Spis treści
Trochę zastanawiałam się czy robić w tym roku jakieś podsumowanie. W zeszłych latach pisałam o miejscach i restauracjach, do których wracaliśmy i którym byliśmy wierni przez cały rok. Pisałam o najczęściej czytanych tekstach, o tym, co nam się udało lub nie. O zachwytach podróżniczych i kulinarnych. Tym razem zostaję przy tym, co najlepsze. Przy naszych najpiękniejszych momentach. Podróżniczych, rodzinnych, zawodowych. Przy chwilach, które dawały nam radość i do których chcę wracać, chcę je zapamiętać.
To był bardzo pracowity rok. Trudny, zwłaszcza pod koniec. Tego nie widać na blogu, chociaż wspominałam Wam kilka razy o chorobach, nadmiarze pracy, pizzy na dworcu kolejowym, bo nie ma czasu usiąść na obiad czy kolację. Może to widzieć bystry obserwator, gdy zobaczy, że jest mniej tekstów, mniej postów, że artykuły nie pojawiają się tak często jak kiedyś. Nie, to nie lenistwo. To konieczność spania chociaż 4 godziny na dobę 😉 Ostatnie miesiące przeczołgały nas po ziemi, ale to był piękny rok. Wiele się udało, wiele spełnionych marzeń, a takie podsumowanie najlepiej to pokazuje 🙂
STYCZEŃ
Nasz styczeń to jedno hasło: TAJLANDIA. Prawie cały spędziliśmy na tajskich wyspach, chłonąc słońce, piasek, pad thaia i wodę z kokosa. Pierwsza egzotyczna podróż Jagódki okazała się sielankowym czasem, bez żadnych dzieciowych problemów. Żeby nie było zbyt wesoło pogoda nie chciała z nami współpracować i deszcze skutecznie więził nas na Koh Samui i na Koh Lancie, zabił na kilka dni mojego laptopa, ale też spowodował, że zostaliśmy w ukochanej Tajlandii tydzień dłużej. Ostatnie dni spędziliśmy leniwie na Koh Lipe, prowadząc nudne beach life, zajadając przysmaki w knajpce u Gonga i przegadując czas ze spotkanymi na wyspie Polakami.
Naszą Tajlandię i prawie wszystkie wpisy znajdziecie TU. Jeśli chcecie przeczytać podsumowanie naszych wrażeń z tajskich wysp, zajrzyjcie TU.
LUTY
Po beach life przyszedł czas na Warsaw life i nadrobienie lokalnych zaległości. Pojeździliśmy trochę po Polsce w poszukiwaniu najlepszego dorsza zimowego skreia, skoczyliśmy ze znajomymi do Trójmiasta. Z Jagodą zapisałyśmy się na fitness dla mam z dziećmi – było super, ale niestety podróże i obowiązki kolejnych miesięcy sprawiły, że z fitnessu nic nie wyszło. Chodakowska nadal na mnie czeka i nie wiem czy się kiedyś doczeka;) Z lutego zapamiętamy też cudowne Walentynki w DESEO – dzień, kiedy w 1 dzień zrobiliśmy obrót prawie jak przez cały maj 2016, drzwi się nie zamykały, a cudowne ciacha z sercem i czekoladową kopułką – pomysł naszego Pastry Chefa, Artura, chcieli mieć wszyscy!
MARZEC
Na początku marca Jagódka zaliczyła swoją pierwszą małą infekcję, ale na szczęście poszło szybko i gładko. Gdy się z tego wylizała, nadal jeździliśmy po Polsce w poszukiwaniu skreia -odwiedziliśmy m.in. Poznań i ulubiony Wrocław – miasto, które zawsze budzi u nas masę pozytywnych emocji, bo właśnie tam żeśmy się poznali. Prosto z Wrocławia ruszyliśmy do Rzymu.
