Zaraz minie tydzień od naszego powrotu z Kaukazu. Tydzień warszawski pełen miłych spotkań, jazdy na rowerze w upale i samochodem w korku i strugach deszczu, pełen pracy i nadrabiania zaległości, pełen radości Maksa, że znów ma swoje zabawki, samochody, puzzle, plac zabaw i ulubionych towarzyszy dziecięcych szaleństw, których chyba najbardziej brakowało mu na Kaukazie.

 

Najwyższa pora na małe podsumowanie 2 tygodni spędzonych w Gruzji i Armenii! Kilka słów o tym, za co pokochaliśmy Kaukaz, dlaczego zakochaliśmy się w Gruzji i dlaczego ostatnio nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie „Co bardziej polecacie: Armenię czy Gruzję?”, bo w obu miejscach tak strasznie nam się podoba! Dla tych, co już zaraz jadą, dla tych, którzy wahają się czy kupić tanie bilety na lot do Kutaisi i dla tych, którzy nigdy nie sądzili, że Gruzja i Armenia mogą być ciekawym kierunkiem dla podróżnika czy turysty.

 

 

7  POWODÓW, dla których warto wybrać się do krajów Kaukazu:

 

1)      KRAJOBRAZY, KTÓRYM PO PROSTU MUSISZ ZROBIĆ ZDJĘCIE… LUB MILION ZDJĘĆ!

 

Kaukaz, Armenia, Gruzja, monastery, Sanahin

sceneria jak z bajki w monasterze Sanahin na północy Armenii

Sewan, jezioro, Armenia, Kaukaz, Sewanawank,

Jezioro Sewan i monaster Sewanawank – Armenia

 

Co tu dużo mówić, pięknie jest! W górach w Gruzji (Mestia! Kazbegi!), na pustynnych terenach w okolicach Dawid Garedża, w winnicach Kachetii, w Tbilisi, ale chyba jeszcze bardziej, gdy przemierzasz kręte drogi północnej Armenii, gdy docierasz od niemal ukrytego przed światem monasteru w Sanahin lub przeglądasz się w błękitnej tafli jeziora Sewan. Aparat, telefon i dobrze naładowana bateria konieczna! I również z uwagi na widoki lepiej podróżować samochodem, a nie marszrutką, bo wtedy przy każdym “Jak tu pięknie!” możesz się zatrzymać, podziwiać i robić zdjęcia… nawet, jeśli oznacza to postój co 50 metrów!

 

2)      SMAKI, KTÓRE CHODZĄ ZA TOBĄ MIESIĄCAMI

 

Gruzja, Armenia, Kaukaz, bakłażany, kuchnia gruzińska

jedna z moich gruzińskich miłości: bakłażany nadziewane pastę orzechową

 

Gorące chaczapuri z roztopionym serem, mięciutki bakłażan z pastą orzechową, chinkali, czyli pierogi sakiewki z esencjonalnym rosołem do wypicia i doprawionym ziołami farszem. Cudowny chleb, który świetnie smakuje nocą w pociągu na trasie Erywań-Tbilisi. Raki dla wielbicieli tego, co z wody. Mięsa przeróżne i przepyszne, choć banalne sałatki (pomidor, ogórek, zioła). Słodka baklawa z lodami waniliowymi i churchele z orzechów i owocowego kiślu, na które skuszą się nawet osoby, które z założenia nie jedzą słodyczy. Znam taką osobiście!

 

kuchnia gruzińska, Gruzja, Armenia, Kaukaz, chinkali

dla Łukasza absolutny numer 1 kuchni gruzińskiej – pierogi sakiewki chinkali

 

3)      NISKIE CENY

 

Niskie ceny intuicyjnie najczęściej wiążemy z podróżowaniem po Azji Południowo-Wschodniej. Pad thai za 2 zł? W Tajlandii jak najbardziej! Pod tym względem Armenia rywalizuje z Kambodżą czy Wietnamem! Lahmadżun z mięsem 1,50 zł za sztukę? Jak najbardziej! Obiad dla 3 osób (no dobrze, dla 2,5 osoby!) za 28 zł? Da się załatwić! Wejścia do monasterów i zabytków przeważnie darmowe, benzyna tania, noclegi również (zdecydowanie gorzej w Tbilisi niż w Erywaniu), tylko na wynajem samochodu trzeba troszkę funduszy odłożyć (180 zł za dobę w Armenii).

