Weekend w Kopenhadze. Miasto przyjemne, przyjazne dla oka i … dla figury. Zadbane, uporządkowane, z automatami z kawą już z pociągu z lotniska, ze świetnym angielskim mieszkańców i przede wszystkim z tabunami rowerów.. Pod tym względem Kopenhaga jest niesamowita! Na światłach liczba rowerów czekających na przejazd jest tak duża, że niczym samochody tłoczą się do startu. Rowerem jeżdżą wszyscy i wszędzie. Mają do tego infrastrukturę (ścieżki, ale również osobno pasy wydzielone na jezdni), mają przeróżne wariacje na temat roweru, które pozwalają na wożenie ze sobą dziecka, dzieci (nawet 3 za jednym zamachem!), psa, zakupów, mebli, wózka dziecięcego, itd. To chyba największy plus Kopenhagi, o którym napiszę już wkrótce…
Dziś będzie kulinarnie, smacznie (mam nadzieję!), kanapkowo, śledziowo, duńsko…
Weekend w Kopenhadze to pomysł niezły, chociaż zaskakująco kosztowny. Lot całkiem tani (po raz kolejny dziękujemy Ci LOTowska Szalona Środo), cena hotelu do przełknięcia biorąc pod uwagę lokalizację, poziom hotelu i pyszne śniadania. Ceny na mieście już jakoś grzęzną w gardle i wcale nie tak łatwo je przełknąć! 20 zł za kulkę lodów? 6 zł za wodę 0,5 litra? 40 zł za dwa gofry?? CZY ONI OSZALELI??? Ja się pytam!! Hot dog w budce kosztuje koło 30 zł, więc na obiad trzeba liczyć minimum 200! Nawet kebab kosztuje jakieś 40 zł, a McFlurry w McDonaldzie 15!! Eh, świat zwariował!!
Zatem zaciskamy pasa, wydajemy ostrożnie, a ze śniadania zabieram przekąski dla Maksa… i tak codziennie czeka nas 20 zł na kulkę lodów, bo to ostatnia obsesja Maksa na wszystkich wycieczkach… Pomimo polityki zaciskania pasa, są smakołyki, które musimy spróbować będąc w stolicy Danii
1) DUŃSKIE KANAPKI SMØRREBRØD
Smørrebrød to słynne duńskie kanapki, zwykle podawane na ciemnym, żytnim chlebie, z ziarnami słonecznika i otrębami, czyli rugbrød. Na chlebie różności, zwykle tak obficie podane, że kromki chleba wcale nie widać – możemy wybrać kanapki ze śledziem (kolejny “must”, o którym za chwilę), z łososiem, z krewetkami, ze smażoną gładzicą (ryba) czy wędzonym węgorzem i jajecznicą. Można również zdecydować się na wersję dla mięsożerców – z tatarem, z pieczenią wołową, z gorącym pasztetem z wątróbki, z mięsem mielonym, . Oczywiście rybie lub mięsu towarzyszą również inne dodatki. Pomimo, że smørrebrød to kanapki, zwykle je się je jak danie – z pomocą noża i widelca.
Sama nazwa smørrebrød oznacza “posmarowany chleb” i chociaż po części jest bardzo prawdziwa – zwykle podstawą jest wspomniany wcześniej ciemny rugbrød, to z drugiej strony przeważnie aż ciężko go dostrzec pod górą pysznych dodatków!
Podobno pierwsze restauracje serwujące smørrebrød powstały w Kopenhadze już w latach 80. XIX wieku! Odmian kanapek jest bardzo wiele – podobno restauracja Ida Davidsen oferuje ich aż 250 rodzajów! Nam wystarczyło spróbować kilka, by przekonać się, że to całkiem fajny pomysł na lunch. Jedna z moich ulubionych i również najbardziej znany to “Shooting Star” (po duńsku stjerneskud), na którą składa się białe pieczywo na spodzie, ryba na dwa sposoby (duszona i smażona w panierce), krewetki, cytryna oraz majonezowy sos. Pychota!
