Spis treści
Samochodem z małym dzieckiem: samochodem z marudnym niemowlakiem, samochodem z dwulatkiem, który tryska energią i wszędzie go pełno? Niektórzy już na samą myśl dostają dreszczy i oblewają ich zimne poty. 200 km? 400? 600 km? To strasznie daleko! Czy damy radę? A może 1000 czy 1 400 km? Na raz? W życiu!!!!! Nieee, to niemożliwe!
A jak! Dla chcącego nic trudnego! Nasza ostatnia podróż samochodem z Maksem na pokładzie trwała ponad 10 godzin! Za jednym razem! Jak przeżyć 10 godzin “uwięzienia” w samochodzie, gdy z maluchem? Da się czy nie? Gdy ruszamy w daleką trasę, lepiej jechać na raz czy zdecydować się na nocleg? Jechać nocą czy w dzień? Samemu czy ze znajomymi, bo chociaż ciasno i plecy czasem bolą, oni również mogą być pomocni w zabawianiu znudzonego dziecka?
Podróżowanie z dzieckiem samochodem ćwiczymy od samego początku. W pierwszą stosunkowo krótką podróż samochodem ruszyliśmy, gdy Maks miał 3 tygodnie – 150 km z Warszawy do Kazimierza Dolnego minęło bez większych problemów – malutki Maks całą drogę przespał. Potem ruszyliśmy do Łodzi, do Krakowa na weekend i na kilka dni nad polskie morze. Szło świetnie – miesięczny czy dwumiesięczny Maks cały czas spał, czasem budził się na mleko, przewijaliśmy go na siedzeniu w samochodzie i byliśmy całkowicie niezależni. Jedzenie w podróży? Zawsze obecne – bufet mleczny na miejscu. Przewijaki na stacji benzynowej? A po co? Wystarcza nam własny samochód!

jedna z pierwszych przejażdżek po Warszawie – wiek pasażera: 1,5 tygodnia:)
Podróżowanie z maluchem samochodem spodobało nam się tak bardzo, że gdy Maks miał 2,5 miesiąca ruszyliśmy w miesięczną podróż po Europie: Niemcy, Belgia, Francja, Hiszpania, Portugalia i z powrotem! Podczas całej podróży przejechaliśmy około 10 000 km! Czasem jechaliśmy 100 km za jednym zamachem, czasem 300, a zdarzyło się i 1000 km (pozdrawiamy cudowne drogi i piękne widoki na południu Hiszpanii!). Mały Maks okazał się super towarzyszem podróży, sporo spał, podczas przystanków pił mleko, a gdy nie spał, bawił się grzechotką, ulubioną przytulanką lub czymkolwiek, co mieliśmy pod ręką. Po tym doświadczeniu samochodem przejechaliśmy jeszcze Meksyk, Gruzję, Tajlandię.. Jeździliśmy po Izraelu, Irlandii, po Toskanii i oczywiście wielokrotnie po Polsce. Tym razem jednak po raz pierwszy spędziliśmy w samochodzie ponad 10 godzin za jednym zamachem! Bez chociażby 10 minut płaczu! Prawie bez marudzenia! Jak to zrobić?
Jak zwiększyć swoje szanse na spokojną podróż, gdy wybieracie się gdzieś samochodem z małym dzieckiem? Nasze wskazówki na długą podróż z niemowlakiem i nie tylko:
1) DOSTOSUJ CZAS PODRÓŻY DO RYTMU DNIA TWOJEGO DZIECKA – JEDŹ, KIEDY ŚPI!
To całkowita podstawa! Wydaje się oczywiste, prawda? A jednak niektórzy popełniają w tym zakresie błąd kluczowy – wydaje im się, że wyspane dziecko będzie bardziej zadowolonym i mniej uciążliwym towarzyszem podróży. Nic bardziej mylnego! Wyspane dziecko chce się bawić, biegać (raczkować?) i szaleć, a nie siedzieć “uwięzione” w foteliku!
Nigdy zatem nie wsiadamy do samochodu rano, gdy dziecko niedawno wstało lub po drzemce. Nie ma takiej opcji! Najlepiej zacząć podróż ze zmęczonym nieco maluchem, bo wtedy już 5 minut po starcie najprawdopodobniej zaśnie. Dotyczy to i niemowlaka, i takiego cwaniaka jak nasz z prawie 3-letnim stażem na karku!
Z tego względu my, jeśli ruszamy gdzieś w Polskę, startujemy zwykle około 12.00-13.00, po zupie lub lekkim obiedzie. Wtedy zaraz po wyjeździe poza granice Warszawy, Maks “odlatuje”. Jeśli ruszamy w dłuższą podróż (np. Węgry czy nawet Zakopane), zwykle zaczynamy podróż wieczorem, około 20-21.00. Wtedy również Maks chwilę pogada, coś przekąsi, po czym usypia i przesypia zwykle całą trasę.
