Na wszelki wypadek: nie, nie jesteśmy w ciąży! 🙂 ale jesień nastraja mnie zwykle na wspomnienia, bo dokładnie 3 lata temu, w 2010, właśnie o ciąży się dowiedzieliśmy. Nie pamiętam dokładnej daty, kiedy zrobiłam test ciążowy, chociaż jak patrzę na kalendarz to chyba był 17 września! 🙂

Pamiętam za to całe mnóstwo momentów z tą wiadomością związanych… Pamiętam ostatnie “przedciążowe” (tak naprawdę, jak się potem okazało, całkiem ciążowe!) piwo z moją ulubioną szefową i drugą ulubioną koleżanką z byłej już pracy.  Dziewczyny, pamiętacie? 🙂 Pamiętam, że w dniu, w którym zrobiłam test, jadłam babską, hinduską kolację w Mandali, a następnego dnia poszłam na ślub koleżanki i powiedziałam o 2 kreskach mojej przyjaciółce, którą znam od lat 20 i chyba była jedną z pierwszych 3 osób, które o ciąży się dowiedziały…

Pamiętam też przemiłą farmaceutkę, która sprzedała mi test ciążowy nomen omen wyprodukowany przez firmę, dla której kilka miesięcy wcześniej prowadziliśmy badania rynku pod kątem wyglądu i wygody testów… Druga połowa września upłynęła zatem pod hasłem lekarz, badania, testy i raczej ukrywanie informacji o ciąży …. Pamiętam urodziny mojej przyjaciółki w babskim gronie w greckiej knajpie, dokładnie 21.09, kiedy odmówiłam picia wina, zwalając winę na antybiotyk.. Ale one chyba już się domyślały 😉 W ten piątek znów się spotkają z okazji urodzin  (nas niestety nie będzie w Warszawie 🙁 ) i ciekawe czy któraś tym razem odmówi wina mgliście się tłumacząc 😉

Po pierwszej radości i pierwszym szoku pojawił się problem do rozwiązania: przecież mamy kilka podróży lotniczych zaplanowanych w najbliższych tygodniach! Co zrobimy? Czy można latać w ciąży? A może lepiej nie? Co może stać się mi, a co dziecku? Wątpliwości, znaki zapytania… Każda, która była w ciąży, na pewno to zna… Czy latać? czy biegać? Czy farbować włosy? Czy jeść ser pleśniowy? A oscypek? A sushi? A szynkę parmeńską, bo podobno dojrzewających nie można? A na owoce morza mogę się skusić?

Szybko ustaliliśmy fakty: do 12-14 tygodnia, gdy ciąża jest jeszcze trochę “niepewna”, lepiej samolotem nie latać. Taka rada ginekolog, osoby rozsądnej, nieprzewrażliwionej. Oczywiście są też osoby, które latają przez cały pierwszy trymestr i nic złego się nie dzieje. My jednak postanowiliśmy nie kombinować 😉 W końcu 12 tygodni (w zasadzie 8 tygodni) to nie wieczność! Tym sposobem Łukasz zaliczył Londyn z rodzicami, Dublin z kumplem i Maroko z drugim kumplem, a ja obeszłam się smakiem 🙂 Nie chcieliśmy zmarnować biletów, a ja poza sennością i lekką wybiórczością pokarmową czułam się świetnie, więc zostałam sama. “Sama” czytaj z przyjaciółkami i mamą pod ręką 😉

CO DALEJ? CZY CIĄŻA TO POWÓD, BY W KOLEJNYCH MIESIĄCACH REZYGNOWAĆ Z PODRÓŻY?

Dla nas takim powodem nie była i w większości przypadków, gdy ciąża przebiega prawidłowo i nie jest zagrożona, nie ma problemów z podróżowaniem i lataniem. Oczywiście każdorazowo TRZEBA PORADZIĆ SIĘ LEKARZA, a nie ufać forom, blogom i internetowym mądralom 😉 Ja się mądrzę do osób, którym lekarz powiedział: “Tak, jedź!”, a one nadal mają obawy 🙂 Reszta niech przeczyta, a potem siup do ginekologa!:)

Podobno samolotem najlepiej podróżować między 16, a 24 tygodniem. Niektóre linie pozwalają podróżować w ciąży do 26 tygodnia, inne do 32 tygodnia. Potem chyba niezbędne jest zaświadczenie – ja nie korzystałam, bo podróże wynikały z chęci i przyjemności, a nie przymusu. Więc we właściwym czasie je zakończyliśmy.

