Jeśli kochasz jedzenie, a w podróży uwielbiasz ten moment, w którym próbujesz, smakujesz, poznajesz nowe smaki, to Kraj Basków na Twojej liście musi znaleźć się OBOWIĄZKOWO! Miejsce, w którym je się nieustannie, w którym wspólne jedzenie to istotny element codziennego życia i w którym nawet jedzenie świadczy o odmienności tego regionu od Hiszpanii…
Kraj Basków to cudne zielone wzgórza, niepowtarzalny klimat, miasta z duszą takie jak Bilbao czy San Sebastian i cała masa urokliwych miasteczek, o których pisałam Wam TU – zajrzyjcie koniecznie! Kraj Basków to też baskijski nacjonalizm, bardzo silne poczucie własnej tożsamości, niepodobny do niczego język (euskera), intrygująca historia – ale to już temat na inną opowieść, długą jak moje dwie prace magisterskie, które o baskijskim nacjonalizmie napisałam 🙂
Dziś JEDZENIE! Jeśli wybieracie się do Kraju Basków, musicie zapamiętać jedno magiczne słowo: PINTXOS! Czym są pintxos? Zwykle mówi się o nich, że to baskijskie tapas! Tu się nie chodzi na tapasy, tylko możecie “ir de pintxos“. W chodzeniu na pintxos najpiękniejsze jest to, że zwykle nie idziesz do jednej restauracji, nie siadasz przy stole, nie spędzasz tam kilku godzin, chodzenie na pintxos to włóczenie się po pintxos barach na starówce w Bilbao lub w San Sebastian. W każdym na barze masz wystawione dziesiątki przeróżnych kanapeczek i małych przekąsek – ze wszystkim czego zapragniesz! Z lokalnymi wędlinami, z owocami morza i rybami, obowiązkowo z tortillą, z serem manchego lub z serem kozim, z warzywami, z grzybami, z przeróżnymi pastami… Wchodzisz do takiego baru i przeróżne pintxos mienią się w oczach. Chcesz wszystkie! Nie jest łatwo oddać to na zdjęciach, bo te najlepsze pintxos bary to zwykle tłum ludzi kłębiących się wokół baru i wybierających najlepsze kąski…. Trzeba to zobaczyć na własne oczy! 🙂
Jak jeść baskijskie pintxos?
Jak się w takim barze zachować? Przecież nie siadasz do stolika i nie zamawiasz z karty! Pierwsze, co robisz to spacer wzdłuż baru z talerzami pintxos. Przyglądasz się, na co masz ochotę i czy warto tu zostać. Nie muszę Wam mówić, że najlepiej wybierajcie te miejsca, w których aż roi się od miejscowych. Tam znajdziecie najlepsze i najświeższe pintxos. W większych miastach jak Bilbao czy San Sebastian nie jest trudno takie bary znaleźć, bo Baskowie kochają swój styl życia! Gdy już macie swój bar – prosicie barmana o talerzyk i nakładacie to, co na co macie ochotę. Możecie domówić też coś z menu, chociażby smażone kalmary! Jecie na stojąco przy barze lub przy stoliku, jeśli taki zdobędziecie! Ostrzegam – wieczorami może być trudno, a czasem i śniadanie trzeba zjeść na stojąco 🙂 Jeśli nie macie stolika, serwetki i wykałaczki wyrzucacie na podłogę – brzmi dziwnie? Rozejrzyjcie się – wszyscy właśnie tak robią! 🙂 Na koniec rozliczanie swój talerzyk, barman zwykle dopytuje, ile było pintxos, a Wy po zaspokojeniu pierwszego głodu ruszacie dalej! 🙂 Ciekawa jestem, ile pintxos barów uda Wam się zaliczyć jednego wieczora!!!! 🙂
Co poza pintxos jeść w Kraju Basków? Na pewno wszystko, co związane z owocami morza i rybami. Zatoka Biskajska obfituje w przeróżne morskie cuda od klasycznych (wreszcie mogłam się najeść calamares fritos!) po te dla nas całkiem nietypowe jak chociażby drogie i ekskluzywne percebes czy jeżowce, których możecie spróbować, np. zapiekanych pod beszamelem.
