Kto z nas tego nie zna? Wszyscy podróżujemy i jestem pewna, że KAŻDY z nas chociaż raz leciał samolotem z płaczącym dzieckiem. Marudzącym, jęczącym, drącym się wniebogłosy, ryczącym.. jak zwał, tak zwał. Wiemy o co chodzi. Mało tego – sporo tu rodziców, więc być może znacie sytuację z obu stron? Wiecie, jak to jest, gdy Ty chcesz pospać, a obok ryczy czyjeś dziecko, ale znacie też to uczucie, gdy to Wasz maluch drze się wniebogłosy, a Wy dwoicie się i troicie, by się uspokoił i by inni pasażerowie nie zabijali Was wzrokiem. Ja też to znam! Wiem, że nie jest to przyjemne i nawet dla rodziców pełnych pozytywnego nastawienia jest trudne. Bo czasem się zastanawiasz: ile jeszcze można? Ile można zabawiać? Nosić? Lulać? Patrzysz na inne spokojnie śpiące lub bawiące się dzieciaki i myślisz, czemu akurat moje???
Ostatnio jednak to nie ja byłam mamą płaczącego dziecka. Lecieliśmy sami z Tajwanu do Warszawy przez Dubaj. Długa podróż – wyszliśmy z hotelu, gdy na Tajwanie była 21.00.. gdy dotarliśmy do Warszawy, na Tajwanie była już 18.00 W podróży zatem byliśmy razem z dojazdami i przesiadkami 21 godzin… I właśnie na tym ostatnim locie los posadził przed nami rodziców z dwójką dzieci. Jednego praktycznie nie było ani widać, ani słychać. Chłopiec miał pewnie 4-5 lat i był chyba najgrzeczniejszym pasażerem ever! Maluch, może ok. roku, nie miał dobrego dnia.. Jęczał, marudził, ale rodzice… czapki z głów! Oni cały czas robili wszystko, by maluszek się uspokoił. Nosili, chodzili, zagadywali, przytulali. Spokojni i uśmiechnięci. Ja dla takich rodziców mam wielki szacunek. Sama też takim rodzicem staram się być. Wiem, że jestem w miejscu publicznym i w sytuacji, gdy moje dziecko może uprzykrzać życie innym robię wszystko, by tak nie było. Ale nawet, gdy tak robisz, może się okazać, że to za mało… że i tak oberwie Ci się od innych. Że inni będą krzywo patrzeć, że będą krytykować. To, co usłyszałam podczas tego lotu tak bardzo pokazuje, ile jest jeszcze do zrobienia w temacie podróżowania z dziećmi!!
... no właśnie, bo jak się w takiej sytuacji zachować, gdy lecisz samolotem, a dziecko obok Ciebie płacze? I tym razem to nie jest Twoje dziecko… Myślę, że są trzy drogi. I proszę nie wybierajcie nigdy tej trzeciej, najgorszej…
DROGA NR 1
Najczęściej wybierana i najwygodniejsza. Udajesz, że nic się nie dzieje. Zakładasz słuchawki i oglądasz film. Zakładasz słuchawki, włączasz muzykę i czytasz książkę. Śpisz, jeśli masz mocny sen. Czytasz, ignorując płaczące czy marudzące dziecko. Nie krzywisz się, nie przewracasz oczami. Nie komentujesz: “jak mogli mnie koło nich posadzić???”. Nie szepczesz do swojego towarzysza, że Twoje dziecko nigdy by tak nie zrobiło. Zachowujesz się, jak gdyby nigdy nic. Gdy Twoje spojrzenie spotka się ze spojrzeniem mamy malucha, uśmiechasz się współczująco. Jak masz dzieci, możesz dorzucić, że znasz to, wiesz jak jest. Wiesz, jak to czasem pomaga??
To droga, którą i ja wybieram, jak lecę bez dzieci. Nie mam zwykle siły na więcej. Nie mam siły bawić innych dzieci – przyznaję się do tego 🙂 Wystarczająco często robię za centrum atrakcji dla swojej dwójki, więc raczej nie angażuję się w zabawianie płaczącego malucha… chociaż, gdybym np. miała fajny gadżet w torebce, na pewno bym dała – a nuż odwróci uwagę od płaczu.