Do Rzymu wysłało nas Sensodyne – szukaliśmy najlepszych lodów i najlepszej kawy w mieście. To był super projekt i powstał z niego super przewodnik. Zapiszcie sobie koniecznie – znajdziecie go TU! Poza lodami zajadaliśmy jak szaleni pizzę al taglio i spaghetti cacio e pepe (łapcie adresy! – TU!) i… wreszcie odczarowaliśmy Rzym, który wcześniej nas nie zachwycał. Podróż do Rzymu zapamiętam jeszcze z jednego powodu – oto ja, matka podróżniczka, mądrala radząca innych, zapomniałam dla dziecka paszportu!!! Na szczęście nie jechaliśmy sami, tylko z naszą ekipą z DESEO. Sytuację uratował mąż naszej manager i to, że mieszkamy naprawdę bliiiiisko lotniska! Pamiętajcie: nawet gdy Ty masz tylko dowód jak codziennie w portfelu maluch musi mieć swój dokument! 🙂
Po powrocie z Rzymu DESEO ruszyło pełną parą z przygotowaniami do Wielkanocy i tak powstało moje ukochane ciastko Mariposa – z wilgotnym financierem oblanym mleczną czekoladą na spodzie, musem marcepanowym i powidłami śliwkowymi – spróbujcie go kiedyś! Rozkoszowaliśmy się Warszawą, spędzaliśmy czas z przyjaciółmi i znajomymi i szykowaliśmy się na kwiecień…
KWIECIEŃ
Kwiecień znaczy jedno: JAPONIA! To jedno ze spełnionych nieoczekiwanie marzeń. Japonia i kwitnące wiśnie. Japonia i sushi. Japonia i ramen. Obowiązkowy punkt na bucket list. Nie był to dobry czas na wyjazd – ani pod względem terminu, ani finansowo, ale kiedyś umówiliśmy się na to z naszymi bliskimi znajomymi i oni już mieli bilety. Nie mieliśmy wyjścia – i dobrze! Japonia rzuciła nas na kolana różowymi płatkami wiśni, klimatem, niesamowitym sushi, udonem, ramenem, świątyniami jak z bajki. Dzieciaki oszalały na punkcie shinkansena i nie ma dnia, by Maks nie mówił, że Japonia to jego ulubiony kraj.
Zakochaliśmy się w matchy, zjedliśmy ultra świeżego tuńczyka w małej dziupli w Narze (Maguro Koya – notujemy!), tony sushi i przekonaliśmy się na własne oczy i kieszenie, że Japonia nie jest tak droga jak mówią. To był piękny czas! Zuza, Kamil, Helenka – dzięki!
POSTY Z JAPONII (a jest ich sporo!!!) – TU!
Japonia była dla mnie też czasem aktywnej pracy – po nocach pisałam swoje raporty z badań i wracałam na pełne obroty do swojej firmy i pracy badacza, by pod koniec kwietnia wreszcie ruszyć po raz pierwszy od dawna w teren. Zapakowałam Jagodę i babcię do pociągu i ruszyłam moderować!
MAJ
Majówkę spędziliśmy w Warszawie. Wkrótce po w DESEO zawitały nasze własne lody, robione osobiście przez Łukasza- oczywiście pod okiem osoby, która na lodach zna się świetnie! W naszych lodach odzwierciedlenie znalazły wszystkie nasze podróżnicze miłości – pistacja jak we Włoszech, mango przypominające o Tajlandii, sorbet śliwka jako ukłon do wszystkich polskich wypraw i oczywiście matcha, którą pokochaliśmy w Japonii.
Maj po raz kolejny pokazał nam, że blog sprawia czasem, że odkrywamy miejsca, o których wcale nie myśleliśmy. W ramach współpracy z Tauron Music Festival ruszyliśmy do Katowic, które nas zachwyciły! Miesiąc zakończyliśmy na urokliwym Półwyspie Gargano we Włoszech – musicie tam jechać, najlepiej właśnie przed sezonem! Te posty Was przekonają – TU i TU!
Po powrocie z Włoch w ramach testowania MINI Countryman zajrzeliśmy do kilku fajnych miejsc w Polsce – HOT_elarni, Arendel i Borówkowych Domków. Wszystkie znajdziecie dokładnie opisane na blogu.
