O zaletach Wysp Kanaryjskich już było! 🙂 Teraz zabierzemy Was na każdą z Wysp po kolei.. Nie będą to wpisy baaaardzo pogłębione od osoby, która zna każdy zakamarek każdej wyspy – od razu się przyznaję 😉 Nie mieszkaliśmy tam przez rok, ani przez pół. Nie dotarliśmy do każdego domku i na każdą plażę. Na Kanarach spędziliśmy jakieś 16 dni i objechaliśmy w tym czasie i Teneryfę, i Gran Canarię, i Fuerteventurę. Dodatkowo zdążyliśmy poleżeć, poczytać, odpocząć, zwłaszcza, że byłam wówczas w 5 miesiącu ciąży 🙂 Wspomnienia, wspomnienia 🙂

Ale, ale.. nasz plan i rady, co zobaczyć są dla tych, którzy nie mają miesiąca czasu, tylko właśnie tak jak my 2 tygodnie i nie wystarcza im tylko leżenie na plaży czy nad basenem w hotelu!

 

Dlaczego zaczynamy od Gran Canarii? Bo z 3 wysp, na których byliśmy spodobała nam się najbardziej!

 

Gran Canaria jest trzecią co do wielkości wyspą, jeśli chodzi o Wyspy Kanaryjskie, a dawno, dawno temu, przez pierwszych mieszkańców nazywana była Wyspą Wiecznej Wiosny. Ta nazwa wcale nie dziwi, gdy jesteśmy na miejscu. Pogoda jest cudowna! W zimie około 20-24 stopni, latem podobno nie więcej niż 30! Raj dla wszystkich, którzy nie odnajdują się w duchocie Egiptu, Cypru czy nawet Malty, a w Tajlandii czują się jak w nieustającej saunie..

 

Naszą podróż zaczęliśmy od Teneryfy, ale tam mieliśmy wrażenie, że ciągle trafiamy na miejsca baaaardzo turystyczne, gdzie w styczniu uświadczysz głównie angielskich i niemieckich emerytów. Oczywiście były zachwyty, o których napiszę wkrótce, ale stosunkowo sporadyczne 😉 Na Teneryfie załamaliśmy się zresztą totalnie, gdy w jednym z wielkich kurortów (Playa de las Americas czy Los Cristianos), w piekarni poprosiłam o słodką bułkę po hiszpańsku, a obsługa mnie nie zrozumiała!!! Wszystko zdawało się być dostosowane pod masy turystów-seniorów z Niemiec i UK, a hiszpańska strona Kanarów gdzieś zniknęła, schowała się…

 

Na Gran Canarii poczułam się wreszcie jak w Hiszpanii, a ją kocham miłością dozgonną 🙂 Stolica, czyli Las Palmas de Gran Canaria to miejsce, w którym nie ma nadmiaru turystów, spore miasto (największe na Kanarach – około 380 tys. mieszkańców), ale za to jest ten specyficzny hiszpański klimat, który od razu czujesz jak przyjeżdżasz do Hiszpanii. Z czego wynika? Hmmm, to zawsze trudno wyjaśnić… Wiem za to, że moja przyjaciółka kiedyś, tuż po przylocie do Barcelony zapytała: “Czujesz? Ten zapach! Zapach Hiszpanii!”… A ja rzeczywiście go czułam! I czuję za każdym razem, gdy przechadzam się ulicami Madrytu lub jem pintxos w San Sebastian. Zapach, język, muzyka, bar na rogu, to, co jemy na śniadanie  (Cola Cao! ;)) i na obiad, to, kto nas mija na ulicy i jak z nami rozmawia. To klimat i na promenadzie przy plaży Playa de las Canteras taki klimat na Kanarach wreszcie poczułam.. 🙂

 

Gran Canaria, Playa de Las Canteras

nasz poranny i wieczorny rytuał w Las Palmas – spacery po promenadzie

Gran Canaria, Las Palmas, jamon serrano, hiszpańskie śniadanie

ulubiony początek dnia po hiszpańsku: kanapka z jamon serrano w pobliskim barze

Gran Canaria, Las Palmas, Playa de Las Canteras

i to się nazywa KLIMAT!

