W Zakopanem bardzo łatwo wpaść w kulinarną pułapkę… Sporo miejsc, w których zamiast jakości rządzi ilość, masówka i mniejsze lub większe robienie klienta w balona. Sporo miejsc, w których obsługa niemal rzuca talerzami na stół, oby szybciej, oby przyjąć kolejnego klienta, gdzie nie ma żadnych odstępstw od ustalonego menu, gdzie kucharz nie ma czasu nalać
To jedno z tych miejsc, które widzisz gdzieś w Internecie, gdzieś na Facebooku i od razu wiesz, że chcesz tu przyjechać. Piękne wnętrza, dopracowane w każdym szczególne, ciekawy design, zachwycające pokoje. Od razu czujesz, że to będzie miejsce, w którym miło spędza się czas i które sprawi Ci przyjemność, nawet, gdy Zakopane nie będzie rozpieszczać
Są takie miejsca, których aż głupio nie znać i wstyd się przyznać, że dopiero niedawno udało nam się tam dotrzeć. O „U Ryśka” w Zakopanem słyszeliśmy już nie raz, nie dwa. Od tych, co jeżdżą w te rejony od lat i od dawna żywią się domowym, polskim jedzeniem właśnie tam. Od miejscowych, którzy wiedzą, że
Dobrze zjeść w Zakopanem. Kiedyś tak – oscypki, moskole, wielkie szaszłyki opiekane na ogniu, góralskie jedzenie. Do dziś pamiętam jak 12 czy 13 lat temu zabrałyśmy do Zakopanego chłopaka mojej siostry ciotecznej, Brazylijczyka na co dzień mieszkającego w Stanach. Nie wiem, czym zachwycał się bardziej? Cudownymi, ośnieżonymi krajobrazami czy jedzeniem, które właśnie tutaj jadł pewnie
Zakopane. Znów tu jesteśmy. Przyjechaliśmy na 2,5 dnia, by chociaż trochę odciąć się od warszawskich zobowiązań, pooddychać świeżym powietrzem i zjeść coś dobrego. Dobrego w Zakopanem??? Czy to w ogóle możliwe? Przecież Krupówki już dawno utonęły pod masą jadłodajni pod hasłem „3,5 zł za 100 gram jadła”!!! Na szczęście jednak w Zakopanem i w okolicy
Nie ma drugiego miejsca ani w Polsce, ani na świecie, w którym testowałabym tyle różnych miejsc na noclegi, co w Zakopanem! Nie potrafię już zliczyć wszystkich miejsc, w których nocowałam mając 4 lata, 10, 12, 15, 20, 24, 28 czy 30 lat. Niektóre na zawsze zapisały się w pamięci, do innych nawet nie potrafiłabym trafić.
Zakopane. Od lat wracamy tu minimum 2-3 razy w roku. Czasem to niezdrowa miłość, bo Zakopane potrafi irytować – niskim poziomem gastronomii, wszechobecnymi straganami z „chińszczyzną”, wielkimi reklamami na Krupówkach, jadłem „3,5 zł za 100 gram”. Pomimo to wracamy, bo uwielbiamy oddalić się nieco od najbardziej wydeptanych ścieżek i pochodzić po okolicy. Po dolinach, po
Cel był jeden: znaleźć prawdziwego oscypka. Odpowiedzieć sobie i Wam na pytanie: gdzie zjeść prawdziwego oscypka??? Albo inaczej: gdzie zjeść OSCYPKA? Bo przecież nie ma oscypków nieprawdziwych… Wtedy są to zwykłe serki i to je najczęściej można spotkać na Krupówkach i pod Gubałówką. Oscypki górale robią tylko w okresie od maja do września, bo
O tym, że w Zakopanem od kilku lat jada się coraz gorzej, wiedzą chyba wszyscy. Poziom gastronomiczny leci na łeb, na szyję, a przyjemne niegdyś karczmy, gdzie na ogniu grillowano wielkie szaszłyki, zostały zastąpione przez kebab albo jadłodajnie 3 zł za 100g. Jest źle. Na Krupówkach niemal wszędzie to samo – poziom niski, obsługa marna,
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami… Szybciej niż się spodziewałam, niedawno uświadomiłam sobie, że to już, że teraz Czas od ostatnich świąt zleciał nam strasznie szybko, niepostrzeżenie. Nagle pożegnaliśmy śniegi i długie zimowe wieczory, przyszło słońce (chociaż nadal jak dla mnie zdecydowanie za zimne), błękitne niebo, a zaraz przyjdą kurczaki, bazie, baranki, jajka, mazurki i cała