Spis treści
Miejsca z duszą. Magiczne. Małe. Klimatyczne. Bez długich korytarzy i wielkiej stołówki. Bez tłumów gości, za to z uśmiechem właścicieli. Takie miejsca uwielbiamy. Takie najbardziej lubimy Wam pokazywać, zwłaszcza, gdy to ukryte przed światem perełki. W Polsce pokazujemy je Wam systematycznie. Czasem się zastanawiam, czy pokazywać Wam magiczne miejsca gdzieś daleko, zagranicą, ale takie przypadki jak Agriturismo alle Torricelle obok Werony, z którego wiem, że korzystacie, bardzo wyraźnie mówią nam: TAK, PISZCIE O MAGICZNYCH MIEJSCACH również w innych krajach!
Dzisiaj zabieramy Was do Włoch, a dokładnie do Południowego Tyrolu, gdzie spędziliśmy cały tydzień. Południowy Tyrol to miejsce specyficzne – niby we Włoszech, a jednak z austriackie wpływy są tu nadal obecne. Nazwy w obu językach, mieszkańcy uznają się po prostu za mieszkańców Południowego Tyrolu – ani za Włochów, ani za Austriaków. Jest pizza i makaron, ale też słodkie omlety, którymi zajadaliśmy się w Austrii, czyli kaiserschmarnn. Tiramisu i apfelstrudel. Wszystko dlatego, że do 1919 roku Tyrol Południowy stanowił część austriackiego kraju koronnego Tyrolu i dopiero na mocny traktatu pokojowego z Saint-Germain został wcielony do Włoch wraz z Trydentem jako region Trydent-Górna Adyga. Losy Południowego Tyrolu nie były proste – Mussolini chciał wszystko zitalianizować, oni nie chcieli, konflikt, zamachy, itd. Teraz jednak Południowy Tyrol to idealne miejsce na narty i na zimową sielankę. Polecałam już Wam jeden hotel na narty i pod dzieci, a teraz zabieram Was w kilka magicznych miejsc. Fajnych jako baza, bo z większości z nich można dotrzeć na stok, ale fajnych również, by przyjechać latem czy jesienią, pozwiedzać okolicę, odpocząć, spacerować i zajadać się smakołykami Południowego Tyrolu.
Wszystkie miejsca, o których piszę (i cała masa innych klimatycznych miejsc w okolicy) należą do zrzeszenia farm rolniczych zwanego Gallo Rosso (Roter Hahn). Można je poznać po czerwonym koguciku, którego znajdziecie zwykle gdzieś przy wejściu. Gallo Rosso wspiera lokalnych rolników i zwykle miejsca te łączą kilka pokoi dla gości i swoje zwykłe aktywności – uprawę jabłek, hodowlę zwierząt. Farmy produkują żywność, czasem produkty rzemieślnicze. Aż żałuję, że zdążyliśmy odwiedzić tylko kilka z nich!
Gallo Rosso (Roter Hahn) działa od 1999 roku. Obecnie zrzesza około 1700 farm – niektóre to idealne miejsca na wiejskie wakacje lub weekend, inne świetnie karmią, jeszcze inne produkują swoje przetwory, soki, dżemy, miody lub rękodzieło. Farmy są super miejscem na nocleg, jesli szukacie czegoś kameralnego – większość z nich ma maksymalnie 5 apartamentów czy 8 pokojów. My uwielbiamy takie miejsca, znacznie bardziej niż wielkie hotele. W przypadku farm oferujących jedzenie Gallo Rosso bardzo pilnuje, by było to jedzenie lokalne i autentyczne – gdy jesteśmy w restauracji należącej do Gallo Rosso – 80% składników powinno pochodzić z regionu, w tym 30% właśnie z tej konkretnej farmy! Brzmi dobrze, prawda? Pokażę Wam miejsca, w których spaliśmy, jedliśmy, itd. A po więcej zajrzyjcie TU.
MIEJSCE, W KTÓRYM SPALIŚMY: EDEL – ANSITZ ZIMMERLEHEN
To nasza farma, na której spaliśmy. Bez luksusów, ale ogromnie klimatyczna – część budynków pochodzi z XIII wieku! Dla rodziny 2+2 czy 2+1 spokojnie znajdziecie tam apartament z kuchnią, łazienką i dwoma pokojami. Jest na tyle wygodnie, że można zamieszkać tam również w dwie pary. Położenie, na wzgórzach, nad urokliwym Fie Allo Sciliar robi robotę! Widoki są cudowne! Taka wiejska sielanka… Dzieciaki były zachwycone, zwłaszcza, gdy świeciło słońce i mogły ganiać koty, zaglądać do krów czy karmić króliki. Maks grał w piłkę lub w piłkarzyki, a my łapaliśmy promienie słoneczne. Więcej o Edel – Ansitz Zimmerlehen przeczytacie TU.
