Dziecko…  albo niemowlę w samolocie…albo dwulatek, którego wszędzie pełno… Znacie? Męczarnia dla rodziców i (jeszcze większa?) męczarnia dla współpasażerów.. tak mówią! Mało pomocne stewardessy, obrażeni towarzysze podróże i ryczące dziecko… kto się tego choć raz obawiał, ręka w górę!:)

Wiemy, że samolot to miejsce specyficzne. W odróżnieniu od samochodu czy pociągu nie da się uciec, wysiąść, zmienić miejsca, przedziału, kupić podczas postoju nowej kolorowanki. Co gorsza w przypadku turbulencji, startu, lądowania czy innych nieprzewidzianych okoliczności, sygnalizacja “zapiąć pasy” informuje, że nawet z fotela nie można się ruszyć! Każdy rodzic ruchliwego malucha wie lub domyśla się, że przetłumaczenie: “teraz trzeba siedzieć” nie zawsze działa 😉 Przyznaję się: nas raz proszono o zapięcie pasów przez mikrofon,tak, że słyszał to cały samolot. Dzięki Maks!;)

 

Kolejny minus? W przypadku maluszka do 2 roku życia za każdym lotem modliliśmy się, by samolot nie był pełny i by nasz maluch w wieku 6, 8, 12, 18 miesięcy miał swój własny fotel. Wygodnickie? Spróbujcie najpierw przelecieć 10-11 h do Meksyku w ciasnym samolocie z bobasem na sobie, to pogadamy 😉

 

podróżowanie z dzieckiem, z dzieckiem samolotem

przed pierwszym lotem – niecałe 5 miesięcy, kierunek: Włochy

 

My znów samolotem ruszamy jutro. Maks pewnie po raz 31, ale z nim również jego przyjaciółka w podobnym wieku, która poleci po raz pierwszy. Zatem poniżej krótki przewodnik samolotowy, inspirowany naszą wspólną podróżą. Złote zasady, jak przeżyć lot z dzieckiem – działa lepiej lub gorze, niezależnie czy lecisz 2 h czy 10 h 😉

 

ZASADA NR 1: ZMĘCZ DZIECKO PRZED WYLOTEM

 

Brzmi podle? :> Nie martwcie się, nie każę Maksowi przed odlotem myć podłogi i odkurzać mieszkania… Ale nasza podstawowa zasada brzmi: przed lotem maluch nie śpi, przeciągamy godziny drzemek, zagadujemy, zapewniamy atrakcje, bo nie ma nic gorszego jak drzemka na lotnisku i pobudka po wejściu do samolotu! Czasem uda się wybrać sprytne godziny lotu – w czasie drzemki lub w nocy. Najlepsze rozwiązanie, ale nie zawsze możliwe…

Oczywiście opcja “zmęcz dziecko przed wylotem” nie dotyczy tych najmniejszych podróżników – 2-miesięczny niemowlak niezależnie od sytuacji pewnie i tak prześpi większość / całość lotu.

 

ZASADA NR 2: MALUCHOWI, KTÓRY JUŻ RACZKUJE / CHODZI / BIEGA, DAJ SIĘ WYBAWIĆ PRZED ODLOTEM 

 

Maks od momentu, gdy zaczął być mobilny, nieustannie pokazywał swoją chęć do poznawania świata. Na lotnisku raczkował po podłodze, właził do przegródki pozwalającej sprawdzić wymiary bagażu i ciągle coś kombinował… Najlepiej oczywiście, gdy na terenie lotniska mamy strefę dziecięcą – zwykle da się coś znaleźć! Świetne miejsca widzieliśmy w Tallinie czy w Helsinkach. Na lotnisku Chopina w Warszawie też znajdziemy niewielkie, aczkolwiek wystarczające kąciki dziecięce. Jeśli więc macie choć chwilkę czasu, pozwólcie maluchowi na małe szaleństwo!

