Od lat dużo jemy poza domem… Zaczęło się wraz z pierwszą pracą albo nie, jeszcze wcześniej, już na studiach. Dużo zajęć, mało czasu, brak możliwości powrotu do domu i konieczność zjedzenia czegoś między jednym wykładem, a drugim. Obiad, kawa z koleżankami albo coś małego w biegu. Długie godziny spędzane w kawiarniach, gdy przygotowałyśmy się do sesji. Potem pracowe lunche – tradycja! Obowiązkowo o 12.30 lub 13.30. Po pracy na kawę, piwo lub na kolację. W weekend na śniadanie ze znajomymi. Lubimy. Czasem nam się nudzi, ale potem trafiamy na świetne miejsce i znów uwielbiamy nasze leniwe śniadania przy długich rozmowach, kolacje pełne śmiechu albo pracę na komputerze w gwarnej kawiarni.
Są miejsca, do których zaglądamy tylko w określonych okolicznościach. Tylko na kolację, tylko na obiad z dziećmi, tylko na szybki lunch podczas zajętego dnia. Są też takie, które sprawdzają się na różne okazje i ostatnio należy do nich również PAUL.
Zagranicą zwykle zaglądaliśmy do PAULa na szybko, by kupić coś na wynos – zaglądaliśmy do niego na lotniskach po kanapki i croissanty na drogę! Zawsze był to zdecydowanie lepszy wybór niż samolotowe jedzenie. My wybieraliśmy te z dużą ilością dodatków, z szynką parmeńską albo z francuskim salami, z kozim serem lub z serkiem brie, a Maks cieszył się, że ma swoją ulubioną bagietkę z szynką i z serem. Bez warzyw, bez sosów, majonezów. Francuska prostota. W Brukseli czy w Paryżu wpadaliśmy do PAULa podczas zwiedzania, nigdy na obiad, znów zdecydowanie częściej na szybką kanapkę lub coś słodkiego.
W Warszawie też zaczynaliśmy od kanapek i słodkich wypieków, ale okazało się, w menu jest znacznie więcej! Przyznam, że nawet trochę się zdziwiłam… Kusiły placki ziemniaczane z łososiem, klasyczna francuska zupa cebulowa, zachwycił nas quiche z bakłażanem i kozim serem, wpadliśmy na szybki obiad. Okazało się, że PAUL całkiem nieźle spisuje się również w innej roli niż piekarnia.
Teraz w zależności od sytuacji, zaglądamy do PAULa:
W BIEGU, W DRODZE, MIĘDZY SPOTKANIAMI…
By zjeść coś słodkiego, kupić kanapkę na drogę, szybko przekąsić lub zapakować do torby i w drogę. Można powiedzieć, że wizyty w PAULu na Dworcu Centralnym o 7.30 rano stały się moją małą tradycją. Gdy czeka mnie dzień w podróży, spotkanie w Łodzi, prezentacja w Krakowie, itp., a nie miałam czasu zjeść porządnego śniadania w domu, na dworcu obowiązkowo wyposażam się w smaczną przekąskę i kawę. Szczególnie, gdy wiem, że w pociągu nie będzie Warsa! W zależności od nastroju idę wtedy w słodkości – i wybieram croissanta z migdałami lub ulubione Gourmandise z budyniem i czekoladą- albo wybieram którąś z bagietek.
Czasem po kanapkę zaglądam również, gdy lecę między jednym, a drugim spotkaniem i nie mam na nic czasu. Są duże i pożywne! I wreszcie takie jak lubię – nie przekombinowane, bez majonezów i innych dziwnych sosów i dodatków.
ŚNIADANIE NA MIEŚCIE…
O tym, że lubię śniadania na mieście pisałam już Wam wielokrotnie. Ostatnio chodzimy na nie nieco rzadziej, bo rano nigdy nie mogę wybrać się na czas. Spóźniamy się do przedszkola i w domu jemy owsiankę, kanapki, omlet, jajecznicę, koktajl, cokolwiek. Ale w weekendy nadal lubimy ten moment, gdy siadasz z burczącym brzuchem w restauracji, spotykasz znajomych i wybierasz śniadanie. Przy rozmowach i wspólnym śmiechu, smakuje najlepiej.
Łukasz ostatnio był w PAULu na „śniadaniu biznesowym”. Taki biznesman 🙂 Pod tym względem miejsce idealne – nie ma takich tłumów jak w wielu kawiarniach i można spokojnie pogadać chociażby przy klasycznym Croque –Monsieur, czyli ciepłym toście z szynką i serem. Smaczny i bardzo pożywny – idealnie na początek pracowitego dnia! Do wyboru również Croque-Madame z sadzonym jajkiem albo wersja z łososiem czy wege. Fajnie w porze śniadaniowej sprawdza się też quiche – dla fanów chevre chaud (jedno z niewielu wyrażeń, jakich nauczyłam się we Francji!!! 🙂 obowiązkowo ten z kozim serem i bakłażanem. Dla fanów klasyki – quiche lorraine.
