W Singapurze nie mieliśmy wiele czasu na zwiedzanie, więc wybraliśmy to, co najbardziej nas interesowało: włóczenie się po Chinatown, wizytę w Little India i Arab Quarter, jedzenie oczywiście i coś zarówno dla nas, jak i bardzo dla Maksa: czyli Gardens by the Bay. Cudne, niesamowite miejsce i idealne na gorący, duszny dzień, jakich w Singapurze nie brakuje. Jeśli zwiedzacie z dzieckiem, ukryte w wielkich szklanych kopułach ogrody, to miejsce obowiązkowe! Dzieci na 200% będą zachwycone i oczarowane!
Do Gardens by the Bay (na ich stronie znajdziecie wszystkie przydatne informacje – o TU!) ruszamy na piechotę z naszego hotelu, tuż obok metra Promenade. Google Maps pokazuje 1,5 km spacer. Jeśli jedziecie z innej lokalizacji, najbliższa stacja MRT to Bayfront. My przechodzimy kładką przy Marina Bay Sands i podziwiamy widoki. To miejsce wygląda niesamowicie z każdej perspektywy! Spod Mariny, rzut beretem do ogrodów. Oprócz świetnych widoków na MBS, gdy idziemy do ogrodów, pięknie prezentuje się Singapore Flyer, z którego można podziwiać widoki na okolicę!
Spoglądamy na mapę, widać już wielkie drzewa-kielichy i zawieszoną w powietrzu kładkę pomiędzy nimi! Miejsce fascynuje. Ocierając pot z czoła, docieramy do kas – kupujemy bilety na zwiedzanie dwóch ogrodów (conservatories) ukrytych pod wielkimi szklanymi kopoułami – Flower Dome i Cloud Forest. Cena za bilet to 28 dolarów singapurskich (ok. 84 zł). Dzieci do lat 3 wchodzą gratis. Tanio nie jest i przez chwilę zastanawiam się czy warto, ale już po chwili wiem, że TAK!
Zaczynamy od Flower Dome – już na wejściu ogród robi wrażenie, jest niesamowicie zielono, pięknie, a kolorytu dodają pojawiające się pomiędzy roślinami chińskie akcenty, drewniane rzeźby czy figurki zwierząt stworzone z kwiatów lub gałęzi. W Flower Dome klimat jest umiarkowany, suchy, a temperatura wynosi przyjemne 23-25 stopni. Wreszcie można odpocząć od upału, który momentami nie daje żyć w mieście. Tutaj znajdziemy ogrody z roślinnością śródziemnomorską, rośliny z Australii, Ameryki Południowej czy Południowej Afryki.
Zwiedzających sporo, ale ogród jest na tyle duży, że nie ma tłoku. Niektórzy chłoną atmosferę, inni fotografują dokładnie każdy kwiat i do każdej rośliny podchodzą z nabożeństwem. My zdecydowanie należymy do pierwszej grupy. Zachwycamy się otoczeniem, wypatrujemy drewnianych rzeźb, Maks biega jak szalony, oczarowany wszystkim, co wokół. Na koniec wjeżdżamy na górę –do królestwa baobabów, a potem przenosimy się do Cloud Forest.
Jeśli Flower Dome to piękne miejsce i zachwycający ogród to Cloud Forest to zupełnie inna bajka, inna półka, inny poziom wtajemniczenia! Tropikalny górski klimat, który można spotkać na wysokościach 1000-3000 m n.p.m, gigantyczny wodospad i kładki prowadzące gdzieś wysoko do nieba, niczym do zaginionej krainy. Jest mokro i magicznie, a każde miejsce kilkakrotnie doprasza się, by zrobić mu zdjęcie. Cloud Forest imponuje i rzuca na kolana! Nie chce się stamtąd wychodzić…
Atrakcją Gardens by the Bay, którą odpuszczamy z uwagi na sączący się z nieba skwar są wielkie drzewa-kielichy Supertrees i “podniebna kładka”, którą można między nimi spacerować . Jeśli starczy Wam sił (i nie macie ze sobą jęczącego trzylatka :)), koniecznie tam zajrzyjcie!
Dla nas wycieczka do ogrodów była jednym z najbardziej oryginalnych przeżyć podczas ostatnich podróży i co najważniejsze: zachwyciła również Maksa! 🙂
Wszystkie przydatne info o Gardens by the Bay znajdziecie na ich stronie.
7 Comments
pikfe
Jaki rozmach!
Natalia - tasteaway.pl
Mistrzostwo, naprawdę!!! 🙂
Beata Kurgan-Bujdasz
Wędrowne Motyle teraz tam są 🙂
Natalia - tasteaway.pl
tak, wiem!:) świat jest mały!! My wczoraj Borobudur, a Motyle tam chyba kilka dni temu były 🙂 Gardens są boskie – będąc w Singapurze nie sposób tam nie zajrzeć!!!:)
daleko
jakby ktoś chciał poczytać z innej strony o Singapurze
http://7000mil.blogspot.sg