Kanapki smørrebrød dostaniemy w Kopenhadze w wielu miejscach. Nam chyba najbardziej smakowały te w Told & Snaps, w pobliżu pocztówkowego Nyhavn, do którego zaprosimy już wkrótce. Na Shooting Star zajrzeliśmy do Frk. Barners Kælder w pobliżu naszego hotelu i to miejsce również polecamy…
2) ŚLEDŹ NA RÓŻNE SPOSOBY
Nie sposób być w Kopenhadze i nie natknąć się na śledzia. Śledź jest wszędzie. Niczym dorsz w Lizbonie i tortilla w Meksyku. Wygląda do nas z każdego menu, czeka na śniadaniu. Łukasz jest wniebowzięty – kocha śledzie, więc tutaj decyduje się na rybkę na śniadanie, obiad i kolację. Ja obserwuję raczej nieufanie – nie przepadam. Próbuję marynowanego oraz tego w przyprawach korzennych… Łukasz się zachwyca, a ja postanawiam zostać przy innych daniach 😉
Jeśli jednak lubicie śledzie, w Kopenhadze na pewno będą Państwo zadowoleni! Śledzie znajdziemy przygotowane na różne sposoby niemal w każdej restauracji. Marynowane, smażone, korzenne, na kanapce, w curry, pod postacią rolmopsów, wędzone, peklowane, z warzywami czy owocami.. do wyboru, do koloru!
3) FRIKADELLE, NAJLEPIEJ Z SAŁATKĄ ZIEMNIACZANĄ
Frikadelle, jedno z podstawowych dań kuchni duńskiej, to stosunkowo niewielkie okrągłe klopsiki z mielonego mięsa. Zarówno wyglądem, jak i smakiem przypominają swojskie i domowe kotlety mielone, chociaż frikadelle zwykle podawane są w gęstym i stosunkowo ciężkim sosie.
Do mięsa Duńczycy podają ziemniaki (lub sałatkę ziemniaczanę), buraczkami i kwaszony ogórek.
Frikadellki, które dostaliśmy w restauracji Frk. Barners Kælder smakowały wyśmienicie, podobnie jak dodatki warzywne, czyli ogórki i buraki. Jednak najlepiej smakowała sałatka ziemniaczana -aż tak, że Łukasz zamówił dokładkę! Również Maks skusił się na kotlecika do złudzenia przypominającego wyroby babcine i tutaj chłopak się nie zawiódł!
4) PASZTET Z WĄTRÓBKI NA GORĄCO, podawany z wysmażonym boczkiem i smażonymi pieczarkami
To zdecydowanie nie moja bajka, ale tę pozycję znajdziecie niemal w każdej restauracji. Pasztet z wątróbki, podawany na ciepło w niewielkiej kokilce, na wierzchu dobrze wysmażony boczek i smażone pieczarki. Do spróbowania zarówno na śniadaniu, jak i w porze obiadowej czy kolacyjnej.
5) HOT DOG Z BUDKI:)
Spacerując po Kopenhadze i zwiedzając, szukaliśmy czasem czegoś, co zaspokoi mały głód. Przekąski – pożywnej i najlepiej niedrogiej. Najczęściej natykaliśmy się na lody (wspomniane już 20 zł za kulkę) oraz gofry (belgijskie!). W wielu miejscach, zwłaszcza tych turystycznych, spotykaliśmy też budki z hot dogami. Całkiem sporo rodzajów, całkiem wielu chętnych! Można nawet kupić samą parówkę lub samą bułkę. Przekąska pożywna i tania. STOSUNKOWO tania. Jak na Danię / Kopenhagę tania. Hot dog kosztuje około 30-40 koron, czyli na nasze około 20 – 30 zł.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to rozbój w biały dzień, ale gdy rozejrzymy się po Kopenhadze zobaczymy, że możliwości zbyt wielu nie ma. Zatem decydujemy się na hot dogi, które smakują pysznie, zwłaszcza jedzone na zielonej trawce!