CZERWIEC
Czerwiec zaczęliśmy klasycznie – urodzinami Maksa (urodzinowy post – TU!) i trochę mniej typowo – weekendem w Trójmieście z rodziną z Ameryki. Dla mojej siostry ciotecznej to był powrót do przeszłości, dla jej męża Brazylijczyka wychowanego w Stanach coś nowego. Fajnie było go karmić smażoną rybą, zapiekankami, pierogami, goframi i schabowym. Tak fajnie, że aż uciekł nam pociąg powrotny do Warszawy… ;)))
W Warszawie zajęliśmy się oprowadzaniem gości z daleka po ulubionych miejscówkach – zawsze uwielbiam ten czas! Korzystaliśmy z fajnej pogody, Nocnego Marketu i innych warszawskich rozrywek – niezmiennie kocham Warszawę latem! W drugiej połowie miesiąca zostawiliśmy ją na trochę na rzecz francuskiej Oksytanii. Spędziliśmy kilka dni na barce (wrażenia – TU!) i zakochaliśmy się w bajkowych miasteczkach takich jak Rocamadour czy Saint-Cirq-Lapopie. Zajrzyjcie TU i ruszajcie do Oksytanii.
LIPIEC
Lipiec tradycyjnie poświęciliśmy na cieszenie się polskim latem – tym warszawskim i tym wiejskim, sielskim, anielskim na Podlasiu i Suwalszczyźnie. Spędziliśmy piękny czas w Uroczysku Zaborek, a potem Gościńcu Jaczno, który marzył się nam od dawna i okazał się tak urokliwy i magiczny jak oczekiwaliśmy. Rozkoszowaliśmy się pogodą i boskim lokalnym jedzeniem – to przysmaki, które wg nas trzeba na Podlasiu i Suwalszczyźnie spróbować.
W lipcu pojawiliśmy się całą rodziną w TVN24, a Jagoda zakochała się w sushi. Pod koniec miesiąca tradycyjnie ruszyliśmy na See Bloggers wielki festiwal blogerów organizowany przez Anie i Kubę z Fashionable w Gdyni. Po letnich podróżach do Trójmiasta zaktualizowaliśmy nasz post: gdzie jeść w Trójmieście?
SIERPIEŃ
W sierpniu spełnialiśmy kolejne marzenie – podróż kamperem. Plan był na Norwegię, finalnie była Norwegia i Szwecja, bo obsesyjnie unikaliśmy deszczu. Mega przygoda, tym bardziej, że nie wybraliśmy się sami, ale ze znajomymi i ich trójką dzieciaków. Byliśmy sporą ekipą, dwoma kamperami. Podróż nie zawsze był łatwa – trochę męczyła Jagoda, która nie była w najlepszym wieku (pisałam o tym i o niemowlaku w kamperze TU), trochę zimno. Ale te widoki, te miejsca, ten niesamowity camperlife na pewno zapamiętamy i być może powtórzymy w nieco bardziej ciepłym klimacie. Większość naszych postów o podróży kamperem znajdziecie TU.
Post o najpiękniejszych miasteczkach na Lofotach – TU. Informacje praktyczne o Lofotach – TU. Dlaczego warto do Szwecji – TU.
Ledwo rozpakowaliśmy walizki, ruszyliśmy do Tatarów na ich święto – Sabantuj. Najedliśmy się mant i innych tatarskich smakołyków i naładowani pozytywną energią wróciliśmy do Warszawy.
Lato było sprawdzianem również dla DESEO. Po raz pierwszy wprowadziliśmy lody! Dziś wiemy, że mają masę wiernych fanów! DZIĘKUJEMY! Po raz pierwszy wprowadziliśmy również torty weselne z naszych ciastek i z tego, co słyszałam po wszystkie nasze pary były z tortów mega zadowolone, a goście zachwyceni! Mnie chyba najbardziej cieszyło, że mogliśmy taki tort przygotować dla mojej koleżanki z klasy z liceum i jej męża 🙂 Ola, Dado – dzięki za zaufanie!