 

4)      TĘTNIĄCY ŻYCIEM NOCNY ERYWAŃ

 

Armenia, Erywań, centrum miasta, Kaukaz

imponujący zwłaszcza nocą Plac Republiki

 

Zaskakujący, pełen życia, przypominający hiszpańskie miasto, na ulicach tłumy, o 23.00 dzieci szaleją przy fontannach, a te najmniejsze śmieją się w wózkach! I nikt nie uważa, że patologią jest z dzieckiem spacerować o 23.00! Podoba mi się! Erywań wylansowany, pełen knajp pokazuje twarz pełną dobrych samochodów i ludzi ubranych jak z magazynu mody (albo raczej z bloga modowego;)). I Ormianki! Piękne – faceta samego tam nie wysyłajcie!

 

5)      LUDZIE – POMOCNI, ŻYCZLIWI, KOCHAJĄ POLAKÓW I…. LECHA KACZYŃSKIEGO!

 

Kaukaz, Armenia, jezioro Sewan, Ormianie

odrobina folkloru nad jeziorem Sewan

 

Lubią nas na Kaukazie, lubią. Gruzini od razu pogodnieją, gdy słyszą “Polacy”, od razu o Kaczyńskim mówią, jego zasługach i ulicy w Tbilisi. Ormianie dziwią się, że jak to, że po co oni z tej Warszawy tu przyjechali, do Erywania i jeszcze im się podoba!! I od razu łaskawiej patrzą na swoją stolicę! I po polsku z niektórymi pogadasz, bo ten miał babkę Polkę z rodu Sobolewskich, a ten rodzinę pod Kaliszem ma nadal i do Polski się wybiera. A jak nie po polsku, to zdziwią się, że nie „gawarit pa ruski” i mieszanką kilku języków pogadają, pomogą, pokażą, gdzie iść, jak dotrzeć, a czasem ze swojej drogi zawrócą, by zawieźć do zabytku, którego my nie mogliśmy znaleźć!

 

6)      NIEZAPOMNIANY KLIMAT NOCNYCH POCIĄGÓW

 

Armenia, Kaukaz, nocne pociągi, paszport

gotowi na kontrolę paszportów i rozmowy z gruzińskimi celnikami o 4 rano? Maks tak!

 

Wiadomo, ze wygodniej w łóżku, że trzeba taszczyć bagaże, że nie można się umyć, bo w łazience wody brak, że następnego dnia człowiek nie wyspany (a dzieciak tak!), to nie zamieniłabym pociągu nocnego z Tbilisi do Erywania i z powrotem na nic innego. Przygoda, wrażenia, wspomnienia. Najlepsze, co jest w podróży.

 

7)      KRAINA WINEM PŁYNĄCA

 

wino, Kaukaz, Gruzja, Schuchmann Chateau

widok na Kaukaz z gruzińskiej winnicy Schuchmann Chateau

 

Wino, wino, wino. Boskie gruzińskie saperavi z winnego regionu Kachetia, malownicze winnice, a i w Armenii czerwone smakuje wybornie. Enoturystyka na Kaukazie? Jak najbardziej!

 

ŻEBY NIE BYŁO AŻ TAK RÓŻOWO, SĄ RZECZY, KTÓRE W GRUZJI I ARMENII MOGĄ IRYTOWAĆ…

 

1)      MARSZRUTKI PRZYPRAWIAJĄCE O MDŁOŚCI

 

Wiem, że część osób powie, że to element lokalnego kolorytu, że mają klimat jak dla mnie nocny pociąg, ale dla mnie, osoby z chorobą lokomocyjną, marszrutki to koszmar największy. Drogi słabe, kierowcy wariaci, trzęsie jak cholera. Bez  aviomarinu nie mam co wsiadać, bo taka przygoda na pewno dobrze się nie skończy! Próbowałam! Po 20 minutach w busie z Kutaisi do Tbilisi, myślałam, że padnę i tylko modliłam się, by tabletka zaczęła działać w odpowiednim momencie. Co więcej, okazało się, że marszrutki to również średni wybór dla Maksa, który przejechał już samochodem tysiące kilometrów po Polsce, Europie, Tajlandii czy Meksyku. Tydzień temu, w drodze na lotnisku, poczuł się źle drugi raz w życiu (nie będę wchodzić w szczegóły, ale bus ucierpiał). Drugi raz w życiu właśnie w Gruzji.

 

2)    CWANIACTWO

 

Pojawia się wszędzie tam, gdzie pojawiają się turyści, więc i Kaukaz od cwaniaków nie jest wolny. Zawyżone ceny churcheli (absurdalne!), konieczność targowania się i o czym warto pamiętać, sprawdzania rachunków i paragonów! Wydaje się, że i Gruzini, i Ormianie w pewnych przypadkach liczą, że a) dla obcokrajowca jest tak tanio, że nie zauważy dodatkowych pozycji na rachunku, b) i tak nic nie odczyta o co chodzi z ich “zawijasów”.  A my wypatrzyliśmy nie raz dodatkową pozycję na rachunku z restauracji, sklepu czy napiwek naliczony w wysokości 50%! Be careful zatem!