Śniadanie przyniosą Wam w koszu uśmiechnięci właściciele – lokalne wędliny, sery i pyszne rogali nadziewane czekoladą i dżemem. Koniecznie chociaż raz zjedzcie kolację na miejscu – tris di canederli w ich wykonaniu naprawdę zachwyca- knedle buraczane, szpinakowe i serowe to jedno z dań, które po prostu musicie w Południowym Tyrolu zjeść i Edel-Ansitz Zimmerlehen będzie świetnym miejscem, by to zrobić 🙂
Mocną stroną tego miejsca jest też lokalizacja. 5 minut samochodem dzieli Was od urokliwego miasteczka Fie Allo Sciliar, a tam znajdziecie i cudowne widoki, i co najmniej dwie restauracje, w których koniecznie trzeba zjeść, będąc w Południowym Tyrolu – nasze ukochane królestwo makaronów, czyli Binderstube oraz smakowitą restaurację w hotelu Heubad – spróbujcie obowiązkowo gnocchi z dziczyzną! Bajka! Jeszcze Wam o nich napiszę w poście kulinarnym. Z Fie macie też dwa kroki do Siusi (10 minu) i do ośrodka narciarskiego Alpe di Siusi, a tam idealne warunki na narty, sanki i spacery – i jakieś 60 km tras zjazdowych. Z uwagi na łatwe stoki Alpe di Siusi jest super na narty z dzieciakami, a dla tych, co nie jeżdżą, świetną atrakcją jest choćby zjeżdżanie pontonami po śnieżnym torze! Mega! (dla dorosłych też!:))
MIEJSCE, W KTÓRYM ZAKOCHAŁ SIĘ MAKS: OBERFAHRER-HOF
Ostatnimi czasy naszego Maksa ciężko zachwycić – nie wiem czy Wasze prawie 7-latki też przeżywają okres buntu, ale u nas mieszka mały buntownik bez powodu albo… z wyboru. To nie takie, to mu nie pasuje, na to nie ma ochoty. A potem jedzie na farmę gdzieś na końcu świata i powtarza 30 razy, że chce tam wrócić za kilka miesięcy, najlepiej z okazji swoich urodzin, najlepiej ze swoim przyjacielem również. To miejsce to Oberfahrer w San Genesio.
Droga potrafi wykończyć, bo od Bolzano do San Genesio czeka Was mnóstwo serpentyn i zakrętów, ale bardzo warto! Oberfahrer to raczej miejscówka na odpoczynek i relaks na łonie natury, nie na narty – na narty stąd nieco daleko. Ale już zwiedzanie okolicy i ładowanie akumulatorów jak najbardziej tak!
Na farmie można jeździć konno, bawić się ze zwierzakami (rudy kot!!!) i relaksować w pięknie położonych apartamentach! Magiczne miejsce!
MIEJSCE Z NAJLEPSZYM APFELSTRUDLEM: WERNERHOF
Na farmę Wernerhof zajrzeliśmy głównie po to, by upiec na miejscu apfelstrudel – kto oglądał nasze Instastory pewnie widział, że Maks był zachwycony 🙂 Wernerhof znajdziecie niedaleko Bolzano – z farmy rozciąga się widok właśnie na miasto. Malownicze domy, proste pokoje z widokiem i sad jabłoni. Obowiązkowo musicie zjeść apfelstrudel serwowany przez gospodynię – BAJKA! Ja tak dobrego chyba jeszcze nie jadłam! od jabłkowego nadzienia aż po idealnie kruche, ale też delikatne ciasto – IDEALNY!
JEŚLI KOCHASZ DOBRE JEDZENIE I WINO: FOHRNER – OKOLICE BOLZANO
O Fohrner miałam napisać w poście na temat miejsc,w których warto zjeść w Południowym Tyrolu, ale jako, że również należy do Gallo Rosso wspomnę o nich również tu. Pierwsze informacje o farmie Fohrnerhof pochodzą z 1135 roku! Dzisiaj produkują wino i świetnie karmią – koniecznie skuście się na ich wersję schlutzkrapfen oraz na niesamowite tortelli di patate nadziewane ricottą i kozim serem – tortelli jak sama nazwa wskazuje zrobione są z ziemniaków i są po prostu idealne – delikatne, rozpływające się w ustach, smakowo – bajka! Jedno z najsmaczniejszych miejsc, jakie odwiedziliśmy!
Restaurację otacza winnica, a z Bolzano można dotrzeć tu na piechotę wspinając się pod górę, właśnie wśród winorośli!
Wróciliśmy z Południowego Tyrolu w poniedziałek i wiecie, co Wam powiem? To był jeden z najbardziej sielankowych tygodni ostatnich miesięcy! Polecam BARDZO!
4 Comments
daria-porcelain.pl
dla takich widoków warto tam być 🙂
_____________
♥ Blog dla kobiet daria-porcelain.pl ♥
Magda
Marzę o takich wakacjach – z całą rodziną i w takich bajecznych okolicznościach. Widoki bajka! Uwielbiam takie klimaty. A Austria (wiem, że wy o Włoszech 😉 zachwyciły nas w poprzednie wakacje.
Natalia
Południowy Tyrol faktycznie pod wieloma względami przypomina klimaty rodem z Austrii 🙂 ale jak to mówi Łukasz łączą niemieckie podejście do organizacji z włoskim luzem i serdecznością 🙂 no i mają włoskie jedzenie <3 <3 <3 myślę, że dla Was takie farmy idealne miejsce – u nas dzieciaki były zachwycone, zwłaszcza Maks pomimo, że obecnie jest w fazie buntownika i kontestatora 😉