Jeśli chcecie posmakować Kraju Basków, musicie też mieć oczy i uszy szeroko otwarte na wszelkie lokalne fiesty, festyny i targi. Te największe i najbardziej znane, przyciągające tłumy i miejscowych, i turystów, to chociażby Semana Grande, które odbywa się w sierpniu kolejno w Vittorii, San Sebastian i Bilbao. W tym roku San Sebastian bawi się od 13 do 20 sierpnia, a Bilbao od 20 do 28 sierpnia – może ktoś jeszcze się załapie na spontaniczny wyjazd? 🙂 W zimie warto zajrzeć na przykład na Dia de Santo Tomas, który ma miejsce 21 grudnia i jest jednym z najpopularniejszych baskijskich świąt obchodzonych hucznie w San Sebastian, w Bilbao, ale również w mniejszych miastach jak Mondragon czy Azpeitia. Niecały miesiąc później bawi się całe San Sebastian – podczas tzw. Tamborrady 20 stycznia – tak świętują dzień swojego patrona! Jest bosko – wiem, bo na wszystkich tych świętach przynajmniej raz byłam! 🙂 Jest tłoczno, głośno, radośnie, jest dużo lokalnego wina txakoli i niemal narodowego napoju Basków, czyli kwaskowatej sidry. Jest też typowe lokalne jedzenie jak choćby talo con txistorra. Nam udało się je zjeść w tym roku, w jakiejś budce niedaleko Bilbao, gdzie szykowali się do jakiejś lokalnej fiesty. Talo con txistorra to odpowiednik naszej grillowanej kiełbaski, również masowo jedzonej na wszelkich festynach czy jarmarkach. Tutaj mamy pikantną kiełbasę, trochę jak chorizo (txistorra) podawaną w kukurydzianym placku przypominającym nieco meksykańską tortillę. Przed wiekami talo zastępowało Baskom chleb, obecnie pojawia się tylko podczas różnych fiest i festynów. Spróbujcie koniecznie! 🙂 I koniecznie popijcie sidrą!
Jedzenie na straganach zawsze zapada w pamięć i często to właśnie te najprostsze smaki najbardziej kojarzą się z wyjazdem. My tak mieliśmy w tym roku. Gdy zwiedzaliśmy jedno z miasteczek, kilmatyczną, mocno baskijską Ondarroę, na jednym z placów zobaczyliśmy scenę, stoliki, coś dla dzieciaków. Miejsce wyglądało jakby jakaś fiesta się tu kończyła lub może miała zacząć? Stał też jeden samochód z niepozornym stolikiem i napisem Pulperia. Pulpo to po hiszpańsku ośmiornica, a my ją uwielbiamy! W menu małego stoiska była tylko pokrojona ośmiornica w podziale na wielkość porcji – za 8, 16 czy 32 euro. Wzięliśmy tę za 8! Jeden z panów obsługujących Pulperię wyciągnął kawał ośmiornicy z plastikowej beczki i zaczął ciąć ją nożyczkami na cienkie plasterki, które lądowały na naszej drewnianej tacce. Drugi polał oliwą, posypał solą i wędzoną papryką i gotowe!!! To była niewątpliwie najlepsza ośmiornica w naszej karierze – mięciutka, pyszna, idealna!!!
PASTEL VASCO
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała Wam o czymś na słodko. Tutaj jednak nie ma wiele przysmaków wyróżniających się w Kraju Basków. Na pewno jednak warto skusić się na pastel vasco. Proste ciasto, pochodzące z francuskiego Kraju Basków, a dokładnie z Lapurdi, można zjeść często na festynach, ale również w cukierniach, chociażby w San Sebastian.Pastel Vasco jest trochę jak tarta. Ma kruche ciasto migdałowe i budyniowy krem. Czasem występuje też z nadzieniem owocowym. Bardzo proste, ale smakowite! 🙂
Zapytacie: no dobrze, ale gdzie iść na te pintxos w San Sebastian? Szczerze mówiąc na początku planowaliśmy post 5-10 pintxos barów, które warto odwiedzić. Ale tak naprawdę okazało się, że wszędzie tam, gdzie dużo jest apetycznych, świeżych pintxos, gdzie dużo jest miejscowych, gdzie jest gwarnie, tłoczno i radośnie, pintxos są smakowite. I wielu miejscach są dość podobne, chociaż oczywiście można spotkać też typowe dla jednego, konkretnego baru.
Z miejsc, które my odwiedzaliśmy warto zajrzeć do Beti Jai Berria, Bar Sport, Araba Etxea, Casa Tiburcio, Oiartzun Gozotegia, Atari Gastroteka czy Casa Vergara. Bardzo dużo barów znajdziecie na najbardziej imprezowej i tętniącej życiem uliczce na Starym Mieście w San Sebastian, czyli na ulicy Fermin Calbeton. Jak już raz dotrzecie do San Sebastian, jestem pewna, że będziecie chcieli wrócić! 🙂
4 Comments
Monika
Zdjęcia mówią same za siebie! Aż ślinka cieknie. Sama byłam w tamtych rejonach raz na własną rękę ale teraz zastanawiam się czy nie wybrać się na wycieczkę z biurem podróży (jednak zawsze przekażą sporo informacji o historii, kulturze i oczywiście kulinariach!). Znalazłam nawet jedno baardzo ciekawe biuro http://www.prestigevoyage.pl/ – podczas wyjazdu z nimi odwiedzić można restauracje nagrodzone gwiazdkami Michelin
Natalia
Takie wyspecjalizowane biura mogą mieć faktycznie fajne rozwiązania, chociaż my już chyba jesteśmy tak zadeklarowanymi fanami podróży na własną rękę, że nic tego nie zmieni, przynajmniej w Europie 😉