Czym najlepiej popijać duńskie smakołyki? Oczywiście piwem, nie tylko tymi najbardziej znanymi jak Carlsberg, Tuborg czy Faxe, ale również bardziej niszowymi, lokalnymi. Piwo, zwłaszcza pszeniczne świetnie współgra z kanapkami smørredbrød.
Warto również pamiętać, że pomimo, że pogoda tej hiszpańskiej czy włoskiej nie przypomina, restauracje w Kopenhadze również mają swoją “siestę”. Kuchnia zamyka się zwykle około 15.00 – 16.00 i otwiera dopiero na czas kolacji.
A jak w kuchni duńskiej odnalazł się Maks? Najbardziej do gustu przypadły mu oczywiście malutkie, grenlandzkie krewetki dodawane jako element kanapek, zwykle w niewielkim pojemniczku. Polubił również zdrowy i odżywczy duński rugbrød, najlepiej z masłem lub pasztetem. Całkiem chętnie jadł lokalne (nie owijając w bawełnę: śmierdzące) sery, frikadellki czy rybę.
Brakowało nam jednak w restauracjach, do których zaglądaliśmy czegoś dla dzieci – choćby najzwyklejszego makaronu z sosem pomidorowym czy nieśmiertelnych nuggetsów. Najwidoczniej kopenhaskie maluchy od kołyski wcinają smørrebrød ze śledziem 😉
I jak? Najedzeni? Jeśli tak, to jutro pewnie ruszamy na spacer po Kopenhadze, oglądamy zabytki i przechadzamy się (lub jeździmy rikszą) wśród specyficznych straganów w hippisowkiej Christianii… Do miłego!
9 Comments
N.
Mnie też spacery po Kopenhadze kojarzą się z wyrastającymi co jakiś czas budkami z hot-dogami z kiełbaskami rød pølse, które jak dla mnie przez ten czerwony kolor wyglądają zupełnie nieapetycznie 😉 Śledź natomiast to chyba w ogóle skandynawski klasyk, ja w Szwecji stałam się fanką smażonego śledzia!
Super wyglądacie, wszyscy baaaaaaardzo zadowoleni 🙂
Natalia - tasteaway.pl
No to widzę, że nie tylko nam wpadły w oko te budki!:) Fakt, że są dość czerwone, ale nam całkiem smakowały! 🙂 może to zielona trawka i błękitne niebo dodatkowo podniosły walory smakowe! 🙂
Smażony śledź to chyba coś, co mi również by zasmakowało, bo do marynowanego jakoś nie mogę się przekonać 😉
Dzięki! 🙂 poza zabójczymi cenami, było baaaardzo przyjemnie!:)
W Szwecji też tak drogo?
N.
Tak, w Szwecji też tak drogo, ale też wodę można (a nawet poleca się) pić z kranu. Wydaje mi się, że w ogóle skandynawskie ceny i przeliczanie ich na złotówki, to zmora polskich turystów, niestety 🙁 Ale nie warto dać się odstraszyć, tyle pięknych miejsc do zwiedzenia 😀
Natalia - tasteaway.pl
No właśnie, chyba w Danii też powinniśmy byli pić z kranu!!;) ja tak piłam na Erasmusie w Hiszpanii, ale potem trochę o tym zwyczaju zapomniałam 🙂 Fakt, Kopenhaga też piękna, więc warto! Szwecję musimy sobie również zaplanować, tylko to chyba za czas jakiś 🙂 PS. “osoby w ciąży” bardzo mi się spodobały ;))
Sabina Milewska
super 🙂 miałam ogromną nadzieję, że nie zabraknie hot dogów z budki, no i są 😉
Natalia
Ciągle na te budki wpadaliśmy, więc nie mogło być inaczej 🙂 chociaż smorebrody to największy zachwyt!:) zjadłabym!!!:)