 

Playa de las Canteras to najchętniej uczęszczana miejska plaża w Las Palmas. Pomyślcie, że mieszkańcy mogą z niej korzystać calutki rok! 🙂 Nasz hotel znajdował się tuż obok – w okolicy znajdziecie masę tańszych i droższych noclegów, wystarczy pospacerować i popytać. W styczniu pogoda idealna, i by trochę poleżeć i się poopalać, a potem pochodzić po promenadzie i okolicy. W samym mieście znajdziecie jeszcze 4 plaże, ale my nie ruszaliśmy się poza Las Canteras zwłaszcza, że Las Palmas było dla nas też miejsce wypadowym na wycieczki po wyspie i samo miasto chłonęliśmy głównie wieczorami, gdy promenada tętni życiem, w knajpkach je się tapasy, popija sangrię czy je lody – Uwaga! Jedne z najlepszych lodów, jakie jedliśmy, to właśnie lodziarnie przy promenadzie Las Canteras! Pamiętajcie o nich!

 

To, z czego słynie Las Canteras to również wielka szopka bożonarodzeniowa zbudowana całkowicie z piasku i wody! Trzeba ją koniecznie zobaczyć, jeśli jesteście w okolicy w grudniu czy na początku stycznia! Chociaż Maks Kanarów nie widział, bo siedział w brzuchu, domyślam się, że dla dzieci szopka jest mega atrakcją! Największa z dotychczasowych i największa w Hiszpanii powstała w 2006 roku, kiedy stworzono ją z 250 ton piasku i zajmowała teren 700 metrów kwadratowych! Nas jednak ta z 2010 roku również zachwyciła! 🙂

 

Gran Canaria, Las Palmas, Playa de Las Canteras, szopka z piasku

niesamowita szopka

Gran Canaria, szopka z Piasku

Gran Canaria, Playa de Las Canteras, szopka z piasku

Gran Canaria, Playa de Las Canteras

 

Z Las Palmas postanowiliśmy ruszyć na wyprawę do wyspie. Część (głównie wschód i północ wyspy) objechaliśmy, traktując Las Palmas jako miejsce wypadowe. Potem postanowiliśmy znaleźć urocze miejsce na 2-3 dni relaksu – bez gigantycznych hoteli i masy niemieckich i angielskich seniorów!

 

Gdzie warto pojechać, będąc na Gran Canaria?

 

To, co nas na pewno zachwycało na Wyspach Kanaryjskich to malutkie wioski, ukryte, gdzieś w głębi lądu. Jednym z takich miejsc jest na pewno Fataga. Nawet, jeśli przyjechaliście głównie na leżakowanie w którymś z kurortów, można tam wyskoczyć, bo z Playa del Inglés do Fatagi jest jedynie 18 km (zalety podróżowania po wyspach!).

FATAGA

 

Gran Canaria, Fataga

cudowne widoki podczas przemierzania wyspy

Fataga, Gran Canaria

Fataga –  trochę krętych dróg do przebycia, ale warto!

Gran Canaria, małe wioski

sielanka!

Fataga, Gran Canaria

 

Fataga liczy sobie ponad 2000 lat, kiedyś zamieszkiwana była przez Guanczów. Obecnie możemy zobaczyć tam tradycyjne kanaryjskie domy, pochodzić po wąskich uliczkach, wypić oczywiście świeży sok z pomarańczy i zjeść coś przed dalszą wyprawą. Uznawana jest za jedną z najpiękniejszych wiosek na wyspie, więc na pewno nie można jej pominąć.

PUERTO DE MOGAN

 

Do Fatagi można wyskoczyć również Puerto de Mógan, które wybraliśmy na miejsce relaksu. To, co irytowało nas na Wyspach Kanaryjskich, zwłaszcza na Teneryfie, to betonowe kurorty, bez wyrazu, bez charakteru, takie every place. Wielkie hotele, znane sieci hotelowe, knajpy pod turystów, łącznie z reklamowanym mocno English Breakfast – jak już pisałam: styczeń czasem emerytów. Jeździliśmy, jeździliśmy, by wreszcie gdzieś zakotwiczyć na 2-3 dni leżenia. Puerto de Mógan to miejsce również turystyczne, ale już bez gigantycznych hoteli, tylko z małymi, białymi domkami. Co więcej, to rząd pilnuje tego, by budynki nie przekraczały wysokości 2 pięter, więc szanse, że Puerto de Mógan utrzyma swój unikalny i bardzo malowniczy charakter są duże 🙂 Do tego uroczy port, a w nim restauracyjki z owocami morza i pysznym chlebem z oliwą i pomidorami na przystawkę, bo przecież prostota smakuje najlepiej! W Puerto zakochaliśmy się też w niewielkim El Jamonal Wine Bar, gdzie świeżo zrobiona kanapka z serem i szynką jamón serrano smakuje nieziemsko!