 

3)      NIERÓWNE DROGI ARMENII

 

 Narzekamy na nasze drogi, na dziury, na wyboje w Polsce i mamy rację. W Armenii ilość dziur i nierówności jest 5 -10 razy większa! Pierwszy raz jeździliśmy samochodem po kraju, w którym samochody na pustej drodze jadą slalomem, raz po jednym pasie, raz po drugim. Wzięliśmy z nich przykład, ale nie zmienia to faktu, że mój żołądek dróg Armenii nie pokochał…

 

Armenia, Kaukaz, Goszawank, monaster

okolice monasteru Goszawank

 

Dla nas wyjazd na Kaukaz był nie tylko nowością, bo pierwszy raz zawitaliśmy do Armenii. Był nowością również dlatego, że po raz pierwszy mieliśmy sponsora, partnera, czyli markę VARTA. Jak sprawdziły się produkty, w które nas wyposażyła VARTA? Oczywiście było do przewidzenia, że najbardziej zakochaliśmy się w Powerpacku, czyli przenośnym banku energii. Małe “pudełeczko”, do  którego wkładamy 3 baterie alkaliczne i możemy ładować telefon, gdzie tylko przyjdzie nam na to ochota – w pociągu, w marszrutce, w samolocie, w restauracji, w wypożyczonym samochodzie. Działa chyba ze wszystkimi popularnymi obecnie telefonami, bo i z iPhone, i z Samsungiem, LG, HTC, BlackBerry, itd.itp. W zestawie ma 3 różne przejściówki, można też podłączyć swój kabel jak my do iPhone 5. Diody na urządzeniu pokazują, ile mocy jeszcze pozostało (jak widać u nas niewiele ;)). Idealne rozwiązanie dla osób takich jak my, które chcąc nie chcąc muszą być pod telefonem i muszą być online, bo blog, bo własne firmy, bo dużo podróży, podczas których i tak musimy mieć kontakt z naszym życiem w Warszawie. Na pewno będzie stałym gościem w naszej walizce!

 

Kaukaz, Gruzja, Armenia, powerpack, VARTA, przenośny bank energii

w oczekiwaniu na obiadek, ładujemy telefon

 

Jak sprawdziły się pozostałe produkty? Latarka Indestructible najbardziej przydała się… Maksowi, który niemal nie potrafił się z nią rozstać.  Rzeczywiście okazała się niezniszczalna nawet w starciu z szalonym trzylatkiem.

 

Nam przydała się kłódka STANLEY. Zawsze zamykamy nasz bagaż, które oddajemy do samolotu jako główny. Różne rzeczy się dzieją, bagaże się gubią, lepiej być zabezpieczonym. Czasem zamykamy również ten podręczny, gdy zostawiamy go w jakiejś przechowalni, w hostelu, gdziekolwiek, gdzie niekoniecznie jest bezpieczny, bo w podręcznej walizce mamy laptopy, aparat, iPada, które poza wartością materialną, są ważne z uwagi na swoją zawartość (wiecie, co przeżyłam, gdy padł mi dysk w komputerze???).

 

Kłódka STANLEY, która działa na zasadach 3-cyfrowej kombinacji, dla mnie była o tyle dobrym rozwiązaniem, że w przypadku kłódek z kluczykami zawsze mam obsesję zgubionego kluczyka i kilkadziesiąt razy sprawdzam czy rzeczywiście jest tam, gdzie go włożyłam. Wiem, że to głupie, ale ja też 5 razy sprawdzam czy zamknęłam drzwi i dopytuję Łukasza czy na pewno to zrobiłam :). Kłódka sprawiła, że raz przypięłam i już nie musiałam o tym myśleć ;).

 

Gruzja, Armenia, VARTA. kłódka STANLEY

gotowi od odlotu

kłódka STANLEY, VARTA, Kutaisi, Gruzja

bye, bye Gruzja, czyli na lotnisku w Kutaisi

 

Kaukaz zatem nam się udał – było piękne, smacznie, bezpiecznie, bezproblemowo… Jeśli macie jakieś wątpliwości, czy się tam wybrać, piszcie! Na pewno je rozwiejemy, bo jak ktoś napisał na naszym profilu na Facebooku, jak już się raz zakochasz w Kaukazie, na pewno tam wrócisz! To tylko kwestia czasu 🙂

 

*post powstał we współpracy z marką

logo VARTA