DROGA NR 2 – DROGA DLA BOHATERA
To droga dla osób, które widząc płaczące dziecko, same z siebie angażują się, by malucha uspokoić i rozbawić. Dla mnie są bohaterami, bo wiem, ile taka osoba znaczy dla mamy w takiej sytuacji 🙂 Wiem też, że czasem jest to trudna droga 😉 Kiedyś lecieliśmy samolotem z kilkuletnim chłopcem i jego rodzicami. Mały (ale już nie taki mały) sporo płakał i miałam wrażenie, że rodzice nie mają przygotowanych zbyt wielu pomocy… przekąsek, zabawek, gadżetów. Ja miałam dodatkowego lizaka dla Maksa i chciałam poczęstować chłopca, ale trochę się bałam… 🙂 Bo taka forma pomocy czasem może się skończyć jeszcze gorzej – np. chłopiec będzie chciał lizaka, a rodzice nie dają cukru i jeszcze większa histeria gwarantowana 😉 Na pewno jednak jest całkiem sporo “mniej kontrowersyjnych” sposobów rozładowania napięcia w takiej sytuacji. Zabawka, książeczka, zabawne miny, ładne korale – to też działa. Zwłaszcza przy maluszkach, a to je najtrudniej uspokoić w samolocie. Jeśli wybieracie tę drogę, to przybijam Wam piątkę i biję brawo! Dzięki Wam rodzicom podróżującymi z dziećmi jest lepiej! 🙂 Sama obiecuję sobie częściej wybierać właśnie drogę nr 2.
DROGA NR 3 – NIE IDŹCIE NIĄ!
To ta najgorsza droga, której niestety ostatnio byliśmy świadkami. “Jeszcze nie widziałem, by matka tak nie potrafiła się dzieckiem zająć!! Przecież ja dużo zapłaciłem za ten lot!”. Miłe, prawda? Zwłaszcza, gdy od 3 godzin dwoisz się i troisz, by Twój maluch nie przeszkadzał innym. Najgorsza droga to właśnie krytykowanie, dogadywanie, wytykanie błędów, wskazywanie, że ktoś jest złym rodzicem, bo śmiał wsiąść do samolotu z dzieckiem. Zanim to powiecie, zastanówcie się kilka razy. Zastanówcie się, jak było, gdy Wasze dzieci były małe. Pomyślcie, że kiedyś Wy możecie być w takiej sytuacji. Nie przyjmuję argumentów: “ja nie będę latać z moim dzieckiem”. Bo to samo może wydarzyć się wszędzie – w autobusie w drodze do lekarza, w pociągu w drodze do babci, w supermarkecie, gdy robisz zakupy. Tak, dzieci czasem płaczą. Nie, to nie oznacza, że mamy się razem z nimi zamknąć w domu. Zacznijmy się wreszcie uczyć od innych narodowości, dla których dzieci w przestrzeni publicznej nie są problemem, tylko są normalnością. To od nas i od naszego zachowania zależy, w którym świecie będziemy żyć – czy w tym, w którym na matkę z dziećmi w sklepie czy w samolocie patrzy się jako na problem czy w tym, w którym to normalny element krajobrazu, bo każdy z nas ma takie same prawa??? Ja wybieram opcję 2. Mam nadzieję, że Wy również ją wybierzecie i następnym razem, gdy w samolocie czy w pociągu usiądą koło Was rodzice z niespokojnym maluchem, wybierzecie drogę nr 2 lub chociaż drogę nr 1. Dla dobra nas wszystkich 🙂
PS. Nie napiszę Wam, co w obronie rodziców z dzieckiem powiedział w samolocie Łukasz. Ale wiem jedno – zadziałało 😉
PS2. Poniżej znajdziecie nasze posty na temat tego, jak radzić sobie ze SWOIM dzieckiem w samolocie! 🙂
16 Comments
Ola
Artykuł jak zawsze w punkt. W maju przed nami pierwszy lot z dziećmi. Co prawda krótki bo do Londynu ale to może też być najdłuższe 1,5 h w życiu 🤦♀️. Strasznie boję się reakcji innych podróżujących. Ja panicznie boję się latać i już zaczynam nastawiać się psychicznie, że muszę dać radę bo będę z dziećmi ale średnio mi to wychodzi. Do tego nakręcam się myślami jak dzieci zareagują na lot. Może znacie jakieś sposoby jak poradzić sobie ze strachem przed lotem. Chciałabym, aby dla dzieci ten pierwszy raz był niesamowitą przygodą ale z moim panicznym strachem może się nie udać 😥😪 Dzieci w wieku 4latka i 1rok. Pozdrawiam serdecznie.
