Spis treści
O “naszym” miejscu na Suwalszczyźnie, Żegarach, niewielkiej wiosce w pobliżu Sejn i granicy z Litwą pisałam już zeszłego lata. Teraz napiszę znowu, bo i nowe smakołyki, i nowe miejsca, i czasem nowe spojrzenie, ponieważ nie podróżujemy już z rocznym maluchem, który trenuje chodzenie i bieganie, ale z wygadanym i żądnym atrakcji dwulatkiem 🙂 A my nadal żądni tego samego: ciszy, spokoju, relaksu na łonie przyrody i kulinarnych przysmaków…
Żegary, 10 km od Sejn, to malutka wieś, jak wiele innych rozsianych w całym kraju. Kilka domów, sklep w remizie, ale również piękne i bardzo czyste Jezioro Gaładuś. Same Sejny to jedno z głównych skupisk mniejszości litewskiej w Polsce (około 30% mieszkańców to Litwini), niecałe 6 tysięcy mieszkańców, kilka ulic, imponująca Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, pod którą czasem w niedziele odbywają się festyny czy koncerty i Konsulat Republiki Litewskiej, gdzie w restauracji można spróbować wszystkich okolicznych smakołyków.
Wikipedia powie Wam również, że Sejny to miasto, a w zasadzie miasteczko, bardzo rozwinięte pod względem kultury, działa tu m.in. Ośrodek “Pogranicze Sztuk, Kultur, Narodów”, kultywujące tradycję i wielonarodowość Sejn. Co więcej, i to również powie Wam Wikipedia, stąd pochodzi “znany muzyk Radosław Liszewski, lider zespołu Weekend”! Zatem kogo fascynuje sukces “Ona tańczy dla mnie”, musi tu zajrzeć 😉
Łukasz zaczął bywać w Żegarach pod koniec liceum, ze znajomymi na mniej lub bardziej zakrapianych wypadach. Znajomi teraz jeżdżą znacznie rzadziej, ale u niego miłość do Żegar została chyba na zawsze – bo jeśli ktoś rozważa kupno działki w danej okolicy, to chyba musi być miłość 🙂
Szczerze mówiąc, gdy poznałam Łukasza i po miesiącu znajomości nadeszła majówka, na którą ja wybierałam się z przyjaciółkami do Gdańska, a potem odwiedzić moją amigę w Madrycie, a on powiedział, że jedzie do “jakichś” Żegar i zachwalał ciszę, spokój i jezioro, trochę się zdziwiłam 😉 Ale gdy kilka miesięcy później pojechaliśmy razem, mnie również miejsce zauroczyło i nieraz w sezonie letnim w Żegarach bywaliśmy nawet 5-6 razy…
Co lubimy w tym miejscu?
Żegary to zgodnie z tytułem urlop od wszystkiego, to cisza i spokój, jezioro i “nasz” pomost, najczęściej tylko dla nas. Leniwe spacery po wsi albo przejażdżka rowerem, kąpiel w jeziorze lub beztroskie przeglądanie czasopism, leżąc na kocyku, na trawce przed domem – to ostatnie polecam zwłaszcza w ciąży: nasz 10-dniowy pobyt w Żegarach na miesiąc przed porodem był idealnym ładowaniem akumulatorów przed wielkim wydarzeniem 🙂 Teraz Żegary to również Maks biegający po trawie, szalejący na swoim zabawkowym samochodzie, moczącym stopy w jeziorze i poznający zwyczaje miejscowych krów – “Krówki odpoczywają? Znowu? “Krówki już nie muczą, już się nie boję!”
Zawsze zaglądamy do sklepu w remizie, gdzie kupujemy składniki na pożywne i energetyczne śniadanie (cebula, jaja, kiełbasa!), a sprzedawczyni Ula tak dobrze już nas zna, że wie, co lubimy… Ostatnio przypomniała nawet Łukaszowi, że poza zakupami niezbędnymi na śniadanie, powinien kupić swojej ukochanej Magnuma 😉 To się nazywa client service, drodzy Państwo!