Jeśli koniecznie chcecie wystartować rano, wyruszcie bladym świtem, gdy Wasze dziecko zwykle śpi – o 4 czy 5 rano! Wówczas również zwiększacie szansę, że po chwilowym wybudzeniu, dziecko znużone trasą znów uśnie.
Jak podejść do bardzo długiej trasy (ponad 1000 km)? Opcje są dwie:
– start na noc, około 21.00-22.00 i nocleg w podróży. Dziecko bez problemu przesypia całą podróż, a około 4-5 rano zatrzymujecie się w hotelu/motelu, by również kierowca mógł się przespać. Potem długie śniadanie, spacer, zabawa i dopiero wtedy dalsza podróż. Ta metoda sprawdziła się bardzo dobrze, gdy jechaliśmy z Warszawy do Laax w Szwajcarii – mieliśmy sporo czasu na dojazd na miejsce, więc po drodze skoczyliśmy do Norymbergi i Zurychu. Maks miał masę atrakcji, więc i w samochodzie był grzeczniejszy.
– opcja 2 to ta, która pozwala pokonać ponad 1000 km na raz, ale oznacza spędzenie w samochodzie 10 godzin (lub więcej) ciurkiem… Jeśli oczywiście macie wytrzymałego kierowcę i sprawne auto:) Pobudka o 3-4.00 w nocy i siup w drogę! Po chwilowym wybudzeniu, dziecko najprawdopodobniej zaśnie i pośpi do 7-8.00 rano (chyba, że macie egzemplarz, który wstaje o 5.30 ;)), potem chwilę się pobawi, przerwa na śniadanie (najlepiej tam, gdzie znajdzie się też plac zabaw) i dalej w drogę!
2) DOSTOSUJ PRZYSTANKI I PODRÓŻ DO SWOJEGO DZIECKA

odpoczynek w foteliku – Meksyk, półwysep Jukatan, 01.2012
Złota zasada nr 2. Zatrzymuj się wtedy, gdy dziecko jest znudzone, głodne, niech tym razem to ono rządzi Waszą podróżą. Chociaż zazwyczaj jestem temu przeciwna, podczas podróży samochodem zapomnij o swoich potrzebach. Szukaj miejsc, w których będzie mogło spożytkować choć trochę swojej energii. Latem łatwiej – często można spotkać plac zabaw przy stacji benzynowej lub przy McDonaldzie. Zimą szukajcie większych restauracji, gdzie będzie choć niewielki kącik zabaw! Na stacji warto też nieco przekupić dziecko – kolorowanka, naklejki, mały samochodzik/ laleczka i torebka żelek i od razu jest lepiej!
3) ZABIERZ ULUBIONE PRZEKĄSKI
Nic tak nie pomaga w podróży jak przekąski, które są w stanie na jakiś czas zająć małego pasażera. Prym wiodą oczywiście nieśmiertelne chrupki. Można jeść bez ograniczeń i wyrzutów sumienia, chrupać, pogryzać, sklejać, wybierać kształty. Poza tym jednak warto wyposażyć się w szerszą ofertę. U nas Maks zwykle, gdy wsiada do samochodu, pyta: “Jakie masz dla mnie smakołyki?”
Wtedy ja grzebię w przepastnej torbie i pokazując, przedstawiam mu całe menu, niczym desery w włoskiej restauracji.
Przekąski w podróży, czyli co zwykle bierzemy:
Obecnie (wkrótce stuknie poważna liczba 3 lata!): chrupki, wafle ryżowe, owoce (banan, pokrojony arbuz, cokolwiek dziecko lubi), jogurt zwykle Bakuś kieszonka (nie ma ryzyka, że cały samochód będzie miał różowe czy czekoladowe plamy!), czasem słodka bułeczka. Gdy jedziemy na dłużej, nieraz wyposażam się również w makaron z sosem, który dobrze smakuje zarówno na ciepło, jak i na zimno. Nie tracimy wtedy czasu na posiłek, dziecko zjada coś, co wzięliśmy z domu, nie zaś hot doga na stacji jak rodzice 😉 Obowiązkowo: woda lub ewentualnie soczek – zwykle wyciągany przy pierwszych objawach marudzenia jako mała forma przekupstwa.
Na czarną godzinę? To już każdy rodzic wie najlepiej, czym przekupić swojego dzieciaka. Lizak, czekolada, żelki, MMsy? Plus produktów na czarną godzinę jest taki, że ZAWSZE znajdziemy je na stacji benzynowej w przeciwieństwie do owoców, dziecięcych jogurtów czy godnych zaufania dań obiadowych.
Gdy podróżujemy na noc, zwykle wyposażamy się również w mleko lub kakao w kartoniku, które można przelać do zamykanego kubeczka lub butelki. Bez konieczności rozrabiania proszku, zatrzymywania się po gorącą wodę itd.