Natalia
Dzięki Ola! 🙂 Myślę, że właśnie bardzo ważne jest nastawienie rodziców, zwłaszcza Mamy, bo dzieci chłoną Twoje emocje 🙂 Zdecydowanie zatem RELAX i pozytywne nastawienie 🙂 4 latek to już całkiem dobry partner w podróżowaniu 🙂 Roczniak może być trudniejszy, zwłaszcza jak już zacznie chodzić 🙂 Ale to krótki lot 🙂 Co do strachu przed lotem, pamiętaj, że znacznie więcej osób ginie na drogach, w wypadkach niż w katastrofach lotniczych… tylko nas zawsze przerażają te wiadomości, bo są podawane wszędzie, wszyscy nagle giną itd.. ale tak naprawdę więcej wypadków czyha na nas w całkiem banalnych sytuacjach.. a co do zachowania dzieci, tym się na pewno nie stresuj – bo tylko wywołasz wilka z lasu 🙂 Powodzenia!:)
Ola
Osobiście nie mam dzieci, i uważam, że dziecko jest tylko dzieckiem i ma swoje prawa. Nie oczekuję od dzieci idealnego zachowania w samolocie, bo na ich miejscu sama bym marudziła, szczególnie że małe dziecko nie rozumie co się dzieje i dlaczego akurat teraz, przez kilka godzin, ma siedzieć w jednym miejscu. Jednak jeden lot do tej pory utkwił w mojej pamięci jako koszmar. Leciałam z Warszawy do Aten ok 3,5 h, samolot mały, obok mnie leciała matka z 2 dzieci – jedno, starsze bardzo spokojne, drugie ok 2 lenie od samego startu dostało spazmów, krzyczało w niebogłosy, aż je wyginało, z nerwów nie mogło oddychać. Mama dziecka przez te 3,5 h nie zrobiła NIC aby je uspokoić. NIC. Nie miała niczego, ani jednej przekąski, ani jednej zabawki, ale przede wszystkim nie miała CHĘCI. To dziecko wiło się na jej kolanach a ona nie była nim zainteresowana. Ja nie mogłam się otrząsnąć po tym locie – dosłownie dostałam mdłości. Nie chcę wiedzieć co przeżywało to dziecko. Teraz mówię serio – proszę o podpowiedź jak można zachować się w takiej sytuacji, bo ja do tej pory nie mam pomysłu.
Natalia
Hey Ola! faktycznie taka sytuacja jest okropna 🙁 i dla współpasażerów i dla dziecka.. niestety widzę po Waszych komentarzach, że często zdarzają się takie osoby.. dla mnie to też niepojęte :/ jak się zachować? hmm.. trudne pytanie.. Gdybym miała ze sobą jakieś zabawki czy choćby swój gadżet, bransoletkę czy coś, może próbowałabym odwrócić uwagę dziecka, ale to trzeba by raczej zrobić na początku, a nie jak już jest w histerii :/ może zapytać tę kobietę czy potrzebuje pomocy? Może to by sprawiło, że się ocknie? Czy ktoś w ogóle jakoś zareagował? Pozytywnie lub negatywnie?
Ania
Nie no błagam powiedz co powiedział Łukasz ??? 😀 😀
Natalia
To zawiera wyrażenie niecenzuralne, którego ja generalnie nie pochwalam.. ale on uważa, że czasem tak trzeba.. zwłaszcza, że po drugiej stronie też był mężczyzna 🙂
Monika
Bardzo chciałabym wiedzieć co powiedział Łukasz ! 👂😏🤪
Natalia
Zasugerował Panu kupno prywatnego samolotu i zostawienie w spokoju rodziców, którzy robią wszystko, by zająć maluszka.. Tylko trochę innymi słowami to wyraził 😉
Kasia
No to teraz jestem bardzo ciekawa co powiedział Łukasz🤪
Monika
Podczas jednego z lotów pasażer za nami poprosił stuardese o wysadzenie z samolotu naszej placzacej dwuletniej corki😂😲
Natalia
OMG!!! jak sobie to wyobrażał???
