi nawet nie przyszło do głowy pomyśleć, że jesteście lepiej traktowani. Na ile czytam Waszego bloga, wnioskuję, że jesteście spontanicznymi osobami, które często decydują się w ostatniej chwili na wybór restauracji. Trudno więc się przygotować na Waszą wizytę. Ach, ta Polska mentalność. Jakże często doszukujemy się drugiego dna…
Natalia
o to to 🙂 słuszna uwaga :))) myślę, że może niektórzy też mają takie wrażenie, bo po prostu są miejsca, które pojawiają się u nas często 😉 Kiedyś jakaś knajpa zaproponowała nam współpracę w wiadomości na insta – odpisałam, że nie współpracujemy z restauracjami, a oni na to “z innymi też nie?;)”…. nie drążyłam, ale podejrzewam, że wynika to z tego, że są takie, które pojawiają się często, ale co ja poradzę jak nasze smaki ważniejsze niż ciągłe chodzenie w nowe miejsca?? 😉 dziś mnie Maks znów prosił o kaczkę po pekińsku po szkole ;))) też już była kilka razy 😉
Ania
Natalio a powiedz gdzie chodzicie na kaczkę? Moja córka (ta od urodzin w Deseo ;)) gdzieś uslyszala o kaczce i ma obiecane w przyszły weekend a ja się waham pomiędzy kilkoma lokalizacjami bo chce żeby było wow i smakowe i ceremonialne 🙂
Natalia
Hey 🙂 my chodzimy w mało wow miejsce, bo do Pekin Express przy Puławskiej / Olkuskiej 🙂 Więc raczej barowo i bez ceremonii – dostajesz naleśniczki w bambusowym koszyku i plasterki kaczki na talerzu 🙂 ale jest bardzo smacznie 🙂 kiedyś słyszałam, że Chińczycy chodzą do Pekin Duck koło Szczęśliwic (Drawska), ale nie testowaliśmy 🙂 i może też Pańska 85 mieć kaczkę 🙂
Ania
I Pekin Duck i Panska 85 sa na mojej krotkiej liscie:) potrzebny mi ten ceremoniał bo przy okazji uczcić chce imieniny męża 🙂 Chyba rzuce moneta 😉
Natalia
Tak właśnie sądziłam 🙂 Pekin Express jest zdecydowanie mało imieninowy ;))) Daj znać koniecznie po kolacji, co wybrałaś i jak było 🙂
Iza
Witam Was 🙂 Nigdy nawet nie pomyślałam, ze macie jakieś szczególne względy w restauracjach które odwiedzicie albo, że płacą Wam za dobrą recenzję… gdyby było inaczej to wszystko to co robicie nie miałoby sensu… albo może inaczej… jaki miało by to sens?????
Dzięki, że utwierdziliscie mnie w tym przekonaniu. A na obiadek zapraszam do nowej restauracji indyjskiej, która tez niedawno odkryłam do Guru na ul. Widok 8 mi mega smakowało ale ciekawa jestem Waszej opinii! 😘
Natalia
🙂 Dzięki Iza! 🙂 przyznam, że zawsze jesienią i zimą wzrasta u mnie ochota na indyjskie, więc może uda się zajrzeć 🙂 chociaż przyznam, że w centrum jakoś rzadziej na jedzenie bywamy – chyba przez problemy z parkowaniem ;))
Kamil Kołodziński
Wszystko w temacie i tyle 😉 pozdrawiam że słonecznego Madrytu 😀
Natalia
🙂 o cudownie!!! trochę zazdroszczę, bo my ostatnio tylko przesiadkowo w Madrycie! Na długo?? 🙂 Tylko Madryt czy jakieś dalsze zwiedzanie Hiszpanii w planie? 🙂
Kamil Kołodziński
Od czwartku do wtorku byliśmy z jednodniowym wypadem do Toledo swoją drogą bardzo pięknego miasta 🙂 Pierwszy raz widziałem, żeby właściciel bo tak mi się wydaje, że nim był, wyszedł z restauracji i machał nam na pożegnanie 🙂 Super kraj, uprzejmi ludzie, mógłbym tam mieszkać 😛
Natalia
Super 🙂 to prawda, też mam takie wrażenia zawsze jak jestem w Hiszpanii 🙂 a Toledo faktycznie urokliwe – też byłam kiedyś na wycieczce do Toledo podczas pobytu w Madrycie 🙂