Menu samochodowe oczywiście zmieniało się w zależności od wieku. Karmiliśmy w samochodzie słoiczkami, jogurcikami dla niemowląt, braliśmy chrupki, małe wafelki ryżowe, ciasteczka dla maluszków, których całkiem spory wybór jest np. w Rossmannie. Karmiłam też oczywiście piersią – na postojach, w McDonaldzie, w samochodzie, w centrum handlowym. Dla chcącego nic trudnego!:)
4) ZABIERZ ULUBIONE ZABAWKI
Gdy podróżujesz z niemowlakiem wiele mu do szczęścia nie potrzeba, zwykle stosunkowo szybko zasypia i tak spędza większość podróży. Gdy się budzi, wystarczy grzechotka, jakieś gadżety przypięte do fotelika czy butelka po wodzie i już jest zabawa. Potem dochodzi nieśmiertelna zabawa w “akuku!”, chowanie się i inne takie.
Gorzej ze starszakiem, który ma już swoje wymagania. 1,5 roku/ 2 lata to czas, gdzie trzeba już myśleć o rozrywkach. Książeczki, tabliczka do rysowania, samochodzik, przytulanki, które mogą odgrywać sceny, tańczyć do muzyki, skakać po samochodzie. Jak najbardziej!
Tutaj wszystko zależy już od dziecka! Na pewno dobrze, gdy są to rzeczy, które zajmują mało miejsca, a zarazem zapewniają rozrywkę na długi czas. U nas taka rolę pełnią obecnie na pewno: książeczki Mamoko Liczby i Mamoko Litery.
Ich wielka zaleta to to, że można je czytać na milion sposobów – idealne w podróż, gdy mało miejsca w walizce (do samolotu też je zabieram!). Hit nr 2, a wg Maksa chyba nawet numer 1 to zagadki Czu Czu – wygodna forma i znów mała objętość, dużo atrakcji. Mamy chyba 3 zestawy, obecnie przerzuciliśmy się na zagadki 3-4 lata, zamiast 2-3 lata, bo mam wrażenie, że Maks uczy się ich na pamięć, jak nie patrzę 😉 Zagadki kosztują około 19-20 zł i np. przed ostatnią podróżą Polska-Szwajcaria (1350 km), kupując zapasy pieluch czy mleka w Rossmannie, obowiązkowo dorzuciłam nowe zagadki! Towarzyszą nam zresztą nie tylko w samochodzie – zajmują mało miejsca, więc wrzucam je zwykle do torebki, gdy już na miejscu wybieramy się na jakąś kolację do miłej restauracji i zależy nam na grzecznym Maksie u boku. 🙂
5) UKOCHANA PRZYTULANKA ZAWSZE UKOI NERWY

Gruzja, maj 2013 i niezbędna w podróży “Pajuka”
Ukochana przytulanka w podróży potrafi zdziałać cuda, zwłaszcza, gdy dopada etap marudzenia i ogólnej “nieszczęśliwości”. Skacze, tańczy i można ją przytulić, układając się do snu. To zawsze namiastka domu i łóżeczka, więc sen od razu staje się lepszy. Z nami obecnie podróżuje zwykle troje ulubieńców: Szyja, Pajuka i Rudy Kot. Nie pytajcie o genezę 2 pierwszych nazw – to już pomysły Maksa. Grunt, że pluszowi przyjaciele potrafią łagodzić niezadowolenie.
PS. pamiętajcie, by mieć je przy sobie, pod ręką, a nie w walizce zamkniętej w bagażniku. Nie będziecie wtedy tracić czasu na przystanek, gdy rozlegnie się nie znoszące sprzeciwu “chcę mojego misia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!” lub “gdzie jest ruuuuuuudy kot???????”
6) NOWOCZESNE TECHNOLOGIE W SŁUŻBIE RODZICOM

powrót z Laax do Warszawy – marzec 2013
Nie będę ściemniać – czasem nie pomagają przytulanki, zagadki, książeczki, rozmowy i chrupki. Wtedy wchodzi tajna broń, którą w dzisiejszych czasach większość rodziców posiada zawsze przy sobie: smartfon!!! (lub tablet!) A na nim dziecięce aplikacje, filmiki, ukochane świnki Peppy, Parauszki, Troskliwe Misie czy Tomki i przyjaciele.
Jeśli nie uśmiecha Wam się korzystanie z Internetu w podróży, pamiętajcie, by wcześniej wyposażyć się w dziecięce aplikacje! Do Maksa faworytów na pewno należy chodzenie po dżungli w grze (?) Grolly oraz… robienie prania i sadzenie kwiatków w Baby Home Adventure – Mommy’s Helper 🙂 Że mało męskie zajęcie? Dobrego kandydata na męża chowam – w “realu” też pranie wyjmuje i rozwiesza 😉
Poza tym oczywiście cała masa puzzli, rysowania w takich aplikacjach jak Friendly Shapes czy “pieski” oraz gadających stworów jak Talking Tom Cat czy Talking Ginger (Maks uwielbia myć kotkowi zęby!).
