Spis treści
„Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?” Co zwykle odpowiadacie? 🙂 Na mojej liście ulubionych zajęć na 100% pojawi się „wspólne jedzenie na mieście ze znajomymi”. Uwielbiam leniwe śniadania w weekend, szybkie lunche z koleżankami, sushi po pracy i dłuuuugie wieczory spędzane przy tapasach i winie.
Co zrobić, by wyjście ze znajomymi było udane? Wiadomo: towarzystwo i dobry humor są najważniejsze, ale miejsce i menu też ma znaczenie, by wszyscy byli zadowoleni. Do dziś ze śmiechem wspominamy ciągnącą się przez ponad 400 komentarzy dyskusję na Facebooku, w której wspólnie ze znajomymi wybieraliśmy miejsce na coroczną „Wigilię”. Bo jednym zależało na miejscu, w którym można się napić (dużo i tanio), innym na takim z dobrym jedzeniem. Jeden chciał śledzika, inny kuchnię międzynarodową, bo śledzikiem się i tak nasyci w święta. I tak w kółko!
Sporo pytań dostajemy od Was: gdzie iść ze znajomymi tak, by wszystkim smakowało, było sporo miejsca, dobre wino, itd., itp.? Podrzucamy kilka sprawdzonych rad i jeden świetny sposób, by wyjścia ze znajomymi były jeszcze bardziej udane!;)
Planując wyjście ze znajomymi, zwłaszcza większą grupą, warto wziąć pod uwagę kilka czynników:
MIEJSCE / KUCHNIA / LOKALIZACJA
Jeśli chcemy zadowolić wszystkich, odrzucamy kuchnie budzące skrajne opinie. Każdy z Was wie najlepiej, jaką kuchnie lubią Wasi znajomi. Wiecie, z kim można iść na tajskie, chińskie czy indyjskie, a kto najchętniej jada pierogi czy pierś z kurczaka. Jeśli nie znacie gustów wszystkich uczestników spotkania, zawsze sprawdzi się kuchnia włoska. Tam na pewno każdy coś wybierze!
Pomyślcie też o potencjalnych wege i bezglutenowcach, jeśli macie takich na pokładzie! W dużym mieście nie będzie problemu, by wybrać miejsce również dla nich, gdzie propozycje wege wykraczają poza sałatę z pomidorem.
DLA KAŻDEGO COŚ MIŁEGO
Jeśli planujecie wspólny wieczór z osobami, które nie piją (np. kobiety w ciąży i matki karmiące), odpuśćcie podejście: „kluczowe jest tanie piwo / wino/ wódka”. To naprawdę żadna rozrywka siedzieć o wodzie, pogryzać niesmaczne przekąski i patrzeć, jak inni piją 5 piwo.
To samo tyczy się dzieci: jeśli wychodzisz ze znajomymi z ich dziećmi, dopytaj czynie lepiej wybrać miejsce z kącikiem dla dzieci. Nie wrzucaj ich na minę, wybierając restaurację, w której dzieci nie są mile widziane i nie mają nic do roboty. W końcu to nie Ty będziesz latać po restauracji za rozbieganym maluchem. Nie lubisz miejsc przyjaznych dzieciom? Cóż trzeba się poświęcić albo poczekać aż znajomi znajdą nianię.
CENY
Gdy wychodzisz z kimś często, zwykle wiesz na co może sobie pozwolić. Jeśli wychodzicie razem rzadziej, najlepiej podrzucić propozycję wcześniej, tak by każdy mógł sprawdzić, co i jak. Dzięki temu potem nie będzie rozczarowań, że cena wysoka, a porcja jak kot napłakał. Zawsze pomyśleć o miejscu, w którym jest miło, smacznie przyjemnie, a ceny nie są z kosmosu – wtedy mamy pewność, że nikt nie będzie tego wyjścia żałował.
„TO KTO PŁACI” , CZYLI CZAS NA RACHUNEK!
No właśnie – rachunek! Gdy wychodzimy w większej grupie, przy płaceniu zawsze pojawiają się komplikacje. Zaczyna się milion pytań: „Jak robimy? Zrzucamy się? Dzielimy po połowie? A może ja zapłacę, z Ty mi zrobisz przelew? A może Ty zapłacisz, a ja postawię następnym razem?” Gdy osób jest sporo, każda opcja wydaje się dość skomplikowana..