Co do wyboru kierunku są różne szkoły: niektórzy robią dokładnie to, co przed ciążą, dalej wybierają kierunki egzotyczne, odległe, takie jak lubili w czasach “przed”, inni zostają w kraju i “nie tykają” samolotu…

My postawiliśmy na równowagę: samolot tak, podróże tak, ale kilka niezbędnych zasad, by czuć się pewnie, bezpiecznie i dobrze:

1) stosunkowo krótki lot – nie chcieliśmy przesadzać i porywać się na dalekie loty. Najdłuższy lot to około 5 godzin z Warszawy na Wyspy Kanaryjskie

2) jedziemy do krajów bliskich kulturowo, europejskich – nie chcemy ryzykować problemu ze znalezieniem służby zdrowia, z dogadaniem się z lekarzem, nie chcemy również ryzykować, że tak jak w Indiach dopadnie nas “zemsta kogokolwiek” – ciągła biegunka przez kilka dni i żywienie się suchą bułką i Colą w ciąży raczej nie należy do szczególnie wskazanych przeżyć! Ustaliliśmy, że przecież mamy całe życie na Azję, Amerykę Południową i inne fascynujące nas tereny. Łukasz co prawda obawiał się, że “nie chcesz w ciąży, to z dzieckiem też nie pojedziesz”, ale jak widać: nie sprawdziło się! 🙂 Z dzieckiem kluczowe jest to, że masz je przy sobie i widzisz: że ma gorączkę, że płacze, że coś go boli… W ciąży nie widzisz, co się dzieje w brzuchu i to najbardziej stresuje. Mam koleżankę, która stwierdziła, że najchętniej zakupiłaby do domu USG i podglądała lokatora 😉

3) wybieramy miejsca z umiarkowanym klimatem – idealne: Wyspy Kanaryjskie – nie za zimno, nie za gorąco!

4) na ponad 2 tygodniowy urlop wybraliśmy miejsce przyjazne nam językowo – tam czułam się pewnie i swobodnie, wiedząc, że w razie czego z lekarzem dogadam się po hiszpańsku, a nie w łamanym angielskim lub na migi…

 

Zasady się sprawdziły i  pozwoliły nam (MI!) w ciąży podróżować:

A) w 15 – 16 tygodniu do Lizbony – idealny moment na kilkudniową podróż; mija senność, mijają mdłości, nadchodzi fala energii. Nie czujemy się jeszcze ciężko, nic nas nie uwiera pod żebrem, czasem coś zaboli w brzuchu, ale w końcu mamy ze sobą Nospę! jest bosko!

B) w 19 – 21 tygodniu na Wyspy Kanaryjskie – świetna temperatura, trochę do zwiedzania, a odległości krótkie i mało męczące. Największy problem: górzysta Teneryfa! Aviomarin w ciąży zakazany, a lizaki imbirowe z czasem wychodziły mi bokiem!

C) w 29 – 30 tygodniu do Budapesztu – ostatnia samolotowa podróż we dwoje, dużo spacerów, dużo smakołyków, relaks.

 

Na koniec już bez samolotu, w 36 tygodniu, ruszyliśmy na ukochaną Suwalszczyznę, wypoczywać przed nadejściem życiowej rewolucji!

A o tym, że podróżowanie w ciąży jest możliwe i przyjemne, najlepiej powiedzą zdjęcia! 🙂

 

15 -16 tydzień – LIZBONA – grudzień 2010

 

Lizbona w grudniu jest piękna, jeśli trafimy na słoneczne dni. Co robić w Lizbonie to już temat na osobny post, ale na pewno warto wybrać się do pobliskiego kurortu Cascais i obejrzeć Zamek Maurów w Sintrze. Podróż wygodna podmiejskim pociągiem, bez tłoku. Do Sintry trzeba się chwilkę przemęczyć w ciasnym autobusie, ale dajemy radę!

Niech Was nie zmyli słońce, jest całkiem chłodno. Szczególnie istotne w ciąży – unikanie chorób to podstawa!

 

Lizbona to również dla ciążówki pyszne sery i pyszne ryby. To również owoce morza, ale nadal się ich trochę boję 😉 Zostaję przy rybach!