Smartfon lub tablet ukoi nerwy nawet w najgorszej sytuacji, więc nie bójmy się go, nie zarzekajmy się, że nie, że nie ogląda, nie korzysta. Przecież zwykle samochodem jedziemy na wakacje, a tam będą inne atrakcje niż gapienie się w telewizor / ekran, więc troszkę w drodze nie zaszkodzi… a my zyskamy spokój 🙂
7) PRAKTYKA CZYNI MISTRZA, CZYLI PRZYZWYCZAJENIE DZIECKA

jeden z pierwszych uśmiechów – Łódź, wiek pasażera: 1,5 miesiąca
A na koniec… praktyka się przydaje. Dziecko przyzwyczajone do samochodu znosi go zwykle inaczej niż to, które nigdy nie jeździ, a nagle ma śmignąć 6 godzin na wakacje. Ruszcie się na małą wycieczkę, nawet gdy ma miesiąc czy dwa. 50, 150, 200 km od domu, sprawdzajcie, co lubi, czego unikać, w jakich godzinach podróżować. Zwykle po podróży malucha czeka nagroda: beztroski czas z rodzicami, spacery, place zabaw, plaża. W końcu taki jest cel wyjazdów. Nie rezygnujmy z dalszych wypraw samochodem, bo TERAZ MAMY DZIECKO! Eeee tam, jak my przejechaliśmy 10 000 km z 3 miesięcznym Maksem, to Wy też dacie radę.. przejechać choć 500 czy 1000 km z niemowlakiem, roczniakiem, dwulatkiem.
PS. wiem, że czasem podróżowanie utrudnia choroba lokomocyjna. Wiem, bo sama ją mam 😉 Od dziecka! I wcale nie przeszła. Przerobiłam chyba wszystkie możliwe sposoby (łącznie z zaklejaniem pępka – znacie???) i wiem jedno. Czasem choroba mija w dorosłym życiu, czasem nie. Trzeba zatem nauczyć się z nią żyć… poszukajcie w aptece np. lizaków zapobiegających chorobie lokomocyjnej! Dla dziecka nie tylko lek, ale i frajda! Mnie takie lizaki ratowały w ciąży, gdy mdłości były większe niż zazwyczaj, a Aviomarin zakazany. Może dzięki temu Maks ma podróżowanie we krwi? 🙂
39 Comments
Emilia Antochów
…no właśnie wszystko pięknie jeśli nie ma choroby lokomocyjnej. 🙂 U mojej córeczki choroba objawiła się w wieku roczku, po 7 godzinnej nocnej podróży ze Szwajcarii na Lazurowe Wybrzeże. Po postoju na śniadanie, podczas którego wypiła ( o zgrozo!) butelkę mleka, Ewa doszczętnie zapaskudziła tylną część auta. Jak wiadomo, jest to zabrudzenie trudne do usunięcia. To mnie odwiodło od chęci jeżdżenia wszędzie i za wszelką cenę, żeby nie męczyć dzieciaka i siebie. Jeździliśmy tylko w nocy (nasze podróże były raz na parę miesięcy i zwykle wynosiły po 1000 km). Stosowaliśmy zasadę o której piszesz: zatrzymywać się tylko kiedy dziecko tego potrzebuje.
Choroba lokomocyjna jest o tyle słaba ze odpadają wszelkie książeczki, kolorowanki, tablety, smartfony, playstation, dvd bo od patrzenia w jeden punkt mdłości się nasilają.
Drugie dziecko, widząc jak pierwsze wymiotuje, zaczyna “współodczuwać” i twierdzi ze też się źle czuje.
Pozostaje obdzielić oboje Lokomotivem i bawić się w “co tu widzimy na literkę…”, “papier kamień i nożyczki”, “kto pierwszy wypatrzy …sarenkę, domek z czerwonym dachem…”
Na pocieszenie: koło 4-5 roku życia choroba lokomocyjna powoli zanika, staje się łatwiejsza bo dziecko samo sygnalizuje ze się źle czuje.