Co dalej? Kilka domów i oczywiście agroturystyka.. możemy się zatrzymać u Pana M. albo u Pana K., którzy zdaje się nieco walczą ze sobą i prześcigają się u kogo lepiej i u kogo gości więcej. Mówią z cudownym litewskim akcentem, a od Pana M. weźmiemy i jaja, i cebulę, i ogórki kiszone. A jego żona, nasza gospodyni, robi najlepsze pod słońcem naleśniki z serem i sosem truskawkowym, które wspominam nieustannie od maja 2011 roku 🙂 Bo wyżywienie zwykle tylko przy większych grupach, a gdy jesteśmy sami, we własnym zakresie.
W drodze do pobliskiej Dusznicy, w jednym z domostw możemy również zamówić ogromny sękacz, jeden z miejscowych przysmaków.
Co robić w okolicy?
Żeby nie było, że w Żegarach tylko na pomoście leżymy, jemy litewskie smakołyki i Magnumy od Uli z remizy 😉 Okolica jest świetna również na aktywny wypoczynek…
1) rowery
Zabieramy ze sobą rowery i krzesełko dla Maksa. Jeździmy po okolicy, chociaż mi dają się we znaki liczne pagórki i wzniesienia, które musimy pokonać. Okolica jednak jest piękna, jedziemy po wiejskich drogach, między jeziorami, domkami, w towarzystwie krów i cielaczków (mały podróżnik od razu bardziej cierpliwy!), samochody mijają nas bardzo rzadko.. Jako nagroda np. obiadek w Gospodzie w Dusznicy, na granicy polsko – litewskiej i dalej w drogę!
2) łódka
Gdy chcemy totalnie odciąć się od rzeczywistości i jakiegokolwiek hałasu, bierzemy łódkę od naszego gospodarza i płyniemy na środek jeziora… Teraz niestety trochę trudniej nam to wykonać – jedne ręce muszą przytrzymywać Maksa, więc do wiosłowania zostaje tylko jeden zawodnik.
3) kajaki
W okolicy warto również wybrać się na spływ kajakowy Czarną Hańczą. Dla nas niestety na razie ta aktywność nie jest dostępna (Maks!), ale w czasach przed Maksem byliśmy i było to jedno z fajniejszych doświadczeń. Piękne widoki, łabędzie, przyroda i nocleg pod namiotem na polu “U Wieśka”, gdzie można rozpalić grilla, a na śniadanie zjeść pyszne jagodzianki, prosto z handlu obwoźnego 🙂
Jeśli lubicie kajaki, wybierzcie się koniecznie. Jeśli nigdy nie byliście, również! Ja byłam tylko raz, pierwszy i jedyny, bo potem nadeszła ciąża, Maks, itd, ale na pewno do tematu wrócimy jak tylko będzie to możliwe 🙂 Nie pamiętam nawet, z jaką firmą na owym spływie byliśmy, ale po wpisaniu w Google wyskakuje kilka propozycji!
4) wycieczka po okolicy – Puńsk
Będąc w Żegarach, warto również przejechać się do Puńska, po litewsku Punskas. Jadąc tam, zobaczymy już tabliczki z nazwami miejscowości zarówno po polsku, jak i po litewsku. Obecnie Puńsk to około 1 200 mieszkańców, ale od końca II wojny światowej miasteczko jest stolicą kulturalną polskich Litwinów. Działają tam szkoły i przedszkole zarówno z polskim, jak i litewskim językiem wykładowym, Dom Kultury Litewskiej, redakcja czasopisma litewskiej Ausra, odbywają się festiwale folklorystyczne. Na plebanii koło Kościoła Wniebowzięcia NMP można oglądać dawne stroje ludowe czy rzemiosło, w okolicy podziwiać liczne drewniane rzeźby czy ludowe kapliczki…
W Puńsku również można posmakować litewskiej kuchni w restauracji Sodas, przy głównej ulicy, kawałek od Kościoła. My jednak wcześniej odwiedziliśmy restaurację w Konsulacie w Sejnach, więc już sił nam nie starczyło. Wybaczcie, następnym razem!
5) Wilno
Z Żegar można również wyskoczyć na Litwę. My często “skaczemy” do najbliższej stacji benzynowej za granicą, gdzie można kupić litewskie piwo Baltas, ukochane przez Łukasza, ale gdy macie dzień wolny, warto wybrać się do Wilna. 160 km i jesteśmy, a chyba nie trzeba przekonywać, że warto? Teraz nie będę, bo to już temat na inny wpis, ale my byliśmy i polecamy!