Ja na śniadania poza domem zwykle wybieram omlet, który mi nigdy nie wychodzi tak pięknie jak innym. Następnym razem zabiorę też Maksa na naleśnika z czekoladą! Chociaż może będzie wolał frankfurterki? W końcu to zadeklarowany mięsożerca 😉
LUNCH
Co tu dużo mówić, PAUL nie byłby moim spontanicznym wyborem lunchowym, bo tak jak napisałam na początku, zawsze myślałam o nim jak o piekarni czy cukierni. Ale tak też można i całkiem sporo osób to praktykuje w porze lunchu.
Jak tylko usiedliśmy, na stole wylądował pieczony na miejscu chlebek z oliwkami oraz oliwa. Dobry początek! Jeśli macie ochotę na coś lekkiego, wybierzcie np. sałatkę nicejską, która mi skutecznie przypomniała pewne gorące popołudnie w Paryżu. Łukasz natomiast zdecydował się na francuski klasyk – zupę cebulową, obowiązkowo z serową grzanką. W menu nie brakuje też mięsa czy… burgerów (co może trochę dziwić w tak francuskim miejscu, ale wyglądają bardzo apetycznie!). Na mały głód spróbujcie również placków ziemniaczanych np. z łososiem lub z kozim serem i pomidorem. Do tego koniecznie jakiś owocowy koktajl!
Z LAPTOPEM NA CIASTKO 🙂
Od prawie 3 lat, moje biuro jest tam, gdzie ja, więc każdego dnia decyduję, gdzie dziś będę pracować. Niektórych dziwi: jak możesz pracować w takim gwarze i hałasie? Nie przeszkadza Ci to??? Możesz się w ogóle skupić? A ja właśnie uwielbiam pracować wśród ludzi. Wybieram stolik w kąciku, biorę kawę, herbatę, ciastko, kanapkę i działam. Śmieję się, że gdy jestem sama niemal wcale się nie rozpraszam, nawet do łazienki nie chodzę, bo nie chcę zostawiać komputera na stole ;)))
Ostatnio po raz pierwszy pracowałam w PAULu. Przyjemne wnętrze, cudowna, sympatyczna obsługa i nawet, gdy jest dużo ludzi, nie jest za głośno. A jeśli do pracy dodamy słynną tarte au citron meringueé, czyli tartaletkę cytrynową z lekkim bezowym kremem, pisanie raportów, postów i maili smakuje zdecydowanie lepiej!:)
Zajrzyjcie do PAULa i sami sprawdźcie na jaką okazję Wam najlepiej pasuje 🙂
*post powstał we współpracy z marką PAUL
8 Comments
caipiroska_portal_o_brazylii
Byłam w Paulu przy rondzie ONZ, smakowało! A najbardziej deser: ciasto leśne 🙂
Natalia
O! tego to ja akurat nie jadłam!! 🙂 muszę następnym razem spróbować 🙂 a ja polecam bardzo tę tartę cytrynową – szczerze mówiąc nigdy nie przepadałam za cytrynowymi ciachami, ale to mi bardzo posmakowało 🙂
caipiroska_portal_o_brazylii
Tarta cytrynowa brzmi pysznie 🙂
Natalia
Zdecydowanie 🙂 Zwłaszcza jak masz w zdjęciu miniaturce limonki :))) pozdrowienia!!:)
Ewelina Ishtar
Bardzo ciepły tekst, ale i Paul taki właśnie jest – ciepły, przyjemny i pełen ciekawych smaków. Skusiłam się na polecany przez Ciebie quiche z kozim serem i powiem Ci Natalia… pycha! 🙂 Zgadzam się, że to miejsce na wiele okazji, bo sama lubię tam od czasu do czasu wpaść przy różnych, a jeśli chodzi o maile, to mnie się je dobrze pisało przy naprawdę świetnej kawie i czekoladowej napoleonce. Na pewno warto tam wracać. 🙂
Natalia
Faktycznie, to takie ciepłe miejsce, masz rację 🙂 Ja generalnie kocham kozi ser, więc większość potraw z nim uwielbiam – zresztą ta miłość chyba zaczęła się podczas podróży na północ Francji, gdzie obsesyjnie jadałam sałatkę z gorącym kozim serem i tylko w menu wypatrywałam hasła “chevre chaud” ;)) Czekoladowej napoleonki nie próbowałam – muszę nadrobić następnym razem:)!
Coolka
A ja lubię tam wpaść właśnie po to, żeby oderwać się od pracy i… tak po prostu smakować, próbować i cieszyć się dobrym jedzeniem. Teraz wybieram się na te nowe sałatki, które pojawiły się niedawno w menu. Już się nie mogę doczekać! Najchętniej spróbowałabym wszystkich. 🙂
Natalia
To ja też muszę spróbować ! 🙂 Ja jako, że nie posiadam biura i pracuję zdalnie, to wszelkie kawiarnie i tego typu miejsca są często dla mnie też miejscem pracy 🙂 ale na relaks również jak najbardziej 🙂