Sprawdziliśmy już trasę 5 godzin w ciągu dnia i Ewa dotarła w jednym kawałku. Być może w najbliższe wakacje wypuścimy się gdzieś dalej. 🙂
Natalia - tasteaway.pl
Emila, wiem coś o tym z perspektywy osoby na chorobę lokomocyjną cierpiącej 😉 żadnych książek, ani innych takich 😉 i nigdy do dziś nie jem przed podróżą jogurtów, musli (chociaż zwykle to moje śniadanie), deserów z bitą śmietaną czy innych mlecznych, bo od razu jest masakra!!!;) (to a propos tej butelki mleka;))
Na mnie najlepiej działa jak zjem przed posiłek, ale raczej kanapka, jeśli popołudniu makaron (zupy, jajecznice też raczej odpadają;)), siedzę z przodu (z tym gorzej u dzieciaków) i przysypiam.. na podorędziu aviomarin lub Coca cola;)
Fajnie, że Ewie lepiej życzę, by nie miała tego jak ja, do dorosłości 😉 i by Martynka nie przejęła ;))
A co do wypuszczenia się dalej, to znasz moją opinię – super plan!!:)
Edyta Fedorushkov
w końcu doszperałam się odpowiedniego bloga!:) już we wtorek wyruszamy z mężem i naszym 9-miesiecznym synkiem Aleksandrem w rodzinne strony męża – do Rosji. Pod Archangielskiem babcia małego Saszki czeka już na nas z rozgrzaną banią:) a przed nami jakieś 2700 kilometrów samochodem… to nasza pierwsza tak daleka podróż z synkiem. Dzięki Waszym poradom upewniłam się co do wyznaczonej wcześniej przeze mnie pory wyjazdu – ok 20-21:) po drodze planujemy dwa noclegi, choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że plany a ich realizacja z niemowlakiem na pokładzie to dwie zupełnie różne kwestie;) oboje z mężem mamy prawo jazdy więc będziemy mogli się zmieniać. Jestem pełna podziwu dla Waszej pasji podróży a także dystansu wobec wszystkich pozornie zdroworozsądkowych przeszkód, jakie pokonujecie!:) coś mi się wydaje, że po naszej podróży tego podziwu będzie jeszcze więcej:))
Natalia - tasteaway.pl
Hey Edyta:) cieszę się zatem, że mogliśmy się do czegoś przydać 🙂 wow, taka podróż do Rosji brzmi niesamowicie!!! 🙂 byliście już kiedyś, bez synka? Nam się kiedyś marzy podróż samochodem właśnie na wschód 🙂
wieczór to super pora na drogę, oby tylko kierowcy byli wyspani i wypoczęci. Z niemowlakiem nigdy nie wiadomo – może być lepiej niż myślisz, może być i gorzej 😉 ale najlepiej być dobrej myśli i na wszystko patrzeć pozytywnie.. wtedy i dziecku się to udziela 🙂 na pewno będzie super!:) a to pierwsze spotkanie z babcią? 🙂
Edyta Fedorushkov
Po Moskwie i Petersburgu będzie to moja trzecia podróż do Rosji:) choć po raz pierwszy z synkiem i samochodem. Do tej pory z Saszką zrobiliśmy maksymalnie skromne 250 km samochodem w jedną stronę, więc nie ma co porównywać;) choć z naszych obserwacji wynika, że całkiem mu przypadł do gustu ten typ podróżowania:) zwłaszcza odkąd wymieniliśmy mu krzesełko na siedzące upodobał sobie “zapuszczanie się” wzrokiem w zaokienne przestrzenie;)
A babcia już wnusia poznała:) była u nas przez pierwsze kilka miesięcy i dzielnie nam pomagała:)
liczymy na to, że podróż ta będzie udanym początkiem kolejnych – “dalekowypadowych”. Nam marzą się Skandynawia w całej swojej rozciągłości, Bałkany (w Czarnogórze już byłam i koniecznie chcę tam powrócić!;)), a także zauralskie wojaże w okolice jeziora Bajkał;) póki co będziemy oswajać przestworza rodzinnych terenów męża;)
Natalia - tasteaway.pl
Super!:) extra plany!!:) zwłaszcza jezioro Bajkał i okolice brzmią magicznie! Na Bałkanach byliśmy i też było świetnie, chociaż nas najbardziej zachwyciła Bośnia 🙂 powodzenia zatem z podróżą daleką i oczywiście udanego pobytu u babci i w Rosji!!:) trzymam kciuki!:)
Zuzia - SzpinakRobiBleee.pl
Macie szczęście bo posiadacie egzemplarz wyjątkowo łagodny! 🙂 Nasz Szpinakożerca (aktualnie 10 miesięcy) też sporo podróżuje (2-3 razy w miesiącu przejeżdża z nami 200 km do dziadków, byliśmy również samolotem w Toskanii i tam podróżowaliśmy wynajętym samochodem). Do ok. 8 miesiąca jeździł samochodem bez problemu… ale niedawno to istna gehenna :/ Jeśli nie śpi to wpada wręcz w histerię, a jeśli zaśnie, to zdarza mu się spać 30 minut i obudzić! I znowu histeria hehe 😀 Taki słodki egzemplarz 😀