WRZESIEŃ
Od września już wiedziałam, że czeka na mnie maaaasa roboty i dłużej nie dam rady robić jej z Jagodą pod bokiem lub błagając o pomoc babcie. Od września zaczęliśmy karierę żłobkowicza – wtedy też napisałam post, że pójście Jagódki do żłobka mnie cieszy – TU. O dziwo na tyle kontrowersyjny, że aż obie wylądowałyśmy w Pytaniu na Śniadanie 🙂 Wiem też, że wiele z Was odnalazło siebie i swoją historię w tym poście – cieszę się z tego najbardziej! 🙂
Z uwagi na ilość pracy, wrzesień to tylko wyjazdy weekendowe – magiczny i pyszny Folwark Bielskie, Mazurska Arkadia z bandą znajomych (10 dorosłych i 11 dzieci!), ale również Bieszczady, które pokazywaliśmy Wam na zlecenie HBO w związku z nowym sezonem Watahy. Serial obejrzeliśmy dopiero w święta (ja jeszcze nie skończyłam!) i jesteśmy zachwyceni – polecamy! W Bieszczadach tradycyjnie zajadaliśmy Naleśnik Gigant w Chacie Wędrowca (LOVE!) i zakochaliśmy się w Maciejewce – totalnie magicznym miejscu! A po pobycie tam powstał taki subiektywny przewodnik – TU!
W Warszawie czekały na nas zawodowe wyzwania. Na Łukasza zwłaszcza Hala Gwardii i otwarcie tam nowego punktu DESEO. Nie było łatwo, ale się udało i od końca września karmimy Was również tam, od piątku do niedzieli!
PAŹDZIERNIK
Zaczęliśmy pierwszymi urodzinami Jagody. Maks wybrał jej smak tortu (ukochane Latte) i wyjście na sushi jako formę świętowania. Jagoda nie oponowała 🙂 Pracy mieliśmy coraz więcej, ale czasem ta praca okazywała się przyjemnością. W październiku w ramach współpracy z House of Asia ruszyliśmy do Bangkoku w poszukiwaniu najlepszego pad thaia (lista miejsc – TU!) – wielkie wow dla marki, która zdecydowała się na tak niestandardowy z punktu widzenia swojej działalności projekt, wielkie wow, bo nagle w 2017 po raz kolejny byliśmy w Bangkoku! Z Bangkoku na 3 dni skoczyliśmy na plażę na Koh Chang (wrażenia, hotel, co polecamy – TU!)- naładowaliśmy akumulatory na 2,5 ciężkie miesiące przed nami!
LISTOPAD
Listopad nie był łatwym czasem. Choroby, gorączki, kaszle, katary i masa pracy. To mój obrazek podsumowujący mój listopad: pociąg, kawa, komputer.
Udało nam się zajrzeć do Rzeszowa i w Podkarpackie (relację znajdziecie TU). Łukasz zaliczył przygodę roku i podróżowanie tirem, a ja wyzwanie roku, czyli lot do Hamburga z dwójką dzieci – wnioski ku pokrzepieniu serc –TU. Było aż za dobrze. Niestety z Hamburga Jagoda wracała już z gorączką, katarem i kaszlem. Relację z Hamburga cały czas Wam wiszę! 🙂 Obiecuję nadrobić!
Poza Hamburgiem były zatem nebulizacje, czyszczenie nosa, przychodnie i babcie zajmujące się Jagódką, bo żłobek w listopadzie był chyba grany przez 3 czy 5 dni. Udało mi się natomiast zapakować Jagodę i moją Mamę w pociąg i spędzić 1,5 dnia w pięknie świątecznym Wrocławiu. Ja oczywiście głównie pracowałam, ale ten widok warto było zobaczyć!
GRUDZIEŃ
Grudzień zaczęłam od moich imienin – spędzonych w trasie i w pracy 😉 Taki grudzień! Odstawiłam Jagodę od piersi – sama 😉 Bez pomocy faceta bez wyjazdu z miasta;) Robota nieustannie pochłaniała niemal cały czas. Moja badawcza. Łukasza w DESEO, które przyjęło swoje największe zamówienie w historii – około 20 000 pralin. Daliśmy radę – brawa dla naszych cukierników, ale też ekipy sprzedażowej, bo weź to wszystko zapakuj 😉
10 grudnia napisałam się pierwszego wina od prawie 2 lat ;))) a potem zapakowaliśmy kilkanaście osób w busa i ruszyliśmy do Folwark Bielskie na świąteczno-integracyjny wyjazd DESEO. Żeby nie było – mi towarzyszył mój przyjaciel laptop, ale ale po raz pierwszy ruszyłam gdzieś bez Jagódki, która została z dziadkami!