Na pierwszy lot szykuję się wedle wskazań dr Google. Butelka wody, wygodne ciuchy, oczywiście coś ciepłego, bo klimatyzacji nie lubimy. Mój lekarz zaleca mi również Nospę przed lotem. Tak na wszelki wypadek, by nic nie uciskało, nie bolało, nie stresowało. I lecimy! Pierwszy lot zaliczony, żadnych negatywnych odczuć, jest ochota na następne 🙂

 

Najgorszy moment ciążowej wycieczki do Lizbony? Lecimy i wracamy tanimi liniami na trasie Lizbona – Katowice, z przesiadką w Londynie. W końcu bilety kupiliśmy w czasach “przed ciążą”, a wtedy przesiadki, czekanie, noce na lotnisku straszne nam nie były. Lecąc do Lizbony zniwelowaliśmy niewygody, po trasie z Warszawy, przebytej w śnieżnej zamieci, postanowiliśmy przespać się w hotelu koło katowickiego lotniska. W drodze powrotnej pojawiły się przeszkody i opóźnienia niezależne od nas. Kilka godzin czekania na lotnisku w Londynie sprawiło, że już wcale nie cieszyłam się energią drugiego trymestru. Byłam ledwo żywa! Wtedy obiecaliśmy sobie, że karkołomnym połączeniom i przesiadkom mówimy NIE! Istotne i w ciąży, i z małym dzieckiem!

 

Lizbona, podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąy

Lizbona ukochana! – 15 tydzień

Lizbona, podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąży

idealne miejsce na ładowanie akumulatorów…

Lizbona, Cascais, podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąży

na romantyczne spacery… Cascais

Cascais, podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąży, homar

i na ciążowe obżarstwo…

Cascais, homar

Łukasz korzysta z przywilejów ciążowych – w końcu mężczyźni podobno też są trochę w ciąży

Cascais, podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąży

a lokatora / lokatorki nawet jeszcze nie widać za bardzo:)

 

19 – 21 TYDZIEŃ – WYSPY KANARYJSKIE  – grudzień 2010 / styczeń 2011

 

Latanie mamy już przećwiczone, więc na dłuższe wakacje wybieramy się na Wyspy Kanaryjskie. Tradycyjnie przełom roku, Sylwester.  Lot kupujemy w TU i dzięki temu lecimy bez przesiadek i koczowania na lotnisku. Lecimy na Teneryfę, wracamy z Fuerteventury. To również był nasz cel. Cena biletów jak na te warunki bardzo przyzwoita! W planie mamy kilkanaście dni i wszystkie 4 wyspy.

 

Początek wakacji to niestety pierwszy problem “ciążowy”: Łukasz jest chory, smarcze, charcze, kaszle, bierze antybiotyki. Jak się nie zarazić? Jak się nie zarazić? Na szczęście na Teneryfie mamy wynajęte malutkie mieszkanko – śpimy oddzielnie, w innych pokojach. Może to nie najmilszy Sylwester i początek Nowego Roku, ale czego się nie robi dla małego stwora w brzuchu? 🙂

Wyspy są bardzo przyjazne do zwiedzania, mają trochę uroczych zakątków do odkrycia, ale denerwują nas niemieccy i angielscy turyści-seniorzy, bo nagle w piekarni zamiast hiszpańskiego, słyszymy angielski i czujemy się dziwnie! Denerwują nas również kurorty-molochy, ale ich staramy się unikać – polecam Puerto de Mogan na Gran Canarii!

 

Moja ciąża czuje się bardzo dobrze, jedyne, czego pilnuję to nie nagrzewanie brzucha na słońcu, więc zbyt dużo się nie opalamy.

Największy problem na Wyspach Kanaryjskich? Górzyste tereny na Teneryfie i Gran Canarii. Ciąża, choroba lokomocyjna i samochód to jednak nie najlepszy zestaw. Dlatego w końcu, nieco zmęczeni, zamiast płynąć na Lanzarote, zostajemy na Fuerteventurze i leżymy, odpoczywamy, czytamy, lenimy się.

 

Na plus Kanarów w ciąży: idealna, niezbyt gorąca pogoda, hiszpańskie tapasy, które uwielbiam i… pierwsze “bulgotanie” brzucha – lokator / lokatorka daje znaki!!!