Zrzucamy się! .. Niby najprostsze, ale zaraz okazuje się, że połowa nie ma gotówki, a druga połowa drobnych. Każdy próbuje się doliczyć, ile miał zapłacić, co robi się szczególnie trudne, jeśli jesteś z całą rodziną lub co gorsza, gdy każdy wypił już kilka piw… i wcale nie pamięta, ile ich było dokładnie. W najgorszym przypadku okazuje się, że brakuje, kelner stoi nad Tobą, a część biesiadujących już gdzieś wyparowała i nie masz wyjścia, dopłacasz, choć tak naprawdę nie wiesz, ani za kogo, ani dlaczego.
Podzielmy się po połowie/ podzielmy to na równe części!… super rozwiązanie, które często stosujemy, gdy jemy ze znajomymi, którzy mają podobne gusty, podobny apetyt i tyle samo dzieci 😉 . Idealne rozwiązanie, gdy jemy z jednego talerza, pijemy wspólne wino i razem wybieraliśmy menu. Wtedy rozbicie rachunku na równe części i płacenie kartą, każdy za siebie, to dobry pomysł.
„To ja zapłacę następnym razem!” – wszyscy wiemy, że działa tylko wtedy, gdy macie podobną sytuację finansową, podobny rozmiar żołądka, a spotkania są częste i na “następny raz” nie będziecie czekać latami. Najgorsza opcja? Brak wzajemności – Ty płacisz 600 zł za obfitą kolację z winem, a rewanż ogranicza się do szybkiego lunchu.
„To ja Ci przelew zrobię!” – uczciwe rozwiązanie, skutecznie ucina długie dysputy w restauracji, ale co tu dużo mówić – nieco męczące. Bo rachunek trzeba zabrać ze sobą, policzyć, poprosić znajomego o numer konta, przelew wklepać. I jeszcze pamiętać, by zrobić to następnego dnia, by nie wyszło, że chcemy od płacenia się wymigać. Działa wśród bliskich znajomych (zwłaszcza, gdy robimy to często i mamy ich numer konta), wśród dalszych wymaga sporo zachodu.
Czyli co? Dobrego wyjścia nie ma? A ja powiem Wam, że jest 🙂 Idealne w takich sytuacjach rozwiązanie, które my właśnie mamy przyjemność testować. Słyszeliście kiedyś o aplikacji DiPocket?
DiPocket to nowy pomysł, który fajnie się sprawdza przy zarządzaniu osobistymi finansami i jak nic innego ułatwia dzielenie się rachunkami czy wspólne płacenie za kolacje, wyjścia czy wakacje. Jest sprytna i prosta w działaniu. Przyznam, że ja się jej nieco obawiałam, bo powiem Wam szczerze – w sprawach bankowych i finansowych jestem raczej słaba. Nie korzystam z aplikacji mobilnych, nie robię zaawansowanych transakcji, ot, przelewy w serwisie online i tyle. DiPocket jednak szybko przeprowadza przez wszystkie kroki potrzebne do korzystania z aplikacji i wszystko jest jasne nawet dla takiego finansowego beztalencia jak ja 🙂 Ja założyłam konto, siedząc w restauracji przy plaży, podjadając boskie pistacjowe tiramisu i zajęło mi to kilka minut.
Po wpisaniu danych, zrobieniu 2 selfie (z uśmiechem i nie:)), wprowadzeniu PIN, wyborze sekretnego pytania, trzeba jeszcze podpiąć numer rachunku, zeskanować dokument tożsamości i można korzystać z aplikacji. Zaczęliśmy właśnie od testowania szybkich przelewów między użytkownikami. DiPocket może raz na zawsze rozwiązać problem: To jak robimy z rachunkiem? Wystarczy wybrać opcję „POBIERZ OPŁATĘ FACE-to-FACE”, wpisać kwotę, a na ekranie telefonu pojawi się QR kod, który skanuje druga osoba i pieniądze automatycznie przylecą do Ciebie. Bez wpisywania danych, numerów kont, bez czekania na przelew. Jeśli tylko zliczycie, ile Was kosztowało dane wyjście, możecie rozliczyć się ze znajomymi w kilka sekund. Przyznam, że ja nie wierzyłam, że to takie proste, póki Łukasz mi nie pokazał 🙂 Teraz jestem zachwycona! Wystarczy, że dwie osoby mają DiPocket i przelewy stają się bezproblemowe, a pieniądze na koncie pojawiają się natychmiast.