W DESEO w połowie grudnia pojawił się też nasz nowy produkt, o którym marzyliśmy od dawna – gorące czekolady. Znajdziecie je na naszym stoisku w Hali Gwardii – są boskie! Mleczna, karmelowa, biała z malinami, piernikowa. Jedyny problem – co wybrać?
20 grudnia ruszyłam w ostatnią zawodową podróż w 2017. Było ich spoooooro. Zakończyłam Olsztynem, chwilę przed świętami. W grudniu zdrowie również dawało się we znaki, a ostatnie dni przed świętami mieliśmy z katarem u Jagody i zapaleniem krtani u Maksa. Z wielka radością wyhamowaliśmy nieco w święta, a z jeszcze większą 26 grudnia wsiedliśmy w samolot do Doha, a potem do Hongkongu… resztę znacie 🙂 Pierwszy post z aktualnej podróży do Hongkongu znajdziecie TU! CDN 🙂
6 Comments
Joanna
Gratuluję pięknego, pełnego wrażeń, minionego 2017 r! Jesteście dla mnie inspiracją, ze tak wiele można zobaczyć (i zrobić) mając przy sobie dziecko (dzieci).
Ze zdziwieniem natomiast przeczytałam, że poza żłobkiem w sytuacjach krytycznych możecie liczyć tylko na babcie. Nie myśleliście, aby zatrudnić kogoś dorywczo, np. gdy dzieci są chore? Warto mieć taką osobę w zapasie, zwłaszcza w pierwszym roku pobytu dziecka w żlobku, gdy choroby są częstsze. Ja miałam taką nianię, która bardzo nam pomogła w takich sytuacjach. (Musi to być osoba, która ma już stały dochód np. emeryturę i odpowiada jej okazjonalny zarobek).
Miałabyś więcej czasu dla siebie i udałoby się wtedy więcej Tobie wysypiać 🙂 A wierz mi, że jest to bardzo ważne dla Twojego zdrowia. Moja mama również mało spała, wstawała o 4 rano, gotowała, prała itp. Trwało to latami i niestety przez to bardzo szybko się zestarzała i wygląda gorzej niż jej rówieśniczki. Niestety nie mogła sobie pozwolić na płatną pomoc.
Teraz myślę o zatrudnieniu osoby do sprzątania. Mieszkam w domku i mając pracę i dziecko, jest mi cięzko pogodzić wszystkie obowiązki, pomimo, że pracuje do 15-tej. Wiem, wiem, że jest sporo matek, które dają sobie świetnie radę ze wszystkim, ale ja uważam, że skoro zarabiam i stać mnie, to chcę sobie ułatwić życie. Lubię być wypoczęta i nie przytłoczona nadmiarem obowiązków.
Natalia Sitarska
Masz rację, myślę, że sporo w tym mądrości co napisałaś 🙂 Na pewno kogoś do sprzątania muszę ogarnąć również – to mój plan po powrocie z podróży 🙂
Co do opieki do dzieci – póki był tylko Maks, on b mało choruje i chorował, więc nie było takiej potrzeby. Liczyłam, że z Jagódką w żłobku będzie podobnie, a w razie co zostanie ze mną, ale złożyło się słabo – poczatki żłobka, paskudna pogoda listopadowa i grudniowa (wszyscy chorzy!) i mój nadmiar pracy… Zastanawiam się czy nie wziąć zaprzyjaźnionej dziewczyny w zanadrzu, ae zobaczymy 🙂 liczę od marca na lepszą pogodę i mniejsze chorowanie 🙂 a i u mnie mam nadzieję, że będzie spokojniej, bo listopad i grudzień to w obu naszych branżach natłok pracy :/ ale dziękuję Ci bardzo za ten komentarz – dał mi sporo do myślenia:)
mariposa linda
Gratulacje tak pięknego podróżniczego roku! 🙂
Natalia Sitarska
dzięki wielkie 🙂 jak patrzę na niego wstecz, to było naprawdę super 🙂
Dobra Fanfikcja
Kurczę, więcej w jeden rok zrobiłaś niż ja w 10 🙂 Miło poczytać :). Muszę kiedyś nawiedzić Deseo w Wawie 🙂
Natalia Sitarska
Koniecznie wpadaj do nas na ciacha 🙂 albo lody 🙂