 

Na placyku przed El Jamonal zobaczycie pomnik pewnego pana. To zresztą bardzo typowe na Wyspach Kanaryjskich i również w niektórych hiszpańskich miasteczkach: pomniki stawiane zwykłym ludziom. W Puerto możemy zasiąść przy rzeźbie oddającej hołd Eliasowi Hernandezowi Garcii (1880-1974), który przez długie lata sprzedawał na tym placu owoce, a jego postać tak bardzo została zapamiętana przez mieszkańców, że w 2006 roku doczekał się swojego pomnika! Takich historii na Wyspach znajdziecie całkiem sporo 🙂

 

port, Puerto de Mogan, Gran Canaria

port w Puerto de Mogan

Puerto de Mogan, Gran Canaria

wreszcie bez wielkich hoteli!

Puero de Mogan, Gran Canaria

malowniczy hotel składający się z 2 piętrowych domków

 

Gran canaria, Puerto de Mogan

Puerto de Mogan, Gran Canaria

pomnik zwykłego człowieka i kanapka z El Jamonal 🙂

 

Z Puerto de Mógan nie można nie zajrzeć do Maspalomas – to również kurort, ale poza hotelami ma jeszcze coś bardzo ważnego, czyli sławne wydmy Dunas de Maspalomas. Gigantyczna plaża i wielkie wydmy sprawiają wrażenie, że znaleźliśmy się właśnie na pustyni, a frajda z chodzenia i biegania po wielkiej piaskownicy jest niesamowita.

MASPALOMAS

 

Maspalomas, Gran Canaria, wydmy Maspalomas

na pustyni

Maspalomas, Gran Canaria

najlepiej zabrać FishEye 🙂

Z Las Palmas warto wybrać się jeszcze do Artenary i do Puerto de las Nieves.

ARTENARA

 

Artenara słynie z domów, które pierwsi mieszkańcy, Guanczowie, wykuwali w skałach. Co ciekawe, większość mieszkańców nadal w nich mieszka jak widzicie na zdjęciu, chociaż domostwa zostały znacznie unowocześnione. W małej grocie znajdziemy również klimatyczną kapliczkę Marii Panny. Trzeba się troszkę “powspinać”, by tam dotrzeć, ale warto! 🙂

 

Artenara, Gran Canaria

domki wykute w skałach

PUERTO DE LAS NIEVES

 

Puerto de las Nieves  i pobliskie, malutkie Agaete (5 tys. mieszkańców) kiedyś słynęło z tzw.  El Dedo de Dios, czyli formacji skalnej wystającej z Oceanu Atlantyckiego  i przypominającej palec, jak głosi nazwa, Boga. Niestety “dedo” zostało zniszczone podczas Tropical Storm Delta w 2005, która przyniosła też Wyspom Kanaryjskim sporo innych strat.  Kiedyś El Dedo de Dios wyglądał tak.

 

Widoki jednak i tak są wspaniałe, a samo Puerto de las Nieves słynie z najlepszych ryb i owoców morza na Gran Canaria! Dla rybnych freaków takich jak my w sam raz!:) Spójrzcie tylko na te kalmary! Czy aż same nie proszą, by je zjeść?? 🙂

 

Puerto de Las Nieves, Agaete, Gran Canaria

urokliwe, rybackie zakątki

Gran Canaria, Puerto de Las Nieves,

Gran Canaria, Puerto de las Nieves

obowiązkowy zestaw obiadowy 🙂

 

Jeśli macie sporo czasu na Gran Canarię zawsze można skoczyć do Teroru z charakterystycznymi domami z drewnianymi balkonami. Można tam pojechać w drodze z Las Palmas do Puerto de las Nieves i najlepiej w niedzielę – wtedy odbywa się tam targ, podobno największy i najbardziej oryginalny na Gran Canaria. Możemy posmakować lokalnych serów (love!) i innych smakołyków.

 

To na północy. Jeśli ruszycie jednak z Las Palmas na południe w stronę Maspalomas i Puerto de Mogan, przystanek można zrobić w spokojnym Agüimes, które również słynie z licznych rzeźb oddających hołd zwykłym ludziom, zamieszkującym miasto przed laty. Jest jeszcze trochę miejsc, do których my nie dotarliśmy lub byliśmy przejazdem – znajdziecie je na pewno w przewodnikach!:) My zapraszamy do naszych ulubionych – też ich trochę jest, ale na szczęście odległości do przebycia to maksimum 80 km za jednym razem 🙂  Jednym słowem – idealne miejsce na niezbyt długi urlop, na którym chcemy połączyć zwiedzanie z leżeniem i mieć gwarancję przyjemnej, ale nie 30-40 stopniowej pogody 🙂