Za to samolot zniósł wzorowo – spał przez większość lotu, a gdy nie spał zagadywał do współpasażerów i śmiał się do wszystkich 🙂
Niedługo wybieramy się na tygodniowy wyjazd do Chorwacji. Czeka nas na pewno podróż samolotem ale też niestety samochodem. Jakoś strasznie boję się tej części samochodowej, bo zgodnie z planem będzie spał w samolocie, więc na pewno nie będzie spał w samochodzie :/ Będziemy chyba musieli przez 4 h drogi słuchać jego jęków, ale może będzie lepiej 🙂
Tak czy siak, dzięki za cenne porady! Korzystałam z nich już przed poprzednim wyjazdem i sprawdziły się świetnie 🙂
Natalia
Hey Zuzia:) jest szansa, że jeszcze mu się odmieni 😉 Może to tylko taki gorszy okres??? 🙂 A jak będzie nieco starszy to zawsze może pomóc jakaś gra czy bajka;) ja bym była dobrej myśli… dzieciom się zmienia:) u nas był moment, gdy Maks jako chyba 2-miesięczniak nie chciał jeździć w gondoli – każdy spacer kończył się rykiem i niesieniem go na rękach przez osiedle + pchaniem wózka przed sobą;) Byłam przerażona, bo chwilę potem wybieraliśmy się w miesięczną podróż, której nie wyobrażałam sobie bez spacerów z wózkiem (jakoś nigdy nie wypróbowałam chusty, a nosidełko mu się nie podobało)…a tu nagle zupełnie mu się odmieniło i znów wózek był OK 🙂 więc i tego Wam życzę – by zmienił zdanie ;)))) udanej wyprawy do Chorwacji!!!:)
Zuzia - SzpinakRobiBleee.pl
Trochę nadziei wiążę z nowym fotelikiem, bardziej siedzącym 🙂 Ale nie wiem, czy się nie przeliczę, bo wiązałam też nadzieję z przejściem z gondoli na spacerówkę, a okazało się, że Mały teraz w wózku wytrzymuje max 30 minut 😀
Myślę, że dla nas właśnie jest i nosidło i chusta 🙂 W Toskanii korzystaliśmy z nosidła (pożyczonego) i ładnie w nim spał i spokojnie zwiedzał. Teraz chcemy zainwestować we własne, na Chorwację będzie jak znalazł 🙂
Dzięki, trzymajcie za nas kciuki bo to będzie rodzinna wyprawa – poza nami z Małym Szpinakożercą jedzie jeszcze mój brat z dwójką maluchów O.o 😀
Natalia
U nas zdecydowanie spacerówka się lepiej sprawdzała niż gondola… to super, że lubi chustę czy nosidło 🙂 to zawsze rozwiązanie!! 🙂 Trzymam kciuki zatem za super wyprawę!!:)
Pan Q
Czytam i przerażaja mnie niektore rzeczy co jakis czas. W czym, jak i ile wozicie. Moze wam sie wydaje spoko, ze miesieczniak czy dwu bez szwanku przetrwal takie wojaze ale zapytajcie pozadnego lekarza co to sa skompresowane pluca i jak to wplywa na zwiekszenie szansy na SIDS. Foteliki tez kupujcie porzadne i porzadnie w nich zapinajcie pasy, skoro tyle jezdzicie. I przecwiczcie wypinanie z fotelika krztuszacego sie dziecka zanim znow dacie jedzenie w poruszajacym sie aucie? Tablet? Poczekaj na wypadek i zobacz jak zaczyna wazyc 50kg i uderza kierowce w tyl glowy. Ech.
Emilia Sz
Wiele zależy od dziecka i ciężko czasem to przeskoczyć. Dlatego my preferujemy podróże pociągami, bo w samochodzie bywało trudno. Ja byłam egzemplarzem, ktory rodzice usypiali jeżdżąc samochodem po osiedlu (gdy nic innego nie działało), a nasza córka nijak nie dawała rady zasnąć w samochodzie, nawet w porze drzemki czy spania. Jak była niemolakiem to podróże samochodem stanowiły dla niej i dla nas duże wyzwanie. Żeby zasnela, albo się uspokoiła z płaczu, musiałam ją wyjąć z fotelika, uśpić na rękach i dopiero odłożyć, co nie zawsze się udawało. I niee – grzechotki czy inne “akuku” nie zawsze były wystarczające i nie zajmowały jej na długo. Potem, tak po roku rzeczywiście dało się ją czymś zająć i pomagały stosy małych zabawek, książeczek, naklejek!!!, przekąsek i innych takich. A teraz ma 2 lata i jazdę samochodem znosi już dużo lepiej, ostatnio udało się pierwszy raz w życiu przejechać trasę Warszawa-Lublin bez zatrzymywania i bez szczególnego zabawiania, więc jest sukces 😉 Ogólnie u nas jest odwrotnie, niż u Was – im Łucja jest starsza, tym jest nam wszystkim łatwiej w samochodzie (i w podróży w ogóle).