Dla Maksa oczywiście poza krówkami i możliwością biegania cały dzień po podwórku, największą atrakcją okazał się festyn w Sejnach i dzikie szaleństwa w dmuchanym zamku… Rodzicom, a zwłaszcza Tatusiowi również się podobało 😉
A teraz last but not least, czyli KUCHNIA…
Co i gdzie KONIECZNIE trzeba zjeść?
Pisałam już o tym rok temu, więc postaram się za bardzo nie powtarzać, tylko dorzucić kilka zdjęć na zaostrzenie apetytu!:) My, będąc w Żegarach obstawiamy przede wszystkim dwa miejsca: restaurację w Konsulacie Litewskim w Sejnach, na ul. 22 lipca 9 lub Gospodę w Dusznicy, przy przejściu granicznym.
Czasem zaglądamy również do Augustowa, do Karczmy Kaktusik – to na pewno szczyt szczęścia, jeśli podróżujecie z dzieckiem. Wielkie place zabaw, bujaki, figurki zwierząt, staw. Gdy zajrzeliśmy tam w piątek, w drodze z Warszawy, opuszczenie Kaktusika przez Maksa odbyło się siłą i z wrzaskiem “Plaaaaac zabaw!” 🙂 To najlepsza rekomendacja! Co do jedzenia Kaktusik jest bardziej polski niż restauracje w Konsulacie i Dusznicy oraz nieco droższy, ale nadal bardzo smaczny…
A jeśli chodzi o przysmaki litewskie, do spróbowania w Konsulacie:
– na przystawkę mix regionalny z litewskim chlebem, kiełbasą, serem wędzonym, wędzonymi uszami wieprzowymi (!) i litewską wędliną – pieprznym kindziukiem. Na wstęp lub jeszcze lepiej do pogryzania przy piwie jak znalazł!
Na danie główne, najlepiej wybrać również mix regionalny (22 zł), gdzie można spróbować i kartacza (to ta wielka pyza, w środku z mięsem), i blina, również z mięsem, ze śmietaną oraz nadziewanego soczewicą soczewiaka. Gwarantuję, że po takim posiłku, zyskacie siły na cały dzień 🙂
Łukasz lubi również, będąc w Żegarach, nasycić się typową potrawą dla województwa podlaskiego, czyli kiszką ziemniaczaną. Chociaż z wyglądu przypomina kiełbasę, kiszka to jelito wieprzowe nadziane startymi ziemniakami. Pieczone i podawane ze skwarkami i smażoną cebulą. Dla niego niebo w gębie, ja raczej zostaję przy wspomnianych powyżej kartaczach i soczewiakach…
Gdy doskwiera jednak upał i czujecie, że nie dacie rady zmierzyć się z tak dużą ilością ziemniaków, mięsa i śmietany, to znak, że pora na litewski chłodnik. W końcu jesteśmy przy granicy z Litwą. Do towarzystwa obowiązkowe ziemniaki!
Na deser warto wybrać miejscowe słodkości, czyli sękacz lub moje ulubione mrowisko.
To poniżej to mała porcyjka podawana w Konsulacie, jednak można również wybrać duuże mrowisko i zabrać je do domu. W smaku przypomina faworki, polane miodem, posypane makiem, rodzynkami, a czasem również wiórkami kokosowymi… Mniam! Podobno wcześniej nazywano je różnie – choineczką czy kopcem, ale od ponad 30 lat mieszkańcy Sejn i okolic nazywają je właśnie mrowiskiem, bo mak, którym jest posypane przypomina mrówki..
I jak komu leci ślinka i ma ochotę na weekend z dala od wszystkiego? My chyba na najbliższy weekend znów się wybierzemy, a najlepiej w ogóle byśmy nie wracali… Zwłaszcza, że w okolicy wiele zostało do odkrycia…
24 Comments
Kamila
dla dań lokalnych (kartacze!!!) polecam Snack Bar w Suwałkach, na ul. Kościuszki, dokladnie naprzeciwko parku im. Konstytucji 3 maja. Wyglad/nazwa baru są no cóż… niewyględne:) Ale kartacze najlepsze po tej stronie granicy:)
no i polecam sobotni bazar w Suwalkach na ul. Bakałarzewskiej – lokalni wytwórcy – sery, miody, chleby, ryby, ciasta, ekologiczne (certyfikat) warzywa.