Joanna
Cześć jestem matką 4 dzieci, 13, 11, 8 i 2,5. Gdy wyjeżdżamy to zazwyczaj na wyjazdy długodystansowe z wloczegą przez kilka krajów. Tak było ostatnio. Tajlandia, Malediwy I w drodze powrotnej przystanek w Dubaju. Najmłodsze dziecko w drodze powrotnej z Dubaju zrobilo taką awanturę, wręcz histerię ze miałam ochotę uciec. Jako matka wiem, ze w takich momentach nic nie działa, zadne zabawki, zagadywanie,kołysanie, noszenie(18 kg) odwracanie uwagi, gadżety typu komórka, bajeczka I 1000 innych poprostu nie działa. Tak lizak tez nie. Przerabialam to miliard razy. Moje dziecko, chodź do podróży stworzone, bo w samolocie zawsze było pyk I śpi, w tym momencie mialo dość. Chciało spać. ( pobudka była o 4 rano). A tu tyle bodźców!. Ja zmęczona, mokra od potu i zdenerwowana dwoje sie I troje dźwigajac te 18kg a pan, który był w tym samym rzędzie co ja, z wyrzutem patrzy na mnie i robi głupie miny, bo przecież chyba powinnam dziecko przez okno wyrzucic. Po którejs z kolei głupiej minie poslalam mu lodowate spojrzenie i wreszcie zaczął czytać mroza.
W tym momencie bylam zdenerwowana bardzo mocno, zmeczona i zirytowana, ale zamiast odrobiny zrozumienia, albo przynajmniej ignorowania hałasu, otrzymałam pretensje.
Ps. Pan otrzymał za swoje. Tak nachalnie sie pchal na stojącą kobietę, ze ta go zdrowo opierdzielila. Karma wraca.😉
Natalia
Oj też to znam – ja zwykle w takiej sytuacji uciekam do toalety i u nas to odcięcie od bodźców zwykle pomagało.. chyba właśnie pod tym względem najgorsze są dwulatki 🙂 co sądzisz, mając już pokaźną starszą ekipę? Co u Was w końcu pomogło?
Ania
Dotychczas wszystkie nasze loty były do 2roku życia 😉 5 m Turcja 3,5 super przespała prawie cały. Kupiliśmy jej takie fajne wygłuszające słuchawki i nosidło na pokład i było ok. Potem do Stanów 9m, bezpośredni nocny lot z Warszawy przespała w Kołysce. Najtrudniejszy był rok z hakiem do Maroko.. Ale to z powodu kataru który pojawił się dzień wcześniej. Lot do Agadiru czyli koło 4,5h. Szybko o nim zapomnieliśmy bo już 3m później byliśmy na Korfu. Najwięcej obaw miałam przed lotem do Sydney. Dziecko na styku latania na kolanach prawie 2 lata, kołyska już za mała;) ale mieliśmy zarezerwowane miejsca tak jak byśmy z niej korzystali wiec więcej miejsca na nogi:) ułożyliśmy ja na podłodze. Pamiętam że byłam w szoku ile leciało z nami rodzin z dziećmi a w naszym przypadku 23h. Potem przyszła pandemia, finanse mniejsze. Ale już planujemy tym razem maj czerwiec z 4latka i 5m. Najważniejsze to mieć dobre nastawienie i być otwartym na zmiany. Życzę wszystkim powodzenia 🙂 !
Natalia
Super! 🙂 Tego się trzeba trzymać! 🙂 4 latka to już dobry partner! 🙂
Anna
Jeśli chodzi o kupno prywatnego samolotu, to możnaby to zasugerować równie dobrze RODZICOM DZIECKA.
Z opisu sądząc – Łukasz był niebywale chamski.
Rodzice się starają, owszem, ale pasażerowie też mają układ nerwowy. I owszem, BĘDĘ PRZEWRACAĆ OCZAMI, bo rodzice, owszem, starają się, ale ja się męczę słuchając dziecka MIMO iż oni się starają.
Nie, NIGDY nie leciałam z dzieckiem.
(Adres mailowy mam tylko jeden i zawiera liczne dane wrażliwe).