Natalia
Pociągi są super na podróże z dzieckiem – nasz Maks uwielbia!!!:) a co do spania w samochodzie, on akurat potrafi zasnąć nawet w drodze z przedszkola do domu -10 minut 😉 i ma to po mamusi, bo ja zawsze na dłuższych trasach zasypiam ;)) a u Was zdecydowanie idzie ku lepszemu, chociaż tak jak mówię – pociągi mają swój urok – ja jak jadę gdzieś sama to wolę pociąg 🙂
Karol Wolański
AUDIOBOOKI! tak wiem, roczniakowi to nie pomoże. piszę z perspektywy 3-7+ lat. genialne narzędzie! wybór na rynku bardzo duży i wysokiej jakości słuchowisk trwających 30-60+minut zapewni ciszę i spokój w samochodzie (to nie nudne monotonne czytanki, tylko radiowy spektakl z aktorami, orkiestrą, piosenkami, efektami specjalnymi itd; chociaż mamy też takich mistrzów słowa, którzy czytając książkę w pojedynkę zrobią to tak że dzieciaki oczaruje). warto zainwestować lub poszperać w internecie 🙂 a kierowcy, jak już będzie miał dosyć (ile razy można wałkować jedno słuchowisko?) zapodać w tym czasie na słuchawki np beethovena, albo – w końcu – marilyna mansona 😉 albo na odwrót – słuchawki dla dzieciaków. jak kto woli, ile jest dzieciaków (jak dogodzić na raz np. czwórce??) no i jak są duże.
co do książeczek (do czytania) – stanowczo odradzam, choroba lokomocyjna gwarantowana
Natalia
Dobry pomysł 🙂 my nie korzystaliśmy jeszcze, ale wiem, że znajomi często korzystają 🙂 musimy też spróbować 🙂 co do książeczek – zależy od dziecka, nasze nie miało przez długi czas żadnych objawów choroby lokomocyjnej i nie przeszkadzało mu oglądanie obrazków czy rysowanie w samochodzie 🙂
Aniaka
My w podróż zawsze zabieraliśmy ulubione zabawki i książeczki, śpiewamy ulubione piosenki dzieci, ale i tak po jakimś czasie marudzili że jest im niewygodnie bolą nóżki i musieliśmy się często zatrzymywać. Nie dawno przeglądając jakieś forum dla mam natknęłam się na specjalny podnóżek do fotelika, pasuję do wszystkich rodzai fotelików. Postanowiłam w to zainwestować i w tym roku podróż zleciałam nam już bez marudzenia i tak częstych postojów
Michał
Dzięki ciekqwy i pomocny artykuł.
Co do choroby lokomocyjnej to moja żona odkąd jeździmy suvem jest wolna od kłopotów.
Może to czasem problem w komforcie jazdy.
Mamaaa
Warto też jak się ma już kilkuletnie dziecko zaopatrzyć się w podnóżek.Nogi są wyżej i tak nie cierpną.Dziecko nie marudzi,że jest mu niewygodnie.Podróż o wiele spokojniejsza.
Natalia
O ciekawe! Nigdy o tym nie pomyślałam, nasz Maks jakoś na nózki nie narzekał, ale to może być niezłe rozwiązanie 😉
Agnieszka Jezierska|Agumama.pl
Eksperci mówią, że dziecko nie powinno spędzać w foteliku samochodowym więcej niż 2 godziny dziennie. Więc w moim wydaniu złota zasada byłaby bogatsza o częstsze postoje 🙂
Natalia
Jasne, przy maluszku częste pokoje jak najbardziej 🙂 przy takim kilkulatku myślę, że nie jest to już takie konieczne? aczkolwiek dla dzieciaków zawsze rozrywka 🙂
Agnieszka Jezierska|Agumama.pl
Myślę, że to dotyczy głównie dzieci które jeżdżą w fotelikach. Chodzi o to, że pozycja w foteliku samochodowym nie jest naturalna, kręgosłup się męczy.
Kinga Łądkiewicz
Nasza pierwsza podróż z Amelią też była do Kazimierza Dolnego, ale z Krakowa 🙂 Mała miała wtedy 6 tygodni, przespała większość trasy i pół dnia podczas wycieczki. Było super! :))
Natalia
no właśnie 🙂 ach te wiecznie śpiące maluszki 🙂 czasem się okazuje, że potem ze starszym gorzej i trudniej 😉 u nas teraz prawie 6 latek był bardziej problemowy niż 3-miesięczniak 🙂
MJ trip
Bardzo praktyczny artykuł 🙂 Od siebie dodam, że mając 5-letnie (i więcej) dziecko, warto wyposażyć się w karty np Piotrusia, oczywiście ktoś z dorosłych wtedy musi zająć tylne miejsce. Różne plecionki i włóczki też mogą okazać się przydatne (jeśli dziecko umie pleść bransoletki). Dodatkowo zastosowanie odnajdzie również gra: “W moim otoczeniu widzę coś koloru….” ewentualnie “Myślę o zwierzęciu na literę…”
Pozdrawiamy serdecznie,
MJTripping 🙂
Natalia Sitarska
O te bransoletki brzmią super 🙂 będę o tym pamiętać przy naszej małej Jagodzie 🙂 Nauczę ją jak będzie w odpowiednim wieku 🙂
MJ trip
No pewnie, że tak 🙂 Zobaczysz, że Jagoda jeszcze sama Cię czegoś nauczy, a co!