Natalia - tasteaway.pl
Ooo, extra!!!:) kochamy kartacze i musimy spróbować!!!:) nie planowaliśmy w najbliższym czasie wypadu w tamte okolice, ale kartacze i te sery kuszą, więc może, może… 😉 dziś ruszamy próbować lokalne smaki w okolicach Białowieży;)
karolina
Czy te szare coś na talerzu to bliny?moja babcia na to tak mówiła, ale ponoć nie jest to właściwa nazwa i juz sama nie wiem komu wierzyć. robiła z ziemniaków, w środku był ser i wszystko polane tłuszczem ze skwarkami. Jakie to było pyszne!!!
Natalia - tasteaway.pl
Karolina, to szare to kartacze 🙂 Z tego co wiem nazywają je też cepeliny, zwłaszcza na Litwie (cepelinai). Bliny to te usmażone i polane śmietaną 🙂 i faktycznie zwykle mają w środku ser, mięso albo są przyrządzane na słodko ze śmietaną – takie też uwielbiam! 🙂 a kartacze (cepeliny) właśnie ziemniaczane i polane tłuszczykiem – też pycha! 🙂
q27
jako nałogowy kartaczocholik prosiłbym na litość boską nie porównywać kartacza do pyzy 🙂 nie współmierne doznania smakowe
Natalia - tasteaway.pl
Kartaczocholiku przepraszam 😉 to porównanie miało tylko odróżnić na talerzu kartacza od blin i soczewiaków 🙂 a może Ty nam wyjaśnisz różnicę między kartaczami, a cepelinami, bo pomimo wielu wypraw do Sejn i w okolice cały czas jasności nie mamy 😉 ?
Ewa Łysionek-Zych
Jako rodowita Suwalczanka też nie mam pewności… ale tradycyjne kartacze – te, które robiła babcia i mama, zawsze były naprawdę ogromne (śr. ok. 12 cm) i okrągłe. Cepeliny są mniejsze i i mają walcowaty kształt (to, co macie na talerzu). Ale tradycyjnych kartaczy w restauracjach nigdy nie widziałam 🙂 Różnica może być też w rodzaju użytych ziemniaków – gotowane czy surowe.
An@Mari
Moja piękna Suwalszczyzna!
Natalia - tasteaway.pl
Oj piękna piękna! My uwielbiamy!!!:)
Karolina Klucznik
Chociaż mieszkam od urodzenia w Sejnach, jeszcze nigdy nie byłam w Wilnie! A w litewskiej jestem średnio raz na 2 tygodnie. A w białej synagodze odbywają się ciekawe koncerty, orkiestry klezmerskiej. Jeśli będziecie mieli okazję to tam też zajrzyjcie 🙂
Natalia
🙂 To chyba tak zawsze: jak się ma coś blisko, to rzadziej się bywa 🙂 w litewskiej mam wrażenie, że od lat nic się nie zmienia 🙂 nawet obsługa częściowo ta sama 🙂 gdzie jeszcze polecasz jeść w okolicy ?:)
Karolina Klucznik
Trafiłam przez przypadek drugi raz na ten post i dopiero odpisuje ? na granicy w ogrodnikach – w morenie może nie ale obok jest dworek holny. W rucie w Puński jest też pyszne jedzenie. W Dusznicy jest park linowy tak oprócz jedzenia. I polecam przejechać się do aquaparku do Druskiennik – więcej powiedzieć nie mogę na temat miasteczka bo byłam krótko i zimą więc nie miałam jak się rozejrzeć 🙂
Natalia
Oj przypomniałaś mi, że dawno nas nie było w tamtych stronach :)) chyba musimy latem się wybrać albo na jakąś majówkę 🙂
Karolina Klucznik
Zapraszamy! ?
Latem są jeszcze bardzo fajne koncerty w białej synagodze i w dworku Miłosza, nie wiem jak na majowke
Natalia
zobaczymy kiedy nas tam poniesie 🙂 teraz właśnie wracamy z Podlasia, więc wschód ciągnie i kusi 😉
Martyna
Czy można adres i kontakt do tych pysznych sękaczy? 🙂
Natalia
Hey martyna, nie mam żadnego kontaktu 🙁 my robiliśmy tę sękacze w domu, który stoi na rogu trasy z Żegar do Krasnogrudy – nie potrafię niestety bliżej wytłumaczyć 🙁