 

z dzieckiem samolotem, podróżowanie z dzieckiem

szaleństwo przed nocnym odlotem

 

ZASADA NR 3: NAWET JEŚLI NIKT WAM TEGO NIE ZAPROPONUJE, NA LOTNISKU I W SAMOLOCIE DOMAGAJCIE SIĘ SWOICH PRAW

 

Jesteście z małym dzieckiem? Małym, czyli zwykle w wieku do 2-4 lat w zależności od wyglądu dziecka i uprzejmości obsługi…

Nie zgrywajcie bohaterów, którzy będą stać na końcu kolejki, a Wasze dziecko w między czasie dostanie szału. Podejdźcie grzecznie do okienka i poproście o pierwszeństwo – jeszcze zdążycie się zmęczyć 😉 Raczej nie zdarza się, by ktoś odmówił, a na niektórych lotniskach (np. Frankfurt) dla rodzin z dziećmi mamy osobne bramki, a obsługa chętnie zabawia dziecko, gdy rodzice próbują oswobodzić się z telefonów, pasków i kurtek, powyjmować sprzęt elektroniczny, itd…

 

ZASADA NR 4: PRZY STARCIE I LĄDOWANIU DAJ DZIECKU PICIE / SMOCZKA / GUMĘ DO ŻUCIA 

 

Podróżując z dzieckiem musicie mieć picie pod ręką (zaraz o tym, co można zabrać, a co lepiej nie). Picie przydaje się przy starcie / lądowaniu (chyba, że karmimy piersią). By uniknąć zatkania uszu u dziecka, maluch powinien coś popijać w momentach zmiany ciśnienia (start/lądowanie), ewentualnie żuć gumę lub “dziamgać” smoczka. Maks smoczek ostatnio porzucił (z pomocą rodziców;)), ale zawsze jest z nami butla. Zestresowanym lotem zdradzę w sekrecie, że w większości przypadków start + butelka z mleczkiem/ kakao = słodki sen 😉

Co do opowieści o dzieciach płaczących z powodu bólu uszka przy zmianach ciśnienia: na około 30 lotów, Maks krzyczał tylko raz. Wtedy rzeczywiście przeraźliwie płakał i narzekał na uszki – prawdopodobnie była to końcówka infekcji, bo dla ucha w samolocie kluczowe jest, by dziecko było zdrowe – zwłaszcza bez kataru!

 

ZASADA NR 5: WEŹ PRZEKĄSKI!

 

Często ktoś nas pyta, czy można dla malucha wziąć mleczko, soczek, wodę… Można, tylko bez przesady 😉 Generalnie wszystkie linie lotnicze i zwykłe i tanie zezwalają na przewóz w bagażu podręcznym produktów dla dzieci. W przypadku najmniejszych to mleko, w przypadku większych to również soczek, kakao w kartoniku, woda. Słowa: “To dla dziecka!” zwykle załatwiają sprawę. Jeśli dodatkowo opakowanie jest na pierwszy rzut oka dziecięce, raczej problemów nie będzie.

 

Zdarzyło nam się nawet (a w zasadzie babci Maksa), że przepuścili ją przez bramkę z butelką wody 0,5, dwoma jogurtami i sokiem, uznając, że to wszystko dla malutkiego wówczas (5 miesięcy!) dziecka. Tylko na Colę nie dali się namówić 😉

Czasem tylko na etapie prześwietlania bagażu, obsługa lotniska może poprosić o spróbowanie wody lub mleka. Rzadko, ale zdarza się.

 

Jakie przekąski zabrać do samolotu poza piciem? Wedle uznania! My preferujemy jedzenie angażujące i wygodne. Mamy też na swoim koncie wpadki – do dziś pamiętam irytujący zapach rybnego słoiczka Gerbera, który zabrałam w 10-godzinną podróż do Meksyku. Maks się ubrudził i przez kolejne godziny czułam “ryby” obok siebie! Teraz raczej mamy suche przekąski (chrupki, ryżowce, herbatniki), mleko i kaszki, najchętniej w kartonikach (np. nowość Nestle) i np. serek Bakuś, który można wycisnąć prosto do buźki. Im Maks starszy korzysta również co nieco z cateringu pokładowego, ale jak wiemy nie zawsze można na niego liczyć. Pod tym względem najmilej zaskoczyła nas Thai Airways przynosząc Maksowi dedykowany posiłek, inny niż wersja dorosła.

 

Na dłuższych dystansach nie ma również problemu, by poprosić stewardessą o gorącą wodę do przygotowania mleka, na krótkich nie próbowałam, bo kartoniki z kaszką mam zawsze:) (te, które kupuję aktualnie można dawać już od 4-6 miesiąca) Ale myślę, że również da radę.. Tylko czy to wygodne?