Pozdrawiamy,
MJTripping 🙂
Magda
A co z zaleceniami lekarzy, ze maleństwa, które nie potrafią jeszcze samodzielnie siedzieć nie powinny spędzać w foteliku samochodowym więcej aniżeli 2 godziny ciągiem?
Natalia
Post dotyczy maluchów w różnym wieku, nie tylko tych w pierwszych miesiącach życia 🙂 myślę też, że nie ma co przesadzać – zakładam, że nikt nie wozi malucha non stop codziennie po kilka godzin, ale podróż od czasu do czasu nawet w tych pierwszych miesiącach raczej nie zniszczy mu pleców na całe życie;)
Anna Janecka
a jakiego typu fotelika używaliście dla małego. Ja chcę się wybrać w trasę 1200km z 3 miesięcznym maluchem i obawiam się, że Maxy Cosi będzie nie za wygodne dla niego. główka mu troszkę opada w dół. zastanawiam się czy czasem jakiegoś innego fotelika nie kupić.
Natalia
Hey Ania 🙂 przepraszam, że dopiero teraz, ale nie nadążam 🙂 dla syna mieliśmy wtedy fotelik RECARO, dla córeczki, która urodziła się już po tym poście – w 2016 mieliśmy Britax i z niego chyba byłam bardziej zadowolona 🙂 a zobacz sobie też Britax Dual Fix – to moze być i dla bobasów, i dla starszaków, więc jeśli rozważasz teraz zmianę, to cos takiego może Ci się przydać 🙂 my teraz mamy taki – https://www.britax-roemer.pl/foteliki-samochodowe/maluch/dualfix/1870.html 🙂 u nas Jagoda zaczęła używać jak miała ok. 14-15 miesięcy, ale może spokojnie od małego do dużego 🙂
Aneta
Rzadko udajemy się w dłuższą trasę, ale moje dzieci nie lubią podróży. Moje propozycje są takie http://zawodowokobieta.pl/8-zabaw-idealnych-podczas-podrozy-z-dzieckiem/
Paula
Fajny blog, ale te przekąski nafaszerowane solą czy cukrem przerażają. Może dlatego, że od 6 miesiąca (teraz córka ma 20 miesięcy) gotuję sama, bez cukru i soli. W podróż zabieramy same zdrowe przekąski jeśli chrupki to bez soli i cukru, placuszki zrobione w domu, kupę owoców bo uwielbia, warzywa np papryka pokrojoną w plastry, marchewka. Do pojemnika np kasze jaglana, z indykiem i warzywami.
Czeka nas pierwsza długa podróż ok 10h. I właśnie zastanawiamy się o której wyjechać. Ja upieram się aby to było przed spaniem nocnym czyli gdzieś ok 20.a mąż że rano o 5…
Natalia
Cześć Paula 🙂 Ja pewnie bym obstawiała noc, my tak jeździliśmy jak dzieci były młodsze 🙂 ale to już każdy zna najlepiej swoje 🙂
Incognito
a pracuje Pani czy zawodu pomoc domowa i mama ?
Martyna
Cześć, nasz synek ma miesiąc i przejechał 450km bez problemu jak miał 2 tygodnie. Co prawda po 3h zgłodniał i zrobiliśmy przerwę ale dał rade. Teraz zastanawiamy się nad dłuższa podróżą 10 godzinna ale bardzo obawiam się o jego kręgosłup. Czy po tyli godzinach jazdy w samochodzie wasz synek nie miał żadnych problemów? Zalecane jest żeby dziecko nie było dłużej niż 2h w foteliku. Pewnie jest to mocno bezpieczna granica i da się ja przeciągnąć ale chciałabym podpytać o wasze doświadczenie w tym temacie 🙂
Irena
Telefonu czy tableta unikamy, póki co jedynym urządzeniem elektronicznym, które ma w tej chwili syn to głośnik bezprzewodowy do słuchania swoich rzeczy. Telefonu do tego nie trzeba bo działa na kartę microSD, tak przynajmniej ma ten głośnik sphere od lamaxa, a pozwala słuchać na małym głośniku więc dla syna taka forma bajek, opowiadań a nawet pierwszych swoich piosenek to wystarcza. Oczywiscie to nie wystarczy na podróż np 5h, ale jest to dobra odmiana po grach słownych i innych na chwilę przez zaśnięciem 🙂
Mariusz
Po przeczytaniu, że 2,5 miesięczne dziecko przejechało 1000 km za jednym zamachem przestałem czytać.
Nie wiem jak można tak krzywdzić własne dziecko, ale mam nadzieję, że inni czytający mają więcej rozumu.
Argument, że jeżeli dziecko śpi to może przejechać rekordowe odległości w jeden dzień to też bardzo ciekawa kwestia.
Szczerze odradzam korzystać z porad takich ludzi, szkoda dzieci.
Natalia
Nasze dzieci mają już 5 i 10 lat 🙂 Mają się świetnie 🙂 Jaką krzywdę zrobiliśmy dziecku? Chętnie się dowiem 🙂