Od razu wiedzieliśmy, że tu przyjdziemy. Dawno nic nas tak nie ucieszyło w kategorii Nowe Miejsca w Warszawie. Powiem Wam więcej: mało u nas ostatnio nowych recenzji, bo mało miejsc, które się otwierają i nas fascynują, kuszą i nęcą. Kolejny makaron, kolejne burgery albo kolejne wszystko i nic: sałatka, burger, makaron. Tych miejsc NAPRAWDĘ GODNYCH uwagi, które otwierały się w ostatnich miesiącach nie było wiele – no chyba, że nas coś ominęło? Jeśli tak, to dajcie znać.
Z Vietnamką od razu mocniej zabiło serce. Jedzenie w Wietnamie nas zachwycało i zawsze żałowaliśmy, że byliśmy tylko 2 tygodnie. Do dziś Łukasz wspomina zupę pho z foie gras i imbirem w Hanoi, do dziś wspominały rewelacyjne świeże nemy i chrupiące sajgonki w Sapa i naleśniki banh xeo.. wielkie i chrupiące naleśniki z dużą ilością “zielska”, które zajadaliśmy w wietnamskiej knajpie w Phnom Penh. Co to było za miejsce – jadaliśmy tam chyba codziennie przez cały pobyt!
Vietnamka otworzyła się tydzień temu i od początku przeżywa oblężenie! Nam nie udało się dotrzeć w weekend, ale na szczęście wreszcie w czwartek nadarzyła się okazja. Jagoda z babcią, a my po drodze do roboty, wstąpiliśmy na szybki obiad. Vietnamki szukajcie na Poznańskiej 7, ale wejście znajdziecie za rogiem, od Wilczej. Mały lokal, azjatycki klimat, porządnie, schludnie. Czytany wypisane długopisem menu i mamy ochotę na… prawie wszystko. Ostatecznie na pierwszy rzut obowiązkowo idzie Banh Xeo, czyli naleśniki ryżowe na chrupiąco, z krewetkami, boczkiem i kiełkami (25 zł). Od początku wiedziałam, że muszę to zjeść. Łukasz dla siebie wybiera szpik podany z bulionem pho i ziołami (18 z), a ja bardziej klasycznie: spring rollsy z rybą, ananasem, kokosem i sezamem (21 zł) i drugie – nemy – sajgonki z owocami morza (19 zł). Brzmi nieźle, prawda? Zobaczcie, jak wygląda!
Jak smakowało? Tak, że po zjedzeniu tego, co widzicie, wzięliśmy znów menu do ręki, by coś domówić. Springrollsy – bajka! Świetnie napakowane składnikami, a do tego boski sos. Te chrupiące z owocami morza – małe, ale też pyszne – ot przekąska i również z sosem, który chcesz wylizać. Ale chyba i tak mój numer jeden do banh xeo. Idealnie chrupiący, ze smakowitym farszem i jeszcze lepszym sosem, a do tego zioła i liście, w które naleśnik zawijasz.
Co domawiamy? Łukasz rozważał zupę pho, ale w Vietnamce jest tyle ciekawostek, że zupę zostawiliśmy na kolejny raz. Mnie bardzo kusił makaron pho smażony z wołowiną i bok choyem (25 zł), ale akurat wyszedł. Domawiamy zatem bakłażana z tofu duszonego z pachnotką i pomidorami (27 zł) i szarpaną wołowinę w sosie winnym z bagietkami (21 zł).
Bakłażan z tofu smakuje mi chyba najmniej – ma mało zdecydowany smak w porównaniu do innych dań. Za to wołowina z bagietkami wypada super – chrupiąca bagietka, którą moczysz w aromatycznym sosie i nakładasz na nią kawałki szarpanej wołowiny. Po tych wszystkich pysznościach nie jesteśmy w stanie dojeść, więc wołowinę z bagietką zabieramy na później do domu.
Tak było w czwartek. Już w piątek żałowałam, że wyjeżdżamy, bo poszłabym tam znowu. I znowu. I znowu.
Idźcie w ten weekend za nas!!!
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
VIETNAMKA
ul. Poznańska 7
tel 570 306 609 – najlepiej zarezerwujcie stolik! Dopytajcie też o godziny otwarcia, bo nie ma ich na stronie – obstawiam, że zaczynają ok. 12.00.
2 Comments