 

ZASADA NR 6: BĄDŹ GOTOWY NA WSZYSTKO!

 

W samolocie musimy być gotowi, że czasem TRZEBA utrzymać dziecko siedzące w jednym miejscu, co np. dla dwulatka bywa ciężkie. Dlatego bierzemy książeczki (najlepiej nowe), coś do rysowania, coś do zabawy. Korzystamy też chętnie z propozycji linii – zdarzają się kolorowanki, łamigłówki (idealne dla straszaków) czy nawet tabliczki ze znikopisem (dziękujemy Ci Emirates!).

Zwykle towarzyszy nam również iPad – mamy tam całkiem sporo dziecięcych aplikacji, które w razie czego są w stanie utrzymać Maksa w fotelu. Wszelkie smartfony również dają radę!

 

ZASADA NR 7: W  PRZYPADKU DZIECKA DO LAT 2, WALCZ O WOLNE MIEJSCE DLA NIEGO

 

Z całą miłością do mojego synka, 10h lotu z 7- 10 kg grzejnikiem to nie jest dobry pomysł. Jak dla mnie nawet 2h w takiej konfiguracji to nie jest dobry pomysł;)  Zawsze próbujemy się zamienić, dogadać, zająć wolne miejsce. Pasażerowie często się zgadzają.. po co siedzieć koło bobasa rodzącego ryzyko awantur? 😉 Tu również nie zgrywajmy bohaterów!;) My na szczęście ten problem mamy już za sobą: jutro pierwszy lot z pełnoprawnym miejscem dla Maksa! Więc aż do potencjalnego drugiego małego podróżnika, zamartwianie się o miejsce mamy z głowy!

 

z dzieckiem samolotem

ogromna radość, gdy przytrafiło nam się Business Class w Emirates

 

ZASADA NR 8: SPAKUJ SIĘ MĄDRZE!

 

Na lotnisku, a następnie w samolocie kluczowe jest, by było wygodnie. Bagaż główny oddajemy, więc wszystkie niezbędne gadżety muszą być w podręcznym. Warto wziąć coś na zapas, chociaż dla dziecka, jeśli lecimy z przesiadką i boimy się syndromu zgubionej walizki. Mi się to zdarzyło 2 razy, w czasach bez Maksa, ale dokupywanie soczewek, majtek, bluzki od razu po przylocie było nieco irytujące..

 

Do bagażu podręcznego pakujemy zatem to, co MUSIMY mieć: przekąski, napoje, gadżety, środki higieniczne, ubranko na zmianę itd. Chociaż nie wszystkie linie mają ograniczenia definiujące, ile toreb to bagaż podręczny, lepiej nie mieć przysłowiowych trzydziestu siateczek, tylko jeden plecak /walizkę. W końcu mamy do niesienia również dziecko 😉 My zabieramy też ze sobą od czasu, gdy Maks skończył 7 miesięcy wózek McLaren techno XT – zajmuje mało miejsca, wygodnie się składa. Zwykle oddajemy go dopiero przy wejściu do samolotu.

 

ZASADA NR 9 i ZASADA NR 10: LUZ I JESZCZE RAZ LUUUUZ! 

 

Grunt to podejść do tematu spokojnie i nie stresować się ani lotem, ani lotem z dzieckiem. Nie chce spać? Niech nie śpi, tylko wygląda / bawi się / chrupie. Chce połazić po samolocie? Pozwól, nic się nie stanie, większość pasażerów jest wyrozumiała, nie mówiąc o obsłudze. Gdy trzeba usiąść i zapiąć pasy, wymyślajcie ciekawe historie, po co? Podróż z maluchem samolotem da się, tylko jak do wszystkiego z pozytywnym nastawienie!:)

A jeśli ktoś po przeczytaniu zapyta, no i  po co to wszystko? To ja już mówię… na przykład po to 🙂

 

podróżowanie z dzieckiem, z dzieckiem w samolocie

cudowny Paryż i my!

 

PS. Wybaczcie jakość niektórych zdjęć, ale podróż samolotem, bagaże i ogarnianie malucha nie idzie w parze z odpowiednio przygotowaną “sesją” 😉