Aplikacja świetnie sprawdza się również przy zbieraniu pieniędzy np. na prezent dla kogoś albo na zaliczkę na wspólny wyjazd. Tu znów jest to prostsze niż klasyczne przelewy. Robisz wydarzenie, dodajesz znajomych-użytkowników DiPocket i wysyłasz monit, ile mają wpłacić. Gotowe!
Aplikacja ma też sporo zalet dla tych, co często podróżują. Czyli dla takich osób jak my 🙂 Można w niej wymieniać waluty (złotówki, euro, funty, franki i dolary), co nic nie kosztuje (promocja do końca września!) lub kosztuje bardzo niewiele, bo 0,5%. W wielu bankach przewalutowanie może wynosić nawet 6% rachunku! Ale o tym będziemy w następnym wpisie, a tymczasem my zwiedzamy (i zjadamy) dalej Włochy! 🙂 Wspólnie ze znajomymi 🙂
* Aplikację możecie ściągnąć TU, a więcej przeczytacie o niej TU.
* post powstał we współpracy z DiPocket
7 Comments
asiaya
W Pradze z tym nigdy nie było problemu. Kelner wszystko rozliczał albo ostatecznie podchodził każdy do kasy i z rachunku wybierał pozycje do zapłaty. Zdarzało się czasem, że ktoś o czymś zapomniał ( albo nie doliczył się piw ;)), ale to raczej drobiazgi.
W Indiach – koszmar. Ceny są podawane bez podatku, a wszystkie taxy doliczane do sumy, więc rozbicie rachunku na kilka osób było niezłą łamigłówką :)) Natomiast płatności przez skanowanie QR są bardzo rozpowszechnione w Chinach (np. w pekińskich taksówkach), ale są zintegrowane z najbardziej popularnym komunikatorem – WeChat.
Natalia
Ty to masz ciekawy przekrój doświadczeń!:) Tyle różnych miejsc 🙂 w Indiach to ja najbardziej pamiętam inne ceny dla tubylców i inne dla turystów, czyli dwa różne kolory obwoluty od menu 😉 Łukasz kiedyś się wkurzył i chciał koniecznie zobaczyć menu dla Hindusów ;))
WeChat typowo chiński czy też w innych krajach w Azji, bo przyznam, że ja nie słyszałam.. 🙂 przypomnij mi, kiedy jesteś w Waw? 🙂
ArtOfWedding
Ja potrafię dostosować się do innych, ale przy grupie ok. 20 osób jest czasami ciężko coś wybrać. Każdy danego dnia ma ochotę na coś innego, więc sama pizza odpada 🙂
Natalia
Racja, przy dużej grupie wybór miejsca to zawsze wyzwanie 🙂 ja tez się staram dostosowywać, aczkolwiek różnie to wychodzi… ostatnio nie chcieliśmy marudzić, dostosowaliśmy się do propozycji znajomych i szczerze? wylądowaliśmy na bardzo słabym i wcale nie tanim jedzeniu :/// aha, i z kiepską obsługą, za którą i tak doliczyli 10% serwisu, bo byliśmy w grupie 4 dorosłych + 2 dzieci… plus taki, że chyba znajomi, którzy proponowali, też się do tego miejsca zniechęcili 😉
Marcin
zamiast bawić się w dziwne aplikacje i kody QR zawsze można dokonać przelewu na telefon, szybko sprawnie i bezproblemowo 🙂
0. włączamy aplikację banku i opcję przelewu na telefon
1. wybieramy numer telefonu z naszych kontaktów lub wpisujemy
2. podajemy kwotę i zatwierdzamy
3. gotowe
przelewy na telefon działają na pewno w Millennium, BZ WBK, mBank, ING, PKO 🙂