Aaaa, i podjadam już na Kanarach owoce morza – nie za dużo, ale przed zjedzeniem kalmarów nie mogę się powstrzymać. Nie dzieje się nic złego, a Maks teraz może dlatego tak lubi krewetki i inne owoce morza? 🙂

 

Wyspy Kanaryjskie, podróżowanie w ciąży

odpoczynek po zwiedzaniu – 19 tydzień

Maspalomas, Gran Canaria, podróżowanie w ciąży

Maspalomas, Gran Canaria

Fuerteventura, Wyspy Kanaryjskie, podróżowanie w ciąży

widać? 🙂

Teneryfa, podróżowanie w ciąży

cudne widoki, ale mój żołądek średnio je znosi :/

Wyspy Kanaryjskie, podróżowanie w ciąży

obowiązkowo: ryby i gotowane w łupinkach ziemniaki

grillowane kalmary, Wyspy kanaryjskie

ukradkiem: grillowane kalmary

 

29 – 30 TYDZIEŃ – BUDAPESZT – MARZEC 2011

 

No to mamy – ostatni ciążowy lot! Krótki, bo tylko godzinka. Wylot w piątek popołudniu, powrót wieczorem w niedzielę. Nie musimy wstawać w środku nocy, ani koczować na lotnisku. Jest dobrze! Lecimy LOTem, a LOT jeśli dobrze pamiętam, zezwala na latanie w ciąży do 32 tygodnia.

Pamiętajcie jednak, że to zależy od linii lotniczych, więc najlepiej od razu sprawdzić, gdy pod koniec ciąży gdzieś się wybieracie. Oczywiście zależy też od stanu zdrowia, ale tego zakładam, że nie trzeba nikomu mówić. Na szczęście u nas wszystko przebiegało spokojnie, ciążę aż do końca wspominam jako stan przyjemny i zawsze żałowałam koleżanek, które w ciąży przez kilka miesięcy musiały leżeć. Dziewczyny, szacun dla Was!

 

W Budapeszcie spacerowaliśmy i jedliśmy. Troszkę wolniej i bardziej dostojnie 🙂 Ja oczywiście na potęgę wciągałam desery, a jak gdzieś zobaczyłam suflet czekoladowy, mój “brzuch” już na samą myśl zaczynał wariować 🙂 Pewnie dlatego Maks teraz uwielbia czekoladę! Ja tam trzymałam się tego, że dzieci matek, które w ciąży jedzą czekoladę, są bardziej pogodne 🙂 Nie wiem czy to prawda, ale u mnie się sprawdza!;)

W Budapeszcie denerwowała pogoda, bo raz ciepło, raz zimno, a przecież przeziębić się nie wypada!

 

podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąży, Budapeszt

już wiemy, że to “Maks” zwiedza Budapeszt!

Budapeszt, podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąży

zwiedzamy!

Budapeszt, podróżowanie w ciąży, latanie samolotem w ciąży

30 tydzień

 

Na Budapeszcie kończymy. Ostatni lot we dwoje.. potem już cała masa z maluchem..

Latać skończyliśmy, ale przecież nie będziemy przez 2,5 miesiąca siedzieć w domu, prawda? 🙂

 

36 tydzień – SUWALSZCZYZNA – MAJ 2011

 

Ruszamy do naszych ukochanych Żegar, do Romka.  Moja mama: “Czy Ty zwariowałaś? Chcesz rodzić w szpitalu w Sejnach??? Tam nie będziesz mieć wygód, luksusów i piłek do skakania, o których Ci mówili na szkole rodzenia!!!”

Spokojnie, przed nami jeszcze prawie miesiąc! Wyjeżdżamy na długo, prawie 2 tygodnie –  Wielkanoc połączona z majówką. Książki, gazety, relaks. To w planie! W rzeczywistości nieco stresu, bo Łukasz tym razem z grypą żołądkową… Ledwo żywy, a tu już nie ma drugiego pokoju. Ciężko chłopak tę moją ciążę przechodził, oj ciężko!

Na szczęście dochodzi do siebie. Atrakcje żołądkowe przenoszą się na mnie… oj, już się widzę w tym szpitalu w Sejnach 😉 Zaoszczędzę Wam szczegółów, ale na szczęście nic się nie dzieje, spędzamy miło czas.. i czekamy, bo termin coraz bliżej!!

 

MORAŁ: i z dzieckiem, i w ciąży (niezagrożonej, prawidłowo przebiegającej) podróżować się da. Jak zwykle grunt to chcieć 🙂 i kierować się konkretnymi zasadami, które pozwolą wszystkim zainteresowanym czuć się dobrze, miło, pewnie i bezpiecznie!

podróżowanie w ciąży, Suwalszczyzna